XXIX
Brunet bez oporu sunął mokrym językiem po uwrażliwionej szyi blondyna z rozpiętą białą koszulą. Niższy lekko odchylał głowę do tyłu, gładząc dłonią kark śniadoskórego. Drugą ręką jeździł po przedramieniu wyższego, a przy tym uśmiechał się delikatnie. To dlatego, że jego kochanek zmysłowo ocierał opuszki palców o plecy blondyna.
- Nathan... Powinniśmy być na apelu...
- Co mnie obchodzą apele? Chcę się kochać... - mówił oddechem, kontynuując pieszczoty.
- Ale ja jestem przewodniczącym klasy. Powinienem tam być...
Brunet zaśmiał się cicho, po czym pocałował Alexandra ciepło. Chłopak po prostu uległ i od razu odwzajemnił z mimowolnym uśmiechem. Przy czym ułożył jedną z dłoni na przyjemnym w dotyku policzku bruneta.
Nagle do drzwi od schowka ktoś zapukał. Blondyn gwałtownie odepchnął od siebie Nathana, a jego serce zaczęło bić mocniej ze stresu. Brunet z większym opanowaniem, ale i ze zdziwieniem w oczach spojrzał na drzwi. Następnie skierował wzrok na swojego ukochanego, gdy ten wyszeptał:
- Nathan, kto to?
- Nie wiem, ale... Czekaj... - ostrożnie podszedł do drzwi, aby może podsłuchać głosu gościa.
Nagle usłyszał dobrze znajomy mu głos, a przez to odetchnął z ulgą. Szybko otworzył drzwi, po czym pociągnął niskiego bruneta do schowka, aby za chwilę za nim zamknąć. Blondyn również odetchnął z ulgą, widząc kuzyna Nathana, a nie jakiegoś nauczyciela.
- Nathan, ja... Przepraszam, nie wiedziałem, że tu jesteś ze swoim chłopakiem... - niepewnie mówił. Zauważył przecież rozpiętą koszulę Alexa. Trochę się zaczerwienił, wiedząc, co przerwał.
- Niee, spoko - wyższy podrapał się po potylicy - Dlaczego tu pukałeś?
- Bo.. Nie wiem, gdzie wszyscy są... Myślałem, że może tutaj znajdę woźną i ona mi powie, co się dzieje...
Wtedy para zaśmiała się głośno, widząc urocze roztargnienie Austina:
- Właśnie trwa apel - zaczął Nathan - jest w hali sportowej. Wiesz, gdzie to?
- Ym... Nie wiem...
- Dobra - przewrócił oczami, łapiąc chłopaka za ramię - pójdziemy razem. Alex, poradzisz sobie? - tu skierował wzrok na blondyna.
- Taa... - wymamrotał. Mimo wszystko liczył na coś więcej niż całowanie...
Nathan doskonale to zauważył w zachowaniu chłopaka, więc z czułym uśmiechem dodał:
- Wynagrodzę ci to później, Alex.
Mimo to Rawson jedynie burknął coś pod nosem, zapinając swoją koszulę.
Wkrótce Nathan oraz Austin dotarli do hali, gdzie odbywała się uroczystość. Wyższy brunet westchnął cicho pod nosem, widząc jedyne wolne miejsca obok jego "ulubionego" kolegi, Noah. Następnie zaproponował kuzynowi, aby ten sam usiadł, a Lee sobie postoi i poczeka na swojego chłopaka. Niski pokiwał głową, po czym poszedł na miejsce obok rudowłosego chłopaka. Od razu poczuł niepewność większą niż zwykle, a do tego miał opory. Cały czas myślał o tym, że siedzi obok tego chłopaka, który mu niedawno pomógł... Zaczął się mimowolnie czerwinić, a jego dłonie drżały ze stresu. Siedział skulony jak sierota. Nagle Noah skierował wzrok na samego bruneta, a ten poczuł, że umiera...
- Hej, spokojnie - zaśmiał się rudowłosy, gładząc delikatnie jego drobne ramię - Czym się stresujesz?
- Ja? - niepewnie spytał sam siebie - Ja niczym!
- Wyglądasz na wyraźnie zestresowanego...
- To nie tak!
Sytuację zauważył sam Nathan. Marszczył brwi w irytacji i próbował racjonalnie wytłumaczyć, o co chodzi. Jego brat cioteczny zachowywał się TAK przy Noah, a Noah zaczął go pocieszać czy coś... To wyglądało zbyt jednoznacznie, aż nagle Nathan poczuł na ramieniu dłoń Alexa:
- Nathan?
- Hm?! - gwałtownie spojrzał na chłopaka.
- Co jest? Patrzysz w tamtą stronę, jakby ci - odruchowo spojrzał w to samo miejsce, a wtedy uśmiechnął się i wrócił na twarz ukochanego - Myślisz, że Noah zarywa do twojego małego braciszka?
- Nawet tak nie mów!
- No przecież on go tylko pociesza... Austin jest taką ciamajdą, że każdy wokół boi się, że on zaraz sobie coś zrobi nieświadomie.
- Noah nie może! Nienawidzę tego rudego zjeba! - krzyknął dość głośno.
Na tyle głośno, że niektórzy nauczyciele to usłyszeli. W efekcie czego został wyproszony z apelu oraz dostał uwagę za przeklinanie. Brunet jedynie warknął, że to wszystko wina tego rudego idioty. Po jakimś czasie wyszedł również Alex, ale on tylko dlatego, aby dotrzymać towarzystwa Nathanowi. Korzystając z tego, że nikogo nie było na korytarzu, po prostu wtulił się w bruneta. Jednak Lee nie wyglądał na ani trochę zaskoczonego ani nic z tych rzeczy, chociaż odruchowo ułożył dłoń na głowie ukochanego. Jednak jego myśli zatruwała jedna rzecz - czy jego kuzyn zakochał się w tym rudym idiocie...
- Nathan - nagle zaczął blondyn - Czy ty nadal o tym myślisz?
- Ym... Nie, wcale nie - ale w oczy mu nie spojrzał.
- Ale ty jesteś głupi - zaśmiał się, po czym zaczął czule masować jego spięty kark - Miałeś mi wynagrodzić, pamiętasz?
- Tak, tak...
- To może przyjdziesz dzisiaj do mnie?
- Przyjdę...
Alex doskonale widział, że chłopak odpowiada mu odruchowo z małą świadomością. Brunet cały czas myślał nad relacją jego brata ciotecznego z Noah, tworząc sobie tysiąc różnych teorii spiskowych. Blondyn tylko wywrócił oczami, wzdychając. Miał jednak nadzieję, że wieczorem uda mu się jakoś oderwać Nathana od jego bezpodstawnych podejrzeń.
Po lekcjach Rawson leniwie poszedł do domu, czekając na wieczór. Naprawdę bardzo potrzebował bliskości z Nathanem, jakiej nie mógł zaznać, gdy byli w schowku. Właściwie to wcale aż tak nie było mu to potrzebne, ale Lee dotykał tak przyjemnie... Alexandrowi robiło się gorąco na samą myśl o tym, co się może dzisiaj wydarzyć... Wprawdzie zdawał sobie sprawę, że aktualnie Nathan wymyśla misterny plan, jak zabić Noah, ale miał nadzieję, że uda mu się go odciągnąć od tych absurdalnych myśli.
Gdzieś popołudniu zadzwonił niespodziewany dzwonek. Jednak blondyn od razu pomyślał, że to może być Nathan. Bez namysłu wpuścił gościa. Jaki musiał przeżyć szok, gdy drzwi otworzyła sobie jakaś długonoga brunetka. Po mieszkaniu od razu rozniósł się mocny zapach waniliowych perfum. Kobieta miała ze sobą czarne nosidełko, w którym leżało niemowlę. Blondyn nie ukrywał swojego zaskoczenia:
- Ciociu! Co tu robisz?
- William mnie zapewniał, że o tym wiesz... - była równie zaskoczona - Pytałam o to, czy mógłby się zająć Rose, bo muszę załatwić trochę spraw... On powiedział, że ty chętnie to zrobisz...
- Ja... - podrapał się po potylicy z zakłopotaniem na twarzy - Dobrze, zrobię to.
- Dziękuję, Alex - uśmiechnęła się, po czym pocałowała go w policzek.
Brunetka szybko wszystko wyjaśniła bratankowi, ale nie musiała się wysilać, bowiem Alexander miał wcześniej do czynienia ze swoją malutką siostrą cioteczną. Wkrótce kobieta poszła i chłopak został sam z dzieckiem.
Na szczęście lub nieszczęście Rose przez większość czasu spała. Gdy nie spała, była grzeczna i po prostu obserwowała Alexa lub się do niego śmiała. Rawson kompletnie zapomniał, że miał do niego przyjść Nathan.
Nagle zadzwonił domofon i wtedy blondyn dostał olśnienia. Dotarło do niego, że coś dość istotnego wyleciało mu z głowy...
Gdy Nathan został wpuszczony i spokojnie wszedł do mieszkania, doznał prawdziwego szoku. Otworzył szerzej oczy, obserwując przyjazną zabawę Alexa z małą Rose:
- Co to za stworzenie tutaj jest?!
- Nathan! - nagle blondyn odskoczył, po czym szybko podszedł do chłopaka - Ja ci to wyjaśnię!
- No ja mam nadzieję, że mi to wyjaśnisz! Dlaczego w twoim domu jest to coś?!
- Wiesz co... - szturchnął go w ramię z lekkiej irytacji - To nie jest coś, tylko moja siostra cioteczna! To tylko mały bobas.
- Ja... - spojrzał w bok, czując lekką krępację - Nie radzę sobie za dobrze z dziećmi...
- Nie mam czasu, muszę pogadać z Austinem!
Wtedy Alexander złapał go za ramię i spojrzał błagalnie:
- Zostawisz mnie samego, Nathan? Zostawisz mnie z dzieckiem?
- Ale..! Ty dobrze sam sobie radzisz...
- Jednak chciałem... - zaczął błądzić dłonią po torsie bruneta - chciałem spędzić czas też z tobą...
Finalnie Nathan uległ i został u swojego chłopaka. Gdy zrobiło się dość późno, Alexander właśnie skończył usypiać malutką Rose. Zaraz po tym od razu zajął się swoim drugim dzieckiem, czyli Nathanem. Zaczął go głaskać i zaczepiać, chcąc przywrócić śniadoskórego do świata rzeczywistego. Bowiem Lee wciąż błądził gdzieś w chmurach...
- Nathan! - nagle warknął blondyn.
- Co?! - jakby ocknął się.
- Możesz pomyśleć o mnie w końcu?
- Myślę o tobie, przecież jesteśmy razem.
- Jakoś nie zauważyłem... - spojrzał w bok zdegustowany.
Nagle Nathan objął Alexa w pasie, a drugą dłoń umieścił na policzku zielonookiego. Następnie pocałował go krótko, po czym spojrzał mu w oczy:
- Bardzo cię kocham. Czy dostałeś już potwierdzenie na to?
- Wiem, Nathan... Ja ciebie też... - uśmiechnął się mimo wszystko - Ale ty ciągle myślisz o Austinie i Noah... Widzę to.
- Nie mogę pozwolić na ten związek. Ten rudzielec z moim bratem... Nie mieści mi się w głowie...
- A może daj im szansę, co?
• Jakiś czas później •
Ten dzień nadszedł. Dzień, w którym Nathan z własnej woli pozwolił się zbłaźnić. Nie do końca z własnej, ponieważ kazał mu Alexander. Także nie musiał być to gest błaznerstwa, ale brunet tak to odczuwał. W końcu chodziło o jego wroga, który próbował wcześniej zabrać mu chłopaka... Chodziło dokładnie o to, aby Nathan za Austina wyznał Noah uczucia, które niższy brunet żywi do rudowłosego. Był to moment, kiedy piłkarz już sam doskonale wiedział o zakochaniu swojego brata ciotecznego i po "załamaniu nerwowym" Lee. Teraz już tylko chodziło o to, aby Martinez przestał bezsensownie wzdychać do swojej miłości. To dlatego, że nic do niego nie docierało, a do tego był bardziej niezdarny niż zwykle. W dodatku na widok Noah kompletnie świrował, a jednak zamykał się w sobie, cicho odczuwając motylki w brzuszku i uśmiechając się.
Śniadoskóry podszedł do swojego rudowłosego kolegi z zespołu, mając duże opory. Nie miał ochoty z nim rozmawiać i było to widać na jego dumnej twarzy. Na szczęście Noah szybko zauważył, że stoi przed nim jakiś debil, co przez kilka miesięcy uganiał się za typem, który tyle czasu przed nim uciekał. Jednak go to kompletnie już nie obchodziło, miał do tego zupełnie chłodny stosunek. Zielonooki zdjął wzrok z ekranu telefonu, po czym spojrzał na swojego rywala z boiska:
- Czego chcesz, frajerze? - spytał totalnie obojętnym tonem.
- Uwierz, że mi też nie uśmiecha się z tobą rozmawiać - uśmiechnął się lekko, lecz cynicznie oraz ironicznie - Musisz coś wiedzieć.
- Co?
- Mój kuzyn się w tobie zakochał. Austin Martinez.
- Kto?! - wyśmiał go - Ja wiem, że wiele osób na mnie leci, ale nie mam pojęcia o ich istnieniu...
- Co?! - teraz to on przeżył szok - Ciągle kręcisz się obok niego...
- Kto...? - chwilę myślał - Aaa... Ej! To ta mała niezdara! Wiem!
- Czy ty go właśnie obraziłeś, gnido?
- Nie! - zaśmiał się - On naprawdę jest niezdarny! On się we mnie zakochał? No nie wierzę! - olał Nathana i odszedł, śmiejąc się na cały głos.
Jednak Noah wcale nie domyślał się, że strzała Amora trafi też kogoś innego niż samego Austina...
Kilka godzin później Johnson już nie pamiętał, co mu powiedział Nathan. Zadowolony chłopak szedł prosto przed siebie, aż nieoczekiwanie poczuł podłogę. Zrozumiał, że upadł na ziemię. Jednak wraz z nim jakieś małe stworzonko, które pachniało dziwnie znajomo... Zielonooki spojrzał na miejsce, gdzie powinno być jego ciało, a wtedy otworzył szerzej oczy. Właśnie leżał na nim jakiś bezbronny, drobny brunet, który cały drżał, jakby z przerażenia.
- Ee... Austin...? - spytał lekko zdezorientowany, drapiąc się po głowie.
- Ty... Znasz moje imię?! - nagle odskoczył cały czerwony na twarzy.
- Cóż... - zaśmiał się - Dzisiaj się dowiedziałem...
Tymczasem gdzieś za rogiem stał podekscytowany Alexander wraz ze swoim chłopakiem - Nathanem.
- Alex... Nie wiem czy to dobry pomysł...
- Jak nie?! Lekko popchnąłem Austina w stronę Noah i zobacz jak się pięknie układa!
- Ale on... Wyśmiał Austina...
- Wypiera uczucia.
- No tak. Ty wiesz najlepiej, jak to jest wypierać uczucia... - zaśmiał się.
- Cicho! - szturchnął go łokciem w brzuch, obserwując sytuację.
Jednak za chwilę miała się stać rzecz, której nikt się nie spodziewał...
- Ja... Ym... Mm... Noah... - zaczął się panicznie jąkać.
- Co? - próbował pojąć, co mówi niższy.
- No... Cmsk... Ko..jcjdkd... Noah...
Nagle rudowłosy uśmiechnął się czule, po czym objął ciepły policzek bruneta, dłonią. Następnie bez żadnych oporów pocałował Austina w usta.
Zarówno Alex jak i Nathan byli w szoku. Obydwaj otworzyli szerzej oczy i usta, jednak to bardziej brunet zaczął przeżywać. Jego mały, niewinny braciszek właśnie przeżywał swój pierwszy pocałunek. Z... Z tym rudym draniem...
Po krótkiej chwili Noah oderwał się od niższego, po czym znów ułożył usta w uroczy uśmiech:
- Musiałem. Byłeś tak zdenerwowany, że to nie miałoby końca... Wybacz.
- Czy... Ty... Właśnie... Pocałowałeś mnie? - nie mógł wyjść z szoku.
- Tak - zaśmiał się - Jeśli to sprawia, że jesteś taki uroczy, będę to robił częściej.
- Ale... Żeby się całować, trzeba... - tutaj znów spalił buraka - trzeba być ze sobą...
- W takim razie - uśmiechnął się, po czym wyszeptał mu coś do ucha.
Wtedy oczy Austina zaczęły lśnić jak nigdy wcześniej. Jednak Alexander i Nathan nie mieli pojęcia, co Noah powiedział Austinowi. Nie mogli być pewni niczego...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro