Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21. Odwiedziny w Hogwarcie

Taki krótki rozdzialik przed nadchodzącym wielkimi krokami finałem, który postaram się niedługo skompletować.

**************************************************

Ślub ostatecznie miał się odbyć piątego lipca, co oznaczało niewiele czasu na przygotowania, ale na szczęście ciotki Edwarda były lepsze niż cała ekipa przygotowawcza. Znalezienie kościoła i sali nie było dla nich problemem, zapewnienie jedzenia i alkoholu też nie było trudne, zwłaszcza, gdy znało się wszystkich w okolicy i miało się wśród krewnych kilkoro kucharzy.

- Suknie też już masz, więc nie ma się, czym martwić- Andromeda przygryzła dolną wargę i spojrzała na kobietę.- Coś się stało?

- Sprzedałam ją- ciotka Tedyego zamrugała zaskoczona.- Nie ja ją wybierałam i była przeznaczona na inny ślub z kimś, kogo nie kocham, więc się jej pozbyłam, nie mogłam w niej stanąć przed Tedym. Poza tym była naprawdę sporo warta, więc mogę się dołożyć więcej do wesela. Ale proszę się nie martwić od razu kupiłam inną, teraz krawcowa robi poprawki.

- Jesteś pewna, że dobrze zrobiłaś?- Andromeda uśmiechnęła się i potaknęła.- No dobrze, to bierzmy się do pracy.

Dziewczyna czuła się jakby trafiła do innego wszechświata. Ciągle ktoś jej towarzyszył i wypytywał o elementy związane z ceremonią i weselem, nawet w pracy. Adelajda się tym nie przejmowała, przynajmniej miała dodatkowego klienta, ale czasami specjalnie wysyłała Andromedę żeby coś zrobiła, by dać jej chwilę spokoju.

Małe zamieszanie powstało dopiero przy sporządzaniu listy gości. Oczywiście zaproszono wszystkich krewnych Tedyego, którzy mieszkali w okolicy co dało trzydzieści jeden osób. Do tego dodano grupkę przyjaciół z Hogwartu, co dawało panu młodemu czterdziestu ośmiu gości. Dodano jeszcze kilkoro zaprzyjaźnionych mieszkańców więc połowa kościoła została zapełniona.

Tym czasem Andromeda miała na liście swoją przełożoną i koleżankę z pracy.

- A co z rodziną, na pewno jest wśród twoich krewnych ktoś, kogo chcesz zaprosić- Tedy posłała swojej ciotce złowrogie spojrzenie, ujmując jednocześnie dłoń narzeczonej.

- Jest mój kuzyn, ale jeśli rodzice mu nie pozwolą to się nie pojawi, ale rzeczywiście, wyślę mu zaproszenie.

- To już wakacje więc może da radę- oznajmił, próbując ją pocieszyć.- A ja mam dla ciebie jeszcze jedną propozycję. Zaproś McGonagall, na pewno się ucieszy w końcu dała nam wspólny szlaban żeby twoja siostra nas nie przyłapała.

- Szlaban?- zdziwiła się kobieta.

- Tak ciociu, siostra Andromedy nie chciała żebyśmy się przyjaźnili, bo jej rodzina mnie nie akceptowała, więc McGonagall dała nam miesięczny szlaban żebyśmy mogli podyskutować o książkach.

- Piękna historia, koniecznie zaproś tą nauczycielkę!- Andromeda uśmiechnęła się.

- Ale jak ona to również Slughorn, w końcu był moim opiekunem, a skoro tak to i od ciebie trzeba zaprosić panią Sprout, dam im tylko znać, że to zwykły ślub- Ted wiedział o co jej chodzi. Lepiej żeby ich magiczni przyjaciele nie ujawniali swoich niecodziennych zdolności.

- A twoi znajomi ze szkoły?- kolejne pytanie, za które Edward miał ochotę cisnąć w ciotkę piorunem.

- To właściwie znajomi Tedyego, ja miałam tylko siostry i jego- uścisnęła dłoń blondyna. Zaskakująco dobrze znosiła te mało komfortowe pytania. Mimo to sporządzili listę.

- No dobrze, mała uroczystość będzie piękna- zapewniła ich.- Idę, zaproszenia będą na jutro gotowe to je od razu wyśle...

- Ja się tym zajmę ciociu, jeszcze dzisiaj podzwonię w kwestii adresów nauczycieli, więc odbiorę je jutro od ciebie po pracy- zapewnił ją, uśmiechając się delikatnie. Kobieta się na to zgodziła i wyszła z domu, nie zbyt rozumiejąc, o co chodzi.- Przepraszam za nią.

- Daj spokój, to moja sytuacja jest dziwna, ona zadawała bardzo normalne pytania- mimo to wstała i się w niego wtuliła.- I więcej mi nie potrzeba- zapewniła go, chociaż Ted wiedział jak trudne to musi dla niej być, dlatego postanowił zrobić wszystko, co w jego mocy żeby, chociaż Syriusz  pojawił się na ślubie.

Mógł z łatwością wysłać listy sową do szkoły, ale uznał, że warto zaryzykować burę od nauczycieli i pojawić się na terenie zamku. Sobota była do tego idealną okazją, zwłaszcza, że Andromeda byłą wtedy zajęta pracą i mógł wykazać się sprytem by zapewnić jej przyjaznych gości.

Dziwnie się czuł, wracając do Hogwartu, zamek dalej wyglądał majestatycznie i gdyby mógł to oglądałby go każdego dnia, ale dorosłe życie zobowiązywało i nie mógł sobie na to pozwolić, poza tym bardziej wolał widok Andromedy, a już zwłaszcza jej uśmiechniętej twarzy. Mimo to dokładnie pamiętał rozmieszczenie Hogwartu i przez nikogo niezauważony dotarł do gabinetu swojej byłej opiekunki. Ta wyglądała na zaskoczoną, ale i szczęśliwą. Jeszcze bardziej się rozpromieniła, gdy wręczył jej zaproszenie i wcale nie przeszkadzała jej wizja mugolskiego ślubu. Zapewniła go, że się pojawi i niczym nie zdradzi, że jest czarodziejem.

Nieco spokojniej Tedy powędrował do Slughorna, który również się zgodził, w końcu uwielbiał dobre przyjęcia i mimo bycia dawnym Śliz gonem, bardzo cenił sobie mugoli, a zwłaszcza ich chemików. Teraz czekało na niego największe wyzwanie. Andromeda mogła być ulubienicą McGonagall, ale on nieszczególnie radził sobie z jej przedmiotem. Mimo to kobieta uśmiechnęła się na jego widok.

- Panie Tonks, nie jest pan za stary na włóczenie się po szkole?- Ted uśmiechnął się i podał jej kopertę.

- Chciałem pani osobiście wręczyć zaproszenie na nasz ślub. Andromeda nie ma zbyt wielu osób, które chciałaby widzieć tego dnia, ale pani jak najbardziej jest na tej liście. Mam nadzieję, że zechce się pani pojawić- McGonagall uśmiechnęła się szeroko.

- Z największą przyjemnością. To będzie mugolskie wesele?- Ted przytaknął.- To nie będzie problem, jakoś się odnajdę w tej sytuacji.

- Będzie również pani Sprout i profesor Slughorn. Mamy również nadzieję, że Syriusz zdoła się pojawić mimo niechęci rodziny.

- Domyślam się, że Andromeda nie ma w tej chwili wsparcia od krewnych, ale ten chuligan na pewno znajdzie sposób, nikt mi tyle kłopotów nie sprawiał, co on i jego przyjaciele- kobieta głośno westchnął.- A to dopiero pierwszy rok- Ted uśmiechnął się szeroko.

- Może dorosną z czasem- kobieta w to wątpiła.- Wie pani gdzie mogę go znaleźć?

- Powoli dochodzi pora obiadu, więc pewnie będą w wielkiej sali, chyba, że znów coś wymyślili. A ty przekaż Andromedzie, że na pewno się pojawię na ślubie.

Ted zapewnił ją, że to zrobi i poszedł odnaleźć kuzyna narzeczonej. Było to dość trudne zadanie, w końcu nigdy wcześniej go nie widział. Od Andromedy wiedział, że to wysoki jak na jedenastolatka, chudy chłopak o czarnych włosach i szaroniebieskich oczach, nie żeby w Hogwarcie nie było wiele takich osób, zwłaszcza, że zwykłe ubrania utrudniały rozeznanie, kto jest, z którego domu.

Los postanowił mu jednak pomóc. Na obiat szła czteroosobowa grupka chłopców, która przedrzeźniła rudowłosa dziewczynę i jej przyjaciela.

- Czy któryś z was to Black?- zapytał, zwracając na siebie ich uwagę. Rudowłosa zniknęła razem z kolegą a oni spojrzeli na niego wyzywająco.

- Ja, a kto pyta?- Ted przyjrzał się chłopcu, który miał w sobie coś podobnego do jego narzeczonej.

- Edward Tonks- odparł wprost, Syriusz szybko zrozumiał, z kim ma do czynienia i uśmiechnął się szeroko.- Postanowiłem, że tobie i nauczycielom własnoręcznie wręczę zaproszenia na ślub- podał mu kopertę.- Jedyny Black, który jest zaproszony, więc liczę, że się pojawisz.

- W życiu bym nie zostawił kuzyneczki w taki dzień- zapewnił go.- Chociaż wizja spotkania tam nauczycieli nie jest pocieszająca- Ted uśmiechnął się, słysząc to.- Piątego lipca? To już wakacje, więc coś wymyślę.

- Powiedz, że jedziesz do mnie- oznajmił jeden z jego przyjaciół, poprawiając okulary.- Powinni się zgodzić na wypad do Potterów, w końcu jesteśmy czystej krwi- zauważył.

- Tak zrobię, a jak to nie pomoże to i tak się pojawię. Jestem ciekaw jak mugole się bawią- Ted spojrzał po chłopcach.

- A nie chcielibyście wszyscy przyjść i poudawać mugoli?- ta propozycja ich zaskoczył.- Strona Andromedy będzie świecić pustkami, a skoro to twoi przyjaciele to w nosie mam, że jesteście dzieciakami, będzie zabawniej. Mam tylko nadzieję, że chuligańskie sztuczki zostawicie tutaj.

- Tam przecież nie wolno nam używać magii, więc niech się pan nie martwi- odparł jasnowłosy chłopiec z delikatnymi bliznami na twarzy.- Jesteśmy zaszczyceni i jeśli to nie problem to się pojawimy.

- W takim razie mam nadzieję, że się zobaczymy piątego lipca w Newquay, błędny rycerz powinien was tam spokojnie dostarczyć.

- Nic mnie nie powstrzyma- zapewnił go Syriusz.- Nawet nie wiesz jak utrzecie nosa tym przeklętymi staruchom- było widać, że chłopak cieszy się z wizji zniszczenia idei czystej krwi swojej rodziny.- A teraz znikaj nim moja kuzynka was zobaczy.

Ted uśmiechnął się szeroko i opuścił Hogwart nim ktoś inny z klanu Blacków go zobaczy, wolał uniknąć odwiedzić rodziców dziewczyny na ślubie. To mogłoby się źle skończyć. Na szczęście w tamtej chwili układało się wszystko po jego myśli. Nie mógł uwierzyć, że już niedługo będzie mógł nazwać Andromedę swoją żoną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro