Rozdział 12
Witajcie Kochani!
Oddaje w Wasze ręce kolejny rozdział, z nadzieją, że nie sknociłam go za bardzo.
Tych wszystkich którzy czekają na kontynuację "Ratownika" i "What She's got" uspokajam, że żadne z nich nie zostało porzucone i będą kontynuowane. Proszę o jeszcze odrobinę cierpliwości.
Miłego czytania:)
Naruto obracał w dłoni zapalniczkę i resztami sił powstrzymywał się przed wyciągnięciem, dopiero co kupionej paczki papierosów i zapalenia. Nerwowo rozglądał się po okolicy sam nie wiedząc kogo szuka. Park, jak zawsze o tej porze tętnił życiem. Przekrzykujące się i śmiejące dzieciaki, rodzice zatopieni w rozmowach, gdzie nie gdzie biegające psy. Na pierwszy rzut oka nic podejrzanego, jednak on wiedział, że wśród tej sielanki znajduje się ktoś, kto nie pasuje do tego obrazka, jednak nie mógł wyłapać któż to może być. Wszystkie nerwy miał napięte jak postronki, serce waliło jak oszalałe a w ustach mu zaschło. Przymknął powieki i zrobił kilka głębokich wdechów, chcąc się nieco uspokoić. Musi się uspokoić! Paniką nic nie załatwi a jedynie może pogorszyć cała sytuację. Nadal nie był do końca przekonany co do swoich decyzji jednak już nie było czasu na żadne zmiany. Musi sam sobie poradzić.
Jeszcze w nocy niewiele brakowało, aby obudził Sasuke i wszystko mu powiedział, jednak w ostatniej chwili uderzyła w niego jeszcze jedna myśl. Jego mąż jest prawnikiem i nie może być łączony z żadnymi podejrzanymi działaniami. Już wystarczająco było problemów kiedy zaczynał studia. Afera z udziałem Uchiha Company ciągnęła się za nim jak smród za skunksem. Byli tacy, którzy nie wierzyli w uniewinnienie Itachiego. Skoro raz dał się wciągnąć w coś takiego, to nie wykluczone, że sytuacja może się powtórzyć. Już wystarczy, że obaj muszą uważać aby ich związek nie wyszedł na jaw. Mimo, że świat stał się bardziej tolerancyjny, to jednak w kręgach w których się obaj obracali, nadal krzywo patrzono, a nawet szykanowano ludzi odmiennej orientacji. I choć sam, na ślubie przyjął nazwisko Uchiha to tak naprawdę nie posługiwał się nim, nadal dumnie nosząc plakietkę Dr Naruto Uzumaki.
Kciukiem dotknął obrączki a na usta wkradł się uśmiech.
- Naruto a w zasadzie dlaczego przyjąłeś nazwisko Uchiha? - Jak zwykle to Asami zadała pytanie, które wszystkich nurtowało.
Naruto zadławił się tortem. Miał nadzieję, że nikt nie poruszy tego tematu. Ślub wzięli spontanicznie, podczas wycieczki do Hiszpanii, z dala od rodziny i przyjaciół, dlatego zaraz po powrocie zorganizowali dla nich przyjęcie.
- No wiesz... - Uśmiechnął się drapiąc po karku. Ciężko było mu powiedzieć prawdę, tak aby po raz kolejny nie wyszedł na głupka.
- No właśnie nie wiem! - Asami spojrzała gniewnie, celując w niego łyżeczką. - To nie tak, że się nie cieszę, chociaż jak zawsze wszystko mnie ominęło, ale nadal nie wszystko rozumiem. Dziadek Jiraiya mi trochę tłumaczył, ale...
- JIRAIYA!? - wszystkie oczy zwróciły się na niego. Kto jak kto, ale żeby właśnie on tłumaczył dziecku takie rzeczy?!
- Pytała to odpowiedziałem. - Jiraiya uśmiechnął się i puścił oczko do Asami. Ta dwójka aż za dobrze zaczęła się dogadywać.
- No bo jak mama wyszła za Itachiego to przyjęła nazwisko Uchiha. I teraz ja też jestem Uchiha tak jak i Tomoe. I wiem, że jak kobieta wychodzi za mąż to przyjmuje nazwisko męża... - przyłożyła łyżeczkę do ust. - Ale przecież ty nie jesteś kobietą!
Przez chwilę panowała taka cisza, że dało się słyszeć uderzenia skrzydeł motyla, aby w następnej cała okolica słyszała zgodny śmiech.
- Możesz być pewna, że nie jest. - Nawet Sasuke nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
- Co ja znowu powiedziałam? - Asami naburmuszyła się.
- Nic kochanie, nic. - Shizune ocierała łzy nie mogąc przestać się śmiać.
- Ale ja nadal tego nie rozumiem. Znowu traktujecie mnie jak dziecko! - fuknęła, wbijając się w oparcie krzesła.
Wiedziała już, że związek Naruto i Sasuke to nie jest coś powszechnego, choć dla niej jest tak samo naturalny jak ślub mamy i Itchiego. Skoro się kochają to co za różnica czy to mężczyzna czy kobieta. Wszyscy jej bliscy zawsze powtarzali jej, że w życiu to właśnie miłość jest najważniejsza, reszta to tylko szczegóły, jednak ją również interesowały te szczegóły. Tak jak w tym przypadku, szczególnie, że nadal miała w pamięci ich kłótnie podczas ślubu rodziców. Wówczas, z ciekawości zapytała się jakby to było w ich przypadku co wywołało niezłą awanturę i musiała później ich godzić.
- Sasukeee?! - Spojrzała z wyrzutem.
Pozostali również nie kryli żywego zainteresowania tą sprawą. Sam ślub nie był dla nich zaskoczeniem, choć jak i Asami byli urażeni, że opuściła ich ta przyjemność, jednak nazwisko to już inna sprawa. Snuli różne teorie na ten temat i chcieliby wiedzieć jak blisko byli prawdy.
- Powiedzmy... - Sasuke spojrzał na Naruto uśmiechając się tajemniczo. - Jestem lepszy w spinaniu niż on.
- Eee? - Asami ściągnęła brwi i przekrzywiła głowę. - Nadal nic nie rozumiem. Co ma wspinaczka do nazwiska?
- W tym wypadku, wszystko! - Sasuke nie mógł powstrzymać się od śmiechu. - W tym wypadku, wszystko! - powtórzył, odnajdując dłoń Naruto.
- Czyli nic nie powiecie? - Asami oparła się o stół i wychyliła nieco do przodu.
- Synek, nie daj się prosić - Kushina uśmiechnęła się, choć obaj poczuli dreszcz wzdłuż kręgosłupa. To był uśmiech mówiący "Gadać albo będziecie mieli ze mną do czynienia"
- No dobra. - Naruto przejechał dłonią po zaczerwienionej ze wstydu twarzy. Wiedział już, że nie wygra. Nie z matką. - Kiedy byliśmy w Hiszpanii, pojechaliśmy do Bunol na Tomatinę. Ten pomidorowy festiwal, podczas którego ludzie bezkarnie okładają się całymi tonami pomidorów. Pamiętacie zdjęcia? - To było retoryczne pytanie, gdyż oglądali je zaledwie kilka godzin temu. - Aby bitwa się rozpoczęła, ktoś z tłumu musi wspiąć się na nasmarowany mydłem, kilkumetrowy słup i zgarnąć z jego szczytu hiszpańską szynkę... - zamilkł, wspominając jak niewiele brakowało. Czuł już ją pod palcami, kiedy ktoś pociągnął go za nogę, stracił równowagę i runął na sam dół a kiedy otworzył oczy Sasuke stał nad nim z trofeum w ręku.
- Czyli... - Tsunade ledwo powstrzymywała się od śmiechu.
Naruto obdarzył ją spojrzeniem "Zamilcz, albo nie żyjesz!" Nie chciał aby ktokolwiek nazwał to głośno. Ta przegrana nadal go bolała.
- Ale w sumie, bardziej do ciebie pasuje Uchiha niż do Sasuke Uzumaki. - Minato próbował, choć nieudolnie, pocieszyć syna.
- Ja nadal nic nie rozumiem! - Asami nie kryła oburzenia. Sasuke nachylił się i szepnął jej coś na ucho. Jej szmaragdowe oczy najpierw zrobiły się wielkie jak spodki, a w następnej chwili jej śmiech słychać było nie tylko w ogrodzie.
Naruto uśmiechnął się do tych wspomnień czując jak całe napięcie opuszcza jego ciało, a bieżące wydarzenia schodzą na drugi plan. Znów siedział na ławce, w altance, w ogrodzie rezydencji Uchiha, wśród słodko pachnących róż. Sasuke staje przed nim, jego cień przysłania światło przebijające się przez zamknięte powieki Naruto, nachyla się i delikatnie całuje go w usta. Naruto kładzie dłoń na jego karku chcąc pogłębić pocałunek. Ma wrażenie jakby był to ich pierwszy pocałunek. Sasuke wydaje się taki niepewny, zaskoczony...
- Ty...?! - Naruto tylko poruszył ustami nie wydobywając z siebie głosu. Zrywa się na równe nogi, kiedy rzeczywistość uderza w niego z siłą huraganu. Oczy rozszerzyły mu się do granic możliwości a z twarzy odpłynęła cała krew. Czuł jak serce mu przyspiesza a w skroniach zaczyna pulsować. Nawet nie zwraca uwagi kiedy ktoś z przechodniów na niego wpada.
- Dlaczego? - wyszeptał ledwie dosłyszalne.
------------------------------
A tu Kochani, macie dwa rysuneczki wykonane przez @TwojaStara-chan.
Czyż nie są cudowne?! Jeszcze raz dziękuję. To naprawdę wspaniałe, że tak bardzo wczuwacie się w to opowiadanie i dzielicie się swoimi talentami <3
**************************
Dziękuję za wszystkie komentarze, które kocham i gwiazdki:)
Za wszelkie błędy bardzo przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro