XII. Giaponne
- Raz kozie śmierć - powiedziała do siebie z przekąsem widząc, jak nauczyciel woła ją gestem do środka.
Wzięła głęboki oddech, poprawiła jeszcze raz swoje włosy i przeszła przez próg z jednym z wyuczonych uśmiechów na twarzy. Skłoniła się nisko klasie.
- Tak jak mówiłem, od dziś będziemy gościć przez rok w naszej klasie uczennicę z zaprzyjaźnionej szkoły z Włoch. Pantalea Yui.
- Miło mi was poznać. Nazywam się Pantalea Yui, od dziś będę pod waszą opieką - przedstawiła się, robiąc ukłon w stronę klasy.
- Pantalea-san, zajmiesz miejsce w środkowej ławce pod ścianą.
- Dziękuję.
Została odprowadzona do ławki w towarzystwie szeptów i ciekawskich spojrzeń. Spodziewała się ich, więc ze spokojem usiadła i zajęła się zajęciami. Pierwsza część lekcji minęła jej szybko, dopiero przerwa śniadaniowa dała jej odczuć, zmianę środowiska.
- Kimura Sayuri - powiedziała dziewczyna nosząca mundurek aż nazbyt perfekcyjnie i zbyt pewna siebie jak dla czerwonowłosej.
- Pantalea Yui, miło mi poznać, Kimura-san.
- Ja i moje przyjaciółki zastanawiamy się, czy nie zechcesz się do nas przyłączyć. Zjadłybyśmy razem śniadanie, pogadały, oprowadziły po szkole i takie tam. To co?
Yui odrobinę spuściła głowę udając, że się zastanawia. Włosy miała związane w wysoki kucyk, więc bardzo ostrożnie rozglądała się po klasie kątem oka. Wiedziała, że prędzej czy później spotka się z kimś "wpływowym". I scenariusz, że owa osoba sama do niej podejdzie też przeszedł jej przez głowę, a po kilku ukradkowych spojrzeniach klasy już dobrze wiedziała z kim ma do czynienia. Niezbyt jej się to podobało, ale miała swoje do zrobienia.
- Naprawdę mogę z wami usiąść? - Spytała lekko naiwnym tonem, po uśmiechu czarnowłosej od razu wiedziała, że wybrała dobry sposób odpowiedzi. - W końcu jestem zza granicy...
- Och, nie ma się czym przejmować! Dziewczyny! Yui od dzisiaj je z nami! - Zawołała głośno, aby każdy mógł ją usłyszeć. Pantalea tylko powstrzymała się przed krzywą miną. Z całą pewnością nie chciała być nazywana przez nią po imieniu.
Przez następne dwadzieścia minut była oprowadzana po szkole przez trio dziewczyn, dzięki czemu szybko dowiedziała się o wszystkim, czym tylko mogła. I było jej to na rękę. "Sławne" i plotkary, więcej sobie pierwszego dnia nie mogła zażyczyć. W przerwie po drugiej części zajęć, a aktywnością klubową, stanęły w cztery w rogu korytarza niedaleko biblioteki. Pantaleę, szczerze interesowało, co tu robią, ponieważ wiedziała, że książki to ostatnie co interesuje tę trójkę.
- Ne, Pan-chan, nie wyglądasz specjalnie inaczej od nas... oczywiście nie mówię o tym ciemnym kolorze skóry i czerwonych włosach. Ale tak z twarzy - odezwała się Sayuki.
Aż tak ciemna to nie jestem, pożyj w kraju plus czterdzieści stopni przez cały rok i spróbuj nie mieć śniadej skóry. Wtedy pogadamy - przemknęło jej przez myśl.
- Mam japońskie korzenie, to dlatego. Nie ma tu żadnej MĘSKIEJ szkoły w okolicy?
- Jest, Kokujou w sąsiednim mieście i gimnazjum Namimori... a propo tego drugiego, to mają tam takiego przystojnego bejsbolistę! - Odezwała się jedna z przyjaciółek.
- Przystojnego?
- Yhm, rok od nas starszy, Yamamoto Takeshi! Ile ja bym dała, żeby chodził z nami...
- Daj spokój, nie zamierzam tracić miejsca w prestiżowej szkole dla jakiegoś mięśniaka - obróciła oczami druga. - Ale to nie fair, że rok temu trafiło im się dwóch uczniów z zagranicy.
- Z zagranicy? - Tym razem szczerze zaciekawiona Yui nadstawiła uszu.
- Dwóch włochów tak dokładniej - odpowiedziała Sayuri niby od niechcenia. - Dlatego z tobą, u nas w Midori, wreszcie możemy się koło nich pokazać. Zapoznasz nas - oho! To po to wam jestem potrzebna...
- Z-zapoznać? - brązowooka zaśmiała się, udając poddenerwowanie.
- No tak, znasz pewnie zagranicznych lepiej od nas, to się nie zbłaźnimy. Jeden się nazywa Gokudera Hayato, a drugi Bovino Firipe, czy jakoś tak. Pomożesz nam, co nie?
- Przyjechałam poznać Japończyków, a nie Włochów. Tych drugich to mam nawet po dziurki w nosie. Nie mam czasu na miłostki.
- Niemożliwe! Czy ty w ogóle dobrze się czujesz? - Sayuri lekko podniosła głos. Yui nawet nie drgnęła. Dowiedziała się czego chciała i od tej pory niespecjalnie interesowało ją ich zdanie o jej osobie. Szczerze to miała nawet ochotę zostawić je same.
- Już idzie - nagle powiedziała jedna z koleżanek Kimury.
- Pomóż nam z tymi chłopakami, a zaraz się dowiesz o korzyściach - liderka puściła oko do czerwonowłosej, która swoje przypuszczenia zaczynała mieć. - Kushin-chan, nareszcie!
Oczom Pantalei ukazała się drobna dziewczyna, która miała przed sobą dużą stertę książek. Jej włosy były bardzo cienkie, a skóra nienaturalnie blada. Gdy podeszła bliżej, mogła zobaczyć lekki niepokój w jej czarnych oczach oraz, że mundurek był na nią zdecydowanie za duży. Raczej nie cieszyła się na widok "koleżanek".
- Jestem zajęta.
- Na pewno, ale mam pytanie... - jedna z dziewczyn zabrała podręczniki Kushin, a druga złapała za jej ramię. - Co ma znaczyć moje cztery z Japońskiego? Umawiałyśmy się inaczej... i ta twoja nieobecność. Uwierz, że nie wiele ci to pomogło. To na kiedy zrobisz poprawkę? A, i na jutro Shinoda-sensei spodziewa się mojego wypracowania o Pearl Harbor, pamiętasz?
- Nie - odpowiedziała tamta - nie będę za ciebie robić zadań. Mam też swoje zajęcia.
- Jak się odzywasz do Sayuri-san! - Zawołała dziewczyna, która trzymała czarnooką za ramię. - Już nie pamiętasz jak ci pomogła?
- Wdzięczność też ma granice - Yui musiała przyznać, że upór "nowej" jej się podobał.
- Hej, nie chcę źle wyglądać w oczach nowej znajomej, ale nie zapominaj o swoim miejscu dobrze? - Sayuri złapała drobniejszą za żółty sweter przysuwając ją sobie do twarzy, aby później brutalnie popchnąć na ziemię. Wkrótce i podręczniki uderzyły w czarnowłosą na ziemi. Zanim jednak, Kimura zdążyła kopnąć biedaczkę, ktoś wywrócił ją na plecy. Wystraszona pisnęła upadając boleśnie na płytki.
- Przepraszam! Byłam pewna, że się potknęłaś i zaraz spadniesz na nią... nic ci nie jest? - Yui spytała ze sztucznym smutkiem Kimurę.
- Co ty...
- No bo chyba nie chciałaś jej kopnąć? Tak nisko to chyba nie upadłaś? Nienawidzę jak ktoś się nad kimś znęca. Aż mam ochotę tego kogoś sparaliżować od stóp do głów. Serce też wliczam - uśmiechnęła się przymilnie.
- Iiik! - Pisnęła cała trójka szybko się ulatniając.
- Eh? A myślałam, że skoro yakuza jest tu na porządku dziennym to coś odpowiedzą - westchnęła zrezygnowana. - Nic ci nie jest, em...
- Kushiro Sui, klasa 2-C. Dziękuję za pomoc.
- Pantalea Yui, 2-... B? A może D? Jestem nowa w szkole i się nie orientuję - zaśmiała się.
- Pantalea-san...
- Jesteśmy w tym samym wieku... w Europie mówi się do siebie po imieniu lub ksywkach, więc mogę ci mówić Sui-chan, czy raczej Kushiro-chan?
- Kushiro-chan może być... Pantalea-chan - powiedziała lekko zbita z tropu.
- Jak wolisz, znasz może drogę do gimnazjum Namimori? Muszę się z kimś spotkać, ale nie mam pojęcia w którą to jest stronę.
- Wiem gdzie to jest... mogę cię tam zaprowadzić, ale nie będę twoją służącą. - Zastrzegła zbierając książki.
- Nie ma potrzeby. Przyjechałam się uczyć i znaleźć przyjaciół, nic więcej. - Yui uśmiechnęła się przyjaźnie. Towarzystwo Sui o wiele bardziej jej odpowiadało niż poprzedniej trójki.
Czerwonowłosa pomogła nowej znajomej odnieść książki do biblioteki, a później we dwie wyszły ze szkoły. Po drodze, czarnowłosa pokazywała miasto Pantalei. W końcu po minięciu trzydziestu minut od opuszczenia gimnazjum Midori, dziewczyny znalazły się przed publiczną placówką.
- To ty przewróciłaś Kimurę, prawda? Nie boisz się jej odwetu? - Spytała Sui, opierając się o bramę.
- Niewiele jest mi w stanie zrobić - odpowiedziała prosto Yui, wypatrując w tłumie znanej czupryny.
- W sumie co tu robimy? Czekasz na kogoś?
- Na mojego przyjaciela, przeniósł się tu rok temu. Nie musisz tu ze mną stać, jeśli nie chcesz.
- W takim razie pójdę - powiedziała Sui. - Nie będę twoją służącą, dług spłaciłam.
- Do zobaczenia jutro w szkole - pożegnała ją czerwonowłosa z uśmiechem.
Yui wróciła do przeszukiwania wzrokiem opuszczających szkole uczniów. Postanowiła sprawdzić godzinę - zbliżała się szósta popołudniu, co oznaczało, że zajęcia powinny się skończyć. Zniecierpliwiona zaczęła bawić się swoim telefonem. W pewnym momencie zauważyła trójkę chłopców, którzy zawzięcie się o coś sprzeczali. Białowłosy wyglądał na gotowego do bójki, podobnie czarnowłosy, w przeciwieństwie do praktycznie ściskanego przez nich ostatniego chłopaka, który nie wyglądał na szczęśliwego. Dobiegł do nich drugi, wyższy czarnowłosy że sportowa torba przerzuconą przez ramię. Gdy cała czwórka zbliżyła się do miejsca, w którym stała, jej spojrzenie napotkało jasnozielone tęczówki białowłosego. Jednak pierwszy odezwał się chłopak z piegami w kształcie błyskawicy pod lewym okiem.
- Yui! Co za niespodzianka - usłyszała płynny japoński z ust chłopaka.
- Widzę, że lepiej sobie radzisz z językami - odpowiedziała z uśmiechem przenosząc na Bovino swój wzrok. - Teraz poprawnie byłoby mówić z honoryfikatami, Filippe-kun.
- Daj spokój, znamy się przecież nie od dzisiaj - powiedział lekko nadąsany.
- Co to za kobieta? - Usłyszała niezadowolony głos białowłosego.
- G-Gokudera-kun... - odezwał się niepewnie brązowowłosy.
- Pantalea Yui, miło poznać Gokudera Hayato. Dużo o tobie słyszałam - dodała poważnie.
- A więc, dziesiąty, to jest Pantalea Yui, z którą znam się od dziecka - Filippe stanął zaraz po prawej czerwonowłosej.
Dziewczyna niezauważalnie odsunęła się na kilka milimetrów od niego i ciekawie przyjrzała się pozostałej dwójce. Niski brązowowłosy jakby się zmieszał, za to wyższy czarnowłosy szeroko się uśmiechał z rękami spuszczonymi luźno wzdłuż tułowia.
- Yamamoto Takeshi - brązowooka skinęła głową. - No już Tsuna, przedstaw się - dodał klepiąc wymienionego w plecy.
- S-sawada Tsunayoshi - przedstawił się nieśmiało.
- Miło mi poznać, Yamamoto-san i Sawada-san - uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- Hahaha! Lambo-sama pierwszy! Kłaniać się przede... Yui! - Usłyszeli głośne krzyki.
Nim się obejrzeli małe dziecko w śpioszkavh w łaty i olbrzymim afro na głowie przykleiło się do nogi czerwonowłosej.
- Jak ty się zachowujesz!/Lambo-kun! - Zawołali jednocześnie Filippe z Yui.
- Lambo-chan! Tsuna-san, przepraszam! - Do grupki znajomych dołączyła dziewczyna o krótkich, brązowych włosach. Pantalea rozpoznała, noszony przez nią mundurek.
- Miura-senpai?
- Hę? - Duże brązowe oczy zwróciły się na drugą brązowooką. Dziewczyna była zdziwiona, nie wiedziała skąd mogłaby znać drugą.
- Jestem Pantalea Yui z klasy jeden-c! Proszę o opiekę - skłoniła się, przy okazji biorąc małego chłopca na ręce.
- Przyjemność po mojej stronie, Pantalea-san...
- Yui wystarczy - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Odprowadzamy Tsunę do domu, przyłączysz się?
- Nie będę wam przeszkadzać?
- Dokładnie! Głupie kobiety nie powinny się kręcić wokół dziesiątego!
- Kogo nazywasz głupim?!
- Ciebie, dziewucho - odparł Gokudera odpalając kolejnego papierosa.
- N-no już, G-Gokudera-kun...
- Gokudera, daj spokój.
- Nie pozwoliłem ci tak się do mnie odzywać, bejsbolowcu!
- Tak wygląda codziennie - westchnął Filippe, jakby przepraszająco. - Chodźmy już, Tsuna. Yui?
- Nie chce przeszkadzać, wpadłam się dzisiaj tylko z wami przywitać. Mam jeszcze coś do załatwienia.
- Och, w takim razie do zobaczenia - Włoch wyglądał na odrobinę zasmuconego, ale szybko zmienił wyraz twarzy, aby nikt tego nie zobaczył.
Yui stała jeszcze chwilę patrząc jak pozostali znikając w głębi ulicy. Uznała dzień za owocny. Obróciła się w przeciwną stronę.
W kupienie się w łaski dziesiątego Vongoli nie będzie trudno - pomyślała wspominając zachowanie Tsunayoshiego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro