Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24

- Cześć Sabbath! - Blacka dobiegł znajomy głos, którego prawie zapomniał.

- Verbum!! Czemu cię tak długo nie było? - spytał.

Verbum nadstawił swoje szare uszy i skierował swój wzrok w stronę gniadosza.

- Byłem na zawodach, i takie tam.

Sabbath pokiwał głową.

- Co z tobą i Golden?

- Nie lubi mnie. - mruknął odwracając głowę.

- Czemu? - wytrzeszczył oczy.

- Dark Rice jej naściemniał, że jestem jakimś napuszonym ogierem, dla którego liczą się tylko wygrane. - przewrócił oczami.

Verbum zrobił smutną minę. (o ile konie tak umieją xd)

- Oo, ja już muszę iść, idą po mnie. - rzucił na odchodne, kiedy jego dżokej przyszedł z ekwipunkiem po Verbuma.

Sabbath znudzony zaczął gryźć drzwi od bosku. Zaczął się zastanawiać, czy może zagada do Golden. Tak też zrobił.

- Cześć. - westchnął cicho.

- Cześć.

Brzmiało to bardziej jak jakieś burknięcie niż cześć, ale Black nalegał na rozmowę.

- Proszę, wróćmy do siebie. - jęknął.

Golden odwróciła się do niego i popatrzyła na niego z obrzydzeniem.

- Po pierwsze, nawet nie byliśmy parą, a po drugie już kogoś mam! - fuknęła wracając do przeżuwania owsa.

Black'owi zrobiło się bardzo przykro z tego powodu. Nie chodziło mu o to, żeby byli parą - chociaż się w niej podkochiwał - ale chociaż przyjaciółmi.

- Kogo? - spytał Sabbath, chociaż bał się odpowiedzi.

Jednak Golden nawet nie zwlekała z odpowiedzią.

- Z Dark Rice'm. - posłała mu szeroki uśmiech.

Sabbath'a tak bardzo to przeraziło, że aż zrobił krok w tył.

222 słowa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro