5. Wyjątkowa dziewczyna
Andromeda przyglądała się kolejnym uczniom, którzy wchodzili do zamku, dyskutując z przyjaciółmi o przerwie świątecznej. Ona jedynie chciała spotkać swoją siostrę i opowiedzieć o szlabanie, który dostała, wiedząc, że Narcyza dość prędko poinformuje o tym rodziców, dzięki czemu znikną jej kłopoty z bliskimi. Źle się czuła, musząc kłamać, ale nie chciała tracić tego swojego małego skrawka szarej codzienności, w którym mogła być szczęśliwa.
- Siostrzyczko!- zawołała blondynka, tuląc się do Andromedy.- Nie wyobrażasz sobie jak za tobą tęskniłam.
- Na pewno nie bardziej niż ja za tobą- odparła, uśmiechając się blado.
- To, czemu wyglądasz na zmartwioną i smutną?- Andromeda odwróciła wzrok i poprowadziła siostrę w kierunku lochów.
- Dostałam wczoraj szlaban- Narcyza bardzo się zdziwiła, słysząc to. Bella często była karana za przewinienia, ale Andromeda do tej pory była naprawdę wzorową uczennicą.- Pamiętasz tego mugolaka, który złapał mój szal? Uznał, że potrzebuje przyjaciela żeby się nie nudzić przez tych kilka dni. Próbowałam go zbyć, ale wczoraj nie wytrzymałam i doszło do pojedynku. McGonagall nas przyłapała i dostaliśmy miesięczny szlaban, co środę będę siedzieć w jej gabinecie i przepisywać tysiąc razy, że nie będę łamać regulaminu. Gdyby nie ona pokonałabym go, ale mam wrażenie, że i tak zrozumiał, iż nie ma się do mnie zbliżać- Andromeda czuła się potwornie kłamiąc, ale ta wersja wydarzeń bardzo ucieszyła jej siostrę. Narcyza przyjrzała się jej troskliwie, ujmując mocniej jej dłoń.
- Przykro mi, że musiałaś spędzić święta w tak okropnym towarzystwie, ale przynajmniej udało ci się pozbyć tej szlamy- Andromeda omal nie przystanęła, słysząc to określenie w ustach siostry.- Bella już chciała prosić swoich przyjaciół żeby się nim zajęli, ale skoro ty to zrobiłaś to nie będzie musiała. Sporo z nią rozmawiałam przez święta, bardzo się zmieniła przez ostatnie miesiące.
- Właśnie widzę- Andromeda domyśliła się, że nie, kto inny jak Bellatrix musiała nauczyć ich siostrę takiego słownictwa. Do tej pory słodka i niewinna Narcyza w końcu zanurzyła się w mroku rodzinnych przekonań.- Miałaś mi opowiedzieć o Lucjuszu- przypomniała, chcąc jak najszybciej zmienić temat. Bała się, że jej mała siostrzyczka staje się coraz bardziej podobna do Belli.
Na szczęście temat narzeczonego był bardziej interesujący od rozważań na temat Tonksa, dlatego Narcyza zupełnie zapomniała o tym uczniu i skupiła się na całej masie detali odnośnie spotkania z Lucjuszem. Andromeda go nie lubiła, ale jak widać jej siostra wręcz promieniała na myśl o małżeństwie z kimś tak „cudownym" jak młody Malfoy.
- Rzadko spotyka się takich dżentelmenów- zapewniła ją blondynka, gdy siedziały już w wielkiej sali.- Tak się cieszę, że to jego wybrali mi rodzice. Jestem pewna, że Casper Crouch będzie równie wspaniały i zechcesz się z nim związać.
- Pożyjemy zobaczymy- Narcyza zignorowała tą uwagę i zaczęła opowiadać o tym wszystkim, co zdradził jej Rudolf na temat swojego przyjaciela.
Mimowolnie zerknęła w stronę Teda, który siedział przy stole Puchonów z grupą swoich przyjaciół. Śmiał się z ich opowieści, ale mimo to wyczuł na sobie jej spojrzenie i również zerknął w jej kierunku. Posłał jej delikatny, pokrzepiający uśmiech. Andromeda od razu poczuła się lepiej, ale chociaż bardzo chciała, nie mogła do niego podejść. Jej miejsce było przy stole Ślizgonów koło siostry, którą mimo wszelkich różnic w poglądach, kochała nader mocno.
Czuła jak coś w niej krzyczy, nie chciała tak żyć, nie potrafiła tak po prostu udawać. Jedynie myśl, że po opuszczeniu murów szkoły nie będzie miała już szansy nic zmienić, postanowiła trwać, chociaż w tej namiastce szczęście, jaką dawał jej szlaban. Chyba nikt wcześnie ani później nie cieszył się tak z zostawania po lekcjach.
Trzeba tylko było udawać niechęć przez resztę tygodnia, co okazało się zaskakująco trudne. Widząc Teda w poniedziałek rano na eliksirach, omal się nie uśmiechnęła. Zdołała się jednak opanować, zbyt wielu Ślizgonów mogłoby to dostrzec. Nie tylko ona miała problem z zachowaniem dystansu.
Młody Tonks zdążył ją bardzo polubić przez tych kilka dni w trakcie, których byli zimowymi przyjaciółmi. Na co dzień Andromeda nie przyciągała uwagi, chyba, że za sprawą swoich ciemnych oczu, które nieśmiało patrzyły z ciekawością. Ted dostrzegł je już dawno, ale zawsze cicha dziewczyna, otoczona opieką nieco szalonej Bellatrix, raczej nie zachęcała do zgrywania bohatera i zaprzyjaźniania się ze Ślizgonką. Teraz jednak, gdy ją poznał, wiedział, że Andromeda to cudowna dziewczyna, która potrafi się ślicznie śmiać.
Gdy tak o niej myślał jeszcze trudniej było mu zachować dystans, ale Merlinie, nie potrafił przestać. Dla niej był przyjacielem, ale on by skłamał gdyby powiedział, że widzi w niej jedynie przyjaciółkę. Była na to zbyt śliczna i miła. Widział jednak, że nie może nawet o czymś takim marzyć. Jej życie było całkiem inne od tego, które on wiódł i nic nie mogło tego zmienić.
Mieli na szczęście środy. Znajomi Teda aż się zdziwili widząc jego entuzjazm na myśl o spędzeniu dwóch i pół godziny w kozie u McGonagall.
- A co mi tam, przynajmniej odpocznę od was- zażartował, gdy opuszczali salę.- Poza tym ty masz trening, a ty się śpieszysz do swojej uroczej blondynki.
- A ty masz randkę z Minerwą- zażartował jego przyjaciel.- Powodzenia stary, tej smoczych jeszcze nikt nie powalił.
Ted żałował, że nie może im powiedzieć jak się mylą na temat McGonagall. Owszem była to jedna z najbardziej surowych osób w szkole, ale jak się okazała miała serce na dłoni. Nikt inny nie zrobiłby czegoś takiego dla uczniów, ale ona zbytnio lubiła Andromedę i chciała żeby dziewczyna miała, chociaż trochę powodów do uśmiechu.
- Jest pan przed czasem panie Tonks- zauważyła kobieta, otwierając salę, w której uczniowie zwykle odbywali szlabany.
- Lepiej tak niż się spóźnić- stwierdził wchodząc za nią do środka.- Ma pani dla nas jakieś szczególne zadanie na dzisiaj?
- Tak, dyskutujcie sobie o tych mugolskich opowieściach, byle cicho, ja niestety też tu muszę posiedzieć, więc sobie nie przeszkadzajmy- akurat weszła Andromeda tak, że mieli już komplet.- Mam do sprawdzenia wypracowania, więc wybaczcie, ale szkoda czasu- kobieta usiadła przy biurku, a oni zajęli najbardziej oddaloną ławkę.
- Udawanie, że się nie przyjaźnimy jest trudne- stwierdziła dziewczyna.- Musze uważać żeby się do ciebie nie odezwać na korytarzu.
- No to witam w klubie. Nie wiem czy ta sytuacja jest zabawna czy tragiczna, ale mam dla ciebie kolejną książkę tym razem odnośnie rzymskich mitów. A jak ci się podobała poprzednia?- Andromeda oddała mu przeczytany egzemplarz.
- Całkiem ciekawa opowieść, chociaż nie wszystko rozumiałam- przyznała.
- Pytaj, może znam odpowiedzi na te niewiadomo- Andromeda jedynie się uśmiechnęła i zaczęła dopytywać się o niezrozumiałe elementy.
Profesor McGonagall przyglądała się ich rozmowie od czasu do czasu, zyskując pewność, że postąpiła słusznie. Tych dwoje naprawdę dobrze się dogadywało i było widać, że ta tematyka bardzo ich interesuje. Niemal przez cały czas spędzony w tamtej sali rozmawiali o rzeczach, których Minerwa nie rozumiała, ale miała ważniejsze zadania na głowie.
Dopiero, gdy wyszła na chwilę, Ted zapytał się Andromedy o sytuację z jej rodziną.
- Narcyza uwierzyła w szlaban, więc pewnie rodzice już o nim wiedzą, ale nic nie napisali do mnie. Walka z innym uczniem to bardziej w stylu Bellatrix, ale jak widać uznali, że ja również potrafię być agresywna- Edwardowi ani trochę nie pasowało to pojęcie do dziewczyny.
- No i dobrze. Ja tam nawet lubię mieć sekretną przyjaciółkę, przynajmniej moi znajomi nie mogą jej odstraszyć swoimi głupimi żartami. Trzeba będzie tylko coś wymyślić jak już nasz szlaban się skończy.
- Mamy na to kolejne trzy tygodnie także damy radę. Możemy też po prostu urządzić pojedynek i liczyć, że McGonagall znów da nam wspólny szlaban.
- Niezła myśl, ale to będzie raczej szlaban pod tytułem sprzątanie i przepisywanie miliona zdań- zauważył, upewniając się czy nauczycielka nie wraca.- Na pewno wpadniemy na jakieś lepsze rozwiązanie. Nie chcę tracić takiej przyjaciółki- Andromeda uśmiechnęła się do niego szeroko, rumieniąc się lekko, co nie umknęło jego uwadze. Odchrząknął, odwracając wzrok.- Masz może ochotę poczytać o jakiejś konkretnej kulturze?
- Podobno Skandynawowie mieli ciekawe wierzenia, widziałam do nich odniesienie w jednej z poprzednich książek- Ted przytaknął.
- Poproszę ojca żeby podesłał nam coś na ich temat. Po zakończeniu Hogwartu będziesz mogła wykładać na jakimś uniwersytecie.
- Zostanę tutaj nauczycielką mugoloznawstwa i moja rodzinka umrze na zawał- oboje się zaśmiali.- Cieszę się, że dali mi tą karę z twojego powodu, przynajmniej coś w tej szkole nie będzie mi się na starość kojarzyć jedynie z nauką i terrorem Ślizgonów.
- Zawsze do usług- zapewnił ją. Ted przyjrzał się jej uśmiechniętej twarzy.
Gdyby nie pojawienie się McGonagall, Andromeda pewnie by go przyłapała na tym wpatrywaniu się w nią, a nawet ktoś taki jak ona, dostrzegłby w tym dwuznaczność. Co on właściwie wyrabiał, skoro wiedział, że podążając tą ścieżką nigdzie nie dotrze? Nie wiedział, ale nie chciał się zatrzymywać. Coś w tej dziewczynie oczarowało go już dawno temu i teraz zaczynał dostrzegać tego przyczyny. Andromeda była po prosu wyjątkowa i nic nie mogło tego zmienić, nawet koniec ich wspólnego czasu na tamten tydzień. Mógł już tylko czekać na kolejną okazję by spędzić z nią tych kilka chwil.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro