Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

72

- Zaraz dowiemy się, kto został zwycięzcą!

Black zwolnił do stępa zwiedzając łeb. Zaczął cięzko dyszeć.

- Wszystko dobrze? - spytał cicho Unhappy Day.

- Nie - sapnął.

John szybko zszedł z ogiera i zaczął go oglądać.

Zaklął pod nosem.

- Zdjęcie z fotokomórki mówi, że zwycięzcą został Black Sabbath!

Publiczność zaczęła wiwatować.

Szyję Sabbatha przyozdobił wielki wieniec aż do ziemi, zakrywający łopatki.

Dziennikarze wymienili jeszcze pytań z Mattem, nogi Blacka ochlapano wodą.

Kolejne zwycięstwo na koncie.

***

- Co to jest? - spytał Matt, kiedy wprowadzali ogiera na padok.

Mężczyzna wskazał palcem na zaczerwienienione miejsce na łopatce ogiera. W pewnym momencie skórę przecinała mała pręga.

- Yyy, ja...

Matt buchnął wściekłością.

- Coś ty mu zrobił? Wiesz, że za to płaci się kary?!

John założył ręce na piersi.

- Miał wygrać, więc wygrał. - powiedział. - Dostał parę razy bate...

- Co za lekceważące podejście! Pff, i co, nie obchodzi cię to?

- Przecież nic mu się nie stało - dżokej wzruszył ramionami.

- To koniec. Nie będziesz już prowadzić Blacka. Nie chcę takiego dżokeja, którego nie obchodzi koń - warknął Matt i ruszył z Sabbathem na padok.

***

- O ile długości wygrał?

- O nos - westchnął Matt. - I to dosłownie. Jeszcze do tego na łopatce zauważyłem pręgę, przytarcie skóry od bata. Do tego jeszcze to zlekceważył, myślałem, że jest inny.

Jim pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Musimy znaleźć nowego dżokeja do Ascot Gold Cup.

- Teraz to ja nie boję się o dżokeja, tylko o Blacka. - westchnął mężczyzna. - Sabbath doskonale się z nim dogadywał, mieli tyle zwycięstw na koncie...

Wypowiedz Matt'a przerwał dzwonek telefonu. W całej stajni było słychać Oczy Zielone. Konie zaczęły niespokojnie rżeć.

- Wyłącz to kurestwo - warknął Jim głaszcząc przerażonego Verbuma po pysku.

- To nie ja ustawiłem ten dzwonek - fuknął mężczyzna i odebrał telefon. - Halo?

- Dzień dobry, panie Whitney. Mówi John Newest. Ja chciałbym przeprosić za moje zachowanie. Nie myślałem wtedy co mówię, byłem przestraszony, co stało się wtedy z Black Sabbathem. Czy...mógłbym zostać na nowo jego dżokejem?

Matt westchnął.

- Nie wiem, chłopcze. Zachowałeś się strasznie. Masz szczęście, że  cię lubię i nigdzie tego nie zgłoszę. Jeszcze się zastanowię.

- Dobrze, w takim razie do widzenia.

Matt ledwo co się rozłączył, a Jim już zasypał go pytaniami.

- Czego on chciał? Wrócić? - spytał.

- Tak. Ma szczęście, że go lubię i nigdzie tego nie zgłoszę. 

Jim przeniósł ciężar z jednej nogi na drugą.

- A co z weterynarzem? 

- Nie wiem. - powiedział Matt. - Zobaczymy jutro. 

-------

411 słów. 

czemu jak zawsze zbliżam się do..

ee nieważne

next miał być 2 dni temu

przepraszam XDD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro