020. WOW (POWTÓRKA)
Moje powieki były ciężkie przez zmęczenie, ale to było coś, czego nie byłam w stanie kontrolować. Musiałam skupić się na przetrwaniu tego dnia.
— Witajcie uczniowie i nauczyciele — ogłosił ktoś przez głośniki, strasząc mnie. — Przypominam o możliwości zakupu biletów na weekendową próbę zespołu. W cenie są naleśniki...
— Hej! — Obok mnie rozległ się głos Luke'a.
— Co tutaj robisz? — syknęłam.
— Musimy porozmawiać o tym, jaką piosenkę dzisiaj zagramy. Myślałem o „Świetność"? Ale ty możesz wybrać i się z tym zgodzę. — Oparł się o szafki. — To ty jesteś kontuzjowana, więc możesz wybrać. Chcesz zaśpiewać „Cienie"?
— Nie! — odpowiedziałam trochę zbyt szybko.
Ludzie zwrócili na mnie uwagę. Upuściłam wszystkie książki trzymane przeze mnie w prawej ręce. Głośny hałas przywołał do mnie wszystkie ich spojrzenia, ale zrobiłam to tylko dlatego, by pomyśleli, że powiedziałam to, gdyż wypadły mi moje rzeczy. To lepsze niż gdyby myśleli, że oszalałam. Odchrząknęłam i podniosłam wszystkie podręczniki. Większość schowałam do szafki, po czym wyjęłam mój telefon.
— Hej, dzięki, że dzwonisz!
— Odbierzesz telefon, podczas gdy rozmawiamy...? Wiesz, jakie to niemiłe? — spytał urażony Luke.
— Ludzie mogą pomyśleć, że rozmawiam sama ze sobą.
— Racja. Nieźle!
— Tak, „Świetność" to świetny pomysł — zgodziłam się. — Nie zaśpiewamy tej drugiej piosenki.
— Okej, mi pasuje.
Luke zaczął bujać się na swoich piętach. To nie było typowe dla niego, ponieważ zwykle się nie denerwował w moim towarzystwie, a to był odruch nerwowy.
— Właściwie to tylko o tym chciałem z tobą porozmawiać, więc...
— Och, okej.
— Właściwie to chciałbym porozmawiać z tobą jeszcze o czymś... Słuchaj, wiem, że nie pracuje się ze mną najłatwiej i się od siebie różnimy, ale myślę, że czynisz mnie lepszym pisarzem. I lepszą osobą.
— To fajnie. — Tylko tyle zdołałam powiedzieć na głos.
Moje serce biło niebywale szybko i czułam, jak strach owija swoje macki wokół moich płuc.
— To fajnie? — powtórzył, robiąc krok bliżej mnie.
Przygryzłam wargę.
— Myślę, że nawzajem czynimy się lepszymi. — Zniżyłam głos, by nikt inny mnie nie usłyszał. — W końcu napisałam tę piosenkę dla ciebie.
Jego oczy rozbłysły na wspomnienie o ubiegłej nocy. Luke był tak samo radosny jak zwykle — duchy się nie męczą i strasznie im tego zazdrościłam.
— Wiesz co? M-może zerwij się ze szkoły? — zaproponował, robiąc kolejny krok w moją stronę. — Chodźmy zrobić próbę.
Co on próbował ze mną zrobić.
— N-nie — wyjąkałam nieusatysfakcjonowana moją słabością. Kiedy ostatnio to zaproponował, moja odpowiedź była bardziej stanowcza. Co się zmieniło? Nie rozumiałam tego.
— Dlaczego nie? — Popatrzył na mnie tym okropnym wzrokiem szczeniaczka.
Obrzydliwe.
— Jestem w szkole — zauważyłam.
— Tak, byłaś w szkole, a teraz idziesz na próbę.
— Nie. — Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej i wydęłam wargi, kręcąc głową. — Dobrze wiesz, że ostatnim razem ledwo mi się upiekło. Julie nadal ma kłopoty, a i tak próba bez niej nie ma sensu.
— Tak, uch, masz rację — zgodził się, nerwowo drapiąc po karku. — W końcu, uch, nie możesz grać ze złamaną ręką.
Przecież to oczywiste.
— Poza tym kto wie, gdzie są Alex i Reggie? Wygląda na to, że nasz perkusista spędza mnóstwo czasu z tym skejterem — zauważyłam. — Nie ma powodu, byśmy robili próbę we dwójkę. Potrzebujemy całego zespołu.
— Tak, nie ma powodu... — Jego dłoń była zaplątana w jego brązowe włosy.
— Hej Lila! — Głos Brodiego przerwał naszą rozmowę.
— Muszę lecieć, pa! — powiedziałam do telefonu, chociaż było to skierowane bardziej do Luke'a.
Rozbawienie pojawiło się na jego twarzy, gdy zauważył wysokiego gracza lacrosse, który do mnie podbiegał.
— Co za elegancik — skomentował ponad jego ramieniem.
Ukryłam mój uśmieszek. Włosy Brody'ego w kolorze ciemnego blondu były staranniej ułożone niż zazwyczaj, miał na sobie koszulę na guziki i eleganckie spodnie. Zdecydowanie elegancik.
— Przykro mi z powodu twojej złamanej ręki — przeprosił ponownie. — Ale będziesz dzisiaj na lekcji tańca? Trochę za tobą tęsknię.
— Będę miała korepetycje z matematyki, bo mam spore zaległości. Ale ostatnio napisałam sprawdzian, więc może wpadnę.
Szczerze mówiąc, nie chciałam tego przegapić. Julie w końcu spędzała czas z chłopakiem, który jej się podobał — z Nickiem. Byliby przeuroczą parą!
— Byłoby świetnie. — Brody przeniósł ciężar ciała na drugą nogę. — W jakiś sposób nawet po tych trzech lekcjach stałem się jeszcze gorszy, więc może mogłabyś mnie tego nauczyć, gdy już zdejmą ci gips?
— Jasne — odparłam ze wzruszeniem ramion. — Jaki rodzaj tańca cię interesuje?
— Którykolwiek, który znasz — powiedział z uśmiechem. — Jestem chętny.
Luke szybko podłapał jego zachowanie.
— Oho, komuś tu chyba podoba się Lila Mae!
Jego śpiewający głos sprawił, że miałam ochotę go udusić.
— Super! — dodałam przez zaciśnięte zęby.
— Już nie mogę się doczekać. — Brodie kiwnął głową, zanim odszedł.
Luke odwzorował jego zachowanie, po czym odwrócił się, by mnie podrażnić.
— Co za słodziak.
— Co? Boisz się, że masz konkurencję? — Słowa wypadały z moich ust, a ja naruszałam jego przestrzeń osobistą. Chłopak uniósł brwi i uśmiechnął się pod nosem. Odsunęłam się. — Do zobaczenia po szkole.
Jego spojrzenie nie opuszczało mojego ciała, gdy zmierzałam do sali tanecznej.
— Pff, ten gość nie jest dla mnie żadnym zagrożeniem — stwierdził. — Wiem, że się uśmiechasz.
Zacisnęłam wargi, by to ukryć. Na sali trener próbował nauczyć swoich graczy tańca.
— Chłopcy, chcę, żebyście się skupili i zostawili to wszystko na boisku.
To zdecydowanie nie działało. Brody nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, po czym posłał mi niewielki uśmiech. Tańcząca z nim dziewczyna zmarszczyła brwi.
— Gubisz ich, Frank — powiadomiła go nasza instruktorka.
— Nie, dam radę.
Wcale nie da.
— Głęboki oddech... Pozbądźcie się nerwów — nakazała klasie. — Poddajcie się muzyce i waszemu partnerowi. Lecicie.
Zdenerwowany Nick rozmawiał z Julie, ale wyglądało na to, że ta rozmowa szła dość dobrze.
— Pięć, sześć, siedem, osiem!
Gdy tańczyli, zaczęłam sobie wyobrażać siebie na ich miejscu. Byłam wolna, skoordynowana. Żadnych złamanych kości. Żadnych przeszkód. Żadnej martwej siostry czy też przyjaciółki. Ten świat byłby taki piękny.
W mojej głowie pojawiła się piosenka, którą napisałam. We wszystkich filmach oglądanych przez Teresę był ten moment „wow", kiedy to chłopak jest oszołomiony pięknem dziewczyny. Chyba właśnie o tym napisałam ten utwór.
Chciałam, by ktoś uważał mnie za piękną nawet w niczym niewyróżniających się ubraniach. Teraz to nabrało zupełnie nowego znaczenia. Wyobraziłam sobie, jak tańczę razem z Brodym w rytmie. W końcu on sam powiedział, że chciał ze mną tańczyć.
W połowie tej piosenki uświadomiłam sobie, że to nie on był chłopakiem, z którym chciałam tańczyć. Był nim Luke. A niech te głupie uczucia!
Nawet nie wiedziałam, dlaczego napisałam „Cienie". Nie miał tego zobaczyć. Popełniłam błąd i zaśpiewałam mu to podczas chwili słabości. Jeśli Luke ma rację co do dziewczyny z moich wspomnień, to ją zabiłam. Zależało mi na niej i ją zabiłam.
Jeśli będzie mi na nim zależało, to skończy się źle. Nie wiedziałam, czy duchy mogą umrzeć ponownie, ale ze mną to jakimś cudem prawdopodobnie stanie się możliwe.
Moje zamyślenie zniknęło. Było tylko tym — zamyśleniem. Nadzieja jest dla frajerów, a ja musiałam trzymać się rzeczywistości.
Zanim się zorientowałam, wszyscy skończyli już tańczyć, a Julie i Nick sobie gratulowali. Przytulali się dłużej, niż było to potrzebne, a następnie dziewczyna do mnie podbiegła. Po jej odejściu Brody udał się porozmawiać z Nickiem. Flynn nadal prowadziła konwersację ze swoim partnerem. Wstałam, by być na tym samym poziomie z Jules.
— Chyba mu się podobam! Co sądzisz?
— Och, zdecydowanie mu się podobasz. Widzę to. Ale uważaj na Carrie i jej piranie.
— Ugh, Carrie. — Przewróciła oczami. — Nie powinnam pozwalać jej kontrolować mojego życia.
— Zgadzam się. — Podeszła do nas Flynn. — Nikt nie powinien trzymać cię z daleka od przystojnego chłopaka.
Nawet ja sama?
— Pójdziemy później do mojego domu na lody, by to uczcić? — zaproponowała Julie.
— Jasne — odparła od razu Flynn.
Ja nie byłam tak szybka z moją odpowiedzią, co obie moje przyjaciółki zauważyły.
— Hej, Lila, co jest? Zazwyczaj jesteś bardziej podekscytowana na myśl o lodach.
— Trochę stresuję się dzisiejszym występem — skłamałam. — Tyle.
To nie było do końca kłamstwo. Denerwowałam się naszym koncertem, ale nie z powodu widowni. Za każdym razem, gdy śpiewałam z Lukiem, zakochiwałam się w nim jeszcze trochę bardziej. Nawet kiedy tylko obserwował, jak gram na fortepianie i śpiewam w mojej sypialni. Ugh.
— Grałaś już przed mnóstwem ludzi — przypomniała mi Flynn. — Nie ma powodu, byś się denerwowała.
— A myślałam, że to ty jesteś tą pewną siebie — dodała skołowana Julie. — Podziwiam to w tobie.
Jej słowa miały być pokrzepiające, ale mnie zabolały.
— Nie jestem taka idealna jak ty. Przepraszam, ale nie potrafię taka być.
Nie kontrolowałam moich uczuć, gdy wypadłam z sali jak z procy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro