Akt VIII ( NIE OFICJALNE)
Kolejny dzień na polu treningowym. Tym razem po tym jak zobaczyli moją moc dali mi 20 robotów i najwyższy poziom.
Roboty skoczyły do góry i wiedziałam już, że roboty są w garści.
Skoczyłam i zmieniłam się w smoka.
To znaczy tylko głowę.
Zionęłam ogniem, ale jeden z robotów został na ziemi.
Gdy znalazłam się na ziemi zaczął biec do mnie, wtedy delikatnie go uderzyłam TAK delikatnie, że rozbiłam mu łep i tors.
5 hours later...
Siedziałam w domu na dębowym krześle ibpatrzyłam jak Lis i Jeleń się bawią.
Nagle usłyszałam coś dziwnego, więc wyszłam na taras.
Poszłam do lasu za dźwiękiem i doszłam do grani pagórka.
Zobaczyłam kawałek miasta Gotham z, którego.....leciał dym...
Dym pokrywała jedną z części miasta szybko zmieniłam się w orła i poleciałam.
Leciałam nad do połowy ewkułowanym i spalonym miastem.
Wylądowałam ( założyłam wcześniej strój) na dachu i zobaczyłam jak WW leżała na drodze pokryta pyłem i gruzem oraz Aquamen.
Batmana nie widziałam.
Supermana ledwo dostrzegłam w niebie leciał za kimś w zielonym stroju z niebieską peleryną.
- Zzzzuri?!- krzyknęła za mną stojąca Rena. Jedną ręką trzymała się za brzuch skąd było widać krew.
- To twoja WINNNNAA!!- krzyknęła Rena nagle rozpadając się w pył, aż został tylko zakrwawiony szkielet wyciągający do mnie rękę.
- N...nie- powiedziałam drżąc i nie mogąc się ruszyć.
- Nie!
- NIEEE! - Obudziłam się zdyszana, oblana potem z oczu leciały mi łzy.
Usiadłam na łóżku. Cała drżałam, byłam przerażona choć był to tylko sen.
- Coś się stało Sierściuchu?- powiedzał ciepły, pełny troski męski głos.
- Hej już dobrze. Ciiiii.- był to Dakota.
Mój przyjaciel, który ukratkiem poszedł za mną kiedy dostałam Hierarchię.
Był to o bladej skórze z całymi czarnymi włosami chłopak o piwnych oczach.
Przytulał mnie w szarej koszulce z Adidasa i czarnych spodniach dżinsowych i trampkach w tym samym kolorze co bluzka.
Jego włosy były rozczochrane.
Zawsze miał tą samą czuprynę z czarmi włosami.
- Ja...j...ja- powiedziałam drżącym głosem - miałam koszmar....wiesz, że będzie trzeba wrócić.- powiedziałam to, a on mnie mocniej przytulił.
- Wiem, ale jeszcze nie teraz... Podoba mi się tu i.... Jest jeszcze pobratymczyni Raven to ją musisz ugłaskać by pozoliła nam wrócić.
Ale bądź ze mną szczera to co widziałaś to był sen?- mówiąc to łzy znowu napłynęły mi do oczu.
- To była wizja, ale... Nie chce by się spełniła j....ja....- mówiąc to wtuliłam się jeszcze bardziej prawie łamiąc Dakocie żebra.
- Uhhhh... Troch...trochę silna....je..teś... - Powiedział ochryple, więc rozluźniłam uścisk.
- S...skoro zostajesz bo mie odwiedziłeś tto może pobiegamy by... Rozluźnić atmosfere?? - Powiedziałam to i lekko się uśmiechnęła przez łzy.
- To jazda Sierściuchu!- śmiejąc się puścił mnie i wybiegł z domu zmieniając się w wilka ( Dakota urodził się w jednym z trzech rodów szlachckich w, których moc Wilka, szakala lub lisa są przekazywane. Moce zależą od rodu)
Wyskoczyłam przez otwarte okno w formie wilka i pobiegłam za Dakotą.
Biegliśmy w świetle księżyca i gwiazd przez las.
Wybiegliśmy z lasu i biegliśmy przez dalekie łaki, aż zatrzymaliśmy się i zobaczyliśmy miasto.
- Wow....wole jednak wieś- powiedział Dakota do mnie.
Usiedlimy na wzgórzu przy rzece, która oddzielała Gotham od mojego terytorium.
Oczy Dakoty
Była noc i światło księżyca.
Ona w formie wielkiego czarnego wilka leżała przy mnie.
Ja zaś byłem rudawo-białym wilkiem.
- wahhhh- ziewnęła Zuri - ja chyba przenocuje tutaj, a ty? - Spytała słodko. Poczułem jak pod grubą warstwą futra rumienie się.
- J..jasne, że mogę tu noccccować eheh...- mówiąc to zacząłem się czerwienić nie byłem pewny czy nawet futro mi się nie zaczerwieni.
- Dobranoc - powiedziała Zuri i wtuliła się we mnie.
- Do..Branoc...? - Mówiąc to słyszałem jak głos mi drżał.
Przytuliłem się do niej.
Kiedy na nią patrzyłem to widziałem te samą dziewczynkę z dzieciństwa.
Zawsze uśmiechniętą biało włosą dziewczynkę ze złotymi oczyma i bladą cerą.
- Od zawsze to wiedziałem.- szepnąłem - od zawsze mi na tobie zależy i na twoim szczęsciu oraz bezpieczeństwie- powiedziałem to trochę głośniej.
- Ja też cie kocham- powiedziała Zuri.
- Tttttttty jjajjja myślałem, że śpisz!!!- krzyknąłem już całkowicie czerwony i zawstydzony, że wyszło to na jaw w taki sposób.
- Cicho bądź i śpij bo mnie Rena zabije, że nie spałam cała noc.- mówiąc to poszła spać.
- Heh matoł ze mnie, ale coż znasz mnie - powiedziałem to i poszłeem spać
Ja
Obudziłam się.
Było wcześnie może koło 6:00.
Zobaczyłam, że Dakoty nie ma, zostawił po sobie jeden ze swoich rysunków gdyż pięknie maluje i rysuje.
Całuski! 💖
Było to naposane w prawym dolnym rogu.
" Fajnie nas ująłeś " - pomyślałam i wróciłam do domu.
Zastałam tam czekającą na mnie Rene w naszym grupowym stroju
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro