
>~> 7 <~<
>~>~<~<
"Kiedy drzemiąca w tobie moc się budzi, wraz z nią oczy otwierają koszmary"
Lot z każdą chwilą wydawał coraz dłuższy, a Tantai cały czas zachowywał spokój. Tylko ja wiłam się z myślami, które tak strasznie zaczynały męczyć. "Może tak odpocząć?" Ułożyłam wygodnie głowę na jego szyi i chwyciłam się mocniej rękami, aby nie spaść. Obserwowałam tak chmury, które jedna za drugą zmieniały kształty i w zaskakującym tempie przemijały ,dając miejsce nowym. W końcu delikatnie przymknęłam oczy i po chwili pogrążyłam się w śnie. Liczyłam, że sen pomoże mi odpocząć i przyśpieszy drogę. Nie wiem ile czasu minęło kiedy spałam, ale po obudzeniu naprawdę czułam się lepiej. Podniosłam się i rozejrzałam się po okolicy. To moczary! "Udało się, część zagadki za nami, teraz tylko rozgryźć drugą." Według Nirvy gdzieś w tej okolicy powinna być stara chata, ale wokoło tylko błoto i drzewa. "Tak niczego nie znajdziemy, trzeba będzie spojrzeć na to z innej perspektywy."
- Zlećmy na dół, na ziemi będzie łatwiej znaleźć chatę i może uda nam się wyczuć jakieś zioła. - nie musiałam czekać, bo wiedziałam, że mnie zrozumiał. Od raz poszybował w dół i już po krótkiej chwili znaleźliśmy się na ziemi. "No cóż do najładniejszych to miejsce nie należy." Kiedy tylko zeszłam z grzbietu smoka, zaczęliśmy przemierzać las. Nie czułam się najlepiej, wręcz ściskało mnie od środka. Suche rośliny, mielizny i nieprzyjemne powietrze to wszystko tak pozbawione życia... Gdyby nie obecność Tantai"a w pobliżu, ciężko byłoby mi iść dalej , wiedząc jak tutaj jest. Szedł taki skupiony, jakby niczym się nie przejmował. Czułam, że w głebi duszy przeżywa to gorzej niż ja. Zwracając swoją uwagę głównie na smoku, przestałam odczuwać niepokoju. W końcu do mojego nosa dotarł delikatny i przyjemny zapach ziół. "To musi być to! Jesteśmy blisko!" Zaczęłam się kierować w stronę źródła tego zapachu i w tedy poczułam coś jeszcze, coś znajomego...Lawenda! "Tutaj? Ale jak może rosnąć w tym miejscu?" Szyliśmy dalej, kiedy rozległ się tajemniczy szmer. Zorientowałam się dopiero , kiedy Tantai zasłonił mnie swoim skrzydłem, a dźwięk się powtórzył. "Co znowu? Co tym razem?" Wyszłam, aby stawić czoła zagrożeniu. "Cokolwiek to jest, ja nie mam zamiaru się ukrywać!" Czekaliśmy. W końcu szmer znowu się pojawił i za drzew wyszła kobieta. Nosiła czarny, długi płaszcz , którego kaptur zasłaniał twarz. W dłoni trzymała mały sierp, który po chwili zaczęła wkładać do koszyka, wypełnionego różnymi roślinami. "Czyżby to ona była wiedźmą, której szukamy?" Przyglądałam się twarzy, a dokładniej temu co można było zobaczyć. Nagle się uśmiechnęła..."Czyżby wiedziała, że na nią patrzę?" Nawet się nie poruszała, wciąż stała w miejscu i obserwowała nas w całkowitej ciszy. Uniosła po chwili dłonie i złapała za kaptur płaszcza, następnie powoli ściągnęła go z głowy. "Jak na wiedźmę jest całkiem ładna. Ale zaraz!" Dopiero przyglądając się, zauważyłam, że jej uszy są podobne do moich. "Jest elfką!" Oprócz tego miała piwne oczy i zielone włosy upięte w kitkę z warkoczem, w które wplątane było kilka liści.
- Nie nauczono was, że nie ładnie tak kogoś obserwować? - "Czy ona właśnie zwróciłam nam uwagę?" Zdziwiłam się, jednocześnie kątem oka zerknęłam na Tantai'a. Nie wyglądał na zadowolonego. "Raczej nie przypadła mu do gustu."
- My...
- Wiem kim jesteście i czego chcecie... - "Czy ona mi przerwała!?" Po tym mój wyraz twarzy znacznie się zmienił, ale kobieta wciąż się uśmiechała. "Jakby wszystko ją bawiło..." - Chodźcie z mną, to nie jest odpowiednie miejsce na rozmowy. O tej porze moczary bywają zdradliwe... - po tych słowach, obróciłam się i zaczęła iść. Tantai nie miał zamiaru się ruszać, wyglądało, jakby jej nie ufał. Położyłam dłoń na łapie smoka, dając znać, żeby się nie martwił i zaczęłam iść za kobietą. Po paru minutach doszliśmy do starej chaty, z której roztaczała się przyjemna woń ziół. Miejsce wyglądało a skromne , a zarazem przytulne. Oprócz samego domu były też klomby z kwiatami i mały ogród. "Całkiem tu ładnie, tak spokojnie i cicho. Mogłabym bym tak mieszkać, ale szybko zatęskniłabym za towarzystwem." Po wejściu do środka, wnętrze mile mnie zaskoczyło. "Bardziej przypomina chatę wróżbitki, niż wiedźmy" Przypomniałam sobie o Tantai'u, który został na zewnątrz i od razu podeszłam do okna. "Zachód...Zaraz się przemieni." Odwróciłam się, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Widząc go, odetchnęłam z ulgą i przy niosłam wzrok na kobietę. Gestem dłoni wskazała wolne krzesła i sama także zasiadła. Na stole znajdowała się kula, karty tarota i zioła, w tym lawenda. Kobieta patrzyła to na mnie to na Tantai'a , ale ostatecznie jej wzrok spoczął na mojej twarzy. "Nie wiem czemu to robi, ale trzeba poprosić o pomoc. Przecież po to tu jesteśmy..."
- Czy jesteś wiedźmą? - sama nie wiem czemu spytałam akurat o to, ale najwidoczniej na to czekała.
- Wolę określenie osoby o wyjątkowych zdolnościach, ale tak msza rację jestem wiedźmą, elfią wiedźmą. Mam też imię, a brzmi ono Avrin. - odparła, poprawiając swojej włosy. "Zawsze to jakiś początek...Zaraz skądś znam to imię i ta lawenda..."
- Jesteś siostrą Nirvy ,zgadza się ? - uśmiechnęła się w odpowiedzi na moje słowa. "Czyli trafiłam."
- Jesteś spostrzegawcza moje drogie dziecko, ale nie przyszliście tutaj rozmawiać o mnie czyż nie?- "Niestety ma rację, ale i tak jestem ciekawa...Może innym razem uda mi się dowiedzieć więcej na ten temat." - A więc, nie mogę sprawić, że książę z powrotem stanie się zwykłym człowiekiem, ale mogę zmienić klątwę w dar... - spojrzałam na niego. "Chociaż jest poważny, w środku zawiedziony, że wciąż będzie smokiem...Obiecałam i dotrzymam obietnicy!"
- Dar? Co masz na myśli!?
- Sprawię, że będzie mógł przybrać smoczą skórę kiedy tylko zapragnie, a nie pod przymusem, jak do tej pory. A więc, decydujecie się czy nie? - spoglądałam na nią przez chwilę, po czym dotknęłam jego dłoni. Spojrzał na mnie, delikatnie masując moje palce.
- Wiem, jak musiałeś się męczyć nosząc na sobie klątwę Tantai, dlatego chce abyś to ty podjął decyzję...Chcesz tego? - uśmiechnął się tak czule i odwrócił w kierunku Avrin, a potem skinął głową. "Nawet jeśli nie ma innego sposobu niż ten, chcę abyś był szczęśliwy". Nic nie mówiąc odeszła od stołu i zaczęła zbierać różne składniki. Tantai również wstał i opuścił chatę, na szczęście stał przy oknie i mogłam do widzieć. Obserwowałam go w ciszy i co jakiś czas kątem oka zerkałam na Avrin. "Mam nadzieję, że to co robi zadziała i nie przyszliśmy tu na darmo..."
- Łączy was głęboka więź, która przeradza się w uczucia. Nie prawdaż? - na dźwięk słów, odwróciłam głowę i wyrwałam się z myśli.
- Co? Ja...
- Nie martw się dziecko niedługo jej zrozumiesz, tak samo jak budząc się w tobie moc... - odparła, wkładając do miski kolejne składniki.
- Czekaj...Jaką moc...?
- Te, która płynie twoich żyłach. Nigdy nie byłaś jedynie elfem, to była tylko część ciebie, ale ta druga zaczyna się budzić. - chwyciła miskę i podeszła do kociołka. Wsypała zawartość i zaczęła delikatnie mieszać. Nie wytrzymałam i wstałam, po czym zbliżyłam się do niej.
- Jak mogę nie być, skoro wyglądam jak elf! - mój ostry głos rozległ się po chacie. Kobieta przerwała mieszanie wywaru i odwróciła się do mnie.
- Po pierwsze przestań krzyczeć, po drugie wygląd nie czyni z ciebie elfa tylko moc. Nie masz jej i wiesz o tym. Wiesz, że nie jesteś w pełni kompletna i czujesz, że druga część ciebie zaczyna się budzić. - odskoczyłam do tyłu przestraszona jej słowami.
- Nie! Ja...
- Masz prawo odczuwać strach to normalne... Ale kiedy twoja druga część się obudzi, przyjmij ją i stwórz całość, a najważniejsze to nie obawiaj się jej... - po tych słowach powróciła do mieszania wywaru. "O czym do cholery mówiła!?" Zdenerwowana wróciłam do stołu i zaczęłam zastanawiać się nad słowami Avrin. Nawet nie pamiętam kiedy pogrążyłam się w śnie, ale może to i lepiej? W sumie pomoże mi to skrócić czas czekania na wywar dla Tantai"a. Miałam także dziwne przeczucie, że nie długo zdarzysz się coś złego...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro