Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Sasuke wiedział, że Naruto ze wszystkich sił, stara się ukryć przed dziećmi swoje zmęczenie, jednak udawany uśmiech nie zmyli nikogo. Nawet Asami doskonale wiedziała, że dzisiejszy uśmiech Naruto, to tak naprawdę nie jest uśmiech prawdziwego Naruto.

- Tomoe nie męcz wujka. - Asami złapała brata za rękę. - Chodź, wybierzemy karuzele na której będziesz mógł pojeździć! - uśmiechnęła się promiennie.

- Ale ja chciałem na barana - zrobił smutną minkę.

- Oj tam! - Asami machnęła ręką. - Po co na barana, skoro można z karuzeli zobaczyć całe miasto! - Wskazała na diabelski młyn. - Chcesz zobaczyć?

- Taaaak! - Tomoe zaśmiał się i aż klasnął w rączki. - Możemy?!

- Oczywiście. - Sasuke uśmiechnął się - Zajmijcie kolejkę po bilety, zaraz do was przyjdę. Tylko Tomoe, pilnuj się siostry. - Upomniał brzdąca.

- Naru, jak się czujesz? - Położył mu dłoń na ramieniu.

- Dobrze, tylko... - Spojrzał na diabelski młyn. - Poczekam na was na dole. - Uśmiechnął sie przepraszająco.

- Powinieneś zostać w domu i odpocząć. Znowu w ogóle nie spałeś. - W jego czarnych oczach widać było troskę.

- Tak jak i ty. - Przykrył jego dłoń swoją i spojrzał na niego czule. Już dawno przestali się kryć z takimi drobnymi gestami. W końcu co kto o nich myśli, to jego prywatna sprawa. - Kupie sobie kawę i posiedzę tam - wskazał na ławkę na przeciwko diabelskiego młyna. - Baw się dobrze z dzieciakami.

Sasuke nie bardzo się ten pomysł podobał. Może i był przewrażliwiony, ale bardzo nie lubił zostawiać go samego, kiedy jest w takim stanie.

- Sasuke, Naruto! - dobiegło ich wołanie. Obaj odwrócili się za siebie. W ich stronę szła Temari wraz z rodziną. Shikadai jak tylko zobaczył Asami, momentalnie się przy niej znalazł.

- A co was tu sprowadza? - Spytała Temari zatrzymując się tuż koło nich.

- Witaj Temari. Shikamau. - Naruto uśmiechnął się do nich - Chyba to samo co was. - Spojrzał na ich syna. - Shikamaru widzę, jak zawsze tryskasz energią. - zaśmiał się widząc jego znudzoną minę. Ten facet w ogóle się nie zmienia. Przypuszczał, że Temari musiała użyć podstępu aby go tu wyciągnąć.

- Ta - odparł, wciskając ręce do kieszeni.

- Skoro się spotkaliśmy, to może razem pozwiedzamy tutejsze atrakcje? - Zaproponowała Temari. - Dzieciaki i tak pewnie nie dadzą się już rozdzielić. - Uśmiechnęła się, biorąc męża pod rękę.

- Jasne - odezwał się Sasuke. - Akurat wybieramy się na Diabelski Młyn, tylko... - spojrzał na Naruto. - Tylko wszyscy się nie zmieścimy do jednego wagonika. Naru może ty tu zostań z Shikamaru a ja z Temari zajmiemy się dziećmi. - Zobaczył w tym dwie możliwości. Mąż nie zostanie sam, a on spokojnie będzie mógł porozmawiać z Temari. I tak chciał się z nią po południu skontaktować, więc teraz nadarzała się idealna okazja.

Nauto uśmiechnął się nieznacznie. Sasuke potrafił zaskakiwać lekkością znajdywania zadowalających go rozwiązań. Wcale nie chodziło o ilość miejsc, tylko Naruto miał zwyczajnie lęk wysokości a Shikamaru również wyglądał na zadowolonego, że będzie mógł spokojnie posiedzieć.

- To my idziemy - Temari kierowała się już w stronę kolejki. W ślad za nią podążył Sasuke. - No Sasuke, to czego chcesz? - Zagadnęła kiedy stanęli koło dzieciaków.

- A skąd przypuszczenie, że czegoś chcę? - Spojrzał na nią uważnie.

- Mnie nie nabierzesz. - Pokręciła głową. - Chodzi o Naruto, prawda? - Zwróciła wzrok na ławkę na której siedzieli. - Coś się dzieje? - szepnęła.

Jak tylko go zobaczyła, od razu spostrzegła, że znowu coś jest nie tak. Temari była bystrym obserwatorem i nie potrzebowała długich wyjaśnień. Jako lekarz, potrafiła w jednej chwili wychwycić, że coś jest nie tak, a na Naruto była szczególnie wyczulona. Był nie tylko jej pacjentem, ale z biegiem lat stał się również jej przyjacielem, podobnie z resztą jak Sasuke, choć z nim miała dużo mniej do czynienia. Dlatego, jak tylko wspomniał, o rzekomym braku miejsca, nie sprzeciwiała się aby Shikamaru został z Naruto.

- Ta - odparł krótko.

- Wujek, wujek! Na rączki! - Tomoe ciągnął go za nogawkę.

- Pogadamy później. - Temari uśmiechnęła się nieznacznie.

- Dzięki - odparł, sadzając chrześniaka na barana. - To jak, gotowy na przejażdżkę? - spytał małego.

- Taak! - krzyknął Tomoe, łapiąc się z całych sił kruczoczarnych włosów wujka.

Naruto przysiadł na ławce obok Shikamaru, trzymając w dłoniach kubek kawy. Już stracił rachubę, która to z kolei. Miał wrażenie, że ten pobudzający płyn, przestał w ogóle na niego działać, jednak za bardzo lubił jej smak.

- Naruto, wszystko w porządku? - Zagadnął Shikamaru. Nie lubił się wtrącać, uważając to za zbyt kłopotliwe, jednak widząc przyjaciela tępo wpatrującego się w czarny płyn, nie mógł nie zareagować. Poza tym odkąd Nauto pije czarną kawę? Pamiętał, że zawsze pija ją z mlekiem i całą toną cukru.

- Co? A jasne! - próbował się uśmiechnąć choć nie bardzo mu to wyszło, jednak wiedział że Shikamaru nie będzie drążyć tematu. Cały czas zastanawiał się nad wydarzeniami z nocy.

W momencie kiedy zgasły światła, siedział na łóżku przeglądając na komórce artykuły. W pierwszej chwili nawet się nie zorientował ale kiedy spojrzał przed siebie i napotkał ciemność, znów poczuł się jakby był z powrotem w swojej celi. Chwycił się kurczowo telefonu, jednak niewiele to dało. Ciemność i zimno pochłaniały go coraz bardziej, a ogarniająca go panika sparaliżowała ciało. Do jego nozdrzy wdarł się ohydny smród, a przez ciało przebiegł dreszcz. I znowu, nie wiadomo skąd, rozlegał się głos "Nie wolno ci o tym zapomnieć...", w kółko i kółko, jak zacięta płyta.

O czym mu nie wolno zapomnieć? O tym koszmarze jaki przeżył? Nie... Miał nieodparte wrażenie, że jego umysł chce mu przekazać co innego. Coś co skrywało się za tą ciemnością, za tym cierpieniem. Coś, co miało z tym związek. Tylko co?

Starał się skupić, przebić przez blokadę własnego umysłu, znaleźć w końcu odpowiedź... Chciał aby to się wreszcie skończyło!

Czuł jak jego serce ogarnia strach, zmuszając je do szaleńczego biegu. Jak krew pulsuje w jego żyłach i kiedy już myślał, że może tym razem mu się uda... Ostry, niczym błyskawica, ból rozlał się po jego czaszce, pozbawiając go przytomności.

Kiedy odważył się na powrót otworzyć oczy, pokój zalewało ciepłe światło świec, a on sam spoczywał w ukochanych ramionach.

- Jak długo tym razem? - Wychrypiał, na powrót przymykając oczy. Ból niewiele się zmniejszył, ale musi to ukryć przed Sasuke.

- Zaledwie kilka minut. - Objął go mocniej, ustami muskając czoło. - Naru proszę, musisz...

- Przecież wiesz, że badania są w porządku. - Przerwał mu. Nie chciał słuchać kolejnego wykładu. To nie z ciałem ma problem, a z umysłem. Sam doskonale to wiedział, tylko nie mógł sobie z nim poradzić i to go martwiło najbardziej. Jest psychiatrą, zna wszystkie "sztuczki" dzięki którym, pomagał innym wyjść z podobnych sytuacji. Dlaczego więc nie potrafił pomóc sam sobie? Co więcej, sprawiał tylko kłopot. - Przepraszam... - szepnął, wtulając się bardziej, łaknąc jego ciepła.

-----------------------------------

Dziękuję za wszystkie komentarze, które kocham i gwiazdki :)

Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro