Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVII

Przez następne dwanaście lat żyłam jak we śnie. Nie mogłam się pogodzić z tym, że nie ma już przy mnie Syriusza, że cierpi w Azkabanie. Mało jadłam, prawie nie wychodziłam z pokoju. Zwolniłam się z pracy pod pretekstem napisania książki o transmutacji. Tylko Vincent, Léonore i Sofia wiedzieli o wszystkim, co się zdarzyło.

Miesiąc po tragedii do Yuney Mansion przybył Remus. Zdziwiłam się szczerze na jego widok, lecz wszystko się szybko wyjaśniło - chciał wiedzieć o szczegółach aresztowania mojego ukochanego. Oczywiście z góry założył, że Syriusz jest winny.
— On. Jest. Niewinny. Ile razy mam to jeszcze powtarzać? — powiedziałam błagalnie.
— Zabił trzynaście osób, Rosé! — wykrzyknął ze złością wilkołak.
— Nie krzycz na mnie! — wyszłam na dwór. — Czy naprawdę wierzysz, że byłby w stanie zdradzić Jamesa? On cię zaakceptował, mimo twojego wilkołactwa!
— Tak, a potem opuścił, bo myślał, że ja zdradzę. Podczas gdy ON SAM to zrobił.
— Powiedz mi szczerze, czy gdyby twoja ukochana była oskarżona i zesłana bez procesu do najgorszego więzienia na świecie, oddana w ręce potworów, walczyłbyś o nią?
— Gdybym miał ukochaną. Ale ona nie żyje.
— Zrozum mnie, Remusie. Ja go kocham i kochać nie przestanę. Będę na niego czekać.
— Ja za to nie wierzę w jego niewinność. Peter miałby zdradzić? Albo go zabić? Peter?
— Skoro nie chcesz.. — pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. — Nie zmuszam. Możesz iść, nie zatrzymuję cię.
Odszedł bez pożegnania, z kamienną miną. Nie odwrócił się.

~*~

Kilka lat po utracie Syriusza Léonore zaszła w ciążę i urodziła bliźniaki, Melisę i Léomida. Byli słodcy, ale nawet oni nie mogli wywołać u mnie uśmiechu. Léa martwiła się moim stanem, lecz wiedziała, że tak mam i jedynym, co może to zmienić, jest powrót mojego męża.


~*~


Mijał dwunasty rok uwięzienia Syriusza. Mój stan się nie polepszył, często za to śpiewałam to, co kiedyś razem śpiewaliśmy bądź to, co mi się z nim kojarzyło. Sofia była na ostatnim roku Hogwartu, w Ravenclaw. Bardzo mi pomagała w chwilach trudności, podobnie jak siostra i szwagier.

W wakacje 1993 roku Syriusz uciekł.

Nie chciałam w to uwierzyć. Nie potrafiłam. On nie mógł. Przecież go złapią...
Nie pojawiał sie w Yuney Mansion, stąd wywnioskowałam, że chce załatwić sprawy z Pettigrew, jeśli go znalazł.
Dowiedziałam się również, że Remus będzie uczył OPCM w Hogwarcie. Nie odzywał się do mnie przez dwanaście lat, chciałam odnowić kontakt. Wysłałam Snape'owi, który przeszedł podobno na naszą stronę i uczył eliksirów, list.

Severusie,
Nie zawsze byliśmy w dobrych stosunkach, wybacz mi. Chciałabym Cię prosić o coś. Jak wiesz, Remus Lupin jest wilkołakiem. Nie istnieje lek na jego przemiany, lecz znam eliksir, który je złagodzi. Czy mogłbyś mu przyrządzać go co miesiąc? Proszę, Severusie, zrób to ze względu na Lily...

Dziękuję, Rosémary Yuney Black

Po tygodniu otrzymałam odpowiedź.

Nie mam powodu by to robic ale zrobie to ze wzgledu na Lily. Niech lupin sie cieszy.
SS

Przed świętami postanowiłam odnowić kontakt z Remusem już na serio. Napisałam do niego długi list, w którym przeprosiłam go za wszystko i poprosiłam o spotkanie. O dziwo, zgodził się. Gdy przybyłam w ferie do Trzech Mioteł, wstał od stolika i mocno mnie uścisnął.
— Tęskniłem, Rosé. Wyglądasz okropnie! — zauważył mój stan. Byłam wychudzona, melancholijna.
— Także tęskniłam. — uśmiechnęłam się słabo. — Wyglądam żałośnie, nie musisz mi przypominać.
Rozmawialiśmy o tym, co robiliśmy przez ten szmat czasu, lecz nie poruszaliśmy tematu ucieczki Syriusza. Po tym dniu wróciłam do codziennej rutyny: śpiew, płacz, śpiew, płacz. Czasem siadałam nad podręcznikiem, który pisałam lub książką eksperymentalnych zaklęć. Zajmowałam się tym tylko po to, by zapomnieć...

Pamiętam, gdy pewnego dnia śpiewałam, dosiadła się do mnie Léa i powiedziała coś, co zapamiętałam do końca życia.
— Po wielkim smutku przychodzi czas na wielką radość, dlatego, Rosie, nie poddawaj się i czekaj. Po burzy wyłania się słońce. Daj mu zabłysnąć i w swoim życiu.

~*~

Siedemnastego czerwca. Zapamiętam ten dzień na zawsze. Wczesnym popołudniem usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, gdyż Léa zabawiała sześcioletnie bliźniaki, a Sofia uczyła się z Vincentem na egzamin z uzdrowicielstwa, by zacząć pracę w Szpitalu Św. Munga. Gdy otwarłam drzwi, stanęłam twarzą w twarz z osobą, za którą tęskniłam tyle lat. Syriusz wyglądał fatalnie: był chudy, obdarty i jakby mniej ludzki...? Miał kilka ran na ciele, z dwóch sączyła się krew. Na mój widok uśmiechnął się z trudem, jakby długo tego nie robił. Stałam jak wryta, nie reagowałam. Uśmiech spełzł mu z twarzy. Spuścił wzrok. Wyszeptał:
— Wybacz, że przyszedłem. Jeśli masz kogoś... mogę odejść.
W tym momencie nie wytrzymałam. Wtuliłam się w niego i, walcząc z łzami, odpowiedziałam:
— Jesteś głupi, jak mogłabym nie czekać? Tyle lat... — rozpłakałam się i poczułam także jego łzy, spływające mi po włosach.
Staliśmy, wtuleni w siebie nawzajem, a potem chwyciłam go za chudą dłoń i pociągnęłam w głąb domu. Weszliśmy do łazienki. Usiadł na skórzanej kanapie. W ciszy zaczęłam opatrywać jego rany. Delikatnie, by go nie zabolało, oczyszczałam je i wiązałam opatrunkiem. Na końcu składałam obok bandaża krótki pocałunek. Po tym znów zaczęłam płakać. Usiadłam obok niego i objęłam go w pasie.
— Kocham cię, Syriuszu. Nie opuszczę cię już nigdy... — wyszeptałam. Black również mnie objął, następnie złączyliśmy usta w długim pocałunku. Gdy się od siebie oderwaliśmy, poprosiłam go, aby się przebrał w przywołane przeze mnie ubrania. Gdy zdjął koszulkę, stłumiłam okrzyk żalu: skóra i kości...
Zeszliśmy na dół, gdzie siedzieli Morales'owie. Trzymaliśmy się za ręce, nie puściłam go nawet, gdy siedliśmy przy stole. Reszta była w szoku. W końcu odezwała się Léa.
— Dobrze cię widzieć, Syriuszu.
— Ciebie też, czytająca w myślach siostro mojej żony. — zaśmiał się cicho. — Czy mógłbym szanowną panią prosić o coś do jedzenia?
Léonore przywołała obiad z kuchni.
Jedliśmy ze smakiem. Po powrocie mojego ukochanego atmosfera sie rozluźniła.

Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. On wrócił. Po mroku nastało światło.

Ogólnie to dziękuję Wam jeszcze raz za czytanie moich wypocin <3 (to już ma ponad 500 wyświetleń!!!)

Życzę Wam także zdrowia, byście nie zarazili się COVID-19 ani niczym innym.
Uważajcie na siebie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro