Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

>~> 9 <~<

>~>~<~<


"Uwolnienie... Kluczem do wolności?"

Powoli otwierałam oczy, jednocześnie przyzwyczajając wzrok się do jasnego światła. O dziwo nie czułam słabości, wręcz przeciwnie byłam silna. Mimo wszystko podniosłam się powoli i usiadłam wygodnie na łóżku. Przez chwilę byłam zdezorientowana całą sytuacją, wręcz zaczęłam podnosić ręce, aby przetrzeć twarz i się otrząsnąć, kiedy nie mogłam jedną ruszyć. Obróciłam głowę, chcąc sprawdzić co uniemożliwia mi ruch lewej ręki. To co zobaczyłam, dość mocno mnie zamurowało. "To..on...?!" Spał oparty głową o łóżko, pokryty ranami i prawą ręką tak czule obejmował moją dłoń. "Tantai..." Obróciłam się po cichu, aby lepiej się mu przyjrzeć. Wypatrując się, kiedy tak spał, przypomniały mi się ostanie słowa, które wypowiedział nim straciłam przytomność. "Czy jestem ciebie wart?" Zbliżyłam dłoń i opuszkami palców delikatnie dotykałam jego twarzy. "Co..." Lekko spływająca łza , sprawiła, że odsunęłam dłoń i otarłam policzek. Widząc ją teraz na moich palcach, nie mogłam pojąć dlaczego się pojawiła. "Kim jesteś mała łezko?" Słysząc otwierające się drzwi, szybko przetarłam rękoma twarz i wróciłam do pierwszej pozycji. Do środka weszła Avrim z filiżanką, z której ulatniała się para. Najwidoczniej kolejny specyfik leczący, tylko na ciepło. Podała mi napar, który o dziwo miał całkiem przyjemny zapach.

- Wiedziałam, że się teraz obudzisz. Wypij proszę, to tylko zwykła herbatka ziołowa. - postanowiłam zaufać jej słowom i wzięłam mały łyk. Naprawdę pyszna, może się co do niej pomyliłam ? - Nie znałam nigdy dotąd mężczyzny z tak oddanym sercem kobiecie. Nie opuścił cię nawet na krok, czuwał nie zważając na czas i rany. - Tylko na chwilę przerzuciłam na niego wzrok, po czym wróciłam do Avrim.

- A co z nim? 

- Znajdująca się w nim część smoka, sprawia, że ciało szybko się regeneruje...

- Czy ty.. zajęłaś się nim ? 

- Niestety nie mogłam...

- Jak to !? Jest ważny tak samo jak ja ! Wytłumacz mi, dlaczego ?! - mój głos stawał się nie co głośniejszy, ale starałam się mimo wszystko nie obudzić Tantai'a . 

- Uwierz mi, że i jego ranami zająć się chciałam, lecz nie pozwolił. Mówił, że jesteś ważniejsza od niego i kazał się zająć tylko tobą. Nawet kiedy skończyłam podawać ci leki, wciąż nie chciał być leczony. W złym stanie czuwał nad tobą cały czas i nie upuszczał pokoju ani na chwilę. - jej słowa zbił mnie całkowicie. Odwróciłam się, żeby spojrzeć mu w twarz. "Odbiło ci!? Mogłeś zginąć ! Dlaczego stawiasz moje życie pod nad własnym!?" 

- Jest taki głupi...

- Nie głupi, a zakochany...

- O czym ty?

- Sama przekonasz się później co znaczyć będą moje słowa. - oznajmiła, po czym przeniosła wzrok na moją szyję i z powrotem na mnie. 

- Ciągle mówisz mi niewiele, zamiast całości...

- Mówię tyle ile powinnaś wiedzieć, ale dam ci wskazówkę.. Spójrz na szyję.. - odparła, po czym opuściłam pokój. "Co miała na myśli? " Z nerwów zaczęłam dotykać dłońmi szyję, sprawdzając czy nic mnie nie jest. Wtedy właśnie poczułam coś nietypowego w dotyku. Chwyciłam to i podniosłam, aby lepiej się przyjrzeć. "Wisiorek?" Tak to faktycznie był wisiorek. Piękny, delikatny i srebrny, a każda z czterech gwiazd ozdobiona byłam kryształkami. "Czyżby to on mi go dał? Ale kiedy?" Puściłam wisiorek, kiedy usłyszałam, że się budzi, Odwróciłam się i w ciszy po prostu go obserwowałam. Otworzył oczy i wstał, nie zwracając na mnie uwagi. Kiedy tylko mnie zauważył, jego wyraz twarzy wyglądał, jakby nie wierzył, że kiedykolwiek mnie zobaczy. Bez słowa chwycił moje ręce i przyciągnął do siebie, po czym puścił i chwycił w swoje ramiona. Delikatnie głaskał mi włosy, kiedy mi odbierało mowę z wrażenia. Zastygałam, nie wiedząc jak mam odpowiedzieć. To uczucie stopniowo mijało, moje ręce opadały w dół aż dotknęły jego pleców. "Przedziwnie odczucie..." Odsunął się i delikatnie dotknął mojego policzka, uśmiechając się. "Cieszy się...?" Dalej będąc w szoku, zastanawiałam się, jak powinnam mu odpowiedzieć. Ta.. ta iskra między nami... Czy to o niej mówiła Avrim? Może faktycznie coś nas łączy? Nasze oczy były wpatrzone w siebie, jak w lustro. Uniosłam do góry dłoń, którą po chwili delikatnie przyłożyłam do jego policzka. "Już czas..."

- Tantai.. Wszystko z tobą dobrze? - spytałam zmartwiona, na co dotknął mojej dłoni. Uśmiechnął się i chwycił mi rękę.

- LuLu wszystko... - nie dokończył zdania i nagle opadł na łóżko z zamkniętymi oczami, puszczając moją dłoń. Przestraszona zbliżyłam się do niego i chwyciłam za ramiona. 

- Tantai! - krzyknęłam, przerażona potrząsając jego ciałem. Mimo moich działań nie ruszał się, a strach narastał we mnie jeszcze bardziej. - Avrim! - wykrzyczałam, licząc, że mnie usłyszy. Czekając na przyjście kobiety, chwyciłam Tantai'a za ręce i wciągnęłam na łóżko obok mnie. "Ciężki jest..." Spojrzałam na drzwi pokoju, które ciągle były nie otwarte. "Gdzie ona jest?!" Wyciągnęłam dłoń i dotknęłam jego czoła. "Gorące!" Przeraziłam się i w tym samym momencie do pokoju weszła Avrim.

- Jestem, co się stało? - spytała niewzruszona. "Zbyt emocjonalna to ona nie jest..."

- Tantai.. On zemdlał! Jest gorący! - krzyknęłam przerażona.

- Mój Boże.. - podbiegła i chwyciła jego dłoń, po czym sprawdziła puls. - Stabliny. - odparła i przyłożyła dłoń do jego czoła. Skrzywiła się i przerzuciła wzrok na mnie. - Jesteś wstanie wstać? - spytała, ostro oczekując odpowiedzi. "Jestem jeszcze trochę słaba, ale dla Tantai'a zrobię wszystko. "

- Tak, mogę. - oznajmiłam powoli wstając z łóżka. Czułam jak nogi jeszcze mi się trochę chwieją, ale mimo wszystko starałam się utrzymać. Trzymałam w sobie każdą cząstkę swojej siły. "Wytrzymasz, dasz radę.." - Mów co robić..

- Jesteś pewna, że dasz radę?

- Tak, mów..

- Dobrze.. Na stole leży karteczka z listą ziół, roślin i kwiatów potrzebnych do stworzenia leku dla Tantai'a. Nazwy są po łacinie, więc weź z półki małą książeczkę z napisem "Ziela i zioła". Tam znajdziesz wygląd składników. Wszystko co potrzebne znajdziesz w ogródku za domem. Poradzisz sobie? - spytała, mierząc mnie wzrokiem. "Przecież to tylko kilka składników, to nie może być takie trudne?"

- Oczywiście. - oznajmiłam, powoli opuszczając pokoju. Rozejrzałam po salonie, po czym dostrzegłam leżącą na stole małą kartkę. Zbliżyła się i podniosłam papier do góry, zaczynając czytać zapisane nazwy."Oh, to naprawdę łacina.. Nie rozumiem ani słowa.. Gdzie była tak książka, o której mówiła?" Czułam jak nerwy przechodząc mi po całym ciele. Bałam się, że nie zdążę z składnikami na czas. Myśląc, kątem oka dostrzegłam półkę z książkami. "To chyba tam..?" Obróciłam się i podeszłam bliżej. "Ile tu książek! Skąd znajdę właściwą? Ah myśl LuLu!" Avrim mówiła, że na półce powinna być książka z napisem "Ziela i zioła". Spojrzymy zatem. Zaczęłam przeglądać każdą książkę po kolei. Nerwowo przesuwałam oprawki, szukają tej odpowiedniej. "Tak jest! To ta!" Uradowana wyciągnęłam książkę, a potem zdmuchnęłam z niej kurz. Przesunęłam dłonią po oprawie i otworzyłam. "Faktycznie, do łaciński nazw roślin i ziół są zdjęcia!" Zamknęłam książkę, po czym wybiegłam na zewnątrz. Nie zwracając uwagi na nic, weszłam do ogródka za domem "Jest tak pięknie i tyle zapachów.." W koło było mnóstwo roślin, ziół i kwiatów. Wyciągnęłam karteczkę, a potem otworzyłam książkę. "Czas brać się do roboty.." Zaczęłam się rozglądać i po kolei szukać składników. Po chwili zorientowałam się, że nie mam do czego ich włożyć. Rozejrzałam się dokoła siebie. Zauważyłam mały koszyk i wyciągnęłam do niego rękę. "Teraz mogę wsadzić do niego potrzebne rośliny, zioła i kwiaty." Starałam się, jak najszybciej zebrać składnik. Kiedy to zrobiłam, wróciłam do środka. Awrim czekała na mnie, mieszkając wywar w kościółku. "Najpiękniejszego zapachu nie ma, ale nie czas na to." Potrząsnęłam głową i położyłam koszyk na stół. Miałam nadzieję, że Awrim wie co robić i szybko przygotuje lekarstwo. Podeszła do mnie równie poddenerwowana jak ja i dotknęłam mojej dłoni.
- Idź do niego, zajmę się resztą. - odparła, przerzucają wzrok na koszyk. Skinęłam głową i wróciłam do pokoju. Leżał na łóżku, jakby już odszedł. Klatka lekko unosiła się od oddechów i wydechów, a po policzkach spływały krople potu. Zbliżyła się do niego, siadają na krawędzi łóżka. Odsunęłam kosmyk włosów z jego twarzy. Oh Tantai.. Proszę, zostań z mną.. - wyszeptałam, chwytają jego dłoń, którą potem obdarzyłam delikatnym pocałunkiem. "Cierpisz.." Wstałam i podeszłam do stojącej na stoliku nocym misy z wodą. Chwyciłam szmatkę, leżącą obok i złożyłam ją na pół. Włożyłam dłonie do wody, która była zimna. Czułam chłód, który przeszywał moją skórę. Jak niby nigdy nic namoczyłam materiał i wyciągnęłam dłonie. "Teraz wycisnąć" Wygręconą szmatkę zaczęłam delikatnie przykładać do twarzy chłopaka. W tym samym czasie zbierałam kropelki potu, które spływały po jego policzkach. Po paru minutach odłożyłam szmatkę z powrotem na szafkę nocną, nie spuszczając z wzroku z Tantai'a. Chwyciłam jego dłoń i delikatnie głaszcząc palcami obserwowałam drzwi pokoju. "Avrim gdzie ty jesteś..?" Minęło jeszcze parę minut, kiedy w końcu otworzyły się drzwi. Wiedźma weszła do pokoju z kubkiem w dłoniach i spojrzała na mnie.
- Prawie gotowe.. - odparła, kładąc naczynie na szafkę nocną. "Prawie!? Zgłupiała czy co!?
- Jak to prawie!? On cierpi!
- Uspokój się, brakuje tylko jednego składnika. - oznajmiła, a ja z poważniałam.
- Jakiego?
- Krwi Kitsune... - słysząc jej słowa zamarłam. Czułam jak sercem mi przyspieszyło, a po ciele przeszedł dreszcz. "Krew Kistune.."
- A ja nie jestem.. Tylko w połowie...
- Jesteś. Kiedy drzemiąca w tobie Kitsune się obudziła, zmieniłaś się . Twoja krew nie jest już czerwona jak elfia tylko perłowa jak u Kitsune. Nawet jeśli nie jesteś pełną, to jesteś idealnym składnikiem.  - oznajmiła, kiedy patrzyłam głęboko w jej oczy. Obróciłam głowę i spojrzałam na Tantai'a. "Zrobię dla ciebie wszystko.." Wróciłam wzrokiem do Avrim i wyciągnęłam ku niej rękę.
- Rób co musisz, weź krew i ratuj go! Proszę... - ostanie słowa przeszły już przez łzy. Nic nie mówić tylko skinęłam głową i wyciągnęła z kieszonki mały nożyk. Chwyciła moją rękę i przyłożyła ostrze. Spojrzała na mnie pytająco. Tylko odpowiedziałam jej skinieniem głowy i zamknęłam oczy. Poczułam ostry bólu mojej dłoni, jak ostrze przecina skórę. Otworzyłam oczy tylko na chwilę, aby zobaczyć swoją krew. "Faktycznie jest perłowa, nie czerwona.." Avrim obróciła moją dłoń i kilka kropli skapnęło do kubka z lekarstwem. Odstawiła naczynie i wyciągnęłam kilka listków. Położyła je na moje dłoni i delikatnie wstarła w ranę, następnie owinęła bandażem.
- Już po wszystkim, lek gotowy. - odparła, a ja bez namysłu chwyciłam naczynie. Czułam ciepło i ból rannej dłoni, ale mimo wszystko chciałam podać lek. Podniosła powoli głowę chłopaka i przyłożyła kubek do jego ust. Wlewałam napar ostrożnie, aby nie uronić ani jednej kropli. Czułam jak boli mnie dłoń, ale olewałam ból, bo Tantai'a był ważniejszy. "Jeszcze trochę.." Kiedy ostanie krople naparu dostały się do jego ust, odstawiłam kubek. Potem delikatnie położyłam głowę chłopaka na poduszce i dałam całusa w czoło. Spojrzałam na Avrim, która wkładała swój mały, wyczyszczony nożyk do kieszonki.
- Zdumiewa mnie jak pomimo tego co przeszłaś, utrzymujesz siły dla niego. - stwierdziła, dotykając mojego ramienia.
- Muszę.. - oznajmiłam, spoglądając na jego twarz. "Dla ciebie zawsze będę mieć siły.." Avrim po chwili wyszła z pokoju, a ja nie odstępywałam go na krok. Trzymałam znowu jego dłoń i patrzyłam jak śpi. Tak  spokojnie i cicho.. Byłam przy nim, tak jak on wcześniej był przy mnie. Nawet nie pamiętam kiedy znurzył mnie sen...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro