Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35

Miłe dni minęły tak szybko, jak się pojawiły - Sabbath zyskiwał coraz gorsze czasy na treningach.

- 59.72, co się z nim dzieje? - zadziwił się Jim.

- Nie mam pojęcia, znowu wydaje się jakiś zamyślony. - powiedział John zgrabnie zeskakując z gniadosza.

- Nie wiem, jak on pobiegnie w Foutain of Youth Stakes...

                                                                  *

- Black...

Ogier poczuł znajome dotknięcie pyska na jego łopatce. Gwałtownie odskoczył.

- Co ty sobie wyobrażasz!? Myślisz, że Rice nic nie widzi?...

Klacz zwiesiła łeb tak, że prawie dotykał trawy.

- Ja...przepraszam.... - szepnął Sabbath.

- Po prostu...ja już...nie wytrzymuję. - parsknęła cicho. - Widzę jak Dark cię traktuje i to jest nie fair.

Gniadosz pokiwał głową.

- Rozumiem, że go "znielubiłaś". Ja go niecierpię.

- Czy wszystko może być tak jak dawniej? Czy możemy być najlepszymi przyjaciółmi?

- A co z Rice'm?

- On...oh...zerwaliśmy 3 dni temu.

                                                                *

W ciągu ostatniego tygodnia Sabbath wrócił do formy. Pobijał własne rekordy coraz częściej.

Rozdział krótki, nudny i bez sensu. Chociaż dzisiaj sobota, więc łapcie drugi dzisiaj :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro