Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

- Kłus! - zacmokała Jennifer.

Posłusznie zakłusował lekko szarpiąc za lonżę. 

                                           *
Kiedy stajenna wypuściła Sabbath'a na padok, od razu pognał w stronę ogrodzenia, aby znaleźć Golden Answer. Z łatwością ją odnalazł, miała charakterystyczną złotą sierść.

- Hej, Golden Answer! - zarżał.

Golden odwróciła się ze swojego grona przyjaciółek na dźwięk swojego imienia.

- Cześć. - rzuciła tylko i zaczęła dalej rozmawiać. Black zauważył, że była tam też White Diamond.

Sabbath odwrócił się i popatrzył na ogierów. Roczniaki rozpierała energia, wierzgały i galopowały. Verbum rozmawiał z jakąś grupką koni - podobnie jak Golden - skubiąc trawę, aż wreszcie wzrok Sabbath'a napotkał samotnego, ciemnogniadego ogiera.

- Cześć. - powiedział podchodząc do niego.

- Hej. - parsknął w odpowiedzi. - Jesteś tu nowy, prawda? Jeszcze cię nie widziałem.

- Tak, mam na imię Black Sabbath, a ty?

Ogier odgonił ogonem muchę.

- Silent Heart.

- A ścigałeś się już? - Sabbath był bardzo ciekawy.

- Tak, 9 wygranych z 19 startów. - powiedział wstydliwie.

- Ja się jeszcze nie ścigałem, ale nie mogę się doczekać.

- Uhum. - skubnął trochę trawy. - Już się nie ścigam, jestem emerytowany, mam 5 lat. Takie konie zazwyczaj ścigają się w treningach z lepszymi. - fuknął.

- To..to źle?

- Najgorsze co może być. - Parsknął sarkastycznie odchodząc kilkanaście kroków.

Aha, czyli już raczej nie znajdę żadnych przyjaciół...

195 słów
^-^
Biedny Sabbath...[*]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro