Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

74

Sabbath skinął głową w stronę rany i kłapnął zębami na natarczywą muchę. Odleciała, ale nie na długo.

Po codziennym odkażaniu rany preparatem i psikaniem jej różnymi spreyami opuchlizna zmalała. W pewnym momencie mógł w końcu pójść na pierwszy trening od dawna.

***

Ogiery ruszyły, a za nimi wzbił się kurz. Szybko zbliżali się do celownika.

Skarogniady Black wyrzucił przednie nogi w powietrze. Kochał jego rutynę ścigania się i to, że jest taki sławny.

Minął cielownik z 10 długościami przewagi.

- Rozsiodłaj go i daj do boksu. Musi odpocząć, bo z samego ranka wyjeżdżamy na Del Mar Racetrack.

***

Black energicznie wyszedł po rampie z wysoko uniesioną głową. Wziął wdech rześkiego, porannego powietrza. Niebo było lekko różowe, a na niektórych gałązkach drzew skraplały się krople wody.

Z chęcią wracał po lata do znajomej stajni. Nkezyb duża, ale ładnie urządzona - przestronny, biały budynek znacznie wyróżniał się na tle lasu.

Sabbath parsknął lekko szarpiąc za uwiąz. Łańcuszek od razu wbił mu się w nos i zrezygnował z dalszego ruchu.

- No chodź, staruchu! - zawołał Matt delikatnie ciągnąc za uwiąz.

Ogier przewrócił oczami i leniwie ruszył w stronę stajni. Nie mógł się doczekać Pacific Classic.

Nagle przypomniał sobie o śnie.

---------

192 słowa.

kk

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro