Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

021. LA


                Kiedy dziewczyny mnie znalazły, ukrywałam się w pustej sali pani Harrison.

— Hej, czemu tak uciekłaś? — zapytała Flynn i usiadła obok mnie na ławeczce przy fortepianie.

Julie zajęła miejsce po mojej drugiej stronie.

— Jeśli coś się dzieje, to możesz nam powiedzieć — zapewniła mnie Molina. — Nie musisz się bać, że to będzie miało jakiś wpływ na nasz występ.

Westchnęłam, opierając dłonie na kolanach.

— Tak naprawdę nie wiem, co się dzieje. Wszystko jest strasznie pogmatwane.

— Co masz na myśli? — Julie pochyliła się, uważnie słuchając.

— Luke i ja... Przez całą noc nie spaliśmy, bo miałam koszmar — wyznałam, nerwowo bawiąc się skrawkiem koszulki. — To było kolejne wspomnienie. Zaśpiewałam piosenkę, którą napisałam i być może mieliśmy taką intymną chwilę... Nie wiem.

— Och! Miałam takie przeczucie! — pisnęła Flynn. — A nie mówiłam?

— Tak, wiem. Ale tym razem to wspomnienie było inne. Chyba wiem więcej o tym, co mi się przytrafiło. Dlaczego widzę, słyszę i mogę dotknąć duchów.

— Nie mówiłam o tym — przyznała dziewczyna, zaskoczona moim brakiem świadomości. — Ktoś tu się zakochał i tym kimś jesteś ty!

— Co? Myślałam, że rozmawiamy o moich snach.

— Bo rozmawiamy. W twoich snach pojawia się pewien chłopak.

Posłałam jej puste spojrzenie, po czym odwróciłam się do Julie w poszukiwaniu pomocy.

— Przed chwilą tańczyłam z chłopakiem, który podoba mi się od zawsze — zauważyła brunetka. — Flynn uważa to za historię zakończoną sukcesem i potrzebuje nowej pary, której mogłaby kibicować.

— Tak — zgodziła się Flynn, zarzucając swoimi warkoczami. — Ale chcę też, by Lila Mae przyznała przed samą sobą, że coś do niego czuje!

— Do kogo? — Udałam, że nie mam pojęcia, o czym mówiła.

— Do Luke'a Pattersona! — krzyknęły obie z rozdrażnieniem.

— Lila, wiem, że zawsze chcesz tego, czego nie możesz mieć, ale Luke to zupełnie nowy poziom. Możesz tworzyć z nim muzykę, ale on zawsze będzie duchem.

— Czyli chcesz, bym przyznała, że mi się podoba tylko po to, bym miała złamane serce? — Prychnęłam. — To niemiłe.

— Nie! — wtrąciła Julie. — Nie o to jej chodziło. Po prostu nie uważamy, by zaprzeczanie twoim uczuciom było zdrowe.

— Wiem, że możecie trzymać się za ręce i w ogóle, ale co się stanie, gdy będziesz stawać się coraz starsza? Luke zawsze będzie wyglądał jak siedemnastolatek i będzie zachowywał się na ten wiek. Ty nadal żyjesz.

Zmarszczyłam brwi.

— To dlaczego ciągle naciskasz?

Skupiłam spojrzenie na klawiszu fortepianu. Nie chciałam nawiązywać z nim kontaktu wzrokowego. Ta cała rozmowa wyglądała jak jakaś konfrontacja.

— Flynn chciała powiedzieć, że nie chcemy, byś cierpiała, okej? — wytłumaczyła mi Molina. — I wiem, że wcześniej nie powinnam mówić, abyś była twardsza. Źle postąpiłam i przepraszam.

Zaskoczona podniosłam wzrok.

— Naprawdę?

— Tak. Ale widziałyśmy, że nas okłamujesz.

— Już o tym rozmawiałyśmy — dodała Flynn. Przypomniałam sobie kilka pierwszych dni naszej przyjaźni. Była taka wściekła na Julie przez to, że nie powiedziała jej o chłopakach. — Przyjaciele nie okłamują siebie nawzajem.

— Masz rację. — Splotłam moje palce, po czym je rozluźniłam, próbując pozbyć się nerwów. — Nie mam doświadczenia z takimi uczuciami.

— To nic. Nie musisz wiedzieć wszystkiego. Tylko popatrz na Julie, ona i Nick na razie tylko rozmawiają.

— Hej!

— Taka prawda. Lila, chcesz porozmawiać o tych snach?

Wzięłam głęboki oddech.

— Już raz opowiedziałam tę historię i nie chcę tego powtarzać. Ale mogę ją streścić.

Ze zrozumieniem kiwnęły głowami.

— Byłam na koncercie z dziewczyną z mojego poprzedniego wspomnienia. Światła się zerwały, a potem na nas spadły.

— O mój Boże! — zawołała Julie.

To była najłatwiejsza część opowieści.

— C-chyba nie przeżyła — szepnęłam. — Nie wiem, jakim cudem ja przeżyłam.

Niepewnie mnie przytuliły, nie wiedząc, czy to mnie rozweseli, czy tylko przyprawi o płacz.

— U mnie w domu nie ma takich wielkich świateł, więc to nie powinien być problem — zapewniła mnie brunetka. — Ale to dziwne. Częściej coś sobie przypominasz?

— Nie wiem. Nie miałam żadnych wspomnień, dopóki się tutaj nie przeprowadziłam, ale już o tym wiecie.

— Zastanawiałam się, czy jest jakiś wzór, który mogłybyśmy ogarnąć. Na przykład jak ja myślałam, że chłopaki mogą mieć jakieś powiązania z moją mamą.

— To ma sens.

— No cóż, jeśli nie chcesz już nic dodać, to upewnijmy się, że Nick przyjdzie na dzisiejszy występ. — Flynn szybko wystukała wiadomość na telefonie swojej przyjaciółki.

— Nie używam aż tylu emotek — zauważyła niepewnie Julie.

— Nie pozwolę, żebyś miała złamane serce. Moja praca nie będzie skończona, dopóki nie zostaniecie parą.

Julie się zaśmiała, ponieważ mogła się tego spodziewać.

— Nie mieszaj aż tak w moim życiu miłosnym — poprosiłam, przeskakując przez ławeczkę. To był jedyny sposób na ucieczkę, bo siedziałam pomiędzy nimi.

— Czyli przyznajesz, że masz życie miłosne? — Flynn uśmiechnęła się pod nosem.

— Nie, nie o to mi chodziło!

— Ale to powiedziałaś!

Julie zaśmiała się z jej żartującego tonu i mojej frustracji. Tak naprawdę miło mi się rozmawiało o chłopakach. Dzięki temu prawie czułam się jak normalna nastolatka.

— Zbytnio zagłębiasz się w szczegóły.

— Ale to nie oznacza, że się mylę.

Miała rację.

Postanowiłam zakończyć tę sprzeczkę, gdy udałyśmy się na lekcje. Dzień upłynął przez żadnych nagłych wypadków, co nauczyłam się doceniać przez te kilka ostatnich tygodni.

Po zakończeniu lekcji z zaskoczeniem zauważyłam skejtera pod liceum Los Feliz. Byłam wdzięczna, że Flynn została z Julie, by być jej skrzydłową podczas ostatniej rozmowy z Nickiem. Gdy Willie uświadomił sobie, że go widzę, rozluźnił swój chwyt na deskorolce i rzucił ją na ziemię. Wskoczył na nią oraz odjechał.

Biegłam za nim, prawdopodobnie wyglądając jak jakaś wariatka w oczach osób stojących w pobliżu. Serce mi waliło, a płuca niemalże się oddawały, kiedy w końcu go dogoniłam. Głupie problemy zdrowotne. Wpadłam przed niego, ciężko oddychając. Uniosłam palec, by chwilę poczekał, po czym dyszałam, dopóki nie byłam w stanie czegoś powiedzieć.

— Wszystko dobrze? Wcześniej miałaś lepszą kondycję. — Zbladł, gdy drugie zdanie opuściło jego usta. — To znaczy, wyglądasz, jakbyś miała dobrą kondycję.

— Nigdy nie ćwiczę — odparłam pomiędzy ciężkimi oddechami. — I jestem chora.

— Na co?

— Dokładnie nie wiem. — Odetchnęłam, opierając prawą dłoń na biodrze. Jakimś cudem dostałam skurczu po przebiegnięciu trzydziestu metrów. — Jestem tajemnicą!

— Interesujące. Muszę lecieć, do zobaczenia później?

— Nie! — Zdołałam złapać go za ramię i ściągnąć go z deskorolki.

Dalej, Lila!

— Słuchaj, naprawdę nie powinienem tu być — zaczął zdenerwowany. — Zbyt wielu żyjków.

— Nigdy wcześniej ci to nie przeszkadzało. Jaka jest prawda?

Próby wyglądania na twardą, podczas gdy twoje płuca płoną, jest naprawdę trudne, musicie mi zaufać.

— Nie mogę powiedzieć. — Zauważyłam, jak stuka palcami o brzeg deski. — Chciałem sprawdzić, jak się masz. Tylko tyle musisz wiedzieć.

— To nie wystarczy!

— Lila, daj spokój, okej? Już i tak jestem w wystarczającym niebezpieczeństwie, będąc tutaj. — W jego głosie było słychać strach. Kto przerażał beztroskiego Williego? — Proszę.

— Nie, potrzebuję odpowiedzi i myślę, że ty możesz mi ich udzielić. Więc gadaj!

— Nie mogę. Proszę, przekaż Alexowi, że przepraszam i nie chciałem go skrzywdzić.

— Skrzywdzić? Co zrobiłeś temu słodziakowi?

Mój ton głosu brzmiał, jakbym była jego matką. Byłam pewna, że Alex potrafił sam zadbać o siebie i swoje uczucia, ale Willie nie powinien oczekiwać, iż będę naprawiała jego błędy. Powinien sam przeprosić za to, co zaszło.

— Nie mogę powiedzieć! — Przeniósł ciężar ciała na drugą nogę, a na jego twarzy pojawił się grymas. — Nie powinienem ich w to wplątywać.

— Wplątywać w co?!

— Addie, daj już spokój! — warknął.

Odsunęłam się zszokowana. Dlaczego on ciągle nazywał mnie złym imieniem?

— Czemu ciągle tak mówisz? — Mój głos był niski i wręcz przerażający. Był jak spokój przed burzą.

— Twoje przyjaciółki przyszły — powiadomił mnie.

Odwróciłam głowę w stronę Julie i Flynn, które na szczęście nie zauważyły, że rozmawiałam sama ze sobą. Gdy tylko ponownie popatrzyłam w poprzednim kierunku, skejtera już nie było. Kurde!

— Nick przyjdzie! — zawołała radośnie Molina, a ja przykleiłam sobie uśmiech do twarzy.

— To świetnie! Czyli rozumiem, że wasza rozmowa poszła dobrze?

— Nie licząc tego, jak nazwała go Nicky-busiem — powiadomiła mnie Flynn z szerokim uśmiechem. — Ale i tak jestem z niej dumna.

— To już jakiś progres — zgodziłam się, kiedy szłyśmy w stronę samochodu pana Moliny. Odkąd Julie stwierdziła, że nie chce się przeprowadzać, miał trochę więcej wolnego czasu. Nie musiałyśmy już tak często jeździć busem.

— Wybrałam już dla was ubrania — ogłosiła brunetka. — Będą pasować do wystroju. Kto jest najlepszą menedżerką?

— Ty — odpowiedziałyśmy, szturchając ją w ramię.

— No oczywiście. Jest tylko jedna poprawna odpowiedź.

— Jak minął wam dzień? — zapytał nas pan Ray po tym, jak wsiadłyśmy do pojazdu.

Uprzejmie mu odpowiedziałam, a następnie pozwoliłam Flynn zacząć rozwodzić się na temat lekcji tańca. Co jakiś czas Julie coś dodawała. Podczas ich rozmowy coś sobie przypomniałam. Na moim zeszycie do pisania piosenek był napis, ale nie zwracałam na niego uwagi. Wyciągnęłam go z mojej torebki. Zawsze zabierałam go ze sobą na wypadek, gdybym dostała nagłej inspiracji. Wbiłam wzrok w okładkę, by znaleźć to, czego szukałam.

LA.

Przyjrzałam się bliżej tym dwóm literom i zauważyłam wzór, który nigdy nie zwrócił mojej uwagi.

L & A.

To nie oznaczało lokalizacji. Byliśmy w Los Angeles w Kalifornii, więc myślałam, że to był tylko skrót od miasta. Ale nie.

To były inicjały.

Lila i Adelaide.

Jeśli naprawdę byłyśmy sławne, to ciekawe, czy istnieje jakiś artykuł napisany o nas. Skoro śpiewałyśmy razem, powinnam znaleźć jakieś informacje, nawet jeśli nie będą one szczegółowe.

Coś powstrzymywało mnie przed wpisaniem tych imion w wyszukiwarkę.

Mógł być to strach przed tym, co mogę znaleźć. Tak naprawdę nie bałam się tak bardzo, jak myślałam. Nie, to nie był strach.

Nie chciałam być zmuszona rozmawiać o moim znalezisku z Julie i Flynn. Nie chciałam rozpraszać ich przed występem.

Właśnie tak sobie wmawiałam, gdy parkowaliśmy na podjeździe domu rodziny Molina.

Nie wyszukam tych imion, bo nie chcę samolubnie zwrócić na siebie całej uwagi.

— Jesteście podekscytowane waszym debiutanckim teledyskiem? — zapytał pan Molina. — Chętnie użyję nowego sprzętu. Jestem taki dumny z mojej dziewczynki!

Owinął wokół niej ramię i przyciągnął ją do szybkiego uścisku.

— Och, z ciebie też jestem dumny, Lila.

— Dziękuję.

Pora dać z siebie wszystko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro