Witaj w domu, Herosko. (2)
—•—
Obudziłam się, gdy zostałam czymś uderzona.
Chwilę później poczułam ogromny ból w plecach.
Jęknęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Val, nic ci się nie stało?- spanikował Percy.
-Chyba nie. - Rozejrzałam się dookoła. -Co my robimy w lesie? - Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Percy'ego, który trzymał rączkę od mojej walizki.
Pewnie dostałam liściem i spadłam z pleców Nico.
Chwilę po tym poczułam, jak zostaję delikatnie podnoszona na barana.
Zauważyłam tylko czarną czuprynę i niesamowicie bladą skórę.
-Nie zamierzałem cię zrzucić, chociaż bardzo chciałem. - Mruknął cicho Nico.
-To przeprosiny? - Oparłam głowę o jego ramię i lekko przymknęłam oczy. - Nosisz mnie już długo?
-Z trzy godziny będzie na pewno. - Ominął gałęzie, bym znów nie dostała.
-Nie zmęczyłeś się? Mogę zejść i iść na swoich nogach! - Próbowałam z niego zejść.
-Nie. Będę cię niósł - Postawił na swoim i mocniej ścisnął moje uda, żebym mu się nie wyrwała.
Nagle usłyszałam niesamowity ryk, który sprawił, że musiałam zasłonić uszy.
W sumie bardziej to pisk niż ryk.
Nico poruszył się niespokojnie i przyspieszył tempa. Percy zrobił to samo.
-Co to było? - Zapytałam dosyć głośno.
Percy pokazał palcem, że mam być cicho. Wleźli w jakieś krzaki i czekali.
Czas dłużył się niemiłosiernie.
Z każdą kolejną sekundą moje serce przyspieszało, a drganie ciała stawało się coraz częstsze.
W końcu naszym oczom ukazały się okropne, zmutowane kobiety.
Miały wielkie skrzydła, milion zębów, ogon węża i były nagie.
Zaczerpnęłam powietrza, by coś powiedzieć, ale ręka Nico przycisnęła się do moich ust.
Przysunął moją głowę do swojej klatki piersiowej, jego oddech omiótł moją szyję, wywołując dreszcz, a jego usta muskały moje ucho.
-Jeśli nie chcesz zginąć, to radzę ci być cicho, kwiatuszku. - zakończył wypowiedź, ale i tak nie zdjął mi ręki z buzi.
Usiadł, a ja pociągnięta, musiałam usiąść mu na nogach.
-Słyszymy wasze bicia serc, Herosi! Wyjdźcie z ukrycia, bo i tak was znajdziemy! - Okropny skrzek starych kobiet dobiegł do moich uszu.
Percy i Nico wstali, wyjmując ostrza. Nico miał czarny sztylet, a Percy orkan.
Grafitowooki rzucił swoją bronią w jedną z tych dziwnych istot.
Ta rozpadła się w złotym pyle, co wprawiło mnie w osłupienie.
Nie powinno tu być krwi i ran?
Natomiast Percy z okrzykiem bojowym wbił swój miecz w brzuch drugiej.
Ta walnęła go swoim ogonem, że odbił się od drzewa i padł na ziemię nieprzytomny.
-Percy, nie! - Wrzasnęłam, wstając z ziemi.
Potworzyca zauważyła mnie i ruszyła w moją stronę.
Nico nie zdążył mnie obronić.
Uderzyła we mnie ogonem, a ja przeturlałam się parę metrów po ziemi.
Kaszlnęłam i powoki wstałam, obserwując zachowanie potwora.
Rzuciłam się na kolana, ukrywając się pod krzakami.
Niedaleko mnie ujrzałam sztylet Nico. Doczołgałam się do niego i lekko wychyliłam się.
Zamachnęłam się i rzuciłam w potwora, który był skupiony na Nico.
Rozprysnęła się w pyle.
Westchnęłam cicho, starając się uspokoić.
Podbiegłam do Percy'ego, który zdążył się przebudzić i złapać za głowę.
-Mocno oberwałeś - stwierdziłam i pomogłam mu spać.
-Bywało gorzej - zaśmiał się cicho i pogładził się po głowie.
-Idziemy? Bo robi się ciemno. - Udzielił się Angelo, podnosząc swoją broń.
-Nieźle trafiłaś. Celowałaś we mnie czy w potwora? - Kontynuował Nico, dotrzymując mi kroku.
-Wiesz, kiedyś chodziłam na łucznictwo. Takie tam hobby. Na samoobronę też. - Wzruszyłam ramionami. - Musiałam się jakoś bronić prawda? Jest ogrom złych ludzi na tym świecie. Jednym z nich jest mój ojciec. Wplątał się w złe towarzystwo i wylądował w więzieniu. Należało mu się. Pomimo że czasami za nim tęsknię, wiem, że teraz nikomu nie zagraża. Z początku samoobrona szła mi okropnie. Nawet nie wiesz ile siniaków, krwi i złamanych kości było, zanim czegokolwiek się nauczyłam. - Parsknęłam śmiechem.
Nico pokiwał głową w zamyśleniu.
Oh, czyli jednak mnie słuchał. Myślałam, że gadam do siebie.
-To tutaj! - Percy wyprzedził nas z uśmiechem.
Nagle poczułam, jak moje nogi odrywają się od ziemi.
-Nico! Postaw mnie na ziemi, ale już! - Spojrzałam na niego zła.
-Bo co? - Zapytał niczym malutki chłopiec.
To pytanie mnie zatkało.
Niby co mam odpowiedzieć?
-Bo gówno? - Zarzuciłam mu ręce na szyję, trzymając się jej.
Po jakimś czasie doszliśmy do białej, ogromnej bramy złożonej z kolumn.
-Dobra, jesteśmy na miejscu. - Odstawił mnie na ziemię, a ja uderzyłam go w ramię.
Nawet skurwysyn nie drgnął.
Przeniosłam wzrok na punkt, do którego tyle czasu wędrowaliśmy.
Wytrzeszczyłam oczy, a dech zaparł mi w piersi.
-Wow - to jedyne, na co mogłam się zdobyć.
-Zatkało, co nie? - Nico złapał mnie za ramię i poszedł do przodu.
To, co widziałam, po prostu nie da się opisać.
Pola truskawek, domki z drewna, piękne jezioro.
Niesamowite.
Angelo zamknął moją buzię i patrzył na mnie zażenowany.
Uśmiechnęłam się zawstydzona.
Poszliśmy naprzód.
Niespodziewanie podbiegł do nas koń.
Odsunęłam się gwałtownie, gdy zobaczyłam, że to pół zwierzę, pół człowiek.
-Wy też to widzicie, nie? - Szepnęłam i chciałam uderzyć się w twarz, ale zatrzymała mnie ręka Percy'ego.
-Tak. Valerio, to Chejron. Chejronie, to nowa Heroska.
-Heroska? - Zapytałam zbita z tropu.
Tak zwany "Chejron" spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Nie powiedzieliście jej, że jest dzieckiem jednego z Bogów? - Koń uniósł jedną brew do góry.
Nico i Percy spojrzeli po sobie, a potem na mnie.
-Okej. Czy ktoś mi może powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi? Najpierw Nico - wskazałam palcem na wymienionego. - Żartuje sobie ze mnie o Bogach greckich, potem Percy - teraz pokazałam na morskookiego. - Przyprowadza mnie do dziwnego miejsca, gdzie po drodze atakują nas jakieś obrzydliwe potwory, a teraz pół koń, pół człowiek mówi mi, że jestem jakimś Herosem? - W końcu wyrzuciłam to z siebie.
-Mówiłem, że tak będzie. - Odezwał się grafitowooki.
-To akurat jest teraz najmniej ważne!
-Czyli ci nie powiedzieli. Witaj w nowym domu Herosko! - Uśmiechnął się Chejron.
-Czyli co? Może Dionizos jest moim ojcem albo Hera matką? - Zakpiłam sobie.
-Nie chciałabyś być córką Hery - powiedział obrzydzony Jackson.
-Nie denerwuj mnie. - Warknęłam w stronę Percy'ego. Ten uniósł ręce w geście obrony.
-Opowiedzcie lepiej, o co z tym wszystkim chodzi. - Wszyscy usiedliśmy przy ognisku.
I zaczęli opowiadać.
—•—
LittlePsychopath2104
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro