Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

017. W KOŃCU WOLNI


                Razem z Flynn byłyśmy już na miejscu, gdy Julie dotarła. Przekonałam Daniela, że dam radę zaliczyć sprawdzian po zrobieniu przy nim testu powtórzeniowego i zaznaczeniu w większości poprawnych odpowiedzi. To oznaczało, że musiałam zapamiętać te odpowiedzi oraz wzory, ale było warto. Kto wie? Może po drodze czegoś się nauczę.

— A teraz Dirty Candy! — ogłosił spiker mało podekscytowanym tonem głosu.

— Spóźniłam się? — zapytała Julie.

— Jesteś za wcześnie — odparła Flynn, kiwając głową w stronę sceny. Teraz musiałyśmy oglądać występ Dirty Candy.

Ugh. Mogłam dłużej uczyć się tej matematyki.

— Mam nadzieję, że przyszliście tu się dobrze bawić! — zawołała Carrie przesłodzonym głosem, po czym włożyła okulary przeciwsłoneczne, które pasowały do jej jaskrawego stroju.

— Dirty Candy? Skąd ona wzięła się na liście?

— Pewnie jej tatuś wykonał parę telefonów. — Słowa Flynn były przesiąknięte zniesmaczeniem. Wtedy zauważyła coś na kurtce Julie. — Ładny kwiatek!

— Dzięki, to dalia. — Dziewczyna poprawiła ubranie. — Moja mama je lubiła.

Pod koniec jednej ze zwrotek Alex teleportował się na scenę. Zerknęłyśmy na Luke'a i Reggiego, a drugi chłopak jedynie wzruszył ramionami. Byłam ciekawa, co się wydarzy.

Blondyn zaczął tańczyć oraz odwzorowywać ruchy Carrie, poruszając biodrami i skacząc dookoła. Zasłoniłam usta dłonią, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Julie szturchnęła mnie łokciem.

— Auć!

Wtedy Alex wrócił.

— Dobrze się bawisz? — spytała rozbawiona Molina.

— To nie moja wina, to, um... Moje stopy.

— Jasne — mruknęłyśmy razem z Julie, nie wierząc mu.

— Wracam.

Następnie ponownie pojawił się na scenie. Flynn popatrzyła na nas skołowana.

— To chłopaki.

Kiedy blondynka śpiewała o prowadzeniu i poruszała dłońmi, Alex przez nią przeniknął. Po raz kolejny zachichotałam, po czym prychnęłam, by to zatuszować. Pod koniec piosenki chłopak okręcił się dookoła własnej osi.

— Bo się zarumienię.

— Dziękuję! Dziękuję! — Carrie zaczęła przesadzenie się kłaniać.

— Alex. — Luke szeroko się uśmiechał. Było widać, że bardzo kochał swoich przyjaciół.

— Hej, um... Ja tylko... Robiłem to dla was.

Reggie skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.

— Mhm.

Z całych sił musiałam powstrzymywać wybuch śmiechu.

— Tak, możesz już przestać się uśmiechać. — Basista skinął głową, na co wszyscy się zaśmialiśmy.

— Powinieneś częściej tańczyć — stwierdziłam. — To było świetne!

Twarz Alexa stała się czerwona.

— Nie będę kłamać — zaczęła Julie. — To było całkiem niezłe.

— Tak. Zapomniałam, dlaczego tak bardzo jej nienawidzimy.

— Jak? Ja nie zapomniałam. Cała piosenka była o tym, jak bardzo jest w siebie zapatrzona.

Gdy to powiedziałam, Carrie do nas podeszła.

— Cześć dziewczyny. Um, nie powinnyście być już w łóżkach? — spytała irytująco pozytywnym tonem.

— Czemu? Zastanawiasz się, jakim cudem nie zasnęłyśmy na twoim występie? — naskoczyłam na nią, a chłopcy za mną się zaśmiali. — Ja też.

— Teraz już pamiętam — wymamrotała Flynn do Julie.

— Jeśli szukasz Nicka, to nie przyszedł. — Carrie była w pełni świadoma zauroczenia naszej przyjaciółki. Zdecydowanie czuła się zagrożona.

Molina prychnęła, robiąc krok do przodu.

— Nie po to tu jestem.

Spiker jej przerwał.

— Okej, wygląda na to, że została nam jeszcze jedna grupa. Julie, Lila and The Fat Ones.

Skrzywiłam się. The Fat Ones? Co za wstyd.

Carrie i jej przyjaciółeczki się zaśmiały. Przeniosłyśmy wzrok na Luke'a.

— Naprawdę? — zapytał Alex.

Chłopak przygryzł wargę.

— Tak, stary. Bazgrzę jak kura pazurem.

Zaśmiałyśmy się niezręcznie i przeszłyśmy obok niej. Carrie zdecydowanie czuła się zagrożona przez naszą obecność, choć udawała, że jesteśmy tylko amatorkami. Widziałam to po sposobie, w jaki zaciskała szczękę i lekko przechylała głowę. Wiedziała, że będziemy lepsze. Ponownie.

— Cześć — odezwała się Julie do mikrofonu. — Tak naprawdę nazywamy się Julie, Lila and The Phantoms. Moja przyjaciółka, Lila, dzisiaj złamała rękę, więc musimy trochę improwizować.

Jasne, zwal wszystko na mnie. Popatrzyłam na Luke'a. To miało sens, biorąc pod uwagę moje złamane ramię, ale byłam praworęczna.

Widownia wydawała się mało zainteresowana, zmęczona i pragnąca wrócić do domu. Spojrzałam na Julie, posyłając jej delikatny uśmiech. Flynn z wysoko uniesionymi kącikami ust pokazała nam kciuki w górę.

— Okej. — Zaczęła grać naszą piosenkę.

To było ironiczne, że śpiewałyśmy „W końcu wolni", podczas gdy Julie miała szlaban.

Serca płoną, kłamstw już koniec, więc mówimy zawsze to, co chcemy. Teraz wstaję, nie udaję, więc lęków nie dopuszczam, nie.

Teraz nadeszła moja kolej, a ona śpiewała harmonie.

Nie wiem, czy dam radę, bo opadam na dno. Zamknę oczy, serce zaś w piersi mej jak młot. Bo latać chcę, ja chcę żyć. Patrz, jak lśnię.

Szum rozległ się po pomieszczeniu, gdy chłopcy pojawili się na scenie.

Mam w sobie iskrę, więc podnieś ręce, jeśli wiesz. I jesteś częścią mnie. Podnieś ręce, jeśli chcesz. — Wszyscy śpiewaliśmy. — Od teraz aż po kres, podnieś ręce, jeśli wierzysz! Minęło tak długo, a teraz jesteśmy w końcu wolni!

Wszyscy bujali się w rytm melodii. Tłum ożył podczas refrenu.

Julie ponownie zaczęła śpiewać.

Wszyscy lśnimy, co za widok. Wyglądamy jak fajerwerki.

Stąpamy dumnie, pogłośnij to — dołączyłam do niej. — Bo już znamy wartość swą.

Wtem rozległ się głos Luke'a.

Wiem, że dam radę, nie opadam na dno. Zamknę oczy, serce zaś w piersi mej jak młot. Bo latać chcę, ja chcę żyć. Patrz, jak lśnię.

Podczas kolejnego refrenu Reggie śpiewał „Woah-och". Wkładałam całe serce w mój śpiew, pozwalając muzyce mnie ponieść.

Reggie skakał po całej scenie jak króliczek i śpiewał do mikrofonu Luke'a. Napawałam się naszymi minami. Świetnie się bawiliśmy i to właśnie tak powinno być.

Julie śpiewała większość początku, dlatego teraz nadeszła kolej na mnie i Luke'a.

Mam w sobie iskrę i...

Mam w sobie iskrę i... — powtórzył po mnie.

I jesteś częścią mnie.

— I jesteś częścią mnie.

Nie mogłam nie zauważyć, jak jego spojrzenie pada na moje usta, a następnie wraca do oczu. Nie pozwoliłam jednak, by to mnie rozproszyło.

Od teraz aż po kres — kontynuowałam, trochę zwiększając odległość pomiędzy nami.

Od teraz aż po kres — zaśpiewał i trochę się odsunął, zauważając, jak niekomfortowo czułam się z jego bliskością.

Odwróciłam się do Julie, gdy razem śpiewałyśmy.

Minęło tak długo, a teraz jesteśmy w końcu wolni!

Po powtórzeniu refrenu piosenka się zakończyła. Napawałam się miną Carrie. A masz! Ukłoniliśmy się, a wtedy chłopcy zniknęli. Tłum sapnął i zaczął głośniej wiwatować.

— Dziękujemy. Jesteśmy Julie, Lila and The Phantoms. Powiedzcie znajomym.

Zeszłyśmy ze sceny i z piskiem przytuliłyśmy Flynn.

— Było super! — podsumowałam.— Szkoda, że nie mogłam grać, ale i tak dobrze się bawiłam.

— Tak, byłaś niesamowita — pochwaliła mnie Flynn.

— Tak! — zgodził się Reggie, choć dziewczyna nie była w stanie tego usłyszeć.

Odwróciłam się, by zobaczyć bardzo profesjonalnie wyglądającą kobietę w eleganckich spodniach i fioletowej bluzce, która do nas podchodziła. Czuć było od niej pewność siebie, po czym poznałam, że to ona była jedną z menedżerek, którymi zachwycał się Luke.

— Cześć Andi. Carrie Wilson. — Nasz wróg podał dłoń kobiecie. Nie byłam pewna, czy nazywanie jej po imieniu było dobrym krokiem.

Po minie Andi widziałam, że nie była zainteresowana. Jej usta były zaciśnięte, a ona się nie uśmiechała. Unosiła brwi, jakby wolała nie przeprowadzać tej rozmowy. Nie była na tyle niemiła, by powiedzieć to na głos.

— Jak miło cię znowu widzieć! — zawołała udawanie wesołym głosem Carrie. — Och, mój tata pozdrawia!

— Cześć Carrie — odparła uprzejmie Andi. Uścisnęły swoje dłonie.

Blondynka odwróciła się do swoich sługusek.

— Och, dziewczyny. To jest Andi Parker z Destiny Management. Reprezentuje Shawna, Selenę i może nawet Dirty Candy?

Postanowiłam to sobie zapamiętać. W tym samym czasie Reggie i chłopaki dalej chwalili siebie nawzajem. Flynn i Julie były zbyt podekscytowane, by zauważyć, że nie zwracałam na nich uwagi.

— Naprawdę miło cię widzieć, Carrie. Dobra robota, dziewczyny — pochwaliła je pani Parker, zanim odeszła.

Tłumaczenie: przestań mnie napastować, masz talent, ale nie jestem zainteresowana twoim charakterem.

Ale nie powiedziała tego. Powiedziała to w sposób pełen szacunku i profesjonalizmu.

I oto kobieta z klasą. Poprawiłam moją posturę, gotowa zrobić dobre wrażenie.

— Hej! Hej! Ta kobieta, której Carrie próbowała zaimponować, tutaj idzie — ogłosił Luke, nim ja zdążyłam to zrobić. Jego głos był przesiąknięty podekscytowaniem i zdenerwowaniem. Czy spodobał jej się nasz zespół? Chyba tak.

Wyczułam w jego głosie również nutę smutku. Julie i ja dostawałyśmy szansę, której on nigdy nie miał. Rozmawiałyśmy z liczącymi się menedżerami, którzy nawet nie mogli zauważyć jego istnienia.

Westchnęłam, po czym uśmiechnęłam się przekonująco oraz zmusiłam do myślenia o tym, jak szczęśliwa byłam kilka chwil temu na scenie.

— Och, to... — Julie się odwróciła.

— Wygląda profesjonalnie — wyszeptał oczarowany Alex.

— Chwila, kto powinien mówić? — odezwał się Reggie. Luke i Alex na niego popatrzyli. — Racja, Julie albo Lila.

— Ja to zrobię — zapewniłam ją. — Podsłuchałam jej rozmowę z Carrie, więc wiem więcej.

Dziewczyna kiwnęła głową, wdzięczna, że mamy już jakąś wiedzę.

— Dzięki, to super.

— Dasz radę — mruknął mi do ucha Luke, gdy podawałam dłoń pani Parker.

— Cześć, jestem Andi Parker i chciałabym... — zaczęła, ujmując moją rękę.

— Julie — powiedział znajomy męski głos.

— Tata. — Jej oczy szeroko się otworzyły, a dłoń pani Parker opadła.

Czułam, jak nasze szanse znikały.

— Pora iść — rozkazał.

Rysy jej twarzy opadły, podobnie jak u całej reszty naszej grupy.

— Bardzo przepraszam, muszę już iść — wypaliła, podbiegając do swojego ojca, który był gotowy, by dać jej kazanie.

Popatrzyłam na Flynn. Co powinnam zrobić?

— Mów dalej, nie daj jej się rozproszyć! — Luke praktycznie do mnie krzyknął. Podczas mówienia tego zeskoczył z barku.

— Pani Parker, jest pani z Destiny Management, prawda? — Ponownie zwróciłam jej uwagę na mnie.

— Tak, ale co tutaj się dzieje? — spytała uprzejmie. Musiałam przekonać ją, że nasi rodzice pochwalają naszą muzykę, bo jako osoby nieletnie nie miałyśmy zbyt wiele do powiedzenia.

— Cała rodzina Julie uwielbia muzykę, ale jej tata nie wiedział, że tu będzie.

Uniosła brew.

— Mhm.

— Ale moi rodzice zdecydowanie pozwolili mi tu przyjść! — dodałam, słuchając się Luke'a. — Chętnie przegadałybyśmy propozycję, jaką ma dla nas pani, jeśli to nie problem.

— Tak, dam ci moją wizytówkę. — Wyciągnęła cienki kawałek papieru ze swojej torebki. — Zadzwońcie, żeby umówić się na spotkanie. Świetna robota.

Odeszła, aby porozmawiać z kimś innym.

Popatrzyłam na wizytówkę z wygrawerowanymi złotymi literami.

Wygrawerowanymi.

Wiecie, ile to kosztuje? Musiała być naprawdę bogata.

— To było nietajne ze strony Raya. — Reggie bez aprobaty pokręcił głową.

— Co prawda, Julie ma szlaban — zauważyłam. — Jestem pewna, że po tym występie dostrzeże, jaka ważna jest dla niej muzyka. W końcu chciał oszczędzać pieniądze, by mogła pojechać do szkoły muzycznej w Australii i spełniać marzenia.

— Wow, nie wiedziałam o tym — przyznała Flynn.

— Tak. Jestem pewna, że wszystko będzie dobrze.

Ale tak naprawdę nie byłam pewna. Bo niby jak dobrze znałam pana Molinę?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro