Rozdział 16
- Kim dla ciebie jestem?
Naruto oniemiały patrzył na stojącego w progu kuchni Sasuke. Z włosów kapała mu woda, a podkoszulek kleił się do mokrego ciała. Szczękę zacisnął tak mocno, że Naruto mógłby przysiąc, iż słyszy zgrzytanie zębów i aż ciarki przeszły mu po plecach. Jednak najgorszy był wzrok męża. Jego czarne oczy spoglądały na niego niemal z pogardą, której nigdy wcześniej u niego nie widział.
- Sasuke... - Naruto odłożył na blat kubek z herbatą.
- To jest proste pytanie. - Niemal syknął. - Kim dla ciebie jestem? - Powtórzył z mocą.
- Sasuke... Przecież wiesz... - Naruto starał się, aby głos mu nie drżał, choć było to bardzo trudne. Serce waliło jak oszalałe. Strach i ból zaciskał gardło. W oczach zaszkliły się łzy.
- Wiem? - Zakpił Sasuke. - Co niby wiem? Że mnie oszukujesz? Że masz koch... - Zacisnął mocniej pięści. Nie był w stanie wypowiedzieć tego na głos. Nie był nawet w stanie o tym pomyśleć. - O to ci chodzi?! - Rzucił wściekle, wpatrując się w przerażone, błękitne oczy Naruto. Naruto, dla którego, jeśli zaszłaby taka potrzeba, był gotów zniszczyć cały świat, aby go chronić. Był gotów poświęcić wszystko i wszystkich, włącznie z sobą, aby tylko on był bezpieczny, a uśmiech nie schodził z jego twarzy. A teraz... Teraz miał ochotę zabić go własnymi rękoma.
- Jesteś moim mężem. - Naruto podszedł bliżej. - Kocham...
- NAWET SIĘ NIE WAŻ! - Wybuchł mu prosto w twarz. - Nie masz prawa! Już nie!
- Sasuke, posłuchaj... - Naruto nie dawał za wygraną. Przełknął głośno, nie spuszczając oczu z Sasuke, choć jego spojrzenie paraliżowało go. - Wysłuchaj mnie, proszę...
- Twoich kłamstw? Jak długo to trwa?
- Sasuke, ja... - Naruto umilkł. Nie wiedział jak to wszystko wytłumaczyć. Jakich słów użyć, aby Sasuke mu uwierzył. Wiedział przecież, jak to wszystko wyglądało i zapewne, jeśli sytuacja byłaby odwrotna, gdyby to on zobaczył Sasuke całującego się z dziewczyną, wyciągnąłby takie same wnioski. A do tego jeszcze te sms-y.
- Co ty?! - Sasuke spojrzał na niego gniewnie, czekając na dalszy ciąg. - CO TY?! - Złapał go za koszulkę, wzrokiem przeszywając na wskroś.
- Wiem, że możesz mi nie wierzyć. - Naruto zaczął po chwili, odrywając dłoń męża i cofając się o krok. - I to, co teraz powiem, będzie brzmiało jak jakiś... żart, ale to prawda. Mnie i Sakurę nic nie łączy. To, co widziałeś, nie jest tym, na co wyglądało. To był wypadek... - Miał wrażenie, że to dialog z jakiegoś podrzędnego filmu. Czy właśnie nie takich słów używają wszyscy niewierni małżonkowie złapani na gorącym uczynku? To nie tak, jak się wydaje! Ona nic dla mnie nie znaczy! To nie tak jak myślisz, przecież wiesz, że tylko ciebie kocham... Naprawdę to wszystko brzmiało żałośnie. On był żałosny. Czuł się żałośnie. Zaufanie to podstawa wszystkiego. Bez niego nie można zbudować niczego trwałego. Bez niego nie było niczego. A on, po raz kolejny, wystawił je na próbę. Bardzo ciężką próbę, która może zniszczyć wszystko. Zniszczyć świat pogrążając jego samego w nicości. Gdyż czym jest życie bez Sasuke u jego boku? Czym stanie się on, kiedy utraci jego miłość?
- Wypadek?! - Sasuke prychnął. - Naprawdę mam w to uwierzyć?
- Wierz, w co chcesz. - Naruto dzielnie znosił przytłaczające spojrzenie. - Nigdy cię nie zdradziłem. Nigdy, nawet mi to przez myśl nie przeszło. Jesteś miłością mojego życia i...
- Chcesz mi powiedzieć, że mi się przywidziało?
- Nie... Ale wtedy myślałem... - Naruto zawahał się na chwilę. - Wtedy myślałem, że to byłeś ty...
- Myślałeś? Myślałeś, że to byłem ja?! - Prychnął. - Czy ty masz mnie za kompletnego idiotę?
- Siedząc na tej cholernej ławce, czekając na... sam nie wiem, kogo... odleciałem. Zwyczajnie odleciałem. Nie umiem tego inaczej nazwać. - Naruto zrobił zamaszysty gest. - Nie wiem dlaczego. To było jak sen na jawie. Cholernie realny sen. Wydawało mi się... Byłem przekonany, że jestem na naszym przyjęciu. Że siedzę w altanie... I ty podchodzisz... Tak jak tamtego dnia. To było tak rzeczywiste, że... - Naruto złapał się za głowę. Widział jak Sasuke na niego patrzy, z resztą nie mógł się temu dziwić. Słysząc własne słowa, czuł się jak totalny wariat, ale cóż innego mu pozostało? Prawda była najlepszą formą obrony. Nawet ta najbardziej absurdalna, bolesna czy brutalna. - Wiem... Pamiętam, że ci obiecałem. - Spojrzał mu w oczy. - Przecież znasz mnie...
- Znam? - Sasuke podszedł o krok bliżej. W oczach znów wzbierała furia. - Myślałem, że cię znam. Ale wygląda na to, że nic o tobie...
- Sasuke, do cholery! - Naruto nie wytrzymał. Rozumiał, cholera naprawdę rozumiał, że Sasuke tak reaguje. Znał go jak własną kieszeń i wiedział, że jak sobie coś ubzdura, ciężko jest go przekonać, ale... - Posłuchaj mnie w końcu - dodał nieco spokojniej. Przymknął oczy i wziął kilka głębszych wdechów. Jeśli chciał to dobrze rozegrać, musiał się uspokoić. - Wiem, naprawdę wiem, że spieprzyłem. Przepraszam. Oszukałem cię, a w zasadzie ukryłem przed tobą fakt, o tych wiadomościach. Naiwnie wierzyłem, że sam sobie z tym poradzę. Że nie będę cię niepotrzebnie niepokoić. Przysparzam ci już wystarczająco problemów. Chciałem załatwić to sam, aby znowu poczuć, że mam kontrolę nad własnym życiem. Że jeszcze do czegoś się nadaję. Zrozum - spojrzał błagalnie. - Wiem, wiem... - podjął szybko nim Sasuke zdążył otworzyć usta. - ... jak to wszystko wygląda i jak irracjonalnie brzmią moje tłumaczenia, jednak to jest szczera prawda. Tak samo, jak to, że Sakura nie jest moją kochanką. Nie zdradzam cię. A to, co widziałeś, to tylko jedno, wielkie nieporozumienie. Nie byłem w pełni świadomy tego, co robię. Gdyby nie te dziwne sms-y, w ogóle by mnie tam nie było i nic by się nie wydarzyło. Ale może Kakashi ma rację. Może Sakura naprawdę uratowała mi życie... - umilkł. Miał ochotę odgryźć sobie język. Kiedy Kakashi użył tych słów, brzmiały jakoś bardziej logicznie, jednak widząc reakcję Sasuke, wiedział, że właśnie się pogrążył.
Sasuke ostatkiem sił powstrzymał się przed ponownym walnięciem do w szczękę. Tłumaczenia Naruto były tak bezsensowne i nielogiczne, że naprawdę mogły być prawdziwe. Znał swojego męża i jego pokręconą logikę. W tej kwestii byli do siebie podobni. Obaj przedkładają dobro tego drugiego ponad własne, jednak po tym wszystkim, co razem przeszli obiecali sobie, naprawdę obiecali, że niczego już nie będą przed sobą ukrywać. Nigdy. A w szczególności, jeśli to mogło im zagrażać. Jednak ostatnie słowa, które wylały się z całym potokiem, podziałały jak oliwa dolana do ognia.
Sakura zawsze była solą w oku Sasuke. Od pierwszego dnia, a w zasadzie od pierwszego razu, kiedy wspomniał o niej Minato. Wówczas też skrywana prawda wyszła na jaw i też pobił Naruto. Później było tylko gorzej. Za każdym razem, kiedy Sakura pojawiała się obok Naruto, działo się coś złego. Jakby ta dziewczyna przyciągała same nieszczęścia, które zamiast uderzać w nią, waliły z całą mocą w Naruto. Miał nadzieję, że po ich ślubie, Haruno sobie odpuści, zajmie się pracą i jakoś dadzą radę koegzystować, jako rodzice chrzestni Tomoe, jednak wyglądało na to, że bardzo się mylił. Nie powinien był słuchać Itachiego i Shizune, którzy prosili go, aby jej odpuścił. Że ona nie stanowi żadnego zagrożenia, bo przecież Naruto świata nie widzi poza Sasuke. No, to teraz ma za swoje.
- Sasuke... ja... - Naruto nieco struchlał. Nie wiedział, czego może się teraz spodziewać, jednak na to nie był przygotowany.
- Kakashi wie o wszystkim? - Sasuke zmrużył oczy, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Wpadłem na niego i...
- To dobrze. - Głos Sasuke był nad wyraz spokojny. - To nawet bardzo dobrze. - Na ustach pojawił się dziwny uśmiech.
- Sasuke? - Naruto nie wiedział, jak ma interpretować tak nagły obrót sprawy. Sasuke jeszcze przed chwilą wyglądał, jakby chciał go zbić, a teraz... Teraz bał się go jeszcze bardziej.
- Wszystko będzie dobrze. - Sasuke położył dłoń na opuchniętym policzku Naruto i delikatnie pogładził jego powierzchnię. Teraz nie będzie zajmować się Sakurą. Na nią przyjdzie odpowiednia pora i już się postara, aby tę sprawę zamknąć raz na zawsze. Teraz powinien skupić się na drugiej kwestii. Tak. Tak będzie dużo lepiej. Wszystko po kolei. Wszystko ma swoje miejsce i czas. - Ubieraj się. Jedziemy do niego.
Naruto poczuł, jak strach paraliżuje jego ciało i umysł. Takie zachowanie Sasuke nie wróżyło nic dobrego.
-------------------------------------
Dziękuję za wszystkie komentarze, które kocham i gwiazdki:)
Za wszelkie błędy bardzo przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro