Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI

Nareszcie nadeszły święta. Dzień przed początkiem przerwy przyjechała po mnie Léa. No może nie tylko po mnie, ale także by wręczyć Minerwie zaproszenie na bal do Yuney Mansion. Przed śmiercią moich rodziców odbywał się co roku, teraz postanowiłyśmy wrócić do tej tradycji.

Zaprosiłyśmy również Huncwotów i Lily, ale nie mogli. Podali jakieś wymówki, ale podejrzewałam, że nie wszystkie są prawdą.

~*~

Przygotowania nie trwały długo, gorzej było z wyborem sukni. W końcu, po długich debatach postawiłam na kreację kolekcji jesiennej - długą, czerwoną, lekko lśniącą, z różaną górą. Léa natomiast ubrała ciemnobłękitną suknię maxi, rozkloszowaną u dołu. Vincent jak zwykle na takie okazje, ubrał czarny garnitur.

Na godzinę przed rozpoczęciem usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć; w drzwiach zobaczyłam... Syriusza.
— Hej, jednak przyszedłeś. — nagle jednak zauważyłam, że jest rozczochrany i trzyma się za nadgarstek. — Syriusz, co ci się stało? Wchodź szybko.
Zaprowadziłam go do swojego pokoju i kazałam usiąść na łóżku.
— Pokaż nadgarstek. Kto ci to zrobił?
— A więc... jakby to powiedzieć... — westchnął — moja matka. — wyrzucił z siebie.
— Co...?
— Kłóciliśmy się znowu o to, że jestem zdrajcą krwi. Nazwałem całą rodzinę mordercami, bo stoją za Sama-Wiesz-Kim, a ona chciała rzucić we mnie Cruciatusem. Uchyliłem się, ale trafiła w rękę... Uciekłem z domu, ale nikogo innego nie ma, więc pomyślałem, że po prostu przyjdę do ciebie.
— Syriusz... tak mi przykro z powodu rodziny... — kompletnie nie wiedziałam, co powiedzieć. Znałam jego relacje z rodzicami i wspierałam go wcześniej, ale nie wiedziałam, że są zdolni do takiego okrucieństwa. — Zaraz zobaczę, co da się zrobić z ręką.
— Rosé, czemu jesteś tak ładnie ubrana?
— Dziś jest przecież bal.
— Zapomniałem. Mogłem nie przychodzić, robię tylko kłopot... — wyglądał na strasznie przygnębionego.
— Masz zostać. — odpowiedziałam stanowczo.

Nie spodziewałam się takiego uporu z mojej strony, ale bardzo mi na nim zależało. Nawet jeśli chodził z Medowes, i tak był moim przyjacielem.
— Daj rękę. Zobaczmy... — kierowałam różdżkę na jego nadgarstek, lecz użyłam Daru Wody, by zobaczyć zniszczenia. — Jest dość poważnie. Zawołam Vince'a.
— Rosie, skąd znasz takie zaklęcie i magię niewerbalną?
— Nieważne.

Poszłam po chłopaka Léi, przedtem jednak spróbowałam naprawić uraz Darem. Tylko trochę złagodziłam ból, widziałam to po minie Łapy.
Gdy Vincent przyszedł do mnie i obejrzał nadgarstek Syriusza, zmarszczył brwi.
— Nie jest dobrze. Jakie to było zaklęcie?
— Cruciatus. — odparłam.
— Niedobrze... Nic nie mogę zrobić, jak tylko poprosić cię i Norę, abyście to naprawiły.

Zawołał Léę. Przyszła i zabrałyśmy się do pracy. Oczywiście siostrzyczka wiedziała o co chodzi, użyła Daru Myśli. Wyciągnęliśmy różdżki w stronę ręki Blacka i puściliśmy z nich strumień wody. Jednak nie był to zwykły strumień - użyłyśmy Daru Wody i zaczęłyśmy leczyć szkody. Po skończonej akcji sprawdziłam stan nadgarstka. Nie było tak źle. Pozostało tylko owinąć go w bandaż. Zrobiłam to; w międzyczasie zadzwonił dzwonek - przyszli goście. Zostałam sama z Syriuszem.
— Chyba zapomniałem ci powiedzieć, że pięknie wyglądasz, Rosie. — powiedział, po czym wstał i wyszedł z pokoju.

~*~

Przyjęcie przebiegało w spokoju, zaśpiewałam jedną pieśń, wydawało się, że wszyscy są zadowoleni. Jednak nigdzie nie widziałam Syriusza. W końcu zauważyłam go, siedzącego przy stole. Dałabym głowę, że przed chwilą nie było go tam. Postanowiłam podejść. Będąc bliżej, zauważyłam, że ma ubrany garnitur.

— Witaj, Rosé, musiałem skoczyć do domu po garnitur. Zatańczymy?
Byłam dość zaskoczona tym pytaniem, więc tylko wyszeptałam ciche:
— Tak...
Muszę przyznać, umiał tańczyć.

Wirowaliśmy w rytm muzyki trzy godziny bez przerwy. W końcu jednak poprosił mnie na bok i zapytał, czy nie chciałbym się przejść po posiadłości. Zgodziłam się, bo nasze ogrody są piękne w świetle księżyca.

Zaprowadziłam go nad jezioro, do altany. Tam usiedliśmy i przez chwilę wpatrywaliśmy się w odbicia gwiazd w wodzie.

W końcu przerwałam ciszę.
— Jak twoja ręka? Lepiej?
— Tak, już nie boli... Ale mam do ciebie pytanie, bardzo ważne. — urwał. — Gdybyś była mną i byłabyś zakochana w dziewczynie, z którą masz kontakt, ale która prawdopodobnie cię nie zauważa w ten sposób, co ty ją, i chodziłabyś z inną, by zwrócić na siebie uwagę Tej szczególnej, ale chyba by to nie poskutkowało i byś zerwała z tą inną, ale Ona by nie wiedziała o tym, jak powiedziałabyś jej o swoim uczuciu? Wybacz, trochę to zagmatwane...
— Nie... ja rozumiem, o co ci chodzi. — kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale postanowiłam być szczera. — Ja po prostu bym jej to powiedziała na twoim miejscu i tyle. Tak szczerze.
— A więc... Rosé... — westchnął. — Zakochałem się w tobie... od kiedy wpadłem na ciebie rok temu... jeszcze raz przepraszam za to wszystko... ale chodziłem z Dorcas, tylko byś mnie zauważyła... gdy z nią zerwałem dzień przed feriami, okazało się, że chodziła że mną dla zakładu, ale to nieważne. Chcę ci tylko powiedzieć, że się zakochałem i chciałbym, abyś była moja...

Nie mogłam uwierzyć. Gorzej, nie chciałam uwierzyć. On... i ja? Bardzo tego chciałam, ale bałam się odrzucenia, że będę jak te inne, z którymi chodził, a potem rzucał - tak z nudy.
— Syriuszu... — postanowiłam być szczera. — Też cię kocham, chciałabym z tobą być... ale... boję się, że potraktujesz mnie jak te wszystkie poprzednie dziewczyny... Pobawisz się chwilę i odrzucisz w kąt...
— Nie! — przerwał mi. — Nigdy tak nie zrobię... Nie z tobą... Proszę...
Przytulił mnie i pocałował w policzek. Nie oponowałam. Sama go uścisnęłam.
— Kocham cię, Black. — uśmiechnęłam się lekko.
— Ja ciebie też, Yuney.

~*~

Siedzieliśmy tak objęci długą chwilę, aż nie uznałam, że trzeba by wrócić do willi. Gdy tam doszliśmy, przyjęcie właśnie się  kończyło. Léa i Vince żegnali się z ostatnimi gośćmi.

Gdy wszyscy poszli, siostra wzięła mnie na stronę i zaczęła wypytywać. Pokazałam jej całą sytuację Darem Wspomnień, a ona tak się ucieszyła, że prawie zmiażdżyła mnie w uścisku.
— Kochana, tak się cieszę! A pokazałaś mu Dary?
— Nie, chciałam się właśnie...
— Jasne, że możesz. — legilimencja... tak przydatna, a tak uciążliwa. — Ale teraz idźcie spać. W osobnych pokojach, siostrzyczko. — zaśmiała się tym swoim śmiechem. Vince określał go jako „perlisty". — Och, zapomniałabym! Jako że masz pierwszego chłopaka, dostaniesz prezent. Zostawiła mi go mama... — podała mi ładny naszyjnik z wisiorkiem w kształcie serca, wykonanym z Nocy Kairu. — Ten naszyjnik jest bardzo ważny. Kiedyś się dowiesz, dlaczego. Na razie noś go cały czas...
— Dziękuje, Léonore... — objęłam siostrę.

Wróciłam do Syriusza i pokazałam mu, gdzie może spać. Z powodu zmęczenia zasnęłam dość szybko. Czułam się wspaniale jak nigdy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro