Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Lekcja mitów dla czarodziei

Porwany przez wiatr szalik, takie nic, ale jednak potrafi doszczętnie uprzykrzyć człowiekowi życie. Przekonała się o tym nie jaka Andromeda Black, która miała ważniejsze sprawy na głowie niż ganianie za fragmentem skradzionego przez podmuch wiatru materiału. Niestety na szkolnych błoniach było zimno, a ona nie zamierzała do reszty przemarznąć w drodze do zamku. Szalik jednak pozostawał nieuchwytny. Szatynka goniła za nim, ale ilekroć się zbliżyła, ten umykał jeszcze dalej, sprawiając, że powoli traciła cierpliwość.

Już chciała się poddać, gdy czyjaś dłoń pochwyciła zgubę. Na skraju Zakazanego Lasu pojawił się wysoki, jasnowłosy chłopak i z łatwością złapał ten porwany przez wiatr materiał.

- Proszę, pewnie zimno ci bez niego- dziewczyna nie zaprzeczyła, jedynie wzięła szal i owinęła nim dokładnie szyję, zawiązując go by jej znów nie uciekł.

- Dziękuję- odparła, nie przyglądając się mu. Nie lubiła, gdy ktoś jej pomagał, przez to miała wrażenie, że jest czyjąś dłużniczką.

- Nie ma, za co, w końcu chodzimy do jednej klasy- Andromeda podniosła wzrok i rozpoznała młodego Teda Tonksa, którego widywała regularnie już siedem lat. Nie znała go zbytnio, w końcu był z Hufflepuff, a co gorsza był mugolakiem, czego jej rodzina nie akceptowała w najmniejszym stopniu. Całe szczęście ona nie była aż tak uprzedzona, by nie wyrazić wdzięczności komuś, kto jej pomógł, niezależnie od pochodzenia.- Nie łatwiej byłoby użyć zaklęcia przywołującego, niż biec za nim?

- Zapomniałam różdżki z dormitorium- przyznała, czując się nieco głupio.

- Zdarza się najlepszym. Tak właściwie to jestem Ted, chyba nigdy nie mieliśmy okazji porozmawiać- zauważył, wyciągając ku niej dłoń, którą lekko uścisnęła.

- Najwidoczniej, ja jestem Andromeda nie Andy czy Dori, po prostu Andromeda.

- Niczym mityczna żona Perseusza albo gwiazdozbiór, chociaż to się ze sobą łączy, przynajmniej po części- dziewczyna niezbyt rozumiała, o czym on mówił. Owszem znała gwiazdozbiór, od którego pochodziło jej imię, ale nie wiedziała nic o micie.- Przeprasza, mitologia grecka to raczej nie element historii, której uczą w Hogwarcie, ale jeśli chcesz to mógłbym ci pożyczyć książkę żebyś poznała opowieść o swojej imienniczce.

- To ktoś ważny w waszej historii?- chłopak się uśmiechnął.

- Właściwie to nie, nawet nie ma dowodów, że istniała. Mity to opowieści o bóstwach i istotach nadprzyrodzonych, których istnieniem dawni mugole wyjaśniali sobie sens istnienia. Większość z nich brzmi jak bajka, ale cywilizacja Greków czy Rzymian wniosła wiele do historii świata.

- Po co wymyślać jakieś dziwne bajki?- Ted jedynie znów się uśmiechnął i zaczął jej opowiadać o dawnych wierzeniach.

Jego ojciec uczył historii w mugolskiej szkole, dlatego mógł się pochwalić całkiem pokaźną wiedzą na ten temat, chociaż nie chciał wyjść na mądralę. Poza tym wiedział, z kim rozmawia i aż się dziwił, że jeszcze nie został przepędzony. Znał, co nieco rodzinę Blacków, głównie za sprawą starszej siostry Andromedy, Bellatrix, która uprzykrzała mu życie w trakcie poprzednich lat. Teraz jednak zakończyła edukację w Hogwarcie, a jej krewna okazała się mniej żądna krwi mugolaków i mieszańców.

Rozmowa, w trakcie powrotu do zamku, zakończyła się prośbą Andromedy, aby Ted pożyczył jej książkę o starożytnych mitach. Ten świat ją zaciekawił, chociaż jej najbliżsi go potępiali. Ona jednak wolała pozostać wierna sobie, przynajmniej na tyle na ile mogła. Niestety czujnym oczom Slytherinu nic nie mogło umknąć. Zatroskani koledzy Andromedy szybko podzielili się swoimi zmartwieniami z Narcyzą, młodszą, lecz nad wyraz dorosła siostra szatynki.

- Jak ci się udał spacer siostrzyczko?- zapytała drobna blondynka. Andromeda spojrzała na nią, uśmiechając się przyjaźnie. Z całej swojej rodziny najbardziej lubiła właśnie Narcyzę, chociaż była to dość płytka osóbka. Później był jej kuzyn, Syriusz, chociaż jej rodzice go otwarcie potępiali, mimo konkretnych powodów, przynajmniej na razie, ale jak twierdziła jej matka, te pojawia się lada dzień.

- Nie najgorzej- odparła, zdejmując szal. W lochach nie było najcieplej, ale one już zdążyły przywyknąć do wszechobecnego chłodu.- Od lat nie było tyle śniegu.

- I tylu mugolaków w murach naszej ukochanej szkoły- Andomeda zmarszczyła brwi i spojrzała na swoją młodsza o trzy lata siostrę.- Jak mogłaś z kimś takim rozmawiać!? Siostrzyczko, czy ty nie wiesz, co się stanie jak rodzice o tym usłyszą? Oni są od nas gorsi, nie powinno ich tu być, ktoś z tak czysta krewią jak nasza, nie powinien nawet na nich spoglądać, a co dopiero z nim rozmawiać.

- Ja tak nie uważam- przypomniała jej.- Poza tym, to mój kolega z roku, nie ma w tym nic złego, że rozmawialiśmy. A rodzice, nawet, jeśli o tym usłyszą to i tak nic na to nie poradzą. Jestem już prawie dorosła, nie będę słuchać ich głupich, staromodnych uwag na temat czystej krwi- Narcyza zacisnęła mocno usta. Wiedziała jak bardzo rozwścieczyłyby te słowa ich matkę i najstarszą siostrę, nie mówiąc już o ojcu.- Tylko rozmawialiśmy, na co dzień rozmawiam z wieloma osobami.

- Ale to co innego!- Narcyza zwykle była opanowaną, spokojną dziewczynką, ale gdy była się swoich rodziców albo, chociaż ich reakcji, potrafiła się stać zaskakująco agresywna i przekonywująca.- W naszej rodzinie nie toleruje się takich osób i dobrze o tym wiesz. Bellatrix ma niedługo poślubić Rudolfa, wiesz jak jego rodzina zareagowałaby na znajomość którejś z nas z mugolakiem? Chcesz zniszczyć szczęście swojej starszej, ukochanej siostry dla jakiejś idiotycznej rozmowy z głupim puchonem, który dowiedział się o magii mając jedenaście lat?- Andromeda przygryzła dolną wargę.- To tylko jakiś głupi chłopak, twoim przeznaczeniem, przeznaczeniem osoby o takim statusie jak my, jest spotkać kogoś niesamowitego, godnego naszego towarzystwa. Nie ma, co powodować plotek i denerwować rodziców. Obiecaj mi, że już więcej nie odezwiesz się do tego mugolaka- zażądała, prostując się żeby sprawić wrażenie wyższej, chociaż daleko jej było do starszej siostry.

- To nie jest nikt ważny, jeśli kiedyś będzie czegoś potrzebował to go nie zignoruję, ale nie zamierzam się z nim zaprzyjaźniać- blondynka nie wyglądała na zadowoloną.- To tylko głupi Puchon, mam ważniejsze sprawy na głowie niż włóczenie się z nim, a o mojego męża się nie martw, matka już na pewno mi kogoś znalazła.

Narcyza chciała coś powiedzieć, ale jej siostra odeszła i zatrzasnęła za sobą drzwi dormitorium, uznając rozmowę za zakończoną. Nienawidziła fanatyzmu swojej rodziny, nie rozumiała, czemu jedni czarodzieje maja być lepsi od innych, chociaż jej rodzice nie pozwalali jej myśleć w inny sposób przez dobrych jedenaście lat.

Później jednak trafiła do Hogwartu i spotkała dwoje nauczycieli, którzy sprawili, że jej umysł stanął otworem i zapragnął poznać cały świat, nie martwiąc się pochodzeniem twórców największych teorii, zaklęć czy eliksirów. Niejaka młoda profesor McGonagall i profesor Slughorn sprawili, że przestała patrzeć na innych przez pryzmat statusu krwi, a bardziej skupiła się na ich umiejętnościach i zaletach. Jej rodzina potępiała taki sposób myślenia, a starsza siostra robiła wszystko, co było w jej mocy, by zniechęcić ją do tych nauczycieli, niestety nic nie pomogło i w końcu, Andromeda na dobre odeszła od poglądów swych bliskich, chociaż starała się o tym zbyt głośno nie mówić. Nie chciała toczyć bezsensownych sporów ze swoimi krewnymi. Miała tylko nadzieję, że jakoś uda się jej ułożyć, zaplanowane przez rodziców życie.

Nie potrafiła jednak ukryć, że pragnie czegoś innego niż zaaranżowane małżeństwo z jakimś przedstawicielem rodziny posiadającej idealnie czystą krew. Nie była tak posłuszna jak jej starsza siostra. Chociaż bardzo przypominała ją z wyglądu, bardzo różniły się z charakteru, o czym jej rodzice dowiedzieli się dość szybko.

Wiadomość o tym, że rozmawiała z mugolakiem, podniesiona przez dzieci przyjaciół swoich rodziców, do rangi przyjaźni, sprawiła, że Andromeda odczuła niechęć, a nawet nienawiść swoich krewnych. W kilka dni po tym jak wiatr porwał jej szalik dostała wiadomość od siostry, przepełnioną niedowierzaniem i oburzeniem. Bellatrix nie wierzyła, że jej ukochana siostra może być tak głupia żeby zadawać się z kimś gorszego pochodzenia.

Tego samego dnia otrzymała również wiadomość od swoich rodziców, którzy w sposób jasny, niezostawiający żadnych wątpliwości, napisali jej, że nie chcą, aby pojawiała się w domu na święta Bożego Narodzenia. Andromeda poczuła ukłucie bólu, czytając to. Wiedziała, że zrobili to by ją ukarać za to, że jak twierdzili inni, zaprzyjaźniła się z mugolakiem. Przez kilka pierwszych chwil była zła, później zrozumiała, że nic złego nie zrobiła i dziwnie spokojna poinformowała profesora Slughorna, że jednak zostanie w zamku na święta.

- Bardzo mi przykro, że musiałaś zmienić swoje plany- zapewnił ją nauczyciel.- Ale w zamku zostaje kilkoro uczniów, więc nie martw się, to będzie mile spędzony czas i zawsze możesz się pouczyć w bibliotece.

Andromeda jedynie się uśmiechnęła i wróciła do siebie. Gdy mijała siostrę, ta jedynie posłała jej pełne współczucia spojrzenie i poszła dalej z przyjaciółkami, zostawiając ją samą sobie. Nie chciała być jak swoi rodzice, nie chciała nienawidzić innych tylko ze względy na to, jaki mają status krwi, ale niestety wśród Ślizgonów nikt nie myślał tak jak ona, przynajmniej w jej roczniku, przez co czuła się jeszcze bardziej samotna niż wcześniej.

Jeszcze nigdy nie została w Hogwarcie na Boże Narodzenie. Rodzice czasami na nią krzyczeli i dawali dotkliwe szlabany, gdy przypadkiem wyraziła się zbyt przychylnie o mugolach, ale tym razem postanowili dać jej jasno do zrozumienia, że taka postawa nie będzie akceptowana pod ich dachem. Tak, więc stała samotna, patrząc jak uczniowie kierują się do Hogsmeade by wrócić do domu na święta. Była wśród nich jej siostra, która zapomniała jej życzyć chociażby wesołych świąt.

Czując się beznadziejnie jak nigdy dotąd, powlokła się do wielkiej sali, licząc, że znajdzie tam coś na osłodę tego okropnego dnia. Na szczęście, chociaż to poszło po jej myśli i na stole Slytherinu, przy którym nie siedział aktualnie nikt poza nią, znalazła olbrzymi talerz z pierniczkami. Usiadła przy nim i czując się okropnie, zjadła jedno z ciastek, marząc o tym, by to był jedynie koszmar.

- A ja się bałem, że nie będę miał okazji ci tego przekazać- zaskoczona obróciła się lekko i spojrzała na stojącego nieopodal Puchona, który był sprawcą jej nieszczęścia, chociaż nic kompletnie o tym nie wiedział.- Mój tata dopiero dzisiaj przesłał mi książki z mitami także przepraszam, że nie przyniosłem ci ich wcześniej, ale nie miałem jak- usiadł koło niej i położył na stole kilka starych tomów.- Znajdziesz tu sporo mitów, w tym o twojej imienniczce oraz opowieść o Andromache, jest dość tragiczna, ale może ci się spodoba.

- O czym opowiada?- Ted się uśmiechnął i ujął właściwą książkę.

- O trojańskiej księżniczce, która w wyniku wojny traci męża i zostaje branką innego wielkiego wojownika, ale jego żona, Hermiona, czyli córka Heleny i Menelaosa, a zatem pewnego rodzaju rodzina Andromachy jej nienawidzi i robi wszystko by się jej pozbyć. O wojnie trojańskiej jest inna książka, ale dość długa i trudna w odbiorze także uznałem, że przyjemniej będzie zacząć od tego.

- Chyba naprawdę się na tym znasz i to lubisz- zauważyła, przyglądając się opisowi jednej z książek.- Jaki jest twój ulubiony mit?

- O Prometeuszu- odpowiedział bez chwili wahania.

- O czym opowiada?- Ted pokręcił głową, wskazując na tom, który trzymała w rękach.

- Jak o nim przeczytasz to się dowiesz, nie będę ci zdradzał całej historii- oznajmił stanowczo, nie chcąc jej psuć niespodzianki.

- Nie zdradzaj mi zakończenia, powiedz tylko, kim był- poprosiła, chcąc się czegoś dowiedzieć o tym starożytnym świecie pełnym mitów.

- No dobrze. Prometeusz był tytanem, czyli kimś mniej znaczącym od bogów, ale znacznie silniejszym od człowieka. Ulepił on ludzi z gliny, a żeby nie byli tak bezbronni wykradł dla nich ogień, który był uważany za własność bogów. Był twórcą i bohaterem rasy ludzkiej.

- I dlatego go lubisz?- zapytała, marszcząc lekko brwi.

- Przeczytaj mit o nim, a może zrozumiesz, dlaczego to mój ulubieniec, ale spokojnie, o Andromedzie też tutaj coś znajdziesz.

- Dziękuje, postaram się je zwrócić jak najszybciej- obiecała mu, nie chcąc zbyt długo przetrzymywać jego własności.

- Spokojnie, nie potrzebuję ich, po prostu byłoby miło gdybyś mi je kiedyś zwróciła, może przed zakończeniem szkoły- zaproponował, uśmiechając się do niej.

Andromeda to w nim lubiła, chociaż właściwie jeszcze go nie znała. Zawsze wydawał się pogodny, a uśmiech niemal nie znikał mu z twarzy. Było to tak odmienne od wyrazu twarzy jej znajomych ze Slytherinu, że aż hipnotyzowało. Na szczęście nie ulegała aż tak łatwo potrzebom odnalezienia czegoś innego, co sprawiało, że czuła się lepiej. W tamtej chwili wystarczyły jej przyniesione przez niego książki.

******************************************************

Pierwszy rozdział nowego opowiadania już gotowy! 

Jak się wam podobało? Czy jesteście ciekawi jak potoczą się dalsze losy Andromedy i Edwarda?

Dajcie znać i pamiętajcie, że każdy komentarz i gwiazdeczka są miele widziane 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro