Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XIII. Przepychanki

Yui z westchnieniem wrzuciła buty do kosza na śmieci, a potem wyciągnęła nową parę z tornistra.

- Mówiłam, że się to na tobie odbije - usłyszała za sobą.

- Kushiro-chan, jak się masz?

Dziewczyna westchnęła cicho pokazując stan swojego stroju na wf, a tak właściwie to tego, co z niego zostało.

- I tak nie zamierzałam ćwiczyć, ale nie jest to mój ulubiony typ wymówki.

- Będzie trzeba doprowadzić ją do pionu - odparła czerwonowłosa poprawiając mundurek.

- Jak chcesz to zrobić? Jej ojciec jest w radzie szkoły i chodzą słuchy, że zastępca dyrektora to jej wujek. Ma plecy.

- Nie tylko ona, zapewniam - odpowiedziała brązowooka z cwanym uśmieszkiem.

Kushiro spojrzała podejrzliwie na dziewczynę obok. Zazdrościła jej, nie wyglądu, ale radzenia sobie z ludźmi. Znały się tydzień i była pod sporym wrażeniem jak na drugi dzień znajomości siedziały razem z Miurą Haru - przewodniczącą klubu teatralnego i drugiego roku - na drugim śniadaniu. Co więcej miały jej mówić Haru-senpai. Nie Miura, tylko Haru, po imieniu. W głowie jej się nie mieściło. Do tego nie wiedziała po co Pantalea trzyma ją przy sobie. Ani razu nie poprosiła jej o lekcje - jak zauważyła, radziła sobie ze wszystkimi zadaniami równie dobrze co ona, a Sui zajmowała pierwsze miejsce pod względem wyników z testów. Jeśli miałaby spojrzeć na ich relację z perspektywy trzeciej, powiedziałaby, że jest normalna, że wyglądają na dwie dobre znajome, przyjaciółki nawet, gdyby ktoś się uparł. Jej jednak nie przekonywało posiadanie takiej relacji. Nie powiedziała tego głośno, ale miała wrażenie, że Pantalea to zauważyła. Że ona wie, czym wyższa dziewczyna zajmuje się we Włoszech. A Sui nie miała zamiaru się w to mieszać.

- To do zobaczenia na przerwie - pożegnała ją czerwonowłosa.

Kushiro skinęła głową i zniknęła w swojej klasie. Chciała się od niej odciąć, ale znajomość z Włoszką miała też swoje plusy. Względny spokój w szkole - nie licząc jednego czy dwóch kawałów rodem z przedszkola na dzień.

- Jesteś pewna, że tyle ci wystarczy?

Pantalea ze skrzywioną miną spojrzała na prawie pusty talerz czarnowłosej. Już wcześniej zauważyła, że jej nowa znajoma je dość mało i wygląda na pół człowieka. Martwiła się, co podłapała ta druga.

- Dokładnie, Kushiro-chan, to nie zdrowe jeść tak mało.

- Nie musicie się o mnie martwić, Haru-senpai, Pantalea-chan.

- Jeśli coś cię gryzie, Haru jest do usług. Powiedz tylko słowo!

- Dobrze - powiedziała cicho Sui.

- Haru-senpai, idziesz dzisiaj zobaczyć się z Tsuną?

- Um - potwierdziła ochoczo - Haru razem z Kyouko i Panią Sawadą idzie na zakupy po ubrania dla I-pin-chan. Chcecie się przyłączyć?

- Nie - powiedziała Kushiro, trochę ostrzej niż zamierzała - mam zajęcia popołudniowe.

- Przejdę się, Lambo pewnie będzie samotny.

- W takim razie zobaczymy się przed wejściem do szkoły.

- Dobrze, Senpai - Yui uśmiechnęła się szeroko w stronę brunetki.

Sui przekrzywiła głowę. Coś jej nie pasowało, ale co, nie potrafiła powiedzieć.

- Coś się stało, Kushiro-chan?

- Nie, wszystko gra. Zamyśliłam się - odpowiedziała wracając do resztek ryżu.

Resztę posiłku przesiedziała w ciszy słuchając rozmowy towarzyszek. Szukała sposobności, aby się ulotnić, ale nastąpiła ona dopiero na pięć minut przed dzwonkiem na zajęcia. Z niespecjalnie wesołymi myślami wstała od stolika, a w ślad za nią czerwonowłosa. Idąc ramię w ramię, opuściły we dwie stołówkę.

- A kogóż to moje oczy widzą? Nie za szerokie jesteście?

Yui spojrzała znużonym wzrokiem na Sayuri, która ze swoją świtą stała na półpiętrze.

- Jak na razie wasze tyłki zagradzają drogę uczniom. Przesuń się, bo nie mam czasu na zabawę w piaskownicy.

- A ty jak zwykle chowasz się za czyimiś plecami, Kushino?

- Nazywam się Kushiro, głucha jesteś czy głupia?

- Jesteś pewna, że chcesz się tak do mnie odzywać? Zapomniałaś już dzięki komu jesteś w tej szkole?

Sui spochmurniała. Wiedziała, że jej przeszłość to idealna karta przetargowa w rękach tamtej, a sama nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów aby sobie z dziewczyną poradzić.

- To raczej dzięki niej TY jeszcze nie wyleciałaś, Sayuri. A teraz spadaj, spieszymy się na zajęcia.

- Nie tak szybko - dźgnęła palcem Pantaleę, na której to nie zrobiło żadnego wrażenia. - Twoja obecność również jest za MOJĄ zgodą. Mój wujek zajmuje się wszystkimi sprawami szkoły. Nie chcesz być na jego czarnej liście.

- No i? Skończyłaś się przechwalać? - Założyła ręce na piersi. - Guzik mnie obchodzi co robi twoja rodzina. Ty jesteś ścierwem, które na niej żeruje i tyle.

- Jak śmiesz!

- Panie: Pantalea Yui, Kushiro Sui i Sayuri są wzywane do gabinetu dyrektora.

- Doigrałyście się - uśmiechnęła się z wyższością. - Wylecicie z hu-kiem, haha.

Czerwonowłosa przewróciła tylko oczami i przepchała się przez dziewczyny przed nią. Kushiro ostrożnie poszła w ślad za nią, a ostatnia z dziewczyn z poczuciem wygranej szła spokojnie za nimi.

- Wzywał nas pan, panie dyrektorze?

- T-tak - starszy mężczyzna wyglądał na strapionego. Gestem wskazał, aby dziewczyny usiadły przed biurkiem. - Kushiro-san, czy to prawda, że jest panienka prześladowana?

Czarnowłosa zamrugała kilkukrotnie z zaskoczenia.

- Może wykorzystywana przez pewne osoby - powiedziała w końcu nie do końca pewna swoich racji. - Ale nie miało to jakiegoś strasznego odci...

- Jak to nie, a twój strój na wf rano? Buty na przebranie? Ławka pomazana przed wczorajszymi zajęciami...

- Pantalea-chan!

- No co, to prawda, że Sayuri prześladuje nas obie, odkąd się tylko tutaj przeniosłam.

- To nieprawda - oburzyła się trzecia z obecnych. - Nie masz żadnych dowódów, to są zwykłe oszczerstwa!

- Sayuri - głos dyrektora był podniesiony. Wystraszył tym czarnowłosą, a Sui się zdziwiła. Rozmowa była za krótka, aby wyprowadzić dorosłego z równowagi. - Nie kłam, dostałem dzisiaj rano dowody na to, że nie zachowujesz się odpowiednio w stosunku do naszej nowej uczennicy, a przed chwilą dostarczono mi to nagranie.

Mężczyzna odwrócił w stronę uczennic laptop z załączonym filmikiem, jak dziewczyna rozcina ubrania przy biurku od Sui.

- Miałem nadzieję, że jest to jednorazowy wybryk dlatego chciałem to skonfrontować z panną Kushiro. Jednak skoro to już trwa - westchnął ciężko, wstając ze swojego miejsca. Skłonił się w kierunku wspomnianej dziewczyny. - Wiem, że to mało, ale proszę przyjąć moje przeprosiny w imieniu jej rodziców, Kushiro Sui-san.

- Nie ma potrzeby...

- To za mało - odezwała się Pantalea zakładając nogę na nogę. - Chcemy z przyjaciółką potwierdzenia, że w przyszłości to się nie powtórzy. Nic nam po przeprosinach, jeśli po wyjściu znowu zostaniemy obsypane stosem wyzwisk.

- Co panienka proponuje?

- Gwarancji na piśmie, że jeśli się coś takiego powtórzy, ona - czerwonowłosa wskazała niedbale na winowajczynię - wyleci z tej szkoły w trybie natychmiastowym. Nie muszę mówić, że wówczas sprawa zostanie również zgłoszona do zarządu mojej szkoły.

- O-oczywiście, zaraz poproszę sekretarkę o dokumenty.

- Wujku! Dasz się zastraszyć jakiejś sierocie z kontynentu?! - Sayuri wściekła wstała z krzesła.

- Cisza. Ta umowa to możliwie mała cena w tej sytuacji.

- Co? Moja reputacja...

- Nie masz wstydu?! - Zagrzmiał mężczyzna.

Dziewczyna się zmieszała. Wybełkotała coś na wzór przeprosin, a potem wróciła na swoje miejsce. Kushiro ze zdumieniem przyglądała się jak pewna siebie Pantalea negocjuje dalsze warunki umowy, a następnie bez sprzeciwu szybkim ruchem składa podpis na przygotowanym dokumencie. Poszła odrobinę mniej ochoczo w jej ślady, w końcu miało to zagwarantować jej kolejne dwa lata spokojnej nauki. Nie mądrze byłoby z tego rezygnować. Chociaż dalej była sceptyczna co do ważności tego dokumentu.

Wyszła razem z czerwonowłosą z gabinetu w ciszy. Nie zamieniły słowa aż do końca zajęć. W końcu, gdy opuszczały szatnie, Sui nie wytrzymała i musiała wyrzucić z siebie pytanie, które siedziało w niej praktycznie od początku znajomości:

- Więc czego ode mnie chcesz w zamian?

- Czekałam aż mnie o to spytasz - zaśmiała się pod nosem brązowooka. - Szczerze, to niczego. Wreszcie będę mieć od niej święty spokój, a skoro i tobie mogłam pomóc...

- Nie wierzę ci - odpowiedziała poważnie. - Tacy jak ty nigdy nie robią niczego bezinteresownie.

- Tacy jak ja? - Zdziwiła się Yui.

- Mafiozi - Kushiro spojrzała pewnie na znajomą.

Czerwonowłosa nagle spoważniała. Straciła całkiem swój pogodny nastrój. Spuściła głowę i złapała mocniej za uchwyt torby.

- Od jak dawna wiesz?

- Nie wszyscy rzucają groźbami w tak wyrafinowany sposób. Zazwyczaj rzucają prosto z mostu: zgiń, zabije cię, niech cię tylko dorwę i tym podobne, zamiast gróźb związanych z paralizacją układu nerwowego. Nie uważasz?

- Ah tak - stropiła się - a myślałam, że daje radę się maskować. No cóż w takim razie musisz się zgodzić na wspólne treningi.

- O nie, mogę za ciebie robić lekcje, ale w swój świat to mnie nie wciągaj - Sui zrobiła krok w bok, aby oddalić się od drugiej dziewczyny.

- Obie zdajemy sobie sprawę, że to raczej mało wykonalne. Spokojnie, nauczę cię tylko podstaw, aby żaden domorosły bandyta nie zrobił ci krzywdy. Zero broni - powiedziała poważnie patrząc przez ramię.

- Nawet nie będziesz udawać, że mam wybór? - Dziewczyna uśmiechnęła się kwaśno.

- Nie. O Haru-senpai! Też już skończyłaś zajęcia?

- Umawiałyśmy się przy drzwiach - odpowiedziała niezadowolona nadymając policzki.

- Przepraszam, chciałam odprowadzić, Kushiro-chan do bramy i wrócić po ciebie, Senpai!

- Przecież się nie gniewam. Jesteś pewna, że do nas nie dołączysz?

- Dziękuje za zaproszenie, ale muszę zrezygnować. Może innym razem, Senpai, Pantalea-chan - skłoniła się lekko.

- Ah, Kushiro-chan, do zobaczenia jutro! I pamiętaj, że jesteśmy umówione po szkole!

- Jasne - odpowiedziała wymuszając uśmiech.

Gdy dwie dziewczyny zniknęły jej z oczu, Kushiro zdała sobie sprawę, co nie pasowało jej w czerwonowłosej. Miała wrażenie, że nie zachowuje się naturalnie przy Miurze. Ale co mogła wiedzieć, znały się przecież od tygodnia.

Yui westchnęła ciężko odwieszając swój bordowy sweter na oparcie krzesła. Wróciła z wieczornego obchodu połączonego z joggingiem, co nie było tak przyjemne jak się spodziewała. Dmuchnęła zła na swoją czerwoną grzywkę, przeglądając się w lustrze. Słabe światło lampki z biurka oświetlało jej figurę z lewej strony. Wiedziała, że jest ciut za chuda, ale jej apetyt nie współgrał ze spalaniem kalorii. Czerwone włosy sięgały lekko za pas, co wskazywało na odwiedzenie fryzjera w niedługim czasie. Oprócz tego drobnego szczegółu, nic jej we własnym wyglądzie nie przeszkadzało. Napięła mięśnie rąk, ale i one niespecjalnie zwiotczały. Zasępiła się wpatrzona w lustro. Niestety w jej myślach zamiast Dziesiątego Vongoli, który w jej obecności dzisiejszego popołudnia ewidentnie się rumienił, widziała pogardliwe spojrzenie zielonych tęczówek Gokudery. Zwyczajnie sobie biegała dla zdrowia i musiała się natknąć właśnie na niego tuż przed domem Sawady. Założyła ręce na piersi wspominając nie najprzyjemniejszą rozmowę z samozwańczą prawą ręką przyszłego Dona Vongoli. Ma tupet! - Pomyślała siadając za swoim biurkiem. - Nic nie wie o moich zdolnościach, nie ma prawa mówić, że jestem bezużyteczna!

^^^

- Wygrałam!

Czerwonowłosa kobieta uśmiechnęła się z wyższością. Białowłosy leżał pokonany przed nią na macie z niezbyt zadowoloną miną. Ćwiczyli walkę w ręcz od dobrych trzech godzin i w końcu to ona wyszła z tego spotkania zwycięsko. Otarł czoło z potu za pomocą koszuli.

- Na farcie - odparł wstając z podłogi.

- Oj, przyznaj, że jestem lepsza. To już piąty raz.

- Nie mam czego ci przyznawać.

- Nie potrafisz przegrywać - powiedziała z lekkim śmiechem.

- Umiem przyznać się do porażki - mruknął w butelkę, zerkając ukradkiem na szmaragdowy pierścień na jej palcu. - Ustawiony wynik się nie liczy - dodał głośniej.

- Ustawiony?! Dałeś mi wygrać? Myślisz, że ci uwierzę? Dumny Gokudera nie potrafi się przyznać, że kobieta skopała mu tyłek.

- Twoje zdolności wciąż są bezużyteczne w aktualnej walce.

- Że co proszę?!

- Gdybym na końcu podciął ci nogi, spadłabyś na ziemię, ale szybko podniosłabyś się dzięki mostkowi. Spróbowałabyś mnie podejść od tyłu i porazić błyskawicą. Złapałbym cię za twój prawy nadgarstek i wykręcił rękę. Spróbowałabyś się wyswobodzić, ale podciąłbym cię i leżałabyś brzuchem na ziemi. Zaraz potem miałabyś sztylet przy gardle. Nie mówiąc, że od początku dawałaś sporo szans na dźgnięcie cię w bok. Poproś na drugi raz Hibariego, to zobaczysz o czym mówię.

Nie wiedziała, dlaczego akurat ten moment z jej życia postanowił wkraść się w jej sen i ją obudzić. Fuoco powoli otworzyła oczy. Czuła się słabo. Do dzisiaj pamiętała tamten trening. Ich ostatni, potem nie było już czasu. Samo wspomnienie jego rzeczowego tonu, gdy opisywał każdy kolejny ruch połączonego z krzywym spojrzeniem dalej było w niej żywe. Zasłoniła ręką oczy. Ból w lewym udzie, ponownie dał o sobie znać. Zupełnie jakby jej własne ciało, chciało przyznać rację odległemu wspomnieniu, że dalej kiepsko sobie radzi. Rana w tamtym miejscu już była zagojona, po sztylecie pozostała tylko kolejna blizna, ale ciągle odczuwała jej skutki.

- Gdybyś mnie tylko wtedy zostawił, Bakadera - powiedziała ze smutkiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro