26
Sabbath bez oporu wyszedł z boksu, kiedy to przyszedł po niego John. Nareszcie mógł przestać myśleć o Golden i o jej nowym chłopaku.
-...nigdy nie widziałem, żeby koń przebiegł celownik z taką prędkością!
Sabbath usłyszał urywek rozmowy. Jim z niedowierzaniem wpatrywał się w stoper, a Matt klepał Spaldiego po szyji.
- Niedowiary... - pokręcił głową.
Ogier poczuł ukłucie zazdrości. Dzisiaj postanowił, że da z siebie wszystko.
- Możemy już wejść? - John zrobił ruch ręką.
- Tak, tak. - odpowiedział Jim. - Dzisiaj na dystansie 1 mili.
Kiedy Sabbath wszedł do startboksu, Jim włączył stoper i zaczęła się walka o najlepszego konia w stajni.
Black mógłby przysiąc, że to był jego najlepszy start. Wydłużył krok, biegł szybko, ale nie tak szybko, żeby się męczyć. Chciał zachować siły na później.
Za 100 metrów był pierwszy zakręt - Black przesunął się jeszcze bliżej zewnętrznej i zagryzł wędzidło.
Kiedy wszedł w zakręt, trochę przyspieszył zostawiając za sobą chmary kurzu. Gdy wyszli na prostą Sabbath poczuł, że dżokej dał mu luźne wodze.
Potrząsnął grzywą i pięknie wydłużył krok przyspieszając. Pierwszy celownik już z głowy.
W pewnej chwili, kiedy Sabbath wychodził już na prostą zbliżając się do drugiego celownika, nareszcie poczuł, że John dał mu luźne wodze. I ich nie skracał.
Wiedząc, że to sygnał, ochoczo wystrzelił do przodu i zaczął biec szybciej niż kiedykolwiek wcześniej (tak mu się wydawało) Black starał się biec płynnie, ale poczuł, że John dosłownie chwieje się i podskakuje w siodle od jego pędu. Mimo to nie zwolnił - miał nadzieję, że John nie spadnie. Wiedział, że był dobrym dżokejem. (COO, SŁOWNIK PODPOWIEDZIAŁ MI KOCHANKIEM XDD)
Kiedy zostało mu 100 metrów do celownika, zaczął się naprawdę męczyć. Po raz pierwszy od wielu treningów. Szarpnął za wędzidło i zwolnił dopiero 20 metrów po celowniku.
- I jak? Jaki czas? - zdyszany John poprawił gogle.
- Niedowiary. - pokręcił głową, zupełnie jak przy treningu Juniora. - 1.49.63...Właśnie pobił rekord swój i stajni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro