Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19

- Uh... - dziewczyna uderzyła się o drzewo, podnosząc przy okazji brązowawy kurz z ziemi.

Dym uniósł się w powietrze, wraz z mocnym podmuchem, stworzonym przy próbie wyhamowania. Wszystko ją bolało, a głowa pękała jej od mocnego uderzenia. Nie była w stanie go pokonać, wykorzystała już wszystkie swoje umiejętności, przezwyciężając uczucie słabości, ale nie dała rady. Zraniła już go kilka razy, i to całkiem nieźle, jednak on był zbyt silny, a teraz w dodatku nie jest w stanie nawet ruszyć się z miejsca. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa, oddech stał się płytki, ból głowy rozsadzał czaszkę... Wszystko wskazywało na to, iż nie ma najmniejszej szansy na przeżycie.

Tykki pochylił się nad nią, ale zamiast następnej fali bólu poczuła, że on podnosi ją do góry, przeżucając sobie przez ramię. Jęknęła cicho niezadowolona, zamykając do końca oczy. Dalej nic już nie pamiętała, ponieważ wszystko stało się jedną, wielką, czarną plamą.

~~~

Pod palcami poczuła miękki, aksamitny materiał, a jej ciało było nagrzane. Kiedy otworzyła do połowy powieki, stwierdziła, że leży właśnie pod ciepłą kołdrą na wygodnym łóżku w jakimś ciemnym pokoju. Zignorowała niewielki ból głowy i usiadła, dokładniej się rozglądając po pokoju. Jej wzrok błądził po szafach, półkach, książkach, aż natrafił na osobę za plecami miodowowłosej. Podskoczyła na jego widok i szybko się cofnęła, dopóki jej plecy nie przywarły do zimnej ściany. Nastąpiła cisza, w której Candy przelustrowała dokładnie wygląd mężczyzny. Długie, jednak zdecydowanie nie aż tak długie jak Kandy, ciemne, pofalowane włosy związane w kitka. Opinała go jasna koszula bez prawego rękawa z wycięciem na torsie, kontrastując z szarym odcieniem skóry. Kiedy odwrócił twarz w jej stronę, w oczy rzuciło jej się siedem niewielkich czarnych krzyży widniejących na jego czole, a w uszach lśniły kolczyki. Złotozielone oczy szybko przelustrowaly jej sylwetkę, po czym wróciły do poprzedniego punktu zainteresowania, którym okazał się być maleńki nietoperz wiszący pod sufitem.

Czyli to jest Noah?

- Nareszcie się obudziłaś - stwierdził.

W takich sytuacjach jak ta, Rosie dla Candy była niczym łódź ratująca ją przed sztormem, więc dziewczyna dała jej wolne pole do popisu. Teraz ona była na drugim planie, choć jej ciało wyglądało tak samo. Nikt nie był w stanie się zorientować, kiedy następowała przemiana. Miodowowłosa nie bała się teraz tego robić, gdyż czuła, że miała długi wypoczynek, który niósł ze sobą dobre skutki, a strach który jeszcze przed chwilą dominował, zniknął na kilka minut.

- No i? - uniosła dumnie głowę, odwracając ją na prawo.

- Nie chcesz się czegoś dowiedzieć?

- Niekoniecznie - burknęła.

Podczas gdy Rosie dyskutowała dalej z Noah, Candy zamartwiała się o Kandę. Miała straszliwie złe przeczucia, które niczym strzały przeszywały jej serce, wpuszczając truciznę zwaną przerażeniem. A co jeśli umarł? To wszystko jej wina... Nie, Yū jest silny, da sobie radę. Po za tym to twardy facet, Earl nie pozbędzie się go tak szybko. A może jednak...?

Matko, ogarnij się dziewczyno! Masz teraz rodzinę Noah na karku!

- Ach, no tak - westchnął ciemnowłosy, wyrywając ją z zamyślenia - Zapomniałem się przedstawić. Jestem Tykki Mikk, Noah Przyjemności. A ty?

Zamiana.

"Nie ma takiej opcji! Ten bydlak cię zniszczy!"

Więc mów mi, co mam mówić, tylko zamień się ze mną.

"Ugh, no dobra. Ale ostrzegałam, żeby nie było. Jeszcze..."

Zrozumiałam. Daruj, okay?

- Candy Rosie Bloom - ucięła krótko.

Tykki odwrócił wzrok w jej stronę i jeszcze raz przyjrzał się dokładnie sylwetce dziewczyny. Nie mógłby powiedzieć, że jest piękna, bo była cudowna, a drobne, niewielkie ciało dodawało jej uroku. Miodowe kosmyki włosów wyszły gdzieniegdzie z dawno niepoprawianego warkocza, a blady błękit oczu wydawał się tak głęboki, że nie był w stanie oderwać od niego wzroku. Istotnie, gdyby piękno było karalne, ona dawno trafiłaby na straszne tortury. Trudnym zadaniem okazało się nie zatonąć w jej tęczówkach, dlatego też gdy tylko na nią spojrzał od razu odwracał wzrok zażenowany, choć mocno starał się to ukrywać. Teraz był pewien, że nie bez powodu szermierz często ulegał uczuciom, a nawet odczuł niewielką zazdrość, że tamten miał szansę na przyjaźń z nią.

Myślami wrócił jednak do jej Innocence. Zjawisko było imponujące, choć siła jaką wykorzystywała, wydawała się bardzo ją męczyć, co prawdopodobnie było wynikiem niezgody między przeciwnościami znajdującymi się w krwi dziewczyny. Każdy, kto by dotknął takiej krwi, mógłby zginąć w męczarniach, ponieważ moc znajdująca się w niej była tak potężna. Dwie różne, przeciwne sobie rzeczy, a razem tworzą potęgę... Ta teoria ma w sobie jakiś sens, ale czy dobro i zło nie powinno już zniszczyć miodowowłosej? Wyglądała mu raczej na drobną osóbkę z delikatną duszą.

Ciszę przerwało skrzypnięcie dawno nienaoliwionych zawiasów. W progu stanął Milenijny Hrabia, którego wzrok padł na jeszcze bardziej przerażoną niż wcześniej Candy. Nawet Rosie nie była nic w stanie teraz zrobić, a gdyby tylko mogła, uciekłaby gdzie pieprz rośnie. Nienawiść, strach, smutek... Co chwila zminiały jej się uczucia, jak na kołowrotku. Gniew jednak przejął kontrolę nad dziewczyną, która rzuciła się w stronę Earla. W ostatniej sekundzie Tykki przygwoździł ją do ściany obok, ale nie był w stanie przewidzieć tego, co stało się chwilę później. Błękitnooka aktywowała swoje Innocence, a jej oczy nie do końca przybrały odcień czerni, bardziej ciemnej czerwieni.

- Nienawidzę cię! - wrzasnęła, wyrywając się z uścisku - Nienawidzę! Nienawidzę was wszystkich!

Teraz już krwistoczerwone tęczówki spojrzały na Hrabię, który tylko patrzył zdziwiony na zaistniałą sytuację. W jednej chwili czerwień zamieniła się na czerń, a przez skrzydła dziewczyny przebiegła biała poświata. Innocence dezaktywowało się, zostawiając dziewczynę w swojej dawnej postaci. Bezwładnie opadła na podłogę z twarzą skierowaną na ciemnobrązowe panele, którą przysłoniły błyszczące kosmyki włosów.

- Nienawidzę cię - warknęła pod nosem.

Przez niego straciła wszystko. Dom, przyjaciół, a teraz była tu, między czterema ścianami, siedząc na podłodze i przeklinając jego imię. Tak wielu ludzi on zabił, wykorzystując ich na własną korzyść. Jak wielkim egoistą trzeba być, aby nie przejmować się innymi? Kanda, Marco, Hayato, Nathaniel, Yuri, Czarny Zakon, którego nawet nie zdążyła dobrze poznać. Miała wrócić, ale już nie wróci. Skłamała, żeby tylko Marco nie upadł. Zostawiła swojego przyjaciela i kazała mu wracać. Nie znalazła swojego celu, przez co umrze. Zawiodła Rosie, która zginie razem z nią, a świat nadal pozostanie w nieładzie dalej niszczony przez Milenijnego.

- Ach, naprawdę się od siebie różnicie - westchnął Earl teatralnie - Myślę, że ty i Yuri macie sobie dużo do wyjaśnienia.

Uniosła głowę, mrużąc przy tym oczy ze wściekłości. Noah uśmiechnął się delikatnie, chcąc uspokoić dziewczynę, w której uczucia były jak bomba atomowa - jeden zły ruch, a wszystko mogłoby się zamienić w proch.

Podniosła się z ziemi, otrzepując ubrania z kurzu. Ogarnęła się do ładu i składu, po czym bezuczuciowo patrząc w oczy stojącego na przeciw niej Hrabii, mruknęła:

- Prowadź.

~~~

- Jak to?! Pozwoliłeś, aby Noah dobrali się do Candy! Ty durniu! - wrzeszczał Komui w słuchawce - Czy ty w ogóle wiesz kim ona jest?! To Serce! Przez całe dnie i noce kopałem w książkach! Gdyby nie ten spis...

- Jak jesteś taki mądry, to czemu sam jej nie znajdziesz?! - krzyknął zfrustrowany Kanda.

- Dobra, wyślę wszystkich na jej poszukiwanie, ale ty też się nie obijaj.

Mężczyzna odłożył słuchawkę na miejsce i szybko wyszedł z gospody, nie zwracając nawet uwagi na kremowowłosego. Oparł się o ścianę, mocno zagryzając wargę. Za dużo tego. Ta druga osobowość, Yuri, Serce... Kim ona jest? Nie potrafi rozwiązać tej zagadki, za dużo tu pytań, za mało odpowiedzi. Ten dzieciak też nic prawie nie wie, nikt nic nie wie! Uderzył z całej siły pięścią w ścianę, nie przejmując się bólem przyszywającym jego rękę. Ból nie był teraz ważny, ważne było co się z nią stanie. Dla niektórych może stać się po prostu bronią, człowiekiem, który równałby się z Hrabią. Mogłoby się to źle skończyć, jakby nie patrzeć nadal miała uczucia, co udowodniła mu nie raz. Nie potrafiłby teraz potraktować jej jak rzecz, a stanąłby po trzeciej stronie, stronie Candy. Dużo myślał o niej przez te dwa dni i doszedł do wielu wniosków, między innymi do szczerego przekonania, że na jakiś sposób miodowowłosa stała się mu bliska. Możnaby powiedzieć, że zastąpiła mu Almę, którego gdzieś wciąż mu brakuje.

Odetchnął kilka razy, starając się uspokoić szargające nim na prawo i lewo nerwy. Ból i wściekłość zanikły w ciemnych oczach szermierza, a na ich miejscu pojawiła się dobrze znana innym obojętność. Dłonie niemiłosiernie mocno zaciśnięte w pięści rozluźniły się, podobnie jak całe ciało ciemnowłosego.

- Kanda! - krzyknął Nathaniel, podskakując przy tym i wymachując rękami - Chodź tu!

Przewróciwszy oczami, Yū ruszył w stronę chłopaka, który skakał niczym na trampolinie, nucąc wesoło coś pod nosem. Kiedy znalazł się obok niego, kremowłosy wskazał palcem na przestrzeń przed nimi. W pierwszej chwili nic ciemnooki nie zauważył, ale gdy się dokładniej przyjrzał, zobaczył w oddali pełno Akum lecących w ich kierunku. Jednak nadal nie rozumiał z czego się tak ten idiota cieszy, skoro zginą.

- I co z tego? - burknął.

- Akumy, Earl. Earl, Candy!

- Prędzej zginiesz.

- Zginę dla Yuriego i Candy!

Kanda popatrzył na młodszego, który właśnie przygotowywał się do aktywacji swojego Innocence. Nawet nie drgnął, po prostu robił wszystko, jakby śmierć nie była dla niego czymś strasznym.

Innocence chłopaka składało się z dwóch, czarnych, skórzanych rękawiczek z wierzchu przyozdobionymi pozłacanymi ćwiekami. Przywoływały one burzę, a pioruny uderzały w rękawiczki, zamieniając się w odpowiednią energię. Następnie chłopak używał tej siły do obrony i pozbycia się Akum, których ciała obracały się w proch. To Innocence, podobnie jak w przypadku Candy, brało również energię od właściciela, co często odbijało się na zdrowiu Nathaniela. Musiał przede wszystkim dużo jeść, ćwiczyć i nie przemęczać się z powodu głupot.

- Zanim zaczniemy, muszę ci coś powiedzieć, gdybym umarł - mruknął kremowowłosy - Candy nigdy nie była zwykłym dzieckiem. Jej siła to nie Innocence, ale chęć zemsty. Dopóki Earl będzie istniał, ona będzie bliska śmierci, ale nie przegra.

Jeszcze przez chwilę szermierz analizował jego słowa, po czym aktywował swoje własne Innocence, przygotowując się na atak Akum. Na ich czele jednak nie było nikogo, co oznaczało, że znalezienie dziewczyny będzie naprawdę trudne. Jeśli już wkrótce nie znajdą Noah, wszystko się posypie.

Znajdę ją, choćbym miał odejść z Zakonu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro