30
Kary ogier pokłusował na drugą stronę padoku. Kiedy dzielił go około metr, wybił się i przeskoczył ogrodzenie. Potrząsnął głową i zaczął szukać klaczy, którą wskazał mu Verbum.
- Hej. - rozpoznał głos Dreamer.
- Cześć. - rzucił krótko nawet nie oglądając się za siebie. W końcu znalazł tamtą klacz i ruszył stępem w tamtym kierunku. Następnie przystanął obok niej i rozpoznał ciemnogniadą klacz z czterema skarpetkami, podpalanymi nogami i łysiną
- Cze-eść. - wydukał.
Prześwidrowała go wzrokiem.
- Cześć. - zmrużyła oczy. - Jesteś klaczą?
Potrząsnął głową.
- Nie, jestem Black Sabb...
- Ah, ten słynny koń wyścigowy? - przerwała mu. - Czego chcesz?
- Chciałem się po prostu zaprzyjaźnić. I nie wierz w to, co ci powiedział Dark Rice. - uprzedził ją szybko.
- Czemu niby?
Black poczuł, że trudno będzie się z nią zaprzyjaźnić.
- Bo... - musiał znaleźć dobry powód, aby ją przekonać. - ...on już namieszał w głowie mojej przyjaciółce i przez to ją straciłem.
- Golden Answer? Znam ją. - uśmiechnęła się. - Jest fajną przyjaciółką, a ten Dark Rice jest serios dziwny.
- Czyli możemy być przyjaciółmi? - wyszczerzył zęby.
- Czemu nie.
Sabbath przypomniał sobie, że jeszcze nie zna jej imienia.
- To jak się nazywasz?
- Vintage.
179 słów.
:3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro