X. Rodzina
Miesiąc wcześniej
Ottavia Bovino siedziała w głębokim fotelu przeglądając dokumenty od swoich podwładnych. Minął rok, odkąd Yui uciekła ze szpitala i nie była w stanie jej nigdzie znaleźć. Nie miała pojęcia, co się działo z jej młodą podopieczną, a po takim czasie zastanawiała się, czy jeszcze kiedyś zobaczy brązowooką. Nurtowało ją dlaczego dziewczyna tak postąpiła, ale wątpiła aby kiedykolwiek dowiedziała się o niej wszystkiego. Dzień, w którym ją znaleźli wyrył jej się dobrze w pamięci:
Gdy ucichł świst kul jej podwładnych, oczom kobiety ukazała się kałuża świeżej krwi, w której leżały dwie damskie postacie. Od razu wiedziała, że matka i córka, że coś było z nimi nie tak. Nikt nie zostawiłby tak niechlujnie zaparkowanego auta na poboczu, gdyby nie liczył się dla niego czas. To co zastanawiało szarooką to to, jak znalazły się tam obie. Zaskoczył ją puls dziewczynki, słaby, ale możliwy do ustabilizowania. Chwilę później zabrali małą do szpitala, a jej matkę i walizki ze sobą do bazy. Ottavia nie znała tej dwójki, ale o lotnisku Vongoli wiedzieć mogły tylko osoby z przymierza. Zawartość bagażu dorosłej i samochodu, wskazywała na to, że świat mafii nie był im obcy.
- Wiemy coś już o tej kobiecie? - Zapytała od progu Bovino, wchodząc do laboratorium w piwnicy rodzinnej posiadłości.
- Seniora Ottavia! P-przykro nam, ale nic nie wiemy - jeden z naukowców podrapał się po głowie. - Wszystkie dokumenty podrobione, odcisków palców nie ma w żadnej bazie dla nas dostępnej. Broń standardowa, niewielki pistolet, małe naboje, nic specjalnego. Oprócz tego - powiedział, przekazując mały plik kartek.
Kobieta z zaciekawieniem je przyjęła.
- Bilety Vongoli? Jaki fałszerz...
- Wybaczy Pani, że przerwę, ale to jedyne dokumenty, które są w stu procentach autentyczne. To jedyne, co udało się potwierdzić. Dziewczynka też nie widnieje w żadnym rejestrze. Wśród rzeczy dziewczynki nie było niczego nadzwyczajnego.
- Hm, co to ma być? Przecież nikt od tak nie strzela do kobiety z dzieckiem. W ogóle jakim cudem one się tam znalazły? Kim ona do jasnej cholery była?
Nawet po upływie sześciu lat, Ottavia nie znalazła odpowiedzi na te pytania. Czasem uważała, że Yui nie wie nic więcej niż im powiedziała, gdy obudziła się po operacji. Jednak po jej tajemniczym zniknięciu w szpitalu, wątpliwości wróciły. Czy czerwonowłosa wtedy tylko udawała, czy na prawdę nie miała o niczym pojęcia? Biła się z myślami, gdy usłyszała stukanie w jej drzwi.
- Wejść.
- Witaj ciociu. Długo się nie widziałyśmy.
Ottavia nie umiała uwierzyć, że myślami ściągnęła dziewczynę do domu. Czerwonowłosa dwunastolatka w nieznanym jej mundurku, spokojnym krokiem podeszła do biurka. Na twarzy majaczył niepewny uśmiech, oprócz tego nie potrafiła znaleźć żadnej innej oznaki zdenerwowania gościa.
- Rzeczywiście, długo.
- Dostałam się do tej szkoły - powiedziała brązowooka podając kopertę opiekunce. - Mam nadzieję, że pozwolisz mi się tam uczyć?
- Przeszłaś pomyślnie okres próbny w Sette Venti? - Czarnowłosa uniosła podejrzliwie brwi. - Czemu słyszę o czymś takim dopiero teraz?
- No cóż... chciałam zrobić ci niespodziankę. Jeśli by się nie udało, nakłamałabym ci jakoś inaczej - stwierdziła dziewczyna, siadając na krześle naprzeciwko biurka.
- Jak uciekłaś ze szpitala?
- Normalnie, wyskoczyłam przez okno. Zbliżał się termin pierwszego egzaminu, więc nie miałam czasu czekać na wypis - wzruszyła ramionami.
- Yui... Nie kłam mi tu.
- Mówię prawdę! - Oburzyła się dziewczyna.
- Rozpłynęłaś się w powietrzu na rok i ten świstek papieru ma mi to wszystko usprawiedliwić? Kpisz ze mnie?
- Kiedy naprawdę chcę się tam uczyć!
Kobieta westchnęła ciężko. Dostanie pozwolenia na uczęszczanie do szkoły dla mafii było osiągnięciem, którego nie mogła zbagatelizować. Sama miała zamiar ich tam wysłać, ale nałożyło się kilka spraw ważniejszych i postanowiła przełożyć to na inny czas. Spojrzała uważnie na podopieczną. Wyraz twarzy miała poważny, była spięta, oczekiwała jej odpowiedzi. Ottavia spodziewała się, że jeśli jej odmówi to dziewczyna i tak ucieknie, a stamtąd szybko jej się nie wyciągnie. Musiała to przemyśleć.
Nagle drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem. W wejściu stał wściekły Filippe, trzymający młodszego, wypłakującego sobie oczy brata za włosy. Oboje wyglądali jak zużyte piorunochrony albo usmażone ludzkie postacie.
- Mam już go dosyć! O mały włos, a wysadziłby wszystko w powietrze!
- Lambo nie jest źły! Lambo nic nie zjoooobił!
- Naucz się wreszcie porządnie mówić! Masz już pięć lat! - Wrzasnął starszy, rzucając brata na podłogę. - O... Yui.... W-wróciłaś - Włoch podrapał się z tyłu głowy. Nie tak chciał ją przywitać.
- YUI! Lambo-sama Japonia! Lambo-sama i Japonia! - Zawołał najmłodszy, podbiegając szczęśliwy do czerwonowłosej na krześle.
- Też się cieszę, że was widzę - powiedziała z uśmiechem do obydwu braci.
- Czy to oznacza, że pojedzie z nami? - Ciemnooki zwrócił się do ciotki.
- Nie wiem, czy Yui chce zobaczyć się z dziesiątym donem Vongoli - stwierdziła kobieta, przechylając głowę na bok.
- M-mogłabym?! T-to byłby zaszczyt! - Brązowe oczy dziewczyny powiększyły się z podekscytowania.
- Tak, to byłby zaszczyt. Dlatego zostajesz - powiedziała kobieta, wracając do dokumentów.
- Co? Ciociu!
- Sama do mnie przyszłaś z prośbą o zostanie w kraju - pomachała kopertą przed nosem dzieci. - Jako dobra opiekunka spełnię jej prośbę. Do tego tyle czasu się nie widziałyśmy. Nie powiesz mi Pantaleo, że nie stęskniłaś się za nami.
Łagodny uśmiech kobiety zmusił czerwonowłosą do porzucenia wszelkich „ale". Chciała jechać z Filippe spotkać się z Decimo, tym bardziej do Japonii. Lecz jak Ottavia zauważyła, Yui sama podsunęła pomysł o pozostaniu we Włoszech i jeszcze kilka minut wcześniej błagałaby opiekunkę, gdyby się nie zgodziła na naukę w Sette Venti. Przygryzła wargę.
- To racja - powiedziała w końcu, sztucznie się uśmiechając - dziękuję, Zia Ottavia. Zrobię co w mojej mocy, aby cię nie zawieść.
- Ja myślę, pamiętaj żeby wszelkie wolne dni spędzać tutaj, w posiadłości. Nie chciałabym, aby coś ci się stało.
- Dobrze - czyli dajesz mi areszt domowy. Cholera. Pomyślała wstając z krzesła.
- Możesz iść. Wy też. Potem zajmiemy się szkodami wyrządzonymi przez Lambo.
- To jie wina Lambo! To Filippe jest idiota! - Zawołał pięciolatek, wybiegając z pokoju.
- Ja ci dam idiotę, idioto! - Trzynastolatek wybiegł z biura zaraz za bratem.
Pantalea wymieniła jeszcze kilka uprzejmości z przyszywaną ciotką, po czym sama opuściła pomieszczenie. Skierowała się do pokoju, który został jej kiedyś przydzielony. Poza zapachem lekkiej stęchlizny nie przywitało jej nic nowego. Położyła się na łóżku, rozkoszując się ciszą i spokojem. Wyciągnęła spod koszulki naszyjnik od mamy, przez chwilę bawiła się zawieszką między palcami.
- Udało się, mamo. Naprawdę się udało - powiedziała do siebie słabo się uśmiechając.
- Gyahahaha! Głupi Filippe nie znajdzie tu wielkiego Lambo! - Dziewczyna usłyszała głos tuż po tym jak ktoś trzasnął jej drzwiami.
- Cześć Lambo - powiedziała łapiąc malca pod pachami.
- JA! Puść! Puść! - Wołał wystraszony.
Czerwonowłosa posadziła chłopca obok siebie.
- No już, nie bój się, Lambo. To tylko ja - powiedziała, głaskając go po głowie.
- Y-yui złapała się na to! Gyahaha Wielki Lambo jest nieustraszony! - Zawołał chłopiec, na co tylko się zaśmiała.
- Widzę, że nasz Lambo jest coraz lepszym aktorem.
- Najlepsim! - Powiedział, zadzierając dodatkowo głowę do góry.
- Tu cię mam! - Filippe stanął w drzwiach. - Mówiłem, że masz nie uciekać!
- Wielki Lambo nie będzie cię słuchał! - Pokazał mu język.
- Nie mam na ciebie siły - powiedział starszy również siadając na łóżku od dziewczyny.
- Phy! Lambo-sama nie będzie spędzał czasu z kimś takim - powiedział pięciolatek, zeskakując z łóżka.
- Nic ci nie jest? - Yui wychyliła się, aby spojrzeć na dziecko. Czarnowłosy cały się trząsł.
- D-dam radę... - wyszeptał pod nosem.
- Lambo, tylko znowu nie płacz - jęknął starszy brat, schodząc z mebla. Poklepał brata po głowie. - No już... jest w porządku...
- Chlip... chlip... - chłopiec nadal nie zmieniał pozycji.
- Daj spokój, mówiłem ci, że masz na siebie uważać. To twoja wina, że się wywróciłeś, Lambo.
- Fi...Filippe nie rozumie! - Krzyknął młodszy, wybiegając z pokoju.
- Co ja z nim mam? - Westchnął ciężko. - Coraz większa z niego beksa.
- Właśnie widzę - powiedziała dziewczyna. - Czyli jedziecie we dwóch do Japonii?
- Niestety - podrapał się w okolicy swoich piegów. - Nie dam sobie z nim rady.
- Oj, na pewno dasz - klepnęła go pokrzepiająco w ramię. - Jesteście braćmi. Znajdziecie wspólny język.
- Zostawiłbym go tutaj. Lambo sprowadza same kłopoty.
- Tym bardziej jedźcie razem, jak ciebie nie będzie, to nikt się nim nie zajmie - powiedziała brązowooka.
- Może i masz rację - westchnął ciężko - jak ci minął ten rok?
- Hm... - Yui zastanowiła się przez chwilę - nie mogłam się nudzić. Szkoła to naprawdę ciekawe miejsce - uśmiechnęła się szeroko - a jak twój rok?
- Treningi i nauka, nic nowego - odparł chłopak, wstając z ziemi. - W sumie też powinienem iść. Inaczej mój instruktor nie da mi żyć - uśmiechnął się przepraszająco.
- Och, no tak. Obowiązki - odwzajemniła uśmiech.
- Lepszy sparing niż sterta papierów. Ojciec zbyt poważnie podchodzi do tego, że mam przejąć to wszystko... do zobaczenia na kolacji.
- Tak, na razie - powiedziała zamykając za chłopakiem drzwi.
Czerwonowłosa podeszła do okna i otworzyła je na oścież. Podparła brodę na dłoni i obserwowała Lambo za oknem, który bawił się granatami. Zachowanie najmłodszego ją bawiło albo denerwowało w zależności od sytuacji, ale czy takie nie są dzieci? Jeśli miałaby powiedzieli czego nauczyła się przez ten rok, to jednej rzeczy: że nigdy nie miała spokojnego, wczesnego dzieciństwa. Yui zamknęła oczy, wystawiając swoją twarz bliżej słońca. Jakis czas potem siedziała na parapecie opierając się o framugę okna z zeszytem oraz piórem w dłoni. Pisała.
Mamo, jak się czujesz?
Ja nawet dobrze. Wróciłam po roku do Bovino. Wiesz, o dziwo nie takich uczuć się spodziewałam. Może to wszytko przez to, że się spotkaliśmy... Po prostu upewniłam się, mamo, w jednej rzeczy: rezydencja Bovino nigdy nie będzie moim domem. Jakby mogła?
Filippe leci z bratem do Japonii. Żałuję, że nie mogę się z nimi wybrać. Myślisz, że spotkałabym tam tatę? Chciałabym go zobaczyć, Ciebie też, ale dzięki twojemu naszyjnikowi nie czuję się samotna, więc nie jest źle.
A wiesz, nauczyłam się Starego Pisma. Żebyś widziała ich minę, gdy się dowiedzieli! Suzu chyba już dawno nie była tak zaskoczona! No nic, zobaczę się z nimi po przerwie letniej. Ottavia mnie uziemiła w domu. Ty byś tego nie zrobiła...
Uważam na siebie,
YuiP
PS. Nowy pseudonim, nie taki zły co nie?
- Gdybyś dalej była ze mną, mamo - powiedziała ciężko zamykając zeszyt. - Chciałabym posiadać twoje płomienie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro