Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

028. STOJĘ PROSTO


                — Hej, Julie i Lila! Mam waszą techniczną! — zawołał do nas Rob zza drzwi garderoby.

Julie posłała mi spanikowane spojrzenie. Nie widziałyśmy chłopaków od chwili, w której Luke mnie pocałował. We dwie poszłyśmy do kuchni „po coś do picia", ale tak naprawdę chciałyśmy poplotkować. Kiedy wróciłyśmy, chłopaków już nie było. Ze wszystkim, co się działo, miałam złe przeczucie, które nie znikało.

— Niech wejdzie — poleciła Molina z uśmiechem na twarzy. Była pewna, że chłopcy nas nie zawiodą.

Ja natomiast doświadczyłam sztuczek Caleba z pierwszej ręki. Nie zdziwiłabym się, gdyby zniszczył ich jedyną szansę na przejście na drugą stronę. Nerwowo bawiłam się moją bransoletką. Flynn weszła do pokoju.

— Hologramy gotowe, szefowo.

— Najlepsza techniczna na świecie.

— Wrócę za kilka minut, żeby wyprowadzić was na scenę — obiecał menedżer.

— Dzięki Rob — odpowiedziała mu Julie ze szczerym uśmiechem.

Moja mina była trochę wymuszona z powodu mojego zmartwienia. Poza tym graliśmy jako suport Panic! At The Disco, bo było dość wielką sprawą.

— Widzicie tę przepustkę za kulisy? — syknęła dziewczyna. — Właśnie jadłam sushi z Brandonem Uriem!

— Fajnie, że się cieszysz. Po drodze zwymiotowałam w samochodzie.

— Mogę to potwierdzić. — Zmarszczyłam nos. — Moje buty są dowodem.

Wzrok Flynn padł na moje stopy.

— Znalazłyśmy jej jakieś nowe — wytłumaczyła Julie.

— No cóż, obie wyglądacie niesamowicie — pochwaliła nas. — Zaprzyjaźniłam się z ekipą techniczną. Spodoba wam się to, co zaplanowaliśmy. Chłopcy tu są, prawda?

Rozejrzała się dookoła. Flynn zawsze była flirciarą. Kazałam Julie obiecać, że nie powie jej o moim pocałunku z Lukiem, bo musiałam się skupić na przetrwaniu tego wieczoru.

— Nie widziałyśmy ich. — Zmartwienie ponownie pojawiło się w moim brzuchu, gdy powiedziałam te słowa. Miałam nadzieję, że jeszcze ich zobaczę.

— Chwila, nie myślicie, że zmienili zdanie i przyjęli propozycję Caleba, co?

Szczerze mówiąc, brałam pod uwagę taką możliwość. Wspominałam o tym Luke'owi. Być może skorzystał z mojej porady. Ale myślę, że raczej wcześniej by się pożegnał. Chyba że to ten pocałunek był pożegnaniem...

Na całe szczęście Julie mnie uratowała.

— Nie, nie. To było ostatnie, czego chcieli.

Flynn westchnęła i objęła nas ramionami.

— Dacie dzisiaj czadu.

— Dzięki.

— Chodźmy coś zjeść — zaproponowała Flynn, po czym podeszłyśmy do kanapy. Ku mojemu zaskoczeniu, znalazłam przy niej żelki. Zaczęłam zajadać wszystkie moje problemy cukrem.

Uważałam, żeby nie ubrudzić moich ubrań. Naprawdę dużo kosztowały. Podobnie jak ten Julie, mój strój miał spódnicę z dłuższym tyłem, ale mój był dłuższy niż ten jej. Mój gips spowodował problemy z rękawami, więc musieliśmy je odciąć. Wolałam koronkę od brokatu, bo właśnie taki był mój styl. A jeśli chodziło o wybór czerni ze wszystkich możliwych kolorów... Cóż, miałam żałobę.

Chyba każdy, kto znał prawdę, wiedział również o powodzie mojego wyboru. To miała być ostatnia noc, kiedy zobaczę Luke'a, Reggiego i Alexa, nieważne czy przejdą na drugą stronę, czy też skończy im się siła. Szczerze mówiąc, kiedy teraz o tym myślałam, chyba wolałabym, żeby dołączyli do zespołu Caleba, niż po prostu przestali istnieć.

— Julie i Lila! — zawołał Rob. — Nadeszła pora.

— Chwilka! — odpowiedziała Julie. — Coś jest nie tak.

— Przez cały czas tak myślę.

— Chłopcy mieli dość mocne wstrząsy, kiedy wychodziłyśmy. Nie wystawiliby nas ponownie — ciągnęła. — Chyba skończył się im czas.

— Nie, nie myśl tak! — Praktycznie krzyknęłam. Nie mogłam tak myśleć. — Znam Caleba i nie pozwoliłby im odejść tak po prostu. Są w Hollywood Ghost Club.

— Jak możesz być taka pewna? Zniknęli i nawet się nie pożegnaliśmy.

To na tyle z optymizmu Julie.

— Tak mi przykro... — Flynn ponownie objęła nas ramionami.

— Hej, wchodzicie. — Rob ponownie zapukał.

Julie przebiegła obok nas, a ja usiadłam zszokowana. Mówi się, że przedstawienie musi trwać, ale nie wiedziałam, w jaki sposób. Z moim ramieniem nie byłabym w stanie grać na żadnym instrumencie. Nie byłam pewna, czy Julie będzie na tyle stabilna emocjonalnie, by zagrać koncert sama. Ja nie byłam stabilna emocjonalnie.

— Hej, poczekaj! — Flynn pobiegła za swoją najlepszą przyjaciółką, zostawiając mnie samą w pomieszczeniu.

— Co się dzieje? — zapytał mnie Rob. — Powinnaś być na scenie.

— Ja i Julie mamy tremę — skłamałam. — To tyle. Nasza techniczna przekona ją, żeby wróciła.

— Widziałem wasz filmik na YouTube i byłyście niesamowite — pochwalił nas. — Na pewno dacie radę.

— Miło to słyszeć. Pójdę ich poszukać.

Przepchnęłam się obok niego, zanim zdążył wepchnąć mnie samą na scenę.

— Mamy problem — powiedział do słuchawki.

— Flynn, gdzie jest Julie?

— Chyba wyszła na zewnątrz.

Kilka minut później dziewczyna wpadła do środka, trzymając ulubiony kwiat jej mamy.

— Znaki.

Szeroko uśmiechnęłam się do Flynn. Zagramy w The Orpheum! Jeśli Julie myśli, że jej mama przy nas jest, to chyba nie ma powodów do obaw.

— Chwila, gdzie idziecie? — krzyknęła Flynn. — Wchodzą na scenę!

— Chwila, dziewczyny właśnie weszły — zwrócił się do ekipy Rob.

— Oto moje dziewczynki!

Uśmiechnęłam się do Julie i wzięłam mikrofon. Ona zajęła miejsce przy keyboardzie.

— Witajcie w The Orpheum — ogłosił jakiś głos. — Wielkie brawa dla Julie, Lili and The Phantoms!

W tłumie zauważyłam zazdrosną Carrie wraz z jej ojcem. Jeśli chłopcy się pojawią, to będzie interesująco.

— Cześć, jestem Lila Mae — zwróciłam się do widowni.

— A ja jestem Julie — dodała moja przyjaciółka. — Um, chciałabym zadedykować tę piosenkę mojej mamie, która była przy mnie za każdym razem, kiedy śpiewałam. I dziękuję, że ze mnie nie zrezygnowała. Chciałabym również zadedykować występ komuś bliskiemu Lili, kto pomógł jej podążać za jej marzeniami. Bez niej nie poznałabym Lili.

Uśmiechnęła się do mnie. Dedykowała utwór mojej siostrze.

— Ale chciałabym również zadedykować tę piosenkę trójce ważnych dla mnie przyjaciół, którzy całkowicie zmienili moje życia. — Zauważyłam, jak Trevor Wilson nerwowo kręci się w miejscu. Tak, denerwuj się. Lepiej się bój. — Zagranie tutaj było ich marzeniem i to dla nich.

— To już koniec dedykacji... — zaczęłam, a tłum się zaśmiał. — Chciałybyśmy powiedzieć jeszcze jedno. Ta piosenka jest dla każdego, kto się zagubił. Bądźcie najlepszą wersją siebie. Nie poddawajcie się, stójcie prosto. Dziękuje.

Julie zaczęła śpiewać i grać na fortepianie.

Patrzę
Przeoczyć nie chcę nic tu
Raz, dwa
I wracam do początku
Na łeb, na szyję pędzi czas, lecz
Do przodu idź, nie patrz się wstecz

Pierwszy, drugi, czwarty raz
Co noc chcę tak sam na sam
W oczach mych odnaleźć blask
Już nie wiem, co myśleć mam

Ja wzięłam na siebie refren.

Będzie, co będzie
Chociażbym została sama
Stoję prosto
Stoję prosto
Będzie, co będzie
Choćby nie zostało nic
Stoję prosto
Stoję prosto
I muszę marzyć dalej
To, co czuję, czuć chcę stale
Będzie, co będzie
Chociażbym została sama
Stoję prosto
Stoję prosto

Gdy skończyłam, Alex pojawił się na scenie wraz ze swoją perkusją. Razem z Julie szeroko się uśmiechnęłyśmy. Nic im nie jest! Nie tylko my byłyśmy zaskoczone. Obserwowałam Trevora Wilsona, który siedział zszokowany na swoim fotelu. To było o wiele zabawniejsze, niż przewidywałam. Reggie teleportował się obok nas, gdy Julie śpiewała.

Dziś tu uwielbiam każdą chwilę
Wiem, że
Wspomnień stąd będzie wiele, tak
Na łeb, na szyję pędzi czas, lecz

Do przodu idź, nie patrz się wstecz — zaśpiewałam z nią harmonię. Nadeszła pora na moją solówkę. — Pierwszy, drugi, czwarty raz, co noc chcę tak sam na sam. — Moje serce bolało, gdy widziałam, jak Luke z trudem stara się pozostać na scenie. Caleb miał na niego większy wpływ, prawdopodobnie był świadomy, że to do Luke'a jestem najbardziej przywiązana. — W oczach mych odnaleźć blask.

Już nie wiem, co myśleć mam — śpiewał, w końcu z nami zostając. — Będzie, co będzie, Chociażbym został sam. Stoję prosto, stoję prosto.

Będzie, co będzie, chociażbym została sama. Stoję prosto, stoję prosto. — Razem z Julie do niego dołączyłyśmy. Nasza potrójna harmonia ze mną na mezzosopranie brzmiała naprawdę piękna. Wręcz pękałam z dumy. — I muszę marzyć dalej. To, co czuję, czuć chcę stale. Będzie, co będzie, chociażbym została sama. Stoję prosto, stoję prosto.

— Aż w ciemności świecę się. — Julie dawała z siebie wszystko, wychodząc na wybieg z Reggiem, który dawał czadu na basie. Stałam nieopodal Luke'a na wypadek, gdyby moja obecność mogła powstrzymać go przed zniknięciem. — I nie odpuszczam, nawet gdy wokół jest źle.

Tak, moje serce dobrze to wie! — zaśpiewałam razem z Lukiem. — Och, och!

Nie oglądaj się wstecz! — zakończył chłopak.

Będzie, co będzie, chociażbym został sam, stoję prosto, stoję prosto — zaczął Alex swoim silnym barytonem. Wstał, po czym posłał szeroki uśmiech Reggiemu. On i Julie wrócili do głównej części sceny.

Będzie, co będzie, chociażbym został sam, stoję prosto, stoję prosto — powtórzył brunet. — Stoję prosto!

Stoję prosto! — Razem z Julie utworzyłyśmy harmonię.

Stoję prosto! — zaśpiewali razem Luke i Alex.

Wszyscy razem ponownie zaśpiewaliśmy refren, a każdy na widowni zaczął wiwatować. Tym razem to ja z Lukiem przeszłam się po scenie, śpiewaliśmy blisko siebie. Dzieliliśmy mikrofon, ponieważ grał na gitarze, natomiast Reggie i Alex zostawili swoje instrumenty, by stanąć obok nas. Ten występ zdecydowanie będzie trudny do zapomnienia.

Tłum oszalał, a Luke i Alex, podobnie jak ja i Julie, złapali się za ręce podczas ukłonu. Było mi szkoda Reggiego, który został sam. Jak zwykle, po koncercie chłopcy zniknęli. Julie i ja nadal trzymałyśmy się za ręce. Wiedziałyśmy, że potrzebujemy siebie nawzajem, ponieważ chłopcy, z którymi ostatnio spędzałyśmy większość czasu, właśnie przeszli na drugą stronę. Pomachałyśmy do naszych rodzin stojących w pierwszym rzędzie. Szeroko uśmiechnęłam się na widok skaczących Teresy, Blake'a i Mii.

Urocze.

Carrie naprawdę stała i nam klaskała. I to nie w prześmiewczy sposób. W końcu zaczęła nas szanować.

Jej ojciec zaś zupełnie na odwrót. Zdecydowanie był wstrząśnięty ujrzeniem jego martwych najlepszych przyjaciół.

Później tej nocy nasze rodziny spotkały się u Moliny. Blake i Carlos szybko się zaprzyjaźnili, choć mój brat był kilka lat starszy. I Teresa chyba mogła doświadczać swojego pierwszego zauroczenia.

— Wy i wasze fantomy byliście niewiarygodni! — pochwalił nas Ray.

— Szkoda mi, że przegapiliśmy większość waszych koncertów — dodała Taylor.

— To nic — powiedziałam. — Rozumiem, że jesteś zajęta byciem pielęgniarką.

— Na pewno niedługo podpiszecie umowę z jakąś wytwórnią — stwierdził Daniel. — Będziecie bardzo sławni.

Jeszcze przez kilka godzin się śmiałyśmy, a następnie razem z Julie wróciłyśmy do studia. Powoli otworzyła drzwi. Już za nimi tęskniłyśmy. Nagle zobaczyłyśmy wyładowanie energii, co nas przestraszyło.

— Co tutaj robicie? — spytałam. — Myślałyśmy, że przeszliście na drugą stronę.

— Najwidoczniej naszą niedokończoną sprawą nie było zagranie w The Orpheum — wydusił Alex przez ból.

Oni umierają.

— Punkt dla Caleba — mruknął Reggie z obrzydzeniem.

— Chcieliśmy, byście myślały, że przeszliśmy na drugą stronę, więc udawaliśmy — wytłumaczył Luke. — Po prostu... Nie mieliśmy gdzie pójść.

— Myśleliśmy, że pójdziecie prosto do łóżek.

Czułam niebywały ciężar na moich ramionach. Przez cały czas słyszeli, jak imprezujemy, podczas gdy oni powoli tracili swoje dusze. Poza tym próbowali przecierpieć to w samotności.

— Tak, no cóż. Wiedziałem, że tutaj przyjdą, ale nikt nigdy mnie nie słucha — dodał Alex. Ponownie ich poraziło.

— Musicie się ratować! — zawołała Julie. — Dołączcie do klubu Caleba, proszę! Proszę, idźcie! Zniknijcie albo coś zróbcie!

Milczałam, gdy coś zauważyłam. Mój zeszyt z piosenkami nie był w tym miejscu, co poprzednio i została w nim zaznaczona strona. Powoli podeszłam w jego stronę, gdy oni rozmawiali. Świat wydawał się zniknąć, gdy uświadomiłam sobie, co zostało zaznaczone.

Wiedziałam, co muszę zrobić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro