13
Sabbath od razu gwałtownie podniósł głowę, gdy usłyszał skrzypienie furtki na padok. Po trawie kłusowała Golden Answer. Od razu zerwał się w stronę płotu.
- Hej. - zarżał w stronę Golden.
- Cześć! - uśmiechnęła się.
- Ej, Black! - zarżał ktoś z tyłu. Kiedy Sabbath się odwrócił, zauważył kruczoczarną postać Rice'a.
- Czego chcesz? - syknął.
- Możemy się pościgać - do temtego drzewa. - wskazał miejsce w którym ścigali się kiedyś z Silentem. - Pokażesz swojej dziewczynie na co cię stać - mówiła mi, jak bardzo na nią lecisz.
Sabbath posłał wściekłe spojrzenie w stronę Golden.
- Ona nie jest moją dziewczyną. - wycedził.
- Ale pewnie byś chciał. - zaśmiał się. - No, jeśli przegrasz to ci...umm... coś zrobię, a jeśli ja przegram - w co wątpię - ty mi też coś zrobisz.
- Dobra. - burknął. Nie chciał wyjść na tego gorszego.
- Start! - zarżał przeraźliwie kary i puścił się biegiem.
Sabbath miał lepszy start i na początku wyprzedzał go o kilka długości, ale Rice zaraz go wyprzedził. Black spojrzał w stronę Golden, ale ona odwróciła wzrok. Postanowił skupić się na biegu i nieco przyspieszył zrównując się z Dark Rice.
- Ups! - powiedział Rice zbliżając się w stronę Sabbath'a. Zarzucił łbem i spróbował zatopić zęby w szyji Sabbatha, ale gniadosz uciekł, ale Rice i tak musnął zębami okolice kłębu - zapiekło.
Black przyspieszył coraz bardziej tak, że już nie był w zasięgu Rice'a. Postanowił, że m u s i wygrać ten wyścig. Kiedy zauważył, że minimalnie zwolnił, było już za późno - Rice wystrzelił do przodu jak z rakiety i pierwszy dotarł do drzewka.
Sabbath'a oblał zimny pot.
- Śmiało. - wysyczał stojąc na baczność i kładąc uszy po sobie. Czekał na najgorsze. Po chwili usłyszał kroki zbliżającego się Rice'a.
263 słów.
Polsat to moje drugie imię :3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro