Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVI

Nikt nie lubi poniedziałków. Jak na złość wyjątkiem zawsze był wzorowy uczeń Alexander, który z uśmiechem na twarzy wkraczał na teren szkoły. No może nie z uśmiechem, bo do radosnych nie należał. Jednak tego dnia miał wyjątkowo dobry humor i nawet zaloty Nathana nie mogły tego zniszczyć. Apropo tego, naburmuszony brunet szedł tuż obok zaczarowanego blondyna. Lee próbował zwrócić na siebie uwagę, ale reakcja Alexandra nie wyglądała tak, jakby brązowooki tego chciał. 

- Alex, słyszałeś wczoraj? Zostaniemy rodziną? Cieszysz się? - podpuszczał go.
- Mhm... - bezmyślnie przytaknął, idąc przed siebie. 
- Co?! Będziesz musiał oglądać mnie i moją klatę, do której masz słabość, pamiętasz?
- Mhm... 

Nathan był szczerze zdziwiony, że chłopaka nic nie ruszało. Szedł tępo, jakby w jego głowie istniała aktualnie jedna myśl. Nagle Alex się zatrzymał, a jego twarz zmieniła wyraz na skupiony. Zielone tęczówki uważnie obserwowały każdy krok ulubieńca damskich serc. Nim brunet to pojął, przed nimi stanął ten piegowaty rudzielec ze swoim uroczym uśmiechem. Blondynowi momentalnie zalśniły oczy, prawdopodobnie też jego rytm serca uległ przyśpieszeniu. Nathan patrzył na niższego, jakby patrzył na jedną z tych żałośnie kochliwych fanek. Alexander w tym momencie wyglądał tak, że jako pies już merdałby ogonem jak szalony. Nawet miał na twarzy delikatne wypieki pod wpływem emocji. Noah bez żadnych oporów pewnie położył dłoń na głowie blondyna, po czym ze szczerym uśmiechem rzekł:

- No witam, słonko. Widzę, że uwierzyłeś w przeznaczenie. 
- Co?! - otworzył szerzej oczy, po czym gwałtownie spojrzał w bok - Niee...
- No już, nie udawaj. Masz to wypisane na twarzy.
- Na..naprawdę..? - momentalnie złapał się za ciepłe policzki, nieśmiało zerkając na twarz rudowłosego. 
- Tak - zaśmiał się życzliwie, po czym zbliżył idealnie ukształtowane wargi do równie ciepłego ucha chłopaka - To urocze...

Nathan zacisnął zęby, układając dłoń w pięść. Nie dość, że Noah zignorował jego obecność, to jeszcze na jego oczach bajerował kogoś, kogo on kochał. Nie mógł tego wytrzymać, więc zwyczajnie odszedł jako ten odrzucony. Jednak nie miał zamiaru odpuścić, bo to kompletnie nie w jego stylu. Przecież on mógł zdobyć wszystko, co chciał. To tylko kwestia czasu. Jednak nigdy nie zakochał się w kimś, kogo przez całą znajomość nienawidził i pragnął pokonać... 

Tymczasem Alex wypierał się swojego zainteresowania nowym uczniem: 

- Jesteś zwykłym uczniem jak wszyscy. Co mnie to obchodzi? 
- Obchodzi, bo na mnie lecisz - uśmiechał się Noah. 
- Phi, chyba nie mówisz na serio! - wyśmiał go.
- Mówię bardzo serio... Moje serce bije dla ciebie, a twoje dla mnie. W końcu to pojmiesz...
- Co?! - wybuchnął śmiechem. - Takie teksty sprzedajesz każdemu? 
- Nie sprzedaję tekstów - sam się zaśmiał ze swojej wypowiedzi - Mówię, co czuję...
- A ja nie czuję nic. Nie mam serca, rozumiesz? - spojrzał na niego swoim zimnym wzrokiem, po czym odszedł. 

Zupełnie zapomniał, że jeszcze nie pokazał szkoły nowym uczniom. Przecież nauczyciel wyraźnie wyznaczył go, a nie kogoś innego. Blondyn cicho westchnął, uznając, że ma jeszcze czas. Jednak tak nie było, bo tuż za jego plecami właśnie trwała rozmowa mogąca mu zaszkodzić. Postanowił posłuchać: 

- Przepraszam, gdzie mamy - mówił o sobie i siostrze, która właśnie doszła. Tak naprawdę wiedział, ale chciał sprowokować swoją sympatię - francuski? 
- Jesteście nowi, Noah i Gloria - zaśmiała się dyrektor - Myślę, że to sala 34. Ale chyba przewodniczący miał wam wszystko pokazać...
- Jeszcze tego nie zrobił - przyznał smutno chłopak, a kobieta poszła na jego urok. 
- Przykro mi, Noah - przyznała ze współczuciem. - Alexander nie powinien być przewodniczącym. Ciągle wdaje się w bójki, sieje postrach i jeszcze nie spełnia swoich obowiązków...

Wtedy blondyn gwałtownie wtrącił się w rozmowę. Niechcący wpadł na rudowłosego, który go spokojnie złapał i nie mógł powstrzymać komentarza: 

- Spokojnie, Alex - zaśmiał się. 

Bardzo przepraszam! - zawołał rozpaczliwie w stronę pani dyrektor, ignorując chłopaka - Oczywiście zrobię, co do mnie należy! 
- Ja myślę, Alexandrze. Mam cię na oku... - spojrzała na niego podejrzliwie, a następnie na Noah z uśmiechem, po czym odeszła.

Wtedy Noah również posłał uśmiech blondynowi: 

- Jednak na mnie lecisz, co? 
- Zamknij się już! - warknął. 

Rawson oznajmił, że oprowadzi ich po lekcjach, gdy wszyscy już pójdą oraz zrobi się cicho w szkole. 

Na lekcji francuskiego Nathan uparł się, że będzie siedział z Alexandrem w ławce. Oczywiście blondyn go wyganiał każdym sposobem, ale nieugięty brunet ani drgnął. W końcu Rawson westchnął cicho, odpuszczając. Dzięki temu piłkarz miał szansę zwrócić na siebie uwagę blondyna, choć tego łapała nerwica. 

- Alex~ - zawołał Nathan.
- Czego, pajacu? - spytał gburowato.
- Skoro jesteśmy na francuskim to...
- Nie będziemy ćwiczyć francuskiego pocałunku, baranie. 
- Przecież lubisz to robić - uśmiechnął się zadziornie, przypominając chłopakowi o ich przygodach. 
- Nie lubię! Spieprzaj, bo cię uderzę - warknął.
- Z Noah też nie? 
- Też! Dajcie mi spokój! - zaczął się drzeć i ruszać jak narwany. 

Nathan uśmiechnął się pewnie, mając chwilową satysfakcję. W końcu Alexander powiedział, że nie chce się całować z typem, który od samego początku zaczął denerwować Nathana. Nagle uwagę zwrócił sam rudowłosy chłopak, do którego młoda nauczycielka od razu poczuła słabość. Jej ton głosu był lekko zasapany, jakby zaraz miała dojść od samej obecności nowego ucznia. To przez fakt urody Johnsona, ale również przez jego biegłość w języku francuskim. Kobieta przez chwilę rozmawiała z chłopakiem jedynie w tym języku i tylko mała część klasy rozumiała mniej więcej, o co chodzi. 

- Dobrze, Noah... Jestem pod wrażeniem! - uśmiechała się, nawet ciut zalotnie - Skąd znasz tak dobrze francuski? 
- Jestem modelem w francuskiej agencji... - odwzajemnił delikatny uśmiech. 
- Jesteś modelem?! Nie dziwię się! 

Alexander również był pod wrażeniem. Pierwszy raz ktoś wydawał się być lepszy od niego z jakiegoś przedmiotu... 

Poza tym blondynowi zaimponowało to, że Noah coś robi, a samo bycie modelem to już w ogóle. Nagle blondyn poczuł na ramieniu dłoń ładnie pachnącego chłopaka: 

- Do francuskiego pocałunku też dojdziemy, kochanie - wyznał cicho Noah, wracając do poprzedniej rozmowy dwójki, po czym wrócił na swoje miejsce. 

Alexander delikatnie poczerwieniał w lekkim szoku, za to Nathan poczuł zazdrość. To uczucie tak okropnie zaatakowało jego serce, że miał ochotę rozwalić ławkę. Finalnie skończyło się na ołówku, który znów trafił w głowę zielonookiego.

- Za co?! - znów spytał blondyn.

I znów Nathan udał, że nic nie miało miejsca. 

Po lekcjach Alexander zgodnie ze swoim obowiązkiem oprowadził dwójkę rudowłosego rodzeństwa po szkole. Jako perfekcjonista nie ominął najmniejszego kąta. Gdzieś w trakcie zwiedzania Noah objął ramiona niższego blondyna silną ręką, przy czym tak jak zawsze uśmiechał się uroczo i pewnie:

- Słuchaj, Alex - zaczął mówić ciepłym głosem do ucha chłopaka - Ja to wszystko już wiem, słońce... Muszę coś załatwić, więc zostawiam cię z Glorią - pocałował go czule w policzek, po czym odsunął się. 
- Co... - zaskoczony Alex patrzył na chłopaka.
- Wiem, że będziesz tęsknił, ale spróbuj to jakoś opanować. Jutro znowu się zobaczymy. Paa - posłał uśmiech zielonookiemu, po czym odszedł. 

Alexander czuł, że jego policzki nabierają ciepłych wypieków. Same w sobie były tak delikatne, że aż miłe. Jednak to wszystko za sprawą wspomnień chłopaka sprzed chwili. Jeśli dobrze pamiętał, rudowłosy adorator śmiał zostawić po sobie całusa na skórze Rawsona. Blondyn przypomniał sobie, z jaką delikatnością i czułością został obdarowany. Wargi Noah były tak niebiańsko przyjemne w dotyku. Serce Alexa znów zabiło szybciej, a w jego brzuchu zaistniało to znajome, specyficzne uczucie bólu... Przyjemnego bólu. 

Tymczasem Noah zahaczył o halę sportową, gdzie znalazł słynnego trenera. Mężczyzna szybko okiełznał wzrokiem przystojnego chłopaka. Nie do końca poznał jego zamiary: 

- Dzień dobry, o co chodzi? - spytał z lekką arogancją. 
- Dzień dobry. Chciałbym grać w drużynie - odpowiedział ze szczerą powagą. W jego głosie rozbrzmiewała gorąca, życiowa pasja. 
- Grać? - zaśmiał się - Na moje oko chcesz być napastnikiem. Od razu mówię, że nie ma takiej możliwości. Mamy już dwóch dzikich zapaleńców... To cud, że jeszcze się nie pozabijali... 
- Dlaczego pan ich nie wyrzuci? - uśmiechnął się niewinnie. 
- Bo to najlepsi zawodnicy. Jeden był kapitanem, a obecnie ten drugi jest. 
- Rozumiem - pokiwał uprzejmie głową, nie zmieniając niewinnej miny - Ale ja chcę być bramkarzem, trenerze. 

Mężczyzna wyglądał na szczerze zdziwionego. Spojrzał na chłopaka dwa razy, kierując wzrok z góry do dołu i odwrotnie. 

- Jesteś pewny, chłopcze? Wyglądasz jak napastnicy z naszej drużyny. Każdy z nich to chłopiec z ładną buźką. Szczególnie jeden. Dziewczęta mdleją na jego widok. W dodatku jest kapitanem, a dziewczęta to lubią... Gorzej, że dekoncentrują mniej zdolnych zawodników, bo sam Nathan zawsze jest skupiony na grze. Jednocześnie zwraca uwagę na trybuny...
- Przepraszam, ale - przerwał, nie chcąc już słuchać o kimś, kogo ani trochę nie docenia - jestem pewny. Proszę mi zaufać, trenerze. Nie będę obciążeniem drużyny. 
- Słuchaj... Zrobimy tak: Przemyślę to i jutro dam ci odpowiedź. Przyjdź i bądź przygotowany, że, jeśli cię przyjmę, zaczniesz od razu. 
- Dziękuję - znów pokiwał uprzejmie głową. 

Noah już kierował się do szatnii, kiedy poczuł, że ktoś łapie go za koszulkę. Za chwilę wylądował na ścianie, a przed nim stał bezlitosny kapitan drużyny. Nathan dość znacząco marszczył brwi, jakby Noah rozgniewał samego boga greckiego: 

- Odpieprz się od Alexa - rozkazał oschle brunet. 
- Czyżbym podbijał do zajętego chłopaka? - uśmiechnął się zadziornie, co jeszcze bardziej rozwścieczyło brązowookiego - Z tego, co zauważyłem, Alex dał ci kosza, ale tego nie przyjmujesz. Ciężko ci przegrywać, co? 
- Nie wtrącaj się! - agresywnie złapał chłopaka za kołnierz, ale Noah tylko uśmiechał się pewnie, nic nie robiąc sobie z bycia w niebezpieczeństwie.
- A słyszałeś, że rude to wredne? 

Po tym tekście sprowokowany Nathan już celował pięścią w chłopaka, lecz rudowłosy zatrzymał jego dłoń tuż przed uderzeniem: 

- Uważaj, bo zrobisz komuś krzywdę - uśmiechnął się niewinnie, po czym odrzucił od siebie rękę bruneta.

Następnie po prostu odszedł, zostawiając zdyszanego Nathana. Jego emocje właśnie opadały, a on powoli się uspokajał. Mimo wszystko jeszcze przygryzał wargę, zaciskając dłoń w pięść. Dawno nikt nie działał mu tak na nerwy jak nowy adorator Alexandra. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro