Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

- Zostawcie ją - Kanda zacisnął palce na rękojeści swojej katany.

- I co nam zrobisz? Pamachasz tym mieczykiem? - zadrwił pierwszy.

Wnerwiony szermierz rzucił się na dwójkę mężczyzn, którzy puścili Candy, przygotowując się do walki. Dziewczyna pozbierała swoje rzeczy i pędem pobiegła do łazienki, zamykając drzwi na zatrzask. Serce waliło jej jak młot, ale kiedy oprzytomniała zdała sobie sprawę, że zostawiła tam poważnookiego, który był zdany wyłącznie na siebie oraz na swoje szczęście. Po chwili jednak usłyszyła kroki i głos należący do barmana, dzięki czemu się uspokoiła. Zdjęła wszystkie ubrania, a następnie weszła pod ciepły prysznic, podśpiewując sobie kilka fragmentów znanych jej utworów. Po dokładnym spłukaniu piany wytarła się, po czym ubrała swoją koszulę nocną. Podreptała prędko do pokoju, uprzednio zbierając swoje rzeczy, a kiedy tylko się tam dostała szybciutko zatrzasnęła drzwi.

- Kanda! - podskoczyła ze strachu, ale po chwili się opanowała - Dziękuję - dodała spokojnym tonem, zawierającym w sobie mnóstwo wdzięczności.

Szermierz nic nie powiedział, tylko zabrał swoje rzeczy i wyszedł z pokoju. Dla Candy było to coś nowego, innego, przez co miała ogromną ochotę poznać ciemnowłosego. Nic ją w ludziach nie interesowało, tak jak robił to Kanda. Podobał jej się ten jego cichy, a zarazem ciemny charakter, skrywający w sobie zapewne mnóstwo tajemnic. Ludzie byli bardzo monotonni z uśmiechem i radością wymalowanymi na twarzy, a jednak znalazł się wyjątek, dla którego jednorożce rzygające tęczą były jak mucha na lampie, a jego uśmiech był czymś w rodzaju kosmitów na Marsie. W nim było coś, czego u innych jej brakowało, oczywiście z wyjątkiem Marco, mimo iż był jaki był.

Drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł, jak zwykle z miną mordu, Kanda. Candy przyjrzała mu się z uwagą, ale szybko odwróciła wzrok, myśląc, że on pewnie ma już dziewczynę. Przykryła się kołdrą, a następnie odwróciła się w stronę ściany, uprzednio zgaszając światło.

~~~

Minęło już mnóstwo czasu, od momentu, w którym miodowowłosa położyła się w łóżku. Ciemnowłosy już dawno zasnął, podczas gdy dziewczyna męczyła się, aby nie zasnąć, ale jednak nie wytrzymała i przymknęła oczy. Nawet nie wiedząc kiedy, zasnęła.

- Ej, patrzcie, Przeklęta! - zawołał jakiś chłopak do swoich kompanów - Ty, mała, stój!

Dziewczynka zatrzymała się, powoli obracając w stronę, z której ją nawoływano. Cała zgraja starszych od niej dzieci, podbiegła do dziecka.

- Wiesz, że w tobie siedzi diabeł? - odezwała się jedna z nastolatek - Powinnaś iść z tym do księdza.

- No, a po za tym jesteś Czarnym Aniołem, więc powinnaś iść do piekła - dodał ciemnowłosy chłopak - Jeśli wkrótce nie umrzesz, to ten cały świat zniknie! A chcesz żeby inni ludzie żyli, prawda? PRAWDA? - podkreślił.

Dziewczynka niepewnie pokiwała główką i z szeroko otwartymi oczkami patrzyła na starszych, ktorzy mieli wredne uśmiechy z kpiną w oczach.

- Więc idź się zabić - uśmiechnął się triumalnie blondyn.

Dziecko się przeraziło i szybko zaprzeczyło główką, z nadzieją, że dadzą jej spokój, ale stało się na odwrót: grupa  nastolatków jeszcze bardziej zaczęła namawiać ją do śmierci. Dziewczynka zasłoniła sobie uszy rękoma, aby nie słyszeć tych bzdur, choć gdzieś w środku coś ją niepokoiło. Nagle cały krajobraz rozpadł się, przez co zapadła ciemność, z wyjątkiem nastolatków, którzy zamienili się w dusze Akum, wciąż powtarzając tą samą definicję, która po chwili zamieniła się na rozkaz: "Umieraj!". Wszystkie te przerażające dusze zaczęły się kręcić wokół dziewczynki, coraz głośniej mówiąc, aż w końcu zamieniło się to na krzyki i piski. Dusze zaczęły zataczać coraz mniejsze okręgi z coraz większą prędkością, aż w końcu były tak blisko, że zaczęły drzeć ubranie dziewczynki i...

Candy podniosła się do siadu, tym samym szeroko otwierając oczy. Kropelki potu spływały po jej twarzy, włosy lepiły się do czoła, a w kącikach oczu pojawiły się łzy. Aby nie obudzić Kandy, starała się unormować swój oddech. W jej głowie ciągle pojawiały się obrazy i słyszała głosy, wołające o jej śmierć. Przełknęła ślinę, spoglądając na okno, gdzie powoli ukazał się cień Akumy na drugim poziomie. Sparaliżowana, poczekała aż stwór minie okno, ledwo mogąc oddychać. Wcześniej już walczyła z Akumami, choć wyda się dziwne, że nigdy nie widziała drugiego czy trzeciego poziomu, ale doskonale znała teorię i wiedziała, że ich maksymalny poziom to piąty, kiedy są już naprawdę silne i nawet nie wiadomo czy zwykły Egzorcysta dałby sobie z nią radę. Dla niej Akumy na pierwszym poziomie były niczym, mogła je zniszczyć w sekundę, ale miała duże wątpliwości czy to również zadziała na wyższe poziomy i co powie Kanda, gdy zobaczy ją w innej postaci?

Po kilku minutach, gdy nie widziała już niczego podejrzanego, przeszła cicho na kuckach do łóżka poważnookiego. Nie wiedząc, jak go obudzić zaczęła cicho szeptać jego imię, na co ten tylko mruknął coś pod nosem. Delikatnie ułożyła rękę na jego ramieniu i dalej nawoływując go szeptem, ostrożnie nim szarpnęła, ale nie za mocno, aby nie oberwać. Mrugając powiekami, otworzył w końcu oczy.

- Akumy - powiedziała, nie zmieniając tonu swojego głosu.

Twarz Kandy przybrała swoją codzienną formę, a dziewczyna podeszła do swojego łóżka. Zakrywając się z tyłu kołdrą, szybko przebrała się w strój Egzorcystki. Kiedy się odwrociła, poważnooki zaczął zapinać guziki od swojego płaszcza, na co dziewczyna się zarumieniła, bo nie co dzień miała okazję oglądać kogoś tak wysportowanego. Udało mu się zapiąć ostatni guzik, gdy podłoga na środku pokoju przestała właśnie istnieć. Candy pisnęła z przerażenia, ale szybko odzyskała świadomość.

- Innocence, aktywacja! - i jak zwykle stała się tą samą, z pozoru, mroczną postacią - Ogniste ciernie!

Dziewczyna postanowiła wypróbować jeden z jej łagodniejszych ataków i już po chwili przez Akumę przeszedł płonący cierń, dając tym samym upust biednej duszy. Miodowowłosa czuła już całą gromadę Akum, zarówno w wewnątrz, jaki i na zewnątrz budynku. Ze względu na jej umiejętność latania postanowiła pozbyć się całej zgrai na zewnątrz. Nie widziała dusz Akum, ale słyszała i czuła ich ogromne cierpienie. Dając wolność im, uwalniała też siebie, a ponieważ, że wokół niej było ich mnóstwo, postanowiła wykorzystać teraz taką siłę, aby wszystkie naraz poleciały ku niebu.

- Anielska sprawiedliwość!

Przez wszystkie Akumy przeszło jasne swiatło, w tym samym momencie powodując, że wszystkie się rozpadły. Wróciła z powrotem do Kandy, który właśnie zabijał niby ostatnią Akumę, ale jednak Candy wiedziała, że kolejna szukuje się pod nim na atak.

- Kanda, odsuń się!

Krzyknęła z taką rozpaczą i przerażeniem, że szermierz od razu odskoczył, a sekundę później podłoga w jego poprzednim miejscu pobytu rozpadła się w drobny mak. Z dziury wyszła Akuma poziomu trzeciego, która z szerokim uśmiechem przywitała się z Egzorcystami. Dziewczyna wyczuła, że poważnooki ma już dość walki, zwłaszcza, że wystarczająco szybko pozbył się trzeciego poziomu. Zastanawiał jednak Candy fakt, że wcześniej czuła wiecej poziomów trzecich, podczas gdy teraz były tylko dwie. Oświecił ją jednak strzał, przelatujący obok niej, przez co trochę się wściekła, że Akuma jest tak beszczelna i nie raczy poczekać nawet tych kilku minut. Tym razem miała jednak ochotę na małą zabawę.

- Ostrze nieskończoności.

W jej ręce pojawiła się promieniujaca katana, którą przecięła następny strzał, kierujący się prosto na nią. Jej stopy delikatnie oderwały się od ziemi i powoli bez żadnego pośpiechu pozbywała się kolejnych strzałów, aż w końcu była zaledwie dziesięć centymetrów od stwora. Na próżno Akuma próbowała użyć łancucha (czyli jedną z jej umiejętności, przez ten łańcuch osoba w niego złapana nie mogła się już z niego wydostać, nawet przy użyciu Innocence), który Candy zmiotła w pył bez użycia broni. Dziewczyna wzięła zamach, ostatecznie przecinając kreauturę na pół, która wybuchła niczym bomba. Miodowowłosa niepewnie odwróciła się w stronę Kandy, który niebezpiecznie się na nią patrzył. Przerażona cofnęła się do tyłu, kręcąc głową, a jej czarne jak smoła oczy zaczęły się świecić od łez. Wie co teraz powie, bo zawsze to słyszała, odkąd tylko skończyła półtora roku. Po chwili jego spojrzenie diametralnie złagodniało.

- Dlaczego się boisz? - spytał,
przerywając ciszę.

Candy, sama nie wiedząc czemu, upadła na kolana, zasłaniając dłońmi twarz. Z jej ust wydobył się głośny szloch, a łzy popłynęły niczym woda z prysznica. Szermierz, zszokowany takim obrotem sprawy, nie wiedząc czemu, podszedł do niej.

- Mam dość... - wyszlochała, czując potrzebę powiedzenia komuś całej prawdy o sobie - Całe moje życie... - mówiła między napadami mocniejszego płaczu - Odkąd tylko pamiętam... Nazywali mnie "Przeklętą"... Nawet mój tata... Kiedy miałam pięć lat... Wyrzucił mnie z domu... Mamy nigdy nie poznałam... Potem poznałam Yuri'ego, który... Mnie do siebie przygarnął... Nathaniel i Hayato... Pomagali mu... Pewnego dnia... Kiedy kolejny raz ktoś nazwał mnie... "Przeklętą"... Spotkałam Earla... Odmówiłam mu, a on... On wściekł się... I obiecał mi zemstę... Niedługo potem... Znów go zobaczyłam... Zabił Yuri... Trafiłam do Hayato... Zg... Zginął... Nathaniel... On też... Sama działałam... Pracowałam... Ale wciąż byłam bita... Przezywana... Potrzebowałam kogoś... Spotkałam Lucę... I Marco... Pół roku temu... Częściowo miałam... Ulgę, ale... Kiedy nie było mnie... Przez jeden dzień... On... Zostawił Marco... Na pastwę losu... A sam poszedł... Do łóżka z inną... Dowiedziałam się... Dzięki barmanowi... Ale i tak przez... Te pół roku... Działałam zdana na siebie... Nikt... Nie wie jak wygląda... Moje życie... I... Nienawidzę Luci! - zaczęła krzyczeć na całe gardło - Nienawidzę Earla! Nienawidzę życia! NIENAWIDZĘ! Boże, daj mi umrzeć!

Candy dotknęła czołem podłogi, podczas gdy ciemnowłosy patrzył się na nią z niedowierzaniem. Cały czas jeszcze szlochała, szepcząc ostatnie zdanie. Nagle poczuła czyjeś ciepłe dłonie na swoich i podniosła się do siadu, widząc zamazany obraz przez ilość cisnących się do jej oczu łez, które jedna po drugiej kapały na podłogę. Otarła sobie delikatnie twarz skrzydłem, a jej łzy spływały coraz rzadziej.

- To przez ten kolor... - mruknął Kanda.

- Dokładnie - dziewczyna spuściła wzrok na mokre drewno - Czy coś jest z tym kolorem nie tak? Czy ja wyglądam jak Noah? Czy...

- Skąd wiesz o Noah? - warknął ciemnowłosy, kładąc rękę na rękojeści.

- Zakazana Księga... Yuri był jej właścicielem i często mi ją czytał, kiedy byłam młodsza. Dzięki niej wiem bardzo wiele na temat Noah czy Akum. Rozdziału z Earlem jeszcze nie czytałam... Yuri zostawił mi wskazówkę, której nie potrafię rozwiązać. Jest bardzo krótka, ale nic mi nie mówi.

Ta dziewczyna była najdziwniejszą osobą z najdziwniejszym życiem jakim kiedykolwiek Kanda widział. Nawet on sam nie miał tak pochrzanionego życia jak ona.

Westchnęła, delikatnie się podnosząc, po czym spojrzała z całkowitą powagą na szermierza.

- Widzisz ten stary kościół? - wskazała na ruiny na końcu miasteczka - Pod tym kościołem jest tajne wejście, gdzie jest Innocence. Z północy leci jakieś pięćset, może nawet pięćset pięćdziesiąt Akum. Jeśli dziś w nocy zdobędziemy Innocence, Earl będzie mógł nam tylko pogratulować, bo ukryjemy się w podziemiach - powiedziała niczym generał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro