"ANIOŁEK"
Lekki wiatr rozwiewający włosy. Wysoki wieżowiec, u jego szczytu stojący młody chłopak. Uśmiechnął się delikatnie.
~ Najwyższy czas z tym skończyć. Moje życie i tak nie ma sensu.
~ Nie boję się niczego.
Postawił krok do przodu i zamknął oczy, następnie rozłożył ręce. Już miał to zrobić lecz ktoś go powstrzymał. Wylądował na ziemi, a nad nim ustał szarowłosy chłopak.
- Dlaczego chciałeś to zrobić? - Tamten nic mu nie odpowiedział. Po prostu wstał, otrzepał spodnie i ruszył w stronę wyjścia z dachu wieżowca. Szarowłosy nie chciał odpuścić, zastawił mu drzwi i spojrzał na niego badawczo. - Nic ci nie jest? - kontynuował.
- Możesz zejść mi z drogi? Tak trochę mi przeszkadzasz. - powiedział czarnowłosy z przymusową uprzejmością. Następnie strącił jego rękę z framugi drzwi i szedł dalej przed siebie. Niestety, natarczywy chłopak podążał za nim.
- Może chcesz jechać do lekarza? Albo porozmawiać z psychologiem? Nęka cię ktoś? Chcesz, to możemy zawiadomić poli... - nie dokończył, bo akurat dotarli do mieszkania chłopaka, który wszedł do niego i zamknął mu przed nosem drzwi.
~ Jaki debil. Kogo obchodzi mój los... niech się zajmie swoim życiem.
Niedoszły samobójca zastanawiał się, skąd ten chłopak wziął się na tym dachu. Zrujnował jego wszystkie plany. Był wkurzony, tyle czasu się na to zbierał. A tu nagle, zjawił się taki ktoś i wszystko popsuł!
Po mieszkaniu rozpostarł się dźwięk urządzenia wyrywającego z krainy marzeń. Yoongi niechętnie go wyłączył i podniósł się po chwili z łóżka. Musiał iść do najgorszego miejsca na świecie - szkoły. Poszedł do łazienki i wykonał wszystko z listy porannej rutyny, jaką była higiena. Pomimo tego, że chłopaka nie obchodziło zdanie innych, lubił ładnie wyglądać, wtedy czuł się dobrze. Zostało mu sporo czasu, więc przygotował sobie śniadanie, które po chwili wylądowało w jego żołądku. Wyszedł ze swojego mieszkania i zaczął iść w stronę placówki w której się uczył. Po drodze włożył do uszu słuchawki i włączył jedno z jego ulubionych piosenek. Gdy ujrzał budynek rozejrzał się dookoła, przyglądając się nastolatkom, którzy plotkowali ze swoimi znajomymi. Szedł dalej przed siebie do wejścia, nie oczekiwał że ktoś go przywita. Nie przyjaźnił się z nikim, nie potrzebował tego. Dla niego była to głupota - kumplować się z kimś kto może cię olać i zacząć cię wyzywać, gdy tylko mu się znudzisz. Ludzie ze szkoły znali go z widzenia, lecz nikt nie ośmielił się do niego odezwać. Chłopak zazwyczaj przerażał wszystkich wzrokiem, którym wiercił dziurę w ludziach, którzy mieli odwagę by na niego spojrzeć. Dlatego uczniowie się go bali. Dzięki temu miał spokój od osób, które go nie interesują.
W ogóle czy ktoś zasługuje na jego uwagę?
Nagle poczuł, że ktoś wyrywa mu słuchawki z uszu. Spojrzał w tamtą stronę i dostrzegł osobę, która poprzedniego dnia nie pozwoliła mu zakończyć swoich dni.
- Czego słuchasz? - zapytał wciskając słuchawki do uszu. Czarnowłosy natychmiast wyrwał mu urządzenie, skrzywił się wycierając słuchawkę nawilżaną chusteczką. Brzydził się takiego czynu. Nie zwracając na tamtego uwagi ruszył do klasy w której miał lekcje angielskiego. Bardzo lubił ten przedmiot, był jednym z najlepszych w klasie.
- Tak witasz przyjaciół? - rzekł szarowłosy siadając razem z nim w ławce. Ten go zignorował. Jego zachowanie go denerwowało. No bo jakim prawem usiadł akurat do niego? Nawet nie zapytał o jego zgodę! A jeżeli on wolał sam siedzieć?
~ Może jest głuchy... Nie, przecież słuchał piosenek, nawet bardzo fajnych piosenek... coś w stylu opera plus remiks. A poza tym, wczoraj do niego mówiłem i mi odpowiadał. Jeżeli w ogóle można to uznać za odpowiedź.
Powtórzył jeszcze raz pytanie, sądząc, iż go nie usłyszał.
- Ja nie mam przyjaciół. - odpowiedział oschle. Osoba szarowłosego, Yoongiego trochę zaczęła irytować, od momentu w którym go ujrzał.
- Jestem Park Jimin. Widzisz, już teraz masz.- powiedział wesoło wyciągając do niego rękę. Yoon spojrzał na nią, po czym odwrócił głowę i wsłuchał się w słowa nauczycielki. - A ty? Jak masz na imię? - w tym momencie zadzwonił dzwonek. Yoon dziękował w duchu za to, nie miał najmniejszej ochoty użerać się z nim, ani z kimkolwiek. Niestety, tego dnia miał pecha, bo ten cały Jimin był bardzo uparty i nie zamierzał odpuścić.
- To... - przeciągnął wypowiedziane słowo. - gdzie idzie mój przyjaciel? - ostatnie słowo Min troszkę podkreślił, a w jego towarzyszu coś najwidoczniej pękło. Skierował na niego wzrok, uśmiechnął się sztucznie i powiedział ze stoickim spokojem:
- Posłuchaj. Nie wiem kim jesteś, nie obchodzi mnie jak masz na imię, jakim sposobem znalazłeś się wczoraj na tym dachu, ani co robisz w szkole w której się uczę. Ale, ja nie potrzebuję twojego towarzystwa lub kogokolwiek. A poza tym " Przyjacielem" - zrobił cudzysłów w powietrzu. - można nazwać osobę, którą ty lubisz i ona lubi cię wzajemnie. Nie wiem co sobie myślałeś zagadując do mnie, ale dobrze ci radzę, odpuść sobie i nie zadawaj sobie większego trudu... Bo może nie zauważyłeś, ale ja do twojej osoby jakoś nie za bardzo pałam sympatią, rozumiesz? Czy twój móżdżek... - szturchnął go mocno palcem w skroń.-
nie jest w stanie przyswajać takich informacji?- Spojrzał na niego chłodno, tak, że mógłby zamrażać wzrokiem i odszedł w znanym sobie kierunku. Jimin wytrzeszczył tak oczy, że myślał, iż mu zaraz wypadną na podłogę. Był zszokowany tym że:
Po pierwsze, chłopak wypowiedział tyle słów na raz. Gdyż myślał, że jest typem osoby niewiele mówiącej, oraz, że jest nieśmiały.
A po drugie - trochę zraniły go jego słowa i było mu przykro.
Ale postanowił, iż sprawi, że czarnowłosy go polubi. Będzie się starał ze wszystkich swoich sił by to uczynić.
Z racji tego, że Park nie chciał się narażać chłopakowi i bardziej go denerwować, na kolejnej lekcji, pomimo tego, że nienawidził siedzieć sam, usiadł przy pustej ławce. Nieopodal tej, przy której siedziała osoba, która go na poprzedniej przerwie nieprzyjemnie spławiła. Chciał go jeszcze znaleźć, lecz był zajęty zapoznawaniem się z nowymi ludźmi. Bo jak wiadomo, był nowy w tej szkole i każdy chciał wiedzieć kim jest. Ów chłopak bardzo lubił zawieranie nowych przyjaźni, to była jedna z czynności której w jego życiu nie mogło zabraknąć.
Po lekcji Yoongi poszedł tam, gdzie zwykle spędzał wszystkie przerwy - do piwnicy szkolnej. Ostatnio zaniedbał to miejsce i chciał to nadrobić. Woźna wiedziała, że uczeń tej szkoły tam przebywa. Raz go przyłapała, chłopak wtedy poprosił ją by nic nikomu nie mówiła. Kobieta się zgodziła, gdy dowiedziała się po co tu przychodzi. Zaufała mu, bo obserwowała go na przerwach i wiedziała, że nikogo tam nie przyprowadzi i niczego nie zniszczy. Dała mu nawet zapasowe klucze od pomieszczenia by mógł wejść tam i wyjść kiedy tylko będzie chciał.
Chłopak zszedł po schodach i wszedł do ogromnej sali. Podszedł do dużej rzeczy przykrytej wielką, białą płachtą. Gdy ją odkrył kichnął, ponieważ kurz zebrany na niej podrażnił jego nos.
- Witaj przyjacielu, dawno mnie tu nie było. Może trochę porozmawiamy? - powiedział przejeżdżając palcami po klawiszach brązowego pianina, urządzenie wydało kojące dźwięki. Pomieszczenie to było kiedyś salą muzyczną, ale ją usunięto. Po prostu wyłączyli z życia to piętro. Później przybył nowy właściciel tej szkoły, obecny dyrektor. I tak jakoś to pomieszczenie zostało zapomniane.
Czarnowłosy przysiadł na stołku stojącym nieopodal i dotknął jednego klawisza wydobywając z niego dźwięk, następnie drugiego i już po chwili zatopił w instrumencie obie dłonie, napawając się muzyką wydobywaną z niego.
Doskonale pamiętał dzień kiedy pierwszy raz zaczął grać. Miał wtedy cztery latka, a jego rodzice przywieźli jego najlepszego przyjaciela. Postawili go w kącie pokoju. Yoongi był jeszcze małym szkrabem, ledwo co dosięgał do stołka. Ponieważ instrument był od niego o wiele wyższy. Wdrapanie się na taborecik było lada wyzwaniem, ale chłopiec się nie poddawał. Uczył się pilnie wszystkich nut, wyciągał ku niemu swoje malutkie palce. Z czasem robił się coraz starszy, już nie miał problemu ze wspinaczką. Niestety zaniedbywał wtedy instrument, zdobył wielu przyjaciół, nie miał czasu na grę. Pewnego dnia w gimnazjum coś się stało. Yoon zamiast radosny, jak zwykle, wszedł zapłakany, od razu kierując się do pokoju. I znowu pianino stało się jego najlepszym oraz jedynym przyjacielem. Ćwiczył grę na nim do upadłego. Sądził, że to coś w stylu przeprosin za zaniedbanie. Od tamtego momentu nie przyjaźnił się z nikim.
- No chyba na dziś koniec, późno już. Wrócę jutro. - pocałował lakierowaną powierzchnię i wstał. Rozejrzał się dookoła, było ciemno.- hmm... przydało by się sprawić by to miejsce było bardziej przytulne. Coś się na to zaradzi. - przykrył płachtę i wyszedł z piwnicy, zamykając drzwi na kluczyk. Po chwili ruszył do domu. Ulice o tej godzinie były już niemal puste, więc czarnowłosy mógł napawać się ciszą.
*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*
Hej ho! Oto kolejne opowiadanie. Podoba wam się? Mam nadzieję, że tak.😊
Piszcie w komentarzach.
Oki doki do następnego!
Bajka 😚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro