XXVIII
Początek weekendu nie zapowiadał się radośnie, a wręcz ponuro. Od samego rana padał deszcz, a już w nocy z piątku na sobotę zaczęło kropić na ulicach. Na ludzi zwykle wpływa to negatywnie i pewnie większość była przygnębiona, lecz Nathan miał zupełnie inny powód do smutku. Nie miał ochoty wstać i nawet niechętnie chodził z przymusu do toalety. Był kompletnie załamany, ale na twarzy miał obojętność połączoną ze smutkiem. Zdarzyło mu się napić raz czy dwa, ale to nie pomagało. W końcu miał zbyt mocną głowę i nawet, jeśli alkohol go rozbawiał, to i tak on dalej pamiętał o swojej pierwszej miłości. Alexander nawet mu się śnił. Brunet nie miał pojęcia, jak od tego uciec...
Nagle do pokoju weszła drobna, blondwłosa kobieta, ale nie wyglądała na zadowoloną. Raczej była wściekła, a przynajmniej poirytowana. Gdy chłopak usłyszał kroki własnej matki, otworzył szerzej oczy i jego serce zabiło szybciej ze stresu. W końcu ona była w delegacji, więc nie wiedziała nic o nieobecnościach swojego syna. Nathan doskonale znał stosunek swojej matki do szkoły, a ona wpajała chłopakowi pasję oraz szkołę jako podstawy sukcesu. Zwykle Lee nie olewał szkoły, jednak w tym przypadku nie mógł tam wysiedzieć.
- Nathan - odezwała się stanowczo.
- Tak, mamo? - spytał niepewnie, ale nie miał siły wstawać.
- Wagarów ci się zachciało? Czy ty jesteś poważny?
- Myślę, że... No nie jestem poważny...
- Chyba się przesłyszałam...
- No przepraszam! - gwałtownie wstał do siadu. - Źle się czułem...
- Miałeś gorączkę? Już jest lepiej? - odruchowo dotknęła czoła syna, sprawdzając czy już nie ma temperatury.
Matka Nathana była lekko surowa i stanowcza, ale bardzo kochała swoje dziecko. Nie bagatelizowała jego stanu zdrowia, chociaż chłopak mógł to zawsze wykorzystać. Teraz nieświadomie też to uczynił...
- Już dobrze, mamo! - zawołał, uśmiechając się fałszywie. Wolał udawać niż wyznać, co mu leży na sercu.
- To dobrze, bo dzisiaj jedziesz do Alexandra.
- Co?! - serce zabiło mu mocniej, a w jego oczach, jakby zaistniała nadzieja.
- Ja i William musimy pogadać o przygotowaniach do ślubu i takie tam...
- Dobrze, dobrze! - uśmiechnął się, tym razem szczerze. Jakby zupełnie odżył.
Właściwie Nathan tak dawno nie widział Alexandra, że zdążył za nim zatęsknić. Nie chciał go widzieć w szkole, u boku tego rudego idioty... Jednak przez te kilka dni pojął, że jest totalnie zakochany i nie wytrzyma. Musiał walczyć o coś, czego tak bardzo pragnął. Nigdy w życiu tak bardzo nie zależało mu na czymkolwiek... Brunet zrozumiał też wszystkie swoje błędy związkowe, dlatego tymbardziej musiał odebrać Noah to, co powinno dawno być w ramionach Nathana. Lee musiał naprawić swoje aroganckie zachowanie, jakim raczył wszystkie swoje byłe...
Cały dzień padało, choć nie tak drastycznie. Dopiero pod wieczór nastąpiło solidne oberwanie chmury. Akurat wtedy, gdy Nathan był w drodze do swojej miłości. Zdążył już zmoknąć, ale to go w ogóle nie obchodziło w tym momencie. Zależało mu jedynie na tym, aby znów usłyszeć głos Alexandra. Cholernie bał się odrzucenia, nie chciał cierpieć drugi raz. Jednak czuł, że musi spróbować znowu, choćby miał być koniec świata. Zbyt głęboko wszedł w uczucie, które wypełniło całe jego serce. Teraz wiedział, że bez Alexandra wszystko inne było bez sensu. Mógłby zostać zrzucony z roli kapitana, stracić reputację oraz w ogóle zostać zwykłym śmieciem. Chłopak poczuł, że sensem jego życia jest Alexander Rawson. Jeśli nie było tego, to już niczego nie było.
Wkrótce brunet dotarł pod samą klatkę Alexa. Drżącym palcem dotknął domofonu, wystukując numer mieszkania chłopaka. Serce zaczęło bić mu szybciej, ale nie miał zamiaru odpuszczać. Przez dłuższy czas nie było żadnej odpowiedzi, więc Nathan znalazł inny sposób. Spojrzał w górę, po czym krzyknął głośno:
- Wpuść mnie, Alex!
Chwilę czekał, aż blondyn wyjrzał przez okno:
- Idź stąd! - krzyknął do chłopaka na dole.
- Nie mogę! Nie mam gdzie się podziać! - wyznał ze smutkiem w głosie.
Alexander westchnął głośno, po czym się schował. Nathanowi zamarło serce, jakby właśnie poczuł ponowny zawód miłosny. Długo nie mógł tego pojąć, a przez ten czas Alexander zdążył zejść na dół. Stanął obok drzwi, przetrzymując je stopą. Do tego marszczył brwi, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Z irytacją patrzył na bruneta, który desperacko patrzył w górę, chociaż po jego twarzy spływały krople deszczu:
- Co się tak gapisz, idioto? Nie ma mnie tam.
- Alex! - nagle spojrzał na chłopaka - Posłuchaj...
Blondyn ujrzał wtedy załamanego chłopaka, który mimo wszystko nie odpuszczał. Z jego ciemnej grzywki skapywały krople, zresztą cały był już mokry. On stał jak oddany i wierny pies, który mimo wszystko kocha swojego pana. Owszem, został zraniony, potraktowany tragicznie, lecz on wciąż kochał swojego oprawcę... Onieśmielony Alex poczuł wypieki, okropnie ciepłe wypieki. Do tego jego serce zaczęło bić tak szybko. Spuścił głowę w dół i zaczął mówić niepewnie, choć zachował swój oziębły ton:
- Nie obchodzi mnie, co postanowili nasi rodzice... Nie chcę mi się na ciebie patrzeć i nie będę z tobą pod jednym dachem. Nie chcę też słuchać twoich bredni. Powiedziałem, że cię nie kocham. Czego nie zrozumiałeś...
Nagle Nathan podszedł do blondyna, choć był to chód desperacki tak jak stan chłopaka. Brunet czuł się niepewnie tak jak nigdy, aż nagle otworzył szerzej oczy. Podobnie stało się z zielonookim, gdy ten zupełnie niespodziewanie skierował wzrok na wyższego chłopaka. Obydwaj spojrzeli sobie w oczy, co wywołało w dwójce zbyt skrajne emocje. Wypieki, szybsze tętno, ból w brzuchu...
Nagle obydwaj po prostu wpili się w swoje wargi, rozpoczynając żarliwy pocałunek. W tym czasie zachłannie i dość niestabilnie dotykali się gdzie tylko mogli. Obydwaj czuli wzajemne bicie serca, które napędzało ich jeszcze bardziej. W ciągu kilku sekund ciała obydwu zostały rozpalone do czerwoności. W końcu oderwali się od siebie, mocno dysząc. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, po czym Alex gwałtownie popchnął drzwi do przodu. Następnie wraz z Nathanem prawie wbiegł do klatki, po czym od razu mocno wcisnął guzik od windy. Na ich szczęście drzwi otworzyły się po sekundzie, a wtedy blondyn pociągnał bruneta za sobą. Winda ruszyła, a dwójka kontynuowała namiętny pocałunek. Alexander już nawet nie myślał, po prostu tego pragnął. Zresztą Nathan też...
Drzwi otworzyły się, a wraz z tym dwójka wyszła. Kontynuując gorący pocałunek, doszli do drzwi Alexa, który stanął plecami do nich. Nieumiejętnie próbował otworzyć je bez patrzenia, będąc zajęty inną czynnością. W końcu jednak udało mu się. Nacisnął klamkę, a wtedy dwójka prawie upadła. Jednak mieli to gdzieś. Nathan przyparł blondyna do drzwi, zatrzaskując je. Instynktownie zszedł gorącymi wargami na równie rozgrzaną szyję chłopaka, nie otwierając powiek. Alex odchylił głowę do tyłu, ulegając bez najmniejszego sprzeciwu. W tym czasie obydwaj ściągnęli buty, a Alex kurtkę Nathanowi. Następnie blondyn popchnął bruneta w głąb mieszkania, zachłannie ściągając z niego bluzę wraz z koszulką. Wylądował z nim przy szafce, gdzie sam zaczął zmysłowo muskać szyję śniadoskórego. Jednocześnie żarliwie dotykał torsu chłopaka, jakby dotykał go ostatni raz. Brunet przez chwilę odchylał głowę w bok, spinając mięśnie od niebiańsko przyjemnego dotyku niższego. Nagle jednak sam wsunął ręce pod białą bluzkę Alexa, przez co ten zadrżał. Za chwilę Nathan gwałtownie zmienił miejsce i teraz to blondyn dotykał plecami szafki. Następnie brunet zachłannie podwinął bluzkę kochanka, aby zaraz zaczął składać czułe pocałunki na jego rozpalonej klatce piersiowej. Alex złapał chłopaka za włosy, przygryzając wargę. Jednak nie mógł się powstrzymać przed cichymi stękami, gdy brunet dotknął mokrym językiem jego nabrzmiałych sutków. W mgnieniu oka z blondyna znikła górna garderoba, a on już lekko zwijał się z przyjemności, opierając czoło o gorące, silne ramię Nathana. Do tego znów przygryzał wargę, mrużąc powieki, a całe jego ciało drżało. To dlatego, że Lee czule i z niesamowitym zaangażowaniem masował jego krocze. W takim rozwinięciu akcji Alexander szybko doczekał się erekcji, na co brunet zareagował momentalnie. Rozpiął czarne spodnie chłopaka, lecz wtedy wsunął dłoń w nie i kontynuował. Oddech Nathana na skórze Alexa tylko pogłębiał podniecenie chłopaka, które i tak już było na szalonym poziomie. Sam brunet od dawna męczył się z wybrzuszeniem, które blondyn właśnie wyczuł. Bez oporów zaczął gładzić krocze starszego, drażniąc je jeszcze bardziej. Tymczasem wyszeptał gorąco, używając oddechu:
- Chodźmy lepiej do łóżka. Jeszcze się przeziębisz... - nawiązywał, że już jest bez koszulki, a jeszcze ma mokre włosy od deszczu.
- Chodźmy. - Złapał niższego w pośladkach, na co ten szybko oplótł nogi wokół bioder wyższego.
Bardzo szybko znaleźli się w pokoju Alexa. Brunet rzucił chłopaka na łóżko, po czym nad nim zawisł. Zaczął oddawać gorące pocałunki na drżacym i napalonym ciele blondyna, jednocześnie sprawnie zsuwał z niego spodnie. Gdy już je gdzieś rzucił, nagle Alex go od siebie odepchnął. Gdy Lee przed nim klęczał, dysząc z podniecenia, ten szybko rozpiął jego szare spodnie. Wtedy Nathan odsunął się trochę, po czym usunął z siebie dolną garderobę.
Teraz zachłannie wsunął biodra między uda blondyna, przylegając swoim umięśnionym torsem do ciała niższego. Do tego gorąco go pocałował, spotykając się z wzajemnością. Alexander czule gładził policzek Nathana, wypinając tors do przodu przez płynne ruchy chłopaka. Na jego twarzy od dawna widniały wypieki, ale teraz prawie wrzały przez odczuwanie mięśni Nathana na sobie samym. Brunet ocierał się tak czule i zmysłowo, jakby jeszcze nie dostał tyle, ile potrzebował... Za chwilę, kiedy brunet znów pieścił jego szyję, zbliżył wargi do ucha chłopaka i prawie wysapał:
- Nathan... Tym razem użyj czegoś innego niż śliny... - po czym wyjął spod poduszki lubrykant - To... To będzie lepsze wyjście...
Brunet nie ukrywał krępacji, choć swój pierwszy raz miał za sobą już od dawna. Blondyn szybko to zauważył i rozczulił go ten widok, ale wolał to zostawić dla siebie. Ułożył dłoń na gorącym karku śniadoskórego, po czym zaczął go gładzić. Żeby jakoś odciągnąć Lee od jego własnej niepewności, postanowił wrócić do starego, oschłego Alexa:
- No, mógłbyś już to zrobić... - powiedział, jakby zaczynał się nudzić.
To zadziałało na Nathana jak płachta na byka. Przecież on nie mógł pozwolić, aby ktoś przy nim się nudził. Dla podziwiania jego zdolności mógł poświęcić własną przyjemność, ona już nie była taka istotna. Szczególnie, kiedy miał pod sobą samego Alexandra.
Wyższy chłopak zachłannie ściągnął z Rawsona bokserki, po czym nawilżył sobie palce zawartością buteleczki, którą otrzymał od Alexa. Następnie chwycił blondyna pod kolanem, odchylając jego nogę trochę bardziej. Jednocześnie mocno pocałował chłopaka, wchodząc z niego dwoma palcami.
Alexander spiął mięśnie oraz gwałtownie wypiął klatkę piersiową, bęłkocząc coś w usta bruneta. Do tego złapał chłopaka za kark oraz ramię, o dziwo rozchylając luźniej wolną nogę. Kiedy język Rawsona żarliwie walczył z językiem Nathana, to jego biodra zupełnie ulegały sprawnym i pewnym palcom bruneta. Piłkarz nie bawił się w delikatne ruchy, chciał konkretów. Doskonale to przewidział, bo Alexander nie robił tego pierwszy raz, więc był przyzwyczajony. Nudziło go traktowanie jak jakąś niewinną dziewicę, która nie do końca wszystko wie...
Nathan nie chciał dłużej czekać, w tej chwili jego pragnieniem było zastąpienie palców, biodrami. Doskonale wiedział, że w tej kwestii wcale nie zmieni taktyki tylko dlatego, że będzie chodziło o coś większego. Gdzieś w międzyczasie pozbył się swojej bielizny. Nagle brunet wyjął palce z blondyna, po czym gwałtownie wszedł w Alexa. Przy czym drugą ręką również chwycił go pod kolanem.
Blondyn natychmiast odchylił głowę do tyłu, głośno wyjękując jakiś dźwięk. Do tego zjechał dłonią z ramienia chłopaka na jego plecy.
Brunet przymykał oczy, oddychając ciężej tuż przy szyi blondyna. Jego biodra poruszały się pewnie, ale bez pośpiechu. Nie zamierzał się śpieszyć, co przedłużało przyjemność. Czuł maksymalną satysfakcję, słysząc jak głośno jęczy pod nim ktoś taki jak Alex. Jego dźwięki rozkoszy były jeszcze gwałtowniejsze i gorętsze, gdy śniadoskóry zaczął zwyczajnie, choć czule lizać skórę chłopaka. Jednak blondyn został poddany prawdziwej próbie, gdy brunet bez żadnych oporów zaczął drażnić opuszkami palców jeden z jego sutków. Aż Nathan oderwał się od szyi chłopaka, aby z twarzą pełną ekscytacji pooglądać zwijającego się i krzywiącego z przyjemności Alexandra.
Mimo wszystko Nathan nie mógł powstrzymać swojego diabelskiego uśmiechu, gdy blondyn zaczął krzyczeć i prosić o więcej, mocniej, szybciej...
Bestia weszła w swój żywioł. Brunet przymknął oczy oraz przygryzł wargę, opierając brodę o ramię Alexa. Następnie ułożył silną dłoń gdzieś na biodrze blondyna, gdzie drugą wciąż przytrzymywał jego nogę. I właśnie w tej chwili Nathan uśmiechnął się pewnie, po czym gwałtownie przyśpieszył. Spodziewał się, że za chwilę obudzi w chłopaku prawdziwą i wyjątkowo utalentowaną syrenę... Wcale nie zdziwiło go, gdy Alex zaczął zdzierać sobie gardło z przyjemności, a jego biodra samoczynnie szły za biodrami wyższego. Z tym, że nie mogły nadążyć, a sam chłopak gubił się... Do tego zaczął jeździć paznokciami już obu rąk po plecach bruneta, ale go to tylko satysfakcjonowało, przez co nie zwracał uwagi na pieczenie czy coś w tym rodzaju. Zresztą Nathan szybko też stracił kontrolę, a to oznaczało bliski koniec. Zaczął głośno i szybko dyszeć, aż westchnął głęboko... właśnie doszedł. Za chwilę usłyszał swoje imię oraz ciepłą ciecz na swoim torsie, czyli Alex również skończył...
Później, czyli około 4:00, Nathan nie mógł spać. Obojętnie patrzył w sufit, a jednak, jakby o czymś myślał... Powinien być szczęśliwy, bo przecież dostał dużo więcej niż chciał... A jednak nie do końca. Alexander wyraził głębokie pragnienie, jednak nie cofnął słów... Nathan nie mógł być pewny uczuć chłopaka. To, że znów ze sobą spali, wcale nic nie oznaczało. Przecież brunet do tej pory spał tylko z dziewczynami, których nie kochał. Kierował się jedynie własnym popędem... Tak naprawdę z Alexandrem przeżył swój prawdziwy pierwszy raz, który był przynajmniej prawidłowy.
Nagle blondyn się obudził. Gdy tylko zauważył Nathana w swoim łóżku, od razu się w niego mocno wtulił. Zupełnie tak, jakby śniło mu się, że stracił bruneta na zawsze... Lekko zaskoczony brunet odruchowo wtulił w siebie chłopaka, kładąc dłoń na jego potylicy.
- Nath... - zaczął mamrotać - Nathan...
- Hm? - spytał łagodnie.
- Ja.. ja muszę ci coś powiedzieć...
Na te słowa brunet wzdrygnął się, otwierając szerzej oczy. Jego serce zabiło szybciej. Jednak przypomniał sobie coś, co go zasmuciło:
- Tak, wiem... Popełniliśmy błąd, zdradziłeś Noah i takie tam...
- Co? - zaśmiał się - Niee... Zerwałem z nim... Tylko...
- Tylko co? - spytał nazbyt poważnie.
- Nathan - chwycił jego dłoń, po czym wskazał miejsce na swoim torsie - Dotknij mnie tutaj...
- Tutaj? - ułożył dłoń przy lewej piersi Alexa.
- Tak, tutaj.
Teraz brunet spojrzał z pełną ciekawością i powagą na czerwieniącego się blondyna:
- Ja... - zaczął niższy - Ja k... kocham cię, Nathan...
Brunet poczuł, że jego serce zaraz wybuchnie, biło tak szybko i z taką radością. Nie mógł się powstrzymać i po prostu pocałował chłopaka. Po dłuższej chwili oderwali się od siebie:
- Czyli... Możemy być razem? - spytał z podekscytowaniem Nathan.
- Nie... - burknął.
- Co? Dlaczego nie?
- Widziałem cię z jakimś kurduplem... Miał... - zaczął się zastanawiać - taką urodę jak ty...
Nathan zaczął się głośno śmiać, ale przestał, gdy zobaczył poważny wyraz twarzy blondyna. Jednak rzucił mu ciepły uśmiech:
- Nie martw się... Kojarzysz kogoś takiego jak Austin Martinez?
- Nie...
- To mój brat cioteczny i to właśnie z nim mnie widziałeś. Jest do mnie podobny, bo jesteśmy rodziną. Zrobiłeś się zazdrosny?
- Nie! - odwrócił się do niego plecami.
- Mhmm... - przytulił go od tyłu i wyszeptał w kark - To skoro już nie mamy żadnych przeszkód to możemy być razem?
- Zastanowię się! Dobranoc!
- Dobranoc, księniczko - zaśmiał się cicho, nawiązując do aktualnego zachowania chłopaka.
To był błąd, ponieważ blondyn kopnął go w kolano od tyłu. Mimo, że Nathana to zabolało i nawet cicho jęknął, to i tak był szczęśliwy, że Alexander wreszcie się przyznał. W końcu Nathan był pewny, że Alex kocha jego, a nie tego rudego debila!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro