Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 2

Jako ostatnia wyszłam z szatni na boisko. Tam czekał już nauczyciel - a nawet dwóch z czego jeden uczył dziewczyny, a drugi chłopców, którzy również mieli z nami lekcje.

- Cztery kółka - krzyknął nauczyciel do dziewczyn.

Każda z jękiem zaczęła biec. Nie mam za najlepszej kondycji, dlatego już przy drugim kółku wyglądałam jak spocona małpa.

- Biegnij nowa - przy moim boku pojawił się chłopak.
- Nie mam siły.

Wzięłam głęboki wdech.

- Trzeba popracować nad kondycją.

Powiedział to z takim chytrym i pedofilskim uśmiechem. Zboczeniec.
Wrócił do biegania, jednak zanim to zrobił uderzył mnie w tyłek. Jeszcze większy zboczeniec.

- Będziecie grać w piłkę nożną. Podzielcie się.

Gra przebiegła niestety na tym, że chłopcy podawali piłkę tylko do siebie, zlewając dziewczyny. Faceci.

Po skończonych zajęciach poszłam na autobus. Spóźniał się już dwadzieścia minut. W momencie, gdy miałam odchodzić od przystanku przede mną zatrzymał się czarny samochód.
Okno otworzył Calum z głupkowatym uśmieszkiem.

- Autobusy nie jeżdżą. Wypadek był w centrum.
- Oh, dzięki za info.
- Wskakuj, podwiozę cię.

Z lekkim wahaniem wsiadłam do auta. Cisze zakłócało radio, w którym leciał jakiś rockowy zespół.

- Pamiętasz, że jutro do mnie przychodzisz?
- Aż tak ci śpieszno do nauki? - zażartowałam, bo wiedziałam, że taki nastolatek jak on wolałby iść na imprezę niż siedzieć z książką.
- Skoro mam zostać sam na sam z mega laską to ja mógłbym już dzisiaj zacząć się "uczyć".

Zarumieniłam się lekko. Podałam mu adres, gdzie ma jechać. Przez mały korek w centrum musiał jechać objazdem co oczywiście dłużej trwało.

- Chcesz jutro iść na imprezę? - zaproponował.
- Nie.
- Czemu? Przecież to sobota.
- Gdybym co sobotę chodziła na imprezę i upijała się to w niedziele bym miała kaca co oznacza, że weekend mam zmarnowany.

Wytłumaczyłam.

- Jesteś tutaj tydzień, powinnaś iść na tą domówkę. Ludzie pomyślą, że jesteś nudziarą. Takich źle traktują.

Mówił to z taką powagą, jakby od tego zależało życie. Parsknęłam śmiechem czym zaskoczyłam chłopaka.

- Przyjedź o szesnastej.

Pomachałam mu jeszcze po czym weszłam do swojego domu. Matka siedziała w kuchni przy wysepce z kawą i papierami. Przywitałam się i zobaczyłam co jest na obiad. Makaron z serem.

- Jutro jadę w delegacje. Wrócę w niedziele późnym wieczorem.

Straciłam ochotę na jedzenie. Nie mieszkamy tutaj długo, a jej już prawie w ogóle w domu nie ma. Z torbą wyszłam do swojego pokoju zamykając się na klucz. Potrzebowałam teraz jedynie schować się pod kołdrą.

Amber jak typowa szesnastolatka siedziała z telefonem w dłoni i plotkowała ze swoją przyjaciółką z Francji. Za godzinę pewnie skończy i zadzwoni do Lissy z Ameryki - od samego początku tam mieszkałyśmy.

- Wychodzę - poinformowałam ją i nie czekając na jej odpowiedź wyszłam. Szykuje sie ciężka nauka , trudnego nastolatka.

Dzisiaj mega krótki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro