Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13

Ciemnowłosy przetarł ręką twarz, a następnie spojrzał na łóżko na przeciwko, skąd dochodziły ciche pomrukiwania. Patrząc na miodowe włosy rozwiane po całej poduszce przypomniał sobie wszystkie zdażenia. Miał wrażenie, że to wszystko stało się zaledwie kilka minut temu, a sen był jedynie krótką chwilą dzielącą go od wczorajszych wspomnień.

*wczoraj wieczorem*

- Gdzie Candy? - zapytał Hayato, który dopiero co wrócił z późnego spaceru po lesie.

- Śpi - odburknął Kanda.

- W trzecim czy czwartym pokoju po lewej? - wtrącił się złotooki, podnosząc wzrok znad książki w grubej oprawie, którą trzymał na kolanach.

- Trzecim.

- Czyli Hayato będziesz spał sam w czwartym pokoju.

Dennis wrócił do czytania książki, a poważnooki miał już zacząć protestować, żeby nie musiał spać w jednym pokoju z Candy, ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć, ciszę przerwały skrzypiące od naporu schody. Do pokoju weszła maleńka postać z zaspaną twarzą, trzymająca rzeczy do mycia.

- Gdzie jest łazienka? - zapytała cichutko.

- Prosto i pierwsze drzwi na prawo - burknął złotowłosy.

Cichutkie dreptanie rozniosło się po domu, a gdy ucichło, można było usłyszeć lekki brzdęk klamki. Kiedy dziewczyna zniknęła, wchodząc do łazienki, szermierz z groźną miną warknął:

- Nie będę z nią spał w jednym pokoju.

- Przykro mi, właśnie ustaliłem, że Hayato ma osobny pokój.

Poważnooki wstał z łóżka, a następnie wziął swój mundur i udał się do łazienki, aby się ubrać. Kiedy wrócił, dziewczyna jeszcze spała, a przynajmniej tak mu się zdawało. Wraz z ustaniem jego kroków, miodowowłosa leniwie otworzyła oczy, a potem tylko jęknęła z niezadowolenia i przewróciła się na drugi bok. Nawet jeśli dzisiaj miała ten jeden z typowych dla niej snów, nie miała najmniejszej ochoty, aby wygramolić się spod cieplutkiej kołdry.

- Wstawaj - powiedział obojętnym tonem Kanda.

- Daj mi święty spokój - mruknęła zatapiając swoją twarz w miękkiej, puchowej poduszce.

Szermierz nic już więcej nie powiedział, a zadowolona Candy uśmiechnęła się do siebie, ale nie na długo. Drzwi od pokoju otworzyły się z rozmachem, a do pokoju wpadli Hayato i Chan. Diabełek podleciał do łóżka dziewczyny i delikatnie poklepał ją po policzku. Kiedy nie dało to skutku ucałował ją w miejsce, gdzie wcześniej ją poklepał, a kiedy i to nie pomogło, odsłonił jej ramię spod kołdry. Hayato tylko patrzył na poczynania swojego stworzonka, które w końcu się wkurzyło i wykrzyczało jakieś niezrozumiałe dla nich słowa. Co jak co, ale zwierzątko głos miał naprawdę niezły, jeśli krzyczało. Dziewczyna podskoczyła pod wpływem nagłego hałasu, a następnie widząc Chana, sama się zdenerwowała. Spojrzała na niego groźnym wzrokiem, a on się opanował i zaczął ją przepraszać.

- Pora wstać! - zawołał uradowany Hayato.

- Z czego ty się tak cieszysz? - burknęła, mijając go w przejściu z mundurem w rękach.

- Jak to z czego? - krzyknął zszokowany - Może Nathaniela znajdziemy!

- Nathaniel pewnie już jest przy Jaskini, a ty się lepiej spakuj, bo po śniadaniu biegniemy za nim.

- Ale nie ma klucza! - podskoczył Chan z chytrym uśmieszkiem.

- I pewnie ruszy się, aby go poszukać - warknęła, idąc w stronę łazienki.

~~~

Egzorcyści ruszyli z domu Dennisa, uprzednio się z nim żegnając i gorąco dziękując za gościnę. Chan wraz z Hayato mieli iść z Candy i Kandą zaledwie do wyjścia z lasu, a następnie zgodnie z obietnicą miodowowłosej powinni się udać do siedziby Czarnego Zakonu, aby tam posiąść potrzebną wiedzę oraz umiejętności. Teraz całą ekipą szli do pobliskiego miasteczka, aby upewnić się, czy Akumy wymordowały wszystkich, czy może ktoś się jeszcze ostał. Od chatki była to zaledwie godzina drogi, gdyż stała ona pomiędzy wioskami i do każdej z nich z łatwością można było się dostać przez las.

Kiedy dotarli, ich oczom ukazał się straszny widok: po domach zostały zaledwie ruiny, a dym unosił się jeszcze w powietrzu. Na drogach walały się poniszczone towary, które odbijały blask dzisiejszych promieni słońca. Stanęli na przeciw wejścia do wioski, a gdy szarowłosy zrobił jeden krok z zamiarem wejścia w głąb spustoszenia, na jego drodze pojawiła się ręka miodowłosej.

- Akumy - wyjaśniła.

- Ile ich jest? - zapytał, przyglądając się jej uważnie, ale nie znalazł nic na jej twarzy oprócz głębokiego skupienia i zamyślenia.

- Nie wiem, nie będę ich liczyć, ale na pewno gdzieś za miastem jest Innocence. Czuję je. Co robimy?

- Idziemy - warknął szermierz zaciskając w dłoni katanę.

Cała reszta zgodnie skinęła głowami i wspólnie przeszli do miasta. Nikt się nie odezwał, a jedynie wiatr syczał między pozostałościami po dawnym życiu ludzi w tej wiosce. Czuła je - Akumy, otaczające ich z każdej strony, ale o dziwo nie atakowały. Siedziały na razie w ukryciu, jakby oczekując na rozkaz, który lada chwila miał zniweczyć ciszę. Jej oczy otworzyły się szerzej, kiedy nareszcie zrozumiała czemu tak stoją i wyczekują.

- Innocence, aktywacja!

W jednej chwili popchnęła zielonookiego oraz ciemnowłosego, a sama mocno się od nich odepchnęła. Ziemia się zatrzęsła, a po niedługim czasie zaczęła się łamać i kruszyć na mniejsze lub większe kawałki. Hayato wraz z poważnookim szybko się podnieśli, uciekając na bezpieczną odległość. W końcu nastąpił najmocniejszy wstrząs, a z ziemi ku niebu wystrzeliła ciemna postać.

- Kto śmie zakłócać mój spokój?! - wrzasnęła głosem przypominający pisk wydawany przez pisak, kiedy to zbyt mocno dociśniesz do kartki jego miękką końcówkę.

Akumy zaczęły strzelać w kreaturę, która nie miała czym się obronić.

- Anielska sprawiedliwość!

Jednak nie przybrało to do końca takiego rezultatu, jaki można było oczekiwać. Tylko nie wielka część Akum została pokonana, podczas gdy inne kontynuowały swoje zadanie. Już kilkanaście z nich zostało zabitych przez Kandę, ale zielonooki również nie zostawał w tyle i posługując się Chanem, robił co mógł. Candy zauważyła, że kiedy oni pozbywali się Akum na przedzie, z tyłu przybywały nowe. Postanowiła użyć swojej dotychczasowej, najsilniejszej umiejętności. Wymagało to jednak od niej ogromnej ilości energii, a jeśli będzie długo walczyć, nie będzie w stanie wykonać choćby jednej dziesiątej tego, co była w stanie zrobić teraz. Nie zwracając uwagi na Akumy, które raz po raz do niej strzelały i mogły ją poważnie okaleczyć skupiła się na własnym umyśle. Przed jej oczami migały różne postaci, przez co uniosła delikatnie ku górze swoje ręce. W czarnych tęczówkach zamigotał przez chwilę dziki blask, a następnie z rąk dziewczyny wydostało się mnóstwo maleńkich, czarnych postaci. Wokół Candy utworzyła się ciemna osłona, przez którą przenikały stworzenia, w ruchu przypominające zaledwie smugi. Rozproszyły się, przenikując każdą Akumę, co do ostatniej. Po rozgardiaszu istot, wszystkie wróciły do dziewczyny, która niczym w transie nie machała skrzydłami, a jej twarz nie miała żadnego wyrazu. Gdy już wszystkie Akumy zniknęły wybuchając po kolei niczym miny, ciemna powłoka pękła jak mydlana bańka, a Candy na nowo zaczęła się poruszać. Nim cokolwiek zdążyła zrobić, ból przeszył jej ciało, powodując iż ugięła się w pół i z głośnym hukiem opadła na ziemię, oplatając rękami brzuch. Zacisnęła z całej siły zęby, żeby nie krzyknąć, ale i tak z jej ust wydostawały się pojedyncze urywane dźwięki.

- Candy!

Głos Hayato przeszył jej głowę, zwiększając tym samym ból. Cały świat wokół niej zamazał się, a każdy najdrobniejszy dźwięk docierał do uszu z przerażającą siłą. Wszystko ją bolało i uniemożliwiało jakikolwiek ruch, ale nic nie sprawiało jej tak mocnego utrapienia jak skrzydła, w których ból stał się tak silny, że przyprawiał ją o zawroty głowy, a najgorsze było to, iż nie potrafiła dezaktywować swojego Innocence.

Rosie! Co się dzieje?!

W kółko powtarzała rozpaczliwie tą myśl w swoim umyśle, nie mogąc o niczym innym myśleć. Ciągle w jej głowie dudniły słowa pozostałej trójki, aż nagle straciła z oczu rozmazany obraz. Czuła ciągle, że siedzi na ziemi, ale ciemność zasłaniała jej obraz.

Rosie?

"Pośpiesz się. Inaczej stracisz nie tylko kontrolę nad sobą."

W jednej chwili wszystko do niej wróciło:  świadomość, obraz i dźwięk. Widziała teraz przed sobą siwowłosego, który klęczał naprzeciw niej z mocno zatroskaną miną. Przestała już odczuwać ból, ale poruszyła nadgorstkiem, sprawdzając czy faktycznie wszystko w porządku.
Było jak wcześniej, tylko skrzydła jeszcze lekko ją piekły.

- Co się stało? - wymamrotała, widząc Kandę, niepewnie spoglądającego w jej kierunku.

- Ty nam to wytłumacz - warknął ciemnowłosy, odwracając się w stronę dziewczyny.

Nic nie mówiąc, wstała i jak gdyby nigdy nic otrzepała się z kurzu, dezaktywując Innocence. Chcąc iść naprzód, o mały włos nie wpadła do dziury, którą pozostawiła po sobie czarna istota. W ostatniej chwili zatrzymała się przed głębokim wgłebieniem, obracając się w drugą stronę. Szybkim krokiem ominęła niebezpieczeństwo, po czym poszła w kierunku wyjścia z miasta, jak gdyby pozostała trójka nie istniała.

- Hej, zaczekaj! - zawołał Chan, ale skupiona na własnych myślach miodowowłosa, nie zareagowała.

Za bardzo martwiła się o przyszłość. Nie wiedziała rzeczy, które powinna wiedzieć, bo tylko one były odpowiednimi puzzlami pasującymi w ogromne luki w układance jej własnego życia. Nawet ona sama o sobie nie wiele wiedziała, a tylko jedna osoba znała całą prawdę. Chciała już to wszystko mieć za sobą, bo żyć w ciągłej zagadce było dla niej tak samo męczące jak ciągłe koszmary. Miała tylko nadzieję, że wszystko się ułoży i wróci do Marco. Zdawała sobie teraz sprawę, że dopóki nie poskłada obrazka do końca, nie wróci do chłopczyka, a to, co się teraz dzieje, to tylko wstęp do tego, co się będzie działo. Gdyby więcej wiedziała, może udało by jej się wszystko szybko zakończyć, ale nie każdy zna siebie jak własną kieszeń i nie każdy ma przeszłość wyrytą na kamieniu z widocznymi literami. Czasami trzeba te litery odsłonić lub na nowo wyryć. Jednak jak duży jest ten kamień, na którym zapisano jej życie?

¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤

Hejka! Chciałabym tylko napisać, że teraz, kiedy jest szkoła i mam różną wenę rozdziały mogą być czasami nawet raz na półtora tygodnia (ale na pewno nie dłużej niż dwa tygodnie), a czasami nawet dwa (lub nawet trzy, jak dostanę niezłego kopa) na tydzień, więc spodziewajcie się niespodziewanego.

Chciałabym podziękować też WSZYSTKIM za taką ogromną dla mnie ilość WYŚWETLEŃ I GWIAZDEK. Uwierzcie mi: jak tylko na to wszystko patrzę od razu mam zawał. Może dla innych to niewiele, ale dla mnie samo przekroczenie liczby trzysta wyświetleń, to po prostu palpitacja serca, więc jakby co: dzwońcie po karetkę.

DZIEKUJĘ i do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro