Decyzja Shadow - cd.
Stali już przy odpowiednim domu. Podeszli do ogrodzenia i przeszli na działkę mężczyzny. Usłyszeli szczekanie psa.
- Kto się nim zajmie? - zapytał Masky.
- Ja - odpowiedziała Shadow, kiedy to samo chciał zrobić Toby.
- No dobra. Zrób z nim co chcesz-odpowiedział Masky.
Shadow poszła w lewą stronę domu. Zanim skręciła naciągnęła strzałę na łuk. Chłopaki cały czas patrzyli w kierunku, skąd dochodziło szczekanie. Po upływie 10s nastała cisza.
- Załatwione - odparła z uśmiechem dziewczyna, podchodząc do chłopaków i przekładając łuk przez ramię - Idziemy?
- Szybko się uporałaś.
- Uciszenie psa nie jest trudne. Którędy wchodzimy?
- Na pewno nie przez frontowe drzwi.
- Tamtędy - powiedział Hoodie, wskazując na otwarte okno.
- Wysoko.
- Można sobie poradzić-odpowiedziała dziewczyna.
Wzięła linę, która leżała pod ścianą i przywiązała do strzały. Podeszła pod okno i strzeliła. Strzała wbiła się trochę nad oknem i umożliwiała spokojne wejście po linie.
- Który pierwszy?
Chłopaki patrzyli na siebie ze zdziwieniem.
- No nieźle. Ja pierwszy - odpowiedział Toby i poszedł w stronę Shadow.
W końcu wszyscy byli już wewnątrz domu. Shadow wyjęła strzałę i odwiązała linę.
- Trzeba teraz poszukać tego faceta.
- Która godzina? - zapytała Shadow.
- 23:30, a co?
- Nic. Albo może już spać albo nie. Ale ja bardziej obstawiam to drugie.
- Dobra trzeba go znaleźć. Ja i Hoodie poszukamy na górze a ty i Shadow sprawdzicie dół - powiedział Masky.
- Dobra.
Rozeszli się we wskazanych kierunkach. Toby i Shadow najpierw poszli do salonu. Tak jak dziewczyna myślała, mężczyzna nie spał. Siedział na kanapie, chlejąc piwo i oglądając telewizję. Może i nie spał, ale był pół przytomny ( jak pijany to ja się nie dziwię). Stanęli za ścianą.
- Załatwimy to szybko. Z pijakiem nie ma problemu.
- A co z jego żoną?
- Chłopaki się nią zajmą.
Shadow kiwnęła głową. Weszli do salonu tak, żeby ich nie usłyszał.
- Patrz i ucz się od mistrza.
- Dobra, dobra. Zaraz zobaczymy jaki z ciebie mistrz.
Toby podszedł do kanapy i usiadł na jej tyle. Shadow patzryła na niego opierając się o ścianę. Stała w kącie więc nie było jej widać. Chłopka poszedł na przód i stanął przed mężczyzną.
- Co jest?
- Co się stało?
- Nie ma go - odpowiedział zdziwiony chłopak.
- Jak? - zapytała podchodząc do niego.
- Nie wiem.
Oboje poszli na górę. Spotkali Maskyego i Hoodiego.
- No i co? Znaleźliście go? - zapytał Hoodie.
- Tak, to znaczy nie, znaczy...
- Znaleźliśmy go, ale jakimś dziwnym trafem zniknął - odpowiedziała, przerywając Tobyemu.
- Jak to zniknął?! - zapytała oburzony Masky.
- No po prostu, ot tak!
Zaczęli się kłócić. Trwało to przez kilka minut, dopóki...
- Stać, bo kulka pójdzie w łeb!-krzyknął jakiś mężczyzna.
Cała czwórka się uciszyła i spojrzała w jego kierunku.
- No i mamy naszą zgubę - odparł Toby, kładąc sobie ręce na biodra.
-Co ty... - nie zdążył nic odpowiedzieć, gdyż strzała Shadow przeszyła jego głowę na wylot.
Przewalił się do tyłu i spadł ze schodów łamiąc sobie kark.
- Załatwione - powiedziała, po czym zeszła na dół podchodząc do ciała mężczyzny - Co z nim zrobimy?
- Zabierzemy ze sobą - odpowiedział Masky.
- No to wy go ciągnijcie, a ja później do was dołączę.
- A gdzie idziesz?
- Idę się gdzieś przejść, ale później do was dojdę.
- No dobra.
Dziewczyna wyszła z domu i przeszła się po działce. Oparła się o ogrodzenie i patrzyła w księżyc. Była pełnia, a blask odbijający się od niego idealnie oświetlał całą okolicę. Kego widok zawsze ją uspokajał i sprawiał, że odpływała w świat swojej fantazji. Zaczęła jednak rozmyślać czy wolałaby pracować sama czy z nimi. Z zabijaniem nie miała problemów, więc nie musiała obawiać się, że coś mogło by pójść nie po jej myśli. Postanowiła, że przejdzie się po lesie, a rozmyślanie zostawi na później. Przeszła przez ogrodzenie i skierowała się wgłąb lasu. Przypomniała sobie, że dostała nóż od Slendera. Wyjęła go i zaczęła rzucać. Kiedy jej nóż wbił się w pień drzewa, wyjmowała go i rzucała w następne idąc głębiej w las. Kiedy chciała wyjąć swój nóż z pnia, ktoś również rzucił nożem centralnie nad głowę dziewczyny.
- A gdzie chłopaki? Oni się zgubili czy ty? - zapytał ktoś.
- Nie, Jeff. Nie zgubiłam się. Chciałam się po prostu trochę przejść. - odpowiedziała odwracająć się w stronę chłopaka.
Od razu wiedziała, że to był Jeff. Poznała go po głosie no i oczywiście po jego "atrybucie". Spojrzała lekko w górę, spoglądając na jedną z gałęzi drzewa znajdującego się za nią. Chłopak zeskoczył z niego i podszedł do Shadow.
- No to zdecydowałaś już? Wolisz być kolejnym sługusem Slendera czy być wolna, jak ja? - zapytał, wyjmując swój nóż z drzewa po czym oparł się o nie i skrzyżował ręce na piersi.
- No właśnie nie wiem. Niby dobrze mi się z nimi pracuje ale jednak czuję, że praca w zespole nie jest dla mnie. Nawet Toby powiedział, że spokojnie dałabym sobie radę sama.
- Hmm...No w rzutach nożem mógłbym cię trochę podszkolić. Kilka razy nie udało ci się go wbić.
- Ale w łucznictwie nie potrzebuję nauczyciela. - odpowiedziała stając przed Jeffem - Dobra ja będę już wracała. Ty zostajesz czy też idziesz?
- W sumie, mogę iść, ale mi się nie chce tam wracać.
- A mi się nie chce samej iść.
- No to zostań. Albo dobra i tak nie mam co teraz robić.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego. Przez całą drogę rozmawiali o zajęciach wszystkich z rezydencji. Jeff poopowiadała jej trochę o historii niektórych osób oraz o sobie.
- Czyli mówisz, że masz brata, tak?
- Tak, ale on nie mieszka w rezydencji. I dla mnie to lepiej.
- Dlaczego?
- Po prostu nie chciałbym jeszcze raz go spotkać.
Shadow popatrzyła na Jeffa. Na początku, kiedy przyszła do rezydencji, wydawał jej się wrednym debilem. Ale teraz zauważyła, że można się z nim zaprzyjaźnić.
- Rozumiem. Kiedy ja weszłam do domu w obecnej postaci, matka mnie nie poznała i chciała zadzwonić na policję. No, a ja oczywiście wybiegłam z płaczem, bo nie wiedziałam co ją pogrzało. Później się okazało, że mój obecny wygląd zawdzięczam trzem debilom z psychiatryka którzy wstrzyknęli mi jakieś substancje. No, a jak się od niech uwolniłam to pozabijałam każdego kto stanął na mojej drodze, a jak już wyszłam to dodatkowo podpaliłam to cholerne miejsce. Więc no...
- Nieźle.
Resztę drogi spędzili w milczeniu. Kiedy byli już w rezydencji, okazało się, że proxy jeszcze nie wrócili.
- Mówiłem, że te debile się gdzieś zgubią. - dodał Jeff wchodząc po schodach na górę.
Kiedy chłopak zniknął już w ciemnościach panujących na korytarzu, drzwi prowadzące do rezydencji się otworzyły.
- Mówiłaś, że do nas dołączysz - odparł Hoodie, który wraz z resztą chłopaków ciągnął ciało martwego mężczyzny.
- Nie mogłam was znaleźć, a poza tym trochę się zagadałam z Jeffem. No i jakoś tak wyszło, że wróciliśmy razem do rezydencji - odpowiedziała Shadow drapiąc si po głowie.
- No dobra. Jeżeli już zdecydowałaś z kim chcesz pracować, to idź do Slendera i mu powiedz, bo długo z tym już zwlekasz. - dodał Masky - My się nim zajmiemy.
- Ok - dziewczyna skierowała się na górę.
Było około 1:00 w nocy, więc Shadow starała się iść cicho, żeby nikogo nie obudzić. Oczywiście pod drzwiami Bena było widać światło co mogło oznaczać, że wciąż ma włączony komputer. Poszła dalej. Kiedy przechodziła obok pokoju Candyego, potknęła się o podwinięty dywan.
~ Co jest? ~ zapytał Candy, zapalając światło w swoim pokoju.
Wyszedł na korytarz i się rozejrzał.
- Dziwne, najwidoczniej mi się zdawało - dodał i zamknął za sobą drzwi.
Shadow stała za jego drzwiami. Poczekała aż zgasi światło.
- Mało brakowało - powiedziała półszeptem, idąc do gabinetu Slendermana.
Zapukała do jego gabinetu. Weszła do środka i usiadła przed jego biurkiem.
- Chciałam porozmawiać odnośnie mojej decyzji.
- Dobrze. To powiedz mi... co zdecydowałaś?
- No właśnie, nie jestem pewna. Polubiłam chłopaków i dobrze mi się z nimi pracuje, ale jakoś bardziej wolę zabijać sama. Czuję, że spokojnie bym sobie poradziła. Mam dużą wprawę jeżeli chodzi o łucznictwo, a w rzutach nożami Jeff mógłby mi pomóc. Tak, więc jestem bardziej przekonana do samodzielnej pracy.
- Rozumiem. Wolisz pracować sama. Może być taka opcja, że Jeff cię podszkoli.
- Więc, zostanę przy tej opcji.
- W takim razie możesz iść już spać. Powiem chłopakom co zdecydowałaś.
- Dobrze - powiedział, wstając z fotela i wychodząc z gabinetu.
Poszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Przebrała się, umyła po czym "utonęła w objęciach Morfeusza".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro