III. Badania
Czerwonowłosa dziewczynka siedziała w swoim pokoju z rozłożonymi książkami na biurku. Jej notatki były nienaganne i niecierpliwie je przeglądała, jej nauczyciel "historii" się spóźniał. Wymachiwała nogami rozmyślając o popołudniu. Gdy poprzedniego wieczoru Ottavia zakomunikowała dziesięciolatce, że następnego dnia musi pokazać jej coś bardzo ważnego aż ją rozsadzało z ciekawości. Tym bardziej, że ranek miała w swoim mniemaniu dość nudny. Pochwały nauczycieli nie robiły na niej dużego wrażenia, wolałaby wyjść na dwór, pobawić się z Lambo i Filippe, przechadzać się bez celu po okolicy, wyjechać gdzieś daleko, wrócić do starego domu... brązowooka przygryzła wargę. Miała straszną ochotę odwiedzić okolicę, w której kiedyś mieszkała. Chciała sprawdzić, jak to wszystko wygląda po latach, spotkać się z przyjaciółmi.
- Mam nadzieję, że u was wszystko w porządku... - powiedziała dziewczynka do siebie wpatrując się zamyślona w zeszyt. Nagle usłyszała, jak drzwi do jej pokoju się otwierają i w progu stanął mężczyzna po trzydziestce z aktówką w ręce.
- Buongiorno. (Dzień dobry.)
- Buongiorno, gotowa na lekcję? - Zapytał z uśmiechem.
- Si.
- To dobrze, dzisiaj pomówimy o przyjacielskiej rodzinie dla rodu Bovino - powiedział kładąc teczkę na biurku. - Ród, o którym będziemy sobie dzisiaj opowiadać jest jedną z najstarszych mafii. Bovino jest z nimi sprzymierzone od ostatnich trzech generacji. Nazywa się ona Vongola i znana jest jako jedna z najpotężniejszych rodzin na świecie. Ma olbrzymie wpływy w świecie podziemia oraz w normalnym. Cieszy się powszechnym szacunkiem i respektem, niewielu jest śmiałków, którzy ośmielają się wystąpić przeciwko nim. Obecnie rządzi Dziewiąty Don Vongola wraz ze swoimi sześcioma strażnikami, najbliższą gwardią. Jak już wiesz, w ludziach płynie specyficzna energia zwana przez nas płomieniami. Znane jest nam siedem płomieni: nieba, burzy, deszczu, słońca, mgły, chmury i błyskawicy oczywiście. Vongola jako pierwsza postanowiła posiadać użytkowników wszystkich typów w swoich szeregach. Najsilniejsi z nich stoją na czele rodu. Posiadają oni również specyficzne pierścienie, które pomagają w identyfikacji ich tożsamości, coś jak łaty i rogi rodziny Bovino - brązowooka kiwnęła głową na znak, że zrozumiała ostatnią informację skrupulatnie robiąc notatki. - Krążą plotki, że Dziewiąty Vongola, rozmyśla nad wybraniem swojego następcy, w końcu Timoteo ma już swoje lata.
- Nie rozumiem - powiedziała dziewczynka lekko zakłopotana, nauczyciel łagodnie się do niej uśmiechnął.
- Yui, lubisz ród Bovino?
- Em... tak.
- Ale nie czujesz się jego częścią?
- To prawda - powiedziała cicho.
- Widzisz, a dlaczego? - Spytał spokojnie.
- N-nie wiem - szepnęła speszona.
- Gdybyś miała okazję... spróbowałabyś się dostać do silniejszej rodziny? - Czerwonowłosa przekrzywiła głowę niepewna, o co chodzi. - Widzisz, strażnicy Vongoli nie muszą pochodzić z wnętrza rodziny, mogą być to całkowicie obce osoby, liczą się umiejętności - w czarnych oczach mężczyzny pojawił się błysk, którego dziewczynka nie umiała zrozumieć. - Chodzi o to, że jeśli wykażesz się odpowiednimi umiejętnościami wcześniej, to prawdopodobny Dziesiąty Vongola może chcieć Cię w swojej rodzinie. Nie ma większego zaszczytu niż wstąpienie w szeregi tak zacnego i potężnego rodu. Wywodząc się z zaprzyjaźnionej rodziny, szanse na dostanie tak wysokiego stanowiska drastycznie wzrastają.
- To jest dziwne - powiedziała brązowooka - opuszczenie rodziny... czy to nie zdrada? - Spytała poważnie. Mężczyzna osłupiał po czym delikatnie się zaśmiał.
- Bardzo inteligentne pytanie, moja droga. Doskonałe wręcz! Wszystko zależy od Twoich intencji i okoliczności. Jeśli z Bovino przeniosłabyś się do rodziny, z którą jest we wrogich stosunkach, to tak. Byłaby to zdrada rodziny. Jednak przenosząc się do sojuszniczej mafii, uznaje się to za korzystne, dla obu stron. Rozumiesz. - Dziewczyna pokręciła przecząco głową. - Jesteś jeszcze mała, masz czas. - Po tym nauczyciel sprawdził wiedzę dziewczynki z poprzednich zajęć.
^^^
- Gotowa do drogi? - Zapytała Ottavia stając w drzwiach pokoju dziewczynki.
- Chyba tak - odpowiedziała niepewnie podając swój plecak kobiecie.
- Ubrania na zmianę i inne najpotrzebniejsze przybory, dobry wybór - pochwaliła szarooka - a teraz chodź.
- Gdzie jedziemy?
- Do głównej posiadłości.
- To czemu nie jedziemy z Lambo i Filippe? - Zapytała zaskoczona.
- Zobaczysz - odpowiedziała kobieta zamykając za ich dwójką frontowe drzwi. Schowała plecak dziewczynki do bagażnika, a potem usiadła za kierownicą szybkiego, czerwonego, sportowego auta. - Zapnij pasy i jedziemy.
Podróż z miejsca ich zamieszkania nie trwała długo. Podczas jazdy samochodem Yui siedziała cicho, parę razy zerkając ukradkiem na krajobraz za oknem. Dziewczynka często spacerowała po okolicy, więc widoki nie były jej obce, ale nie potrafiła opanować własnej ciekawości, jak wygląda świat widziany z wnętrza pojazdu. Odkąd sięgała pamięcią zakazywano jej tego, brązowooka stosowała się do poleceń rodziców, choć nie wiedziała zbytnio dlaczego niewolno jej było często wykonywać niektórych czynności, takich jak wyglądanie przez okno albo zbyt długie przebywanie na dworze. Raz, odważyła się spytać mamę o powód, wszystko, co usłyszała w odpowiedzi to jedno zdanie: "Obyś to zrozumiała jak najpóźniej, kochanie".
Główna posiadłość mafii Bovino robiła wrażenie. Elegancki, kamienny budynek z wysokimi oknami, a nawet witrażami w niektórych miejscach w kształcie kwadratowego "C". Schody, prowadzące do dużych, dębowych drzwi, były lekko kręte i znajdowały się na lewo oraz prawo od wejścia. Wszystkie zdobienia, ścian, okien, balustrady oraz pomniejsze rzeźby przypominały byka lub jego poroże. Posiadłość składała się z kilku pięter nad, jak i zarazem pod ziemią. Z przodu znajdowała się jeszcze okrągła fontanna z małym ogrodem, natomiast dookoła domostwa rozciągały się pola ze zbożem oraz gęste sady.
Kobieta zatrzymała samochód tuż przed schodami i nie tracąc czasu obeszła samochód wyciągając bagaż dziewczynki. Gdy zamykała klapę, w popłochu podbiegli do nich dwaj służący w idealnie odprasowanych garniturach.
- Luigi, spróbuj zarysować, a stracisz głowę - powiedziała szarooka rzucając klucze młodszemu z nich. Chłopak głęboko się ukłonił, po czym usiadł za kierownicą. W międzyczasie starszy służący odebrał bagaże przybyłych. - Dobrze Cię widzieć, Vinci.
- Panią również, Pani Ottavio, panienkę Yui również - odpowiedział idąc za nimi.
- Przygotowano to, o co prosiłam? - Zapytała bez ogródek.
- Wszyscy na was czekają.
- Dobrze. Zabierz jej rzeczy do pokoju obok mojego. Yui, pójdziesz za mną.
- Dobrze - odpowiedziała dziewczynka ochoczo. Szła korytarzem z dziecięcą ciekawością chłonąc wystrój otoczenia. Była w tym domu tylko kilka razy, więc nadal nie przywykła do jego bogato zdobionego wnętrza. - Ciociu, a co będziemy robić? - Spytała odwracając się przodem.
- Kilka badań - powiedziała spokojnie kobieta przechodząc przez jedne z mniej ozdobnych drzwi.
- E?! Nie chcę! Nie lubię badań - zamarudziła dziewczynka idąc za nią.
- Nie marudź i tak je przeprowadzą, i tak - powiedziała kobieta popychając oszklone drzwi, za którymi biegało kilkoro ludzi w białych fartuchach.
- Signora Ottavia! Gentile Signora Ottavia! (Pani Ottavia! Szanowna Pani Ottavia!) - pracownicy z uśmiechami na ustach pozdrawiali kobietę.
- Kiedy zaczynamy?
- Możemy natychmiast - powiedziała młoda kobieta o włosach przefarbowanych na wręcz świecącą zieleń. Na nosie miała brązowe okulary, a jej niebieskie oczy świeciły z podniecenia. - Przygotowaliśmy całą aparaturę, jesteśmy w pełni przygotowani na testy Elettrio Cuoio. Nie powiem, to było wyzwanie, ale jakoś nam się udało - relacjonowała z entuzjazmem. - Przynajmniej tyle możemy zrobić dla rodu Bovino... Hans, co ty do diabła wyrabiasz?! Ile razy Ci powtarzać, że uziemienie jest niebieskie, do cholery!? Nie można puścić laboratorium z dymem, zaraz pierwszego dnia! - Zaczęła wrzeszczeć na starszego od siebie mężczyznę, który pracował przy jednej z aparatur.
- To tylko Gianna. Nie przejmuj się nią - powiedziała Ottavia do czerwonowłosej dziewczynki, która szła tuż za nią, jak cień.
Kobieta wprowadziła Yui do średniej wielkości pomieszczenia. Było jasne, przestronne i bardzo czyste, na środku stał wygodny fotel choć z pozoru był podobny do tego, który stoi w gabinecie dentysty. Koło niego stała wysoka, jasna lampa dająca mocne, białe światło. Pod ścianą z lewej od wejścia znajdowało się urządzenie z kilkoma pokrętłami i wyświetlaczami, jednak brązowookiej nie pozwolono dłużej się rozglądać. Posadzono ją w fotelu przodem do ściany z szybą, przez którą widać było ludzi przy konsoli. Stwarzało to wrażenie bardziej sali przesłuchań niż gabinetu lekarskiego. Czerwonowłosa zaczęła się bać, pomimo uspokajających słów płynących od Gianny i Ottavi. Dziewczynce zostało przyklejone do skóry kilka cieniutkich kabelków oraz czujników.
- To możemy zaczynać, daj minimalne napięcie, pięć volt wystarczy - powiedziała zielonowłosa biorąc do ręki podkładkę z dokumentami uważnie obserwując nawet najmniejsze drgnięcia dziewczynki. Stopniowo kazała zwiększać napięcie, aż pojawiły się pierwsze oznaki zmęczenia organizmu pacjentki, wówczas kategorycznie kazała przerwać. Czerwonowłosa ciężko oddychała.
- Całkiem nieźle się spisuje. Odporność na wyładowania jest powyżej normy, ale nie jest też nadzwyczajna. Filippe ma niewiele wyższą. To dobrze, że Elettrio Cuoio tak dobrze się przyjęło. Cóż, to świetne wyniki zważając na to, że nie jest z wami spokrewniona. Dziewczynka nadal rośnie, więc prawdopodobnie może się to wszystko jeszcze rozwinąć. Przeszczep skóry nie jest niczym nadzwyczajnie trudnym, nie przynosi żadnych olbrzymich komplikacji, nie ma odrzutów. Blizna po operacji też jest praktycznie niewidoczna, więc nic jej już nie szpeci. Zastanawia mnie tylko jedno - powiedziała Gianna zsuwając okulary - skąd ona pochodzi?
- Nie wiem, znaleźliśmy ją wracając z Neapolu na jednym z mniejszych lotnisk. Ewidentnie należy do mafii - powiedziała Ottavia patrząc, jak dziewczynka zajada się słodyczami za szybą.
- Mafia, tak? Nie macie żadnych informacji więcej?
- Nie, czemu tak Cię to interesuje? - Zdziwiła się kobieta nagłym zainteresowaniem rodowodem swojej podopiecznej.
- Ten odczyt... jest nienormalny - powiedziała wskazując jeden z wykresów - można by wywnioskować, że posiada inny rodzaj płomienia poza błyskawicą... ale wynik jest niemożliwy do rozszyfrowania. Jakaś dziwna mieszanka energii, zastanawiam się, czy nie znaleźliście kogoś z Estraneo - dodała poważnie spoglądając starszej kobiecie prosto w oczy.
Ottavia nic nie odpowiedziała, wpatrywała się tylko w postać dziesięciolatki, która żywo rozmawiała z jednym z lekarzy. Opiekowała się nią już cztery lata, a mała nadal stanowiła dla niej tajemnicę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro