1
Matt Whitney był właśnie w drodze do niezbyt znanej stadniny koni wyścigowych, która cieszy się dosyć małą popularnością. W tym roku sprzedawali roczniaki. Mógł mu się trafić jakiś bardzo dobry koń, który osiągnie sławę na torze, lub totalne beztalencie.
Matt postanowił postawić wszystko na jedną kartę.
Żwir zachrzęścił pod kołami SUV-A, kiedy wjechał on na plac pana Bruce'a. Wysiadł z samochodu i skierował się w stronę domu.
- Dzień dobry. - przywitał się.
- Dzień dobry, dzień dobry. Proszę siadać. - poklepał ręką miejsce obok siebie na wznak, aby Matt usiadł obok niego. - Zostały mi do sprzedania 4 konie, proszę zobaczyć. - podał Mattowi papiery.
Pierwszy koń to była kasztanowata klacz, Beauty Lady. Miała dwa lata, bo w tamtym roku nikt nie chciał jej kupić. Miała nieznanych Mattowi rozdziców, krótko mówiąc nie wpadła Mattowi w oko.
Następny koń to kary ogier, roczniak. Nie miał imienia, rodzice bardziej znani. Matt zainteresował się nim bardziej, ale okazało się, że jest bardzo... zdeformowany.
Natomiast wzrok Matta padł na boks obok karuska. Zobaczył tam umięśnionego, wysokiego - ale nie za bardzo - skarogniadego konia. Postanowił o niego zapytać.
- A ten? - wskazał.
- To numer 4, on też jest na sprzedaż. Po American Pharoah'u i Songbird. Za niego minimum 950 tysięcy. - uprzedził go Bruce.
- Biorę go. - Matt wyciągnął rękę w stronę mężczyzny, a ten ją uścisnął.
Po chwili już jechał do domu z pewnym skarogniadoszem w przyczepie.
254 słowa.
Hejka, to jest 1 rozdział mojego nowego opowiadania o koniu wyścigowym ^^ Jeśli wam się spodobało zapraszam do zostania do końca, dania * i/lub komentarza ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro