Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

010. SKRADZIONE


                Skoro Alexa nie było, to postanowiliśmy przećwiczyć kolejką popową piosenkę, którą napisałam.

— Powinna śpiewać ją dziewczyna, więc chyba ja i Julie możemy się tym zająć — powiedziałam. — Możemy użyć konsolety mikserskiej, żeby brzmiała nawet lepiej. Możemy śpiewać harmonie podczas refrenu.

Zanuciłam melodię, a brunetka się ze mną zgodziła.

— Tak, możemy zaśpiewać niską harmonię, kiedy to nie my będziemy w centrum uwagi.

Po ćwiczeniu tego utworu przez jakieś pół godziny nasz perkusista w końcu postanowił się pokazać.

— Och. Hej, Alex — przywitał go Reggie.

Luke przeszedł prosto do rzeczy.

— Gdzie byłeś, stary? Musimy zacząć ćwiczyć.

— Tak? Na co?

Wtedy Flynn zrobiła wielkie wejście.

— Dyskoteka! — ogłosiła z szerokim uśmiechem. — Nie mam, z kim iść. Ale nie obchodzi mnie to, bo już nie mogę się doczekać waszego występu.

— O matko, gramy na dyskotece? — zapytał blondyn tonem, przez który poczułam się urażona.

— Oczywiście, stary. Tak w tych czasach zdobywa się fanów — ubiegł mnie Luke.

— Tak, nadążaj, Alex — zażartowała Julie.

— Może byś wiedział, gdybyś wcześniej tu był. — Wzruszyłam ramionami. — Tak tylko mówię.

— Co? Chłopaki tu są? — odezwała się podekscytowana Flynn. Odwróciła się w przeciwnym do nich kierunku. — Hej chłopcy!

Złapałam ją za bark, poprawiając jej pozycję w tym samym momencie, gdy Julie:

— W drugą stronę, kochana.

— Och. — Odwróciła się i pomachała, a Alex z Reggiem odwzajemnili ten gest.

— Okej, skoro Alex zaszczycił nas swoją obecnością, to możemy zabrać się do pracy? — poprosił Patterson.

Miałam przeczucie, że skoro był głównym wokalistą Sunset Curve, przyzwyczaił się do bycia szefem. Być może wtedy to działało, ale teraz będziemy mieć z tym pewne problemy. Nie lubiłam, kiedy ktoś mi rozkazywał, jeżeli jeszcze tego nie zauważyliście. To dlatego niemal przegapiłam okazję, aby dostać się do programu muzycznego.

— Tak! Będziemy ćwiczyć.

Było mi szkoda Flynn, bo nie słyszała połowy rozmowy. Ta biedna dziewczyna musiała być niezwykle skołowana, ale przyjmowała to dość dobrze.

— Chcesz zostać? — zaproponowałam świadoma, że być może nie będzie chciała marnować swojego czasu.

— Powinnam nadmuchać pięćset balonów na dyskotekę, ale to wydaje się o wiele lepsze.

— Hej, Julie! — przerwał nam Carlos. — Pamiętasz te kule na zdjęciach taty? To chyba duchy.

O nie. Możemy mieć problem.

Pokazał swojej starszej siostrze fotografię.

— Ale nie martw się, ten pokój... Tu jest czysto. Nie wyczuwaj obecności duchów.

— Znowu się mylisz, młody. — Uśmiechnął się szeroko Reggie.

Zatuszowałam moje parsknięcie śmiechem. Luke również się wyszczerzył, gdy wodził między nimi wzrokiem.

— Nie bój się! Jeśli wrócą, to cię ochronię, bo to ja jestem mężczyzną w tym domu.

— A to nie tata powinien być mężczyzną w tym domu? — spytała rozbawiona Julie z ramionami skrzyżowanymi na klatce piersiowej.

— Może być nas dwoje — zaprotestował Carlos, na co wszyscy się zaśmialiśmy pod nosem. — A tacie przyda się pomoc, prawda? Według internetu sól wypala ich dusze.

Chłopak pomachał dłonią, by pokazać nam solniczkę, a rysy twarzy chłopaków opadły, zamieniając się w strach.

— Mała szczypta powstrzyma ich przed powrotem tutaj.

— Na pewno chcesz marnować sól? — wtrąciłam. — Nie możesz wierzyć we wszystko, co przeczytasz na internecie.

— Internet mówi, że duchy istnieją i nikt w to nie wierzył — spostrzegł. — Istnieją, a ja nie zamierzam ryzykować.

Zanim zdążyłyśmy go powstrzymać, rozsypał białe kryształki, trafiając nimi Alexa.

— Nie! — Chłopak wyciągnął przed siebie ręce. — O Boże, ja...

Wszyscy z przerażeniem czekaliśmy, aż nagle zniknie czy coś.

— Nic mi nie jest — ogłosił. — Zupełnie nic mi nie jest.

Julie popatrzyła na Flynn z niemą prośbą, by zabrała stąd Carlosa.

— Och! Carlos, wiesz, kto jest głodny? Ja. Um, wysól mi drogę do kuchni.

Alex cicho prychnął.

— Spróbujemy ponownie? — zasugerowałam.

— Tak, proszę — odparł Luke. — Ale przypomnijcie mi później, chcę pokazać wam kilka piosenek Sunset Curve.

— Ale nie „Teraz albo nigdy". — Przerażona pokręciłam głową.

— Nie, nie „Teraz albo nigdy".

— Może pokażesz nam teraz? — wtrąciła Molina.

— Okej. — Szybko zaczął wszystko szykować. — „Dom tam, gdzie koń mój"? Reggie, przestań wkładać swoje piosenki country do mojego zeszytu.

— To był prezent — stwierdził chłopak, na co się uśmiechnęłam. Uwielbiam go.

— Dzięki, stary. — Luke klepnął go w plecy okładką dziennika.

— Też taki masz? — spytałam. — Dlaczego nic nie wspominałeś, kiedy pokazałam ci mój?

— To nie wydawała się odpowiednia para. Zaznaczyłem te, w których brzmiałybyście świetnie.

— Może powinniśmy wrócić do... — ciągnął Reggie.

Pokręciłam głową, ze śmiechem otwierając notatnik. Jedna strona przykuła mój wzrok.

— Kim jest Emily?

Wyciągnęłam zeszyt, by Julie również mogła go zobaczyć.

— Ta nie jest zaznaczona. — Luke rzucił się do swojego notesu i miałam wrażenie, że się bał.

— Teraz muszę wiedzieć — powiedziałam, zaczynając czytać wers. — Gdybyś tylko wiedziała, że nie zapomniałem cię. Aw, jak uroczo, Lukey. Ta dziewczyna musiała być naprawdę wyjątkowa.

Próbowałam pozbyć się tego ukłucia zazdrości, ale ono wracało w najmniej pożądanych momentach.

— Wow, Luke. Nie wiedziałam, że jesteś takim romantykiem — zażartowała brunetka, gdy pochylałyśmy się nad notatnikiem jak jakieś plotkary.

— Nie jest. Ta piosenka jest o...

— O nikim. — Przerażony Patterson przerwał Alexowi. Na chwilę zamilkł, próbując opanować swoje uczucia. — Uch, to tylko coś, czego próbowałem i...

Pochylił się, jakby chciał nam go wyrwać, ale szybko się odwróciłam, bym tylko ja miała wgląd na strony.

— Ale jeśli otworzysz następną zaznaczoną stronę, jest tam nuta, która... Ma świetną melodię.

— Ale ja chcę przeczytać tę. — Wydęłam wargi.

Zrobił krok bliżej mnie. Był bliżej, niż byłam przyzwyczajona poza sceną.

— Proszę.

Nie mogłam oprzeć się jego oczom, więc westchnęłam.

— Dobra, możesz pokazać mi tę piosenkę. Nie będę się wtrącać.

Wypowiedział bezgłośnie „Dziękuję".

— Więc chcesz samplować — podsumowała Julie po tym, jak zagrał riff.

— Jak to samplować?

Alex, Reggie i ja również popatrzyliśmy na nią skołowani. Nie byliśmy w pełni przyzwyczajeni do tego slangu.

— Razem z mamą ciągle śpiewałyśmy tę piosenkę w samochodzie — wyjaśniła. — To klasyczna piosenka Trevora Wilsona.

— Kto to? — zapytałam w tym samym momencie, w którym Luke powiedział „Nie, to nasza klasyczna piosenka".

— Czyste Sunset Curve. Nigdy nawet nie słyszałem o Trevorze Wilsonie — dodał Reggie.

— Tak, może pomyliłaś ją z jakąś inną — zauważył blondyn.

— Ja nie mylę piosenek, zaufajcie mi. — Dziewczyna się zaśmiała. — Ja i jego córka kiedyś byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Ciągle siedziałam u nich w domu. Znam tę piosenkę.

— Okej?

— Udowodnię wam. — Złapała swojego laptopa. — Jego pierwsza płyta miała mnóstwo hitów, ale te najnowsze nie są już takie dobre.

Cały zespół pochylił się zszokowany.

— To Bobby — stwierdził Luke.

— Poważnie? Właśnie powiedziałam, że nazywa się Trevor Wilson — powiedziała lekko zirytowana Julie.

— Okej, świetnie. Więc... Zmienił imię, okej? To zdecydowanie Bobby! Grał u nas na gitarze rytmicznej.

Molina prychnęła z niedowierzaniem.

— Trevor Wilson był w waszym zespole?

— Uwierzyłabym w to — przyznałam.

— Nie mogę uwierzyć w to, jak staro wygląda. — Alex zmrużył oczy, nadal próbując przyswoić tę wiadomość.

— Jesteście w tym samym wieku — zauważyłam.

— Hej! Jesteśmy od niego gorętsi! — Luke był urażony.

— Och... Wygląda jak nauczyciel na zastępstwie — stwierdził Mercer z obrzydzeniem.

— Julie... — zaczął Luke. — Jakie są jego inne hity?

Miałam przeczucie, że już znał odpowiedź na to pytanie.

— „Zagub się".

— Tak. Ja to napisałem. — Jego brwi były zmarszczone, kąciki ust opuszczone i widziałam, że z jego oczu zniknęła ta szczęśliwa iskra, którą miał jeszcze zaledwie kilka minut temu, kiedy chciał pokazać mi swoje utwory.

— Wiemy, że to twoje piosenki. — Próbowałam go pocieszyć. — I nigdy ich nie słyszałam, więc zobaczysz moją prawdziwą reakcję.

— To nie to samo. — Zdjął pasek swojej gitary, zaczynając odchodzić.

— „Długi Weekend"? — dodała Julie.

— Tak, to też Luke.

Julie szeroko otworzyła oczy.

— „Krzywy Ząb"?

— I to — odparł Alex. — To o Reggiem.

— Co? — spytał wspomniany chłopak. — Myślałem, że to o tobie!

Luke nerwowo chodził w tę i z powrotem po całym pomieszczeniu.

— Już nie lubię tej piosenki.

Wiedziałam dlaczego. Skradziona została nie tylko jego ciężka praca, ale również jego serce i dusza. Włożył całego siebie w tę muzykę. Świadomość, że ktoś ci to odebrał i przywłaszczył sobie, musiała być okropna. Było mi niedobrze na samą myśl o tym.

— Chwila, to mnie... To mnie przeraża. Piosenki Trevora są dla mnie dość ważne. To on pokazał mi rock.

— Tak. Luke pokazał ci rock. — Alex wskazał na swojego przyjaciela.

Przez minę bruneta musiałam mocno powstrzymywać się przed przytuleniem go. Nie wiedziałam dlaczego. Nigdy nie chciałam tak bardzo okazywać uczuć, to nie byłam ja. Czułam się z tym dziwnie.

— Przez ten cały czas myślałam, że jesteście powiązani z moją mamą... — zaczęła Julie w tym samym momencie, w którym Luke rzucił czymś w ścianę. Ten przedmiot wydał z siebie głośny dźwięk. — Ale jesteście powiązani z tatą Carrie?

— O mój Boże, Carrie? — spytałam z niedowierzaniem. — Tego bachora?

Kiwnęła głową.

— Ze wszystkich ludzi to musiała być akurat dziewczyna, która mnie nienawidzi.

Odwróciłam się do chłopaków.

— To taki rozpuszczony, bogaty dzieciak! Carrie myśli, że rządzi szkołą, więc może nami rządzić. Pierwszego dnia widziałam, jak dokuczała Julie, gdy bała się śpiewać. Nic dziwnego, że są rodziną.

Zamknęłam buzię, bo uświadomiłam sobie, że w niczym nie pomagam.

— Dobra, dodamy to do naszej listy pytań.

— Kiedy ja i Carrie się przyjaźniłyśmy, nasza trójka ciągle rozmawiała o muzyce. — Luke znowu rzucił czymś w ścianę. — Nigdy o was nie wspomniał.

Auć, to musi boleć.

— I to niewiarygodne! — zawołał Patterson, mocniej się zamachując. — Okej, może przypisać sobie wszystkie nasze zasługi i nawet o nas nie wspomni?

— I jest bogaty. Ma swój własny helikopter.

— Co? — Sapnęłam.

Luke jęknął i krzyknął. Chciałam powiedzieć coś, co by go pocieszyło, ale nie wiedziałam co. Rozmowa z ludźmi nigdy nie była moją specjalnością. Piosenka mogłaby zadziałać lepiej. Hm...

— On ma... Ma... Helikopter? — wyjąkał Alex.

— Ze swoją twarzą.

— Jakie traumatyczne — wymamrotałam.

— I parkuje go przed tym hotelem?

— Nie. Parkuje go przed swoją posiadłością.

Zaśmiałam się, przez co na mnie popatrzyli.

— Chwila, to nie był sarkazm?

Julie pokręciła głową, a moja szczęka opadła.

— Posiadłością? — pisnął Reggie.

— Stary, mieszkamy w garażu.

— Nie chodzi o pieniądze, tylko o muzykę! — stwierdził Luke. Wiedziałam, co czuł. Choć mógł często wspominać o sławie i być dość pewny siebie, to czuł silną więź ze swoją muzyką. To była część niego.

— Trochę chodzi o pieniądze.

— Trochę chodzi o pieniądze — powtórzył blondyn wyższym głosem.

— Mógł podzielić się nimi z naszymi rodzicami. Może wtedy domu moich rodziców nie zamieniliby w wypożyczalnię rowerów.

Skrzywiłam się. Ten cały Trevor Wilson był naprawdę okropny.

— On ukradł nasze dziedzictwo. — Oczy Luke'a zrobiły się ciemne, natomiast głos niebezpiecznie niski. — Gdzie mieszka?

Julie niewinnie podniosła wzrok, nie czując się komfortowo z tym, gdzie to zmierzało.

— Kimkolwiek jest ten gość, zasługuje na to, co mu się przytrafi. — Kiwnęłam głową do bruneta.

— Nad plażą w Malibu.

Luke szturchnął Alexa ramieniem.

— Chodźmy dać mu nauczkę.

— Chwila, co? Chłopaki!

Złapałam Molinę za ramię.

— Pozwól im. Potrzebują tego.

— Ale musimy ćwiczyć na dyskotekę. To nasz pierwszy występ!

— Och, tak. Możecie zemścić się później.

Nagle zniknęli, na co westchnęłyśmy rozdrażnione.

— Chyba musimy iść na poszukiwanie duchów jak Carlos.

Julie tylko uśmiechnęła się ponuro.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro