Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Witaj w domu, Herosko. (2)

—•—

Obudziłam się, gdy zostałam czymś uderzona.

Chwilę później poczułam ogromny ból w plecach.

Jęknęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej.

-Val, nic ci się nie stało?- spanikował Percy.

-Chyba nie. - Rozejrzałam się dookoła. -Co my robimy w lesie? - Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Percy'ego, który trzymał rączkę od mojej walizki.

Pewnie dostałam liściem i spadłam z pleców Nico.

Chwilę po tym poczułam, jak zostaję delikatnie podnoszona na barana.

Zauważyłam tylko czarną czuprynę i niesamowicie bladą skórę.

-Nie zamierzałem cię zrzucić, chociaż bardzo chciałem. - Mruknął cicho Nico.

-To przeprosiny? - Oparłam głowę o jego ramię i lekko przymknęłam oczy. - Nosisz mnie już długo?

-Z trzy godziny będzie na pewno. - Ominął gałęzie, bym znów nie dostała.

-Nie zmęczyłeś się? Mogę zejść i iść na swoich nogach! - Próbowałam z niego zejść.

-Nie. Będę cię niósł - Postawił na swoim i mocniej ścisnął moje uda, żebym mu się nie wyrwała.

Nagle usłyszałam niesamowity ryk, który sprawił, że musiałam zasłonić uszy.

W sumie bardziej to pisk niż ryk.

Nico poruszył się niespokojnie i przyspieszył tempa. Percy zrobił to samo.

-Co to było? - Zapytałam dosyć głośno.

Percy pokazał palcem, że mam być cicho. Wleźli w jakieś krzaki i czekali.

Czas dłużył się niemiłosiernie.

Z każdą kolejną sekundą moje serce przyspieszało, a drganie ciała stawało się coraz częstsze.

W końcu naszym oczom ukazały się okropne, zmutowane kobiety.

Miały wielkie skrzydła, milion zębów, ogon węża i były nagie.

Zaczerpnęłam powietrza, by coś powiedzieć, ale ręka Nico przycisnęła się do moich ust.

Przysunął moją głowę do swojej klatki piersiowej, jego oddech omiótł moją szyję, wywołując dreszcz, a jego usta muskały moje ucho.

-Jeśli nie chcesz zginąć, to radzę ci być cicho, kwiatuszku. - zakończył wypowiedź, ale i tak nie zdjął mi ręki z buzi.

Usiadł, a ja pociągnięta, musiałam usiąść mu na nogach.

-Słyszymy wasze bicia serc, Herosi! Wyjdźcie z ukrycia, bo i tak was znajdziemy! - Okropny skrzek starych kobiet dobiegł do moich uszu.

Percy i Nico wstali, wyjmując ostrza. Nico miał czarny sztylet, a Percy orkan.

Grafitowooki rzucił swoją bronią w jedną z tych dziwnych istot.

Ta rozpadła się w złotym pyle, co wprawiło mnie w osłupienie.

Nie powinno tu być krwi i ran?

Natomiast Percy z okrzykiem bojowym wbił swój miecz w brzuch drugiej.

Ta walnęła go swoim ogonem, że odbił się od drzewa i padł na ziemię nieprzytomny.

-Percy, nie! - Wrzasnęłam, wstając z ziemi.

Potworzyca zauważyła mnie i ruszyła w moją stronę.

Nico nie zdążył mnie obronić.

Uderzyła we mnie ogonem, a ja przeturlałam się parę metrów po ziemi.

Kaszlnęłam i powoki wstałam, obserwując zachowanie potwora.

Rzuciłam się na kolana, ukrywając się pod krzakami.

Niedaleko mnie ujrzałam sztylet Nico. Doczołgałam się do niego i lekko wychyliłam się.

Zamachnęłam się i rzuciłam w potwora, który był skupiony na Nico.

Rozprysnęła się w pyle.

Westchnęłam cicho, starając się uspokoić.

Podbiegłam do Percy'ego, który zdążył się przebudzić i złapać za głowę.

-Mocno oberwałeś - stwierdziłam i pomogłam mu spać.

-Bywało gorzej - zaśmiał się cicho i pogładził się po głowie.

-Idziemy? Bo robi się ciemno. - Udzielił się Angelo, podnosząc swoją broń.

-Nieźle trafiłaś. Celowałaś we mnie czy w potwora? - Kontynuował Nico, dotrzymując mi kroku.

-Wiesz, kiedyś chodziłam na łucznictwo. Takie tam hobby. Na samoobronę też. - Wzruszyłam ramionami. - Musiałam się jakoś bronić prawda? Jest ogrom złych ludzi na tym świecie. Jednym z nich jest mój ojciec. Wplątał się w złe towarzystwo i wylądował w więzieniu. Należało mu się. Pomimo że czasami za nim tęsknię, wiem, że teraz nikomu nie zagraża. Z początku samoobrona szła mi okropnie. Nawet nie wiesz ile siniaków, krwi i złamanych kości było, zanim czegokolwiek się nauczyłam. -   Parsknęłam śmiechem.

Nico pokiwał głową w zamyśleniu.

Oh, czyli jednak mnie słuchał. Myślałam, że gadam do siebie.

-To tutaj! - Percy wyprzedził nas z uśmiechem.

Nagle poczułam, jak moje nogi odrywają się od ziemi.

-Nico! Postaw mnie na ziemi, ale już! - Spojrzałam na niego zła.

-Bo co? - Zapytał niczym malutki chłopiec.

To pytanie mnie zatkało.

Niby co mam odpowiedzieć?

-Bo gówno? - Zarzuciłam mu ręce na szyję, trzymając się jej.

Po jakimś czasie doszliśmy do białej, ogromnej bramy złożonej z kolumn.

-Dobra, jesteśmy na miejscu. - Odstawił mnie na ziemię, a ja uderzyłam go w ramię.

Nawet skurwysyn nie drgnął.

Przeniosłam wzrok na punkt, do którego tyle czasu wędrowaliśmy.

Wytrzeszczyłam oczy, a dech zaparł mi w piersi.

-Wow - to jedyne, na co mogłam się zdobyć.

-Zatkało, co nie? - Nico złapał mnie za ramię i poszedł do przodu.

To, co widziałam, po prostu nie da się opisać.

Pola truskawek, domki z drewna, piękne jezioro.

Niesamowite.

Angelo zamknął moją buzię i patrzył na mnie zażenowany.

Uśmiechnęłam się zawstydzona.

Poszliśmy naprzód.

Niespodziewanie podbiegł do nas koń.

Odsunęłam się gwałtownie, gdy zobaczyłam, że to pół zwierzę, pół człowiek.

-Wy też to widzicie, nie? - Szepnęłam i chciałam uderzyć się w twarz, ale zatrzymała mnie ręka Percy'ego.

-Tak. Valerio, to Chejron. Chejronie, to nowa Heroska.

-Heroska? - Zapytałam zbita z tropu.

Tak zwany "Chejron" spojrzał na mnie podejrzliwie.

-Nie powiedzieliście jej, że jest dzieckiem jednego z Bogów? - Koń uniósł jedną brew do góry.

Nico i Percy spojrzeli po sobie, a potem na mnie.

-Okej. Czy ktoś mi może powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi? Najpierw Nico - wskazałam palcem na wymienionego. - Żartuje sobie ze mnie o Bogach greckich, potem Percy - teraz pokazałam na morskookiego. - Przyprowadza mnie do dziwnego miejsca, gdzie po drodze atakują nas jakieś obrzydliwe potwory, a teraz pół koń, pół człowiek mówi mi, że jestem jakimś Herosem? - W końcu wyrzuciłam to z siebie.

-Mówiłem, że tak będzie. - Odezwał się grafitowooki.

-To akurat jest teraz najmniej ważne!

-Czyli ci nie powiedzieli. Witaj w nowym domu Herosko! - Uśmiechnął się Chejron.

-Czyli co? Może Dionizos jest moim ojcem albo Hera matką? - Zakpiłam sobie.

-Nie chciałabyś być córką Hery - powiedział obrzydzony Jackson.

-Nie denerwuj mnie. - Warknęłam w stronę Percy'ego. Ten uniósł ręce w geście obrony.

-Opowiedzcie lepiej, o co z tym wszystkim chodzi. - Wszyscy usiedliśmy przy ognisku.

I zaczęli opowiadać.

—•—

LittlePsychopath2104

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro