Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wodna śmierć (3)

-Jesteś dzieckiem jednego z Bogów greckich. To tyle. - Nico klasnął w dłonie. - Spadam na szermierkę - chciał odejść, ale Percy złapał go za kaptur.

-No chyba sobie żartujesz. - Morskooki trzepnął go w potylicę, a ten się za nią złapał.

Zaczęli się kłócić, a ja westchnęłam.

Odeszłam od nich i skierowałam się przed siebie.

Spotkałam po drodze jakiegoś Latynosa.

-Cześć! Chcesz mi coś opowiedzieć o tym miejscu? - Zatrzymałam go i uśmiechnęłam się nieśmiało.

-Oh! Hola, chica! Jestem Leo Valdez. Najprzystojniejszy, najmądrzejszy, najśmieszniejszy, najmilszy, najlepszy... - Przerwałam mu.

-Nie o to pytałam - Wywróciłam oczami.

-No jak to co? Szkolisz się na Herosa - Prychnął i spojrzał na mnie jak na wariatkę.

-Czyli ty też masz rodzica boga? - Spytałam głupio.

Leo westchnął zrezygnowany i złapał mnie za ramię, spuszczając głowę z dezaprobatą. Założyłam ręce pod piersi i czekałam na jego reakcję.

-Posłuchaj, maleńka. Masz cokolwiek w tej słodkiej główce? - Popukał mnie po czole. Odtrąciłam zdenerwowana jego rękę.

-Widocznie u ciebie też się niczego nie dowiem.- Burknęłam i odeszłam.

-Uważaj, bo cię zjedzą! - Krzyknął rozbawiony i wrócił do poprzedniej czynności, jaką jest reperowanie statku.

Podeszłam do jakiejś dziewczyny.

-Hej, chciałabyś może mi opowiedzieć trochę o tym obozie? - Ona spojrzała na mnie spod byka.

-Ty jesteś głupia czy udajesz? - Zaśmiała się wrednie.

Kilka osób zwróciło na to uwagę i podeszło do nas.

-Tylko się zapytałam. - Uniosłam dłonie w geście obrony.

-To trafiłaś do złej osoby. - Spojrzała na mnie z wyższością.

Mam tego dosyć.

-Kim ty jesteś, co? Dziewczyną, która uważa się za lepszą od innych, a tak naprawdę chowa swoje zakompleksione „ja"? - Zeskanowałam ją wzrokiem od dołu do góry.

-Jestem Clarisse la Rue. Córka Aresa. - Spojrzałam na nią z udawanym strachem.

Złapałam się za policzki i udawałam, że się trzęsę.

-Oh, błagam! Nie krzywdź mnie! - Zakryłam się rękoma, a kilka osób parsknęło śmiechem. Ta wyjęła miecz i wymierzyła we mnie.

Zdziwiona odsunęłam się.

-Wszyscy mają tu kija w dupie? - Warknęłam i zrzuciłam z siebie bluzę, zostając w koszulce bez rękawów.

-Wyzywam cię na pojedynek. No, chyba że się boisz - prychnęła i spojrzała na wszystkich pewna siebie.

Niektórzy kręcili głowami, niektórzy zagwizdali, a niektórzy wstrzymywali oddech.

Przeniosłam wzrok na dziewczynę. Dlaczego tak na nią reagowali?

Jeden rzucił mi miecz. Obejrzałam go. Całkiem ładny.

Spojrzałam z powrotem na dziewczynę i się nadstawiłam.

-Nie boję się - ta z okrzykiem bojowym zaatakowała mnie, ale zrobiłam chwiejny unik w bok.

Westchnęłam cicho i uniosłam brwi. Tak tutaj załatwiają sprawy?

Machała mieczem, a ja ledwo ją blokowałam.

Nagle nacięła mój bok. Syknęłam i spojrzałam w dół. Moja koszulka była teraz czerwona.

Zacisnęłam dłonie na mieczu i zamachnęłam się, czego chyba się nie spodziewała.

Nacięłam jej policzek, a ta wściekła patrzyła się na mnie.

Szybko kucnęłam, robiąc unik.

Lada moment, a moja głowa by była na ziemi.

Kopnęłam ją w rękę, a jej miecz odleciał.

Przetarłam buzię i odrzuciłam swój miecz lekko zdyszana.

Clarisse patrzyła na mnie i zdenerwowana odeszła.

Całe zdarzenie widzieli Nico i Percy.

-Zamknij buzię, bo ci mucha wleci - przypomniałam słowa Nico. Ten otrząsnął się.

-Musisz mnie tego nauczyć - ocknął się Percy.

-Najpierw mi powiedzcie, gdzie mam spać.

-Tak, jasne! Będziesz spała z dziećmi Hermesa. Mają dużo miejsca. Powinno ci wystarczyć, dopóki twój boży rodzic cię nie uzna - uśmiechnął się współczująco Percy.

-Czyli co? Te bajeczki o tych bogach to prawda? Jestem dzieckiem Boga?

-To nie bajeczki, a fakty. Najprawdopodobniej twoim Bożym rodzicem jest kobieta, skoro opiekował się tobą ojciec. - Pokiwałam zamyślona głową.

-Chcesz umieć walczyć? - Zapytał nagle Nico.

-Przecież potrafię - spojrzałam na niego zdezorientowana.

-Aby pokonać potwora morskiego Posejdona albo diabelskie ogary Hadesa, to nie wystarczy. Musisz umieć posługiwać się mieczem. I to nie tą twoją marną wykałaczką. Tu potrzeba wprawy w prawdziwy miecz. - Wyrzucił mój sztylet, a ja założyłam dłonie na klatce piersiowej.

Nico pokazał mi głową, żebym poszła za nim.

Bez słowa ruszyłam. Percy zostawił nas, twierdząc, że idzie spać.

Pola łucznicze, domki, wielki dom, pola truskawek, aż w końcu dotarliśmy do jeziora.

Kazał mi zdjąć buty, więc zostałam w samych skarpetkach. Rzucił mi miecz, który ledwo złapałam.

Księżyc w pełni oświetlał moją twarz.

-Wiesz, że podobno to jezioro jest w dopływie do Czarnego morza*? - wyciągnął swój miecz i go dokładnie obejrzał.

Niespodziewanie na mnie natarł. Wokół nas rozbrzmiało echo odbijanych o siebie mieczy.

Ostrza skrzyżowały się ze sobą.

-Nie poddasz się? - zapytał, naciskając swoim mieczem.

Pokręciłam głową i odbiłam jego cios. Starałam się odparowywać natarcia, ale średnio mi to wychodziło. W końcu Nico wytrącił mi mój miecz i przyciągnął moje ciało do siebie, podkładając mi miecz pod gardło.

-Może i masz rację. Potrzebuję nauki - westchnęłam cicho i się odsunęłam się od Angelo.

Odwróciłam się od niego i miałam zamiar odejść. Kilka centymetrów od mojej twarzy przeleciał miecz i wbił się w drzewo. Obróciłam się szybko do Nico.

-Nie odwracaj się plecami do wroga. Mimo że walka zakończona, to każdy może grać nieczysto. - Pokiwałam wciąż zdziwiona głową. - Chodź, przejdziemy się - zaproponował i zaczął bliżej podchodzić w stronę jeziora.

Usiedliśmy na brzegu i wpatrywaliśmy się w uderzające fale, oświetlane przez promienie księżyca. Przykucnęłam i wpatrywałam się w swoje odbicie w tafli wody. Zupełnie jakbym patrzyła się w niebo.

Niespodziewanie nade mną pojawiło się odbicie Nico.

-Po co tu przyszliśmy? - zapytałam jego odbicia.

-Nie wiem. Lubię tu przesiadywać, gdy mam dosyć ludzi. - Mruknął, a ja zaczęłam się rozbierać. On odwrócił głowę od razu. - Co ty robisz? Jest późno, a nie mamy lata.

-A co? Nie jest zimno. Poza tym tu jest pięknie - rzuciłam w niego swoimi spodniami i weszłam do wody. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.

-Chodź, zanim ktoś tu przyjdzie - nakazał Nico.

-Nie. Chcę tu zostać. - Odwróciłam się do niego twarzą.

Czarnowłosy westchnął i również zaczął się rozbierać. Marudził coś pod nosem i chwilę później znalazł się przy mnie. Stanął na przeciwko, a ja zaśmiałam się i zaczęłam go oblewać po głowie. On nie pozostał mi dłużny i pochlapał mnie.

Złapał mnie za dłonie i patrzył prosto w moje oczy, gdy jego wzrok zjechał na moje usta. Nogi miałam jak z waty, gdy zaczął się nade mną nachylać.

Czarne morze, mówisz?

—•—

* - wiem, że nie jest, ale potrzebowałam tego do książki.

LittlePsychopath2104

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro