16
Sabbath wyglądał ponad drzwiami boksu na pasącą się Golden Answer. Nie mógł się doczekać, kiedy to właśnie jego wyprowadzą na padok. Tylko byle by nie z Dark Rice'm.
- Cześć Black. - gniadosz aż się wstrząsnął na dźwięk głosu nowej stajennej, Lauren.
Posłusznie dał się wyprowadzić z boksu i szybko wkroczył na padok. Od razu puścił się biegiem w stronę ogrodzenia dla klaczy.
- Witam. - zarżał w stronę Golden.
- Hejka. - odpowiedziała White Diamond.
- Cześć Black! - parsknęła Golden Answer.
Sabbath znalazł jakaś dziurę w płocie i przecisnął się na drugą stronę.
- Cześć... - parsknął czując ciepłe chrapy klaczy na swoim nosie.
- Tęskniłeś? - szepnęła do ucha Black'a.
- Oczywiście. - zaśmiał się.
- Przepraszam, że przerywam wam taką chwilę... - rozległ się chłodny głos za ich plecami.
Black momentalnie się odwrócił, ale nie potrzebował widzieć, że to był Rice.
- Czego chcesz? - syknął Black.
- Widzę, że udajesz klacz. - zarżał donośnie przez płot.
- On po prostu chciał się ze mną spotkać. - Golden stanęła w obronie Blacka.
- To już mnie nie lubisz? - oburzył się. - Wolisz tego twojego...Blacka? - ostatnie słowo wypowiedział z takim obrzydzeniem, jakby to było nowe przekleństwo.
- To ja już może pójdę... - mruknął Sabbath zbliżając się w stronę dziury w płocie.
- Nie idź! - zarżała z rozpaczą, ale Black już był po drugiej stronie.
- Boi się! - zarżał Rice trzęsąc głową.
Sabbath miał już tylko dość. Przymknął oczy, zgiął nogę i postanowił odpocząć od codzienności..
Ale dziwny ten rozdział XDD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro