Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

X

Rankiem Alexander obudził się w niesamowicie pogodnym humorze. Czuł się tak dobrze, a do tego był wyspany. To wszystko brzmiało zupełnie odwrotnie od tego, co przeżywał każdego ranka. Jeszcze zanim otworzył oczy, czuł przy policzku przyjemny materiał, który pachniał dość ładnie, jakby waniliowymi perfumami. Aż uśmiechnął się wtulony w kołdrę, co również nie miało miejsca zbyt często. Nagle go olśniło... Momentalnie otworzył oczy, po czym gwałtownie wstał do siadu. Podejrzliwie przeszedł spojrzeniem po ścianach pokoju i już miał żadnych złudzeń. Właśnie leżał w łóżku... Nathana. Złapał się za głowę, otwierając szerzej oczy, krzyknął, a następnie zaczął rozwalać wszystko w jego najbliższej przestrzeni. To znaczy jasne poduszki, prześcieradło oraz pościel wylądowały na beżowej podłodze. Alex kompletnie nie miał pojęcia, jakim cudem znalazł się w łóżku swojego rywala. Nie przypominał sobie, żeby Nathan mu coś dosypywał do jakiegoś napoju. Zresztą blondyn niczego nie pił ani nie wychodził z pokoju nigdzie poza łazienką. Jednak chłopak pamiętał także, że tej nocy śniła mu się jego matka... Wprawdzie nie widział jej sylwetki, ale czuł matczyne ciepło i opiekę, czyli potrzebne mu doznania. On mocno wypierał z siebie myśl, że tęskni do rodzicielki, w końcu jej nie znał prawie wcale. Za to tak naprawdę chciał być kochany, a sam jego ojciec nie umiał mu dać poczucia bezpieczeństwa. To dlatego też Alexander Rawson był zimnym chłopakiem, który jeszcze nigdy w życiu się nie zakochał. Tak, to on był tą raniącą stroną w związku. Myślał, że mu zależy, ale szybko się nudził. Nie lubił ukrywać emocji i być nieszczerym wobec innych. 

Za chwilę, gdy emocje opadły, Alexander westchnął wyczerpany rozładowaniem złej energii. Również spojrzał na pościel, którą wyrzucił. Pokręcił przecząco głową, czując zażenowanie własną osobą. Jak on, perfekcjonista i pedant, a do tego esteta, mógł pozwolić sobie na takie absurdalne zachowanie. Szybko zszedł z łóżka, po czym starannie ułożył wszystko na swoim miejscu. Gdy tak stał, pomyślał, że szybko wróci do swojego pokoju zanim trafi na Nathana. Jednak nagle zauważył na komodzie klucze do domu oraz liścik. Trochę zaciekawiony chwycił kartkę w dłoń, po czym zaczął czytać: 

,, Musiałem wyjść, bo mamy spotkanie 
z trenerem, na którym musimy porozmawiać na ważne sprawy.  Zostawiam ci klucze. Mam nadzieję, że mnie nie okradniesz. 

                         Nathan. "

Alexander zacisnął zęby, marszcząc gniewnie brwi. Przy czym zgiął kawałek papieru w pięści, a następnie krzyknął głośno: 

- Cholerny dezerter!!! 

Oczywiście blondyn nie był przekonany co do historii bruneta. Tak dokładnie uznał to za bajeczkę, dzięki której Nathan kolejny raz uciekł od niewygodnej odpowiedzialności. Zawsze tak robił, a gdy już musiał konfrontować się z Alexem, rozmowa obracała się w kłótnie. Zwykle z tego dochodziło do bójki. Właśnie tak sobie żyli najwięksi wrogowie, ale wciąż się nie pozabijali. To interesujące...

        • godzinę później w szkole • 

Nathan stał w łazience przed lustrem. Pochylał się nad umywalką, przemiennie płukając swoją twarz oraz patrząc na własne odbicie. Oczywiście, że wyszedł z domu wcześniej, bo chciał uniknąć rozmowy z Alexem. Nie miał żadnego spotkania z trenerem, po prostu spacerował blisko szkoły. Jednak teraz patrzył w lustro i nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić. W swoich oczach widział autentyczną bezsilność. Czuł, jakby był chory... Ale mu wcale nie było niedobrze czy zimno, jak miał w zwyczaju w czasie choroby. Cały czas myślał o sytuacji, która wydarzyła się w nocy. Widok bezbronnego anioła o imieniu Alex kompletnie namieszał mu w głowie. Czuł się niepewny własnych uczuć lub nawet całego siebie, ale najgorsze w tym było co innego. Jego ciało reagowało specyficznie. Czuł ból brzucha, a jego serce biło zupełnie nowym rytmem... Za to na twarzy bruneta widniały mimowolne wypieki. W końcu powiedział sobie, żeby się ogarnął. Potem dodał, że będzie dobrze i wyszedł. 

Niestety dobrze nie było. Gdy tylko zaczął iść spokojnie na lekcje, wtedy zauważył Alexandra idącego prosto w jego stronę. Brunet nerwowo patrzył w prawo i lewo, szukając miejsca ucieczki. Jednak blondyn był szybszy, a przy tym złapał wyższego za kołnierz rozpinanej czarnej bluzy. Ciemnooki czuł się bezbronny i sam nie wiedział dlaczego. Do tego jego serce w towarzystwie Rawsona biło szybciej i to także nie należało do komfortowych.

- Dezerter!!! - zaczął Alex. 
- Nie czytałeś karteczki? - spytał z zaskoczeniem na twarzy. Tak naprawdę spodziewał się takiego obrotu sprawy. 
- Czytałem, czytałem! I oczom nie wierzę! Znowu uciekłeś jak tchórz, frajerze! Oczywiście, że ci nie wierzę w tę bajeczkę! W takim razie teraz gadaj, co się wydarzyło, leszczu! 
- Eee... - był mocno zmieszany. Dawno już sam złapałby blondyna i mu coś zrobił. Teraz nie potrafił na niego nawet podnieść głosu. 

Sam zielonooki był równie zdziwiony, co Nathan. Uważnie przyglądał się coraz to bardziej zarumienionemu brunetowi. Ten wyglądał aktualnie jak przerażone, małe zwierzę, chociaż miał mocne 185 cm wzrostu. Spokojnie był wyższy o 10 cm od Alexandra. Za to teraz kompletnie nie było przewagi między nimi oraz nie unosiła się wokół nich aura rywalizacji. 

- Popatrz, Caspian! - zawołał Nathan, pokazując w odwrotnym kierunku od klasy.
- Co? - zdezorientowany blondyn spojrzał. 

Wtedy wyższy chłopak wykorzystał sytuację i się ulotnił. Na szczęście właśnie zadzwonił dzwonek na lekcję, także brunet pobiegł zająć sobie miejsce przy oknie. Oczywiście była to ostatnia ławka. Na krześle obok położył plecak, a dla dopełnienia również i stopę. Za to sam zakrył twarz podręcznikiem, aby nie mieć kontaktu wzrokowego ze swoim "wrogiem"... Wprawdzie nawet trzymał książkę do góry nogami, co za chwilę oznajmił mu kolegę z ławki przed nim. Ale to nic, bo brunet to poprawił i udał, że coś takiego nie miało miejsca. Jednak za chwilę wychylił oczy zza zbioru kartek, a to w najciekawszym momencie. Do sali wbiegł zdyszany Alex. Zdyszany. Alex. Nathanowi zrobiło się gorąco. Jego wyobraźnia nie słuchała go i postanowiła uatrakcyjnić brunetowi rzeczywisty widok. Otóż Lee widział zabójczo przystojnego blondyna ze zniewaląco uwodzicielskim spojrzeniem. W zielonych tęczówkach Alexa tańczył urok, który stopiłby każde  najbardziej lodowate serce. Do tego wszystkiego dochodziło to, w jakim stanie był niższy chłopak. On oddychał ciężej, ponieważ się zmęczył. W głowie brązowookiego powód był conajmniej niegrzeczny jak na wzorowego ucznia. Jednak te malinowe usta, rozchylone z niemal perfekcyjną gracją pobudzały młode ciało piłkarza. Za to sama sylwetka Rawsona również została poddana koloryzacji. Wprawdzie wiele nie trzeba było tu zmieniać, wszak blondyn nawet naturalnie miał lekko zarysowane mięśnie. Jednak jego ciało było po prostu zdrowe. W oczach Nathana pod białą koszulką polo wkasaną w czarne spodnie wizytowe kryło się gorące ciało greckiego boga. Nie musiało być nawet specjalnej budowy, po prostu miało w sobie ogromną ilość zmysłowości... Brunet nie mógł wytrzymać od wypieków na twarzy. Szczególnie, gdy Alexander spojrzał na jego dziecinne zachowanie, marszcząc brwi w irytacji. Wtedy Lee gwałtownie zakrył się książką, jakby wcale nie gapił się na swojego "rywala" przed chwilą. Musiał przekręcić się bardziej w bok, ponieważ blondyn usiadł z drugiej strony, przy ścianie, lecz na tej samej linii ławek. Inną sprawą było to, że Nathan trzymał podręcznik od biologii na lekcji francuskiego... 

Alexander trzymał się za czoło, kręcąc przecząco głową. Nie potrafił pojąć, jak można być takim idiotą jak Nathan. To już nawet nie był ten sam kapitan drużyny piłkarskiej. To był jakiś dziecinny klaun wyjęty prosto z cyrku. Tylko po co on to wszystko robił... Jeszcze wczoraj Nathan był w stanie podbić mu oko, a nawet zrobić coś gorszego jak złamanie ręki. Blondyn mrużył oczy, uważnie obserwując bruneta. Za to Lee na chwilę znowu lekko wyjrzał, lecz po sekundzie wrócił zza papierową ścianę. Nie potrafił znieść dociekliwego spojrzenia Alexa na sobie. 

Po lekcji Nathan spokojnie czekał, aż obiekt jego dziwnego zachowania sobie pójdzie. Gdy go już nie było, brunet również wyszedł z klasy, choć wciąż się lękał tego strasznego spojrzenia. Z tego powodu też stanął gdzieś przy szafkach zdala od klasy, chcąc uniknąć pewnej konfrontacji z niższym chłopakiem. Teraz ciemnowłosy miał chwilę, żeby pomyśleć... Nie potrafił wyjaśnić nic, co teraz miało miejsce w jego głowie. Wszystko stało się po tym, jak blondyn wszedł mu do łóżka... Czuł, jakby tulił do piersi anioła. Jak mógłby w jakikolwiek sposób skrzywdzić to biedne stworzonko, które nie zaznało miłości... Za chwilę otworzył szerzej oczy, uświadamiając sobie, co myśli o Alexandrze. Gwałtownie uderzył pięścią w jedną z szafek, zaciskając zęby. Ktoś, kogo jeszcze wczoraj nienawidził, kto był dla niego śmieciem go zgniecenia... Dzisiaj to dla niego już niewinny i bezbronny anioł. Walnął na tyle mocno, że za chwilę oparł się o tę samą szafkę i zaczął lekko dyszeć. Jednak jego oczy wyrażały niemały szok... 

Nagle podeszła do niego najmniej spodziewana osoba - Monica. Zaczęła czule masować przedramię chłopaka i zmartwionym spojrzeniem spytała: 

- Kochanie, wszystko dobrze? 

Wyższy od niej chłopak złapał kilka głębszych oddechów, po czym spojrzał na nią: 

- Zrywam z tobą - jego głos był bezwzględny i obojętny jak nigdy. 

Nathan właśnie ukazał swoje mroczne oblicze, które bez skrupułów rzuca wszystko, co przestaje go interesować. Rudowłosa była tak zszokowana, że przez chwilę zastygła w ruchu z otwartymi oczami. Gdy wróciła do świata żywych, zaczęła męczyć już zirytowanego bruneta powoli odchodzącego od niej. Obolałą dłoń trzymał w kieszeni szarych spodni dresowych przylegających do jego ciała. Za to twarz bruneta przybrała wyraz o charakterze podobnym do jego zachowania. To był ten zimny jak lód drań nie posiadający empatii. Szedł prosto przed siebie, nie mając nawet na tyle szacunku, aby rozmawiać z dziewczyną twarzą w twarz. Lekceważył to, że ta za nim lata.

- Nathan, dlaczego? Co się stało? - przeraźliwie pytała. W końcu kto chciałby stracić stanie u boku Nathana Lee...
- Rzuciłem niezliczoną ilość lasek. Wiedziałaś, że na ciebie też przyjdzie czas.
- Ale ja jestem inna... 
- Co? - zatrzymał się. Następnie zaczął się śmiać nonszalancko - Wszystkie jesteście takie same - skierował wzrok prosto na nią - Znudziłaś mi się. Wiesz dlaczego? Bo jesteś taka typowa, no błagam... Tak naprawdę nawet cię nie lubiłem. Byłem z tobą, bo to było korzystne. Ale sama mnie wykorzystywałaś, żeby zostać jakąś gwiazdeczką szkolną. 

Dziewczyna stała jak słup soli. Jedynie jej oczy były szeroko otwarte:

- Słonko - chłopak arogancko uniósł kąciki ust ku górze. Przy czym nachylił się i chwycił brodę brązowookiej palcami - nie jesteś pierwszą, która by tak chciała. Ale chyba twoje pięć minut już minęło... - zbliżył wargi do jej ucha i wyszeptał - Bo wiesz, nikt nie chce używanego towaru... Zresztą laska, którą rzucił kapitan, jest już najmniej atrakcyjną dziewczyną w szkole. Przecież nie zrobił tego bez powodu...

Odsunął się od dziewczyny, zaraz po swoim ironicznym uśmiechu. Już miał iść, ale ta nie chciała jeszcze kończyć: 

- Nie możesz mnie rzucić...
- Wyraziłem się jasno. Nara - poszedł. 

Kątem oka zauważył to Alexander, który aż zaśmiał się pod nosem. Sam doskonale wiedział, jaka jest taktyka typowej laski gwiazdora szkolnego. Jeszcze jak jest to piłkarz... Monica była tak przewidywalna, że aż bolało. Przecież on nie był głupi i wszystko widział. Jednak spodziewał się, że za chwilę Nathan znajdzie nową naiwniarę, która pójdzie na jego piękne oczy, a jeszcze piękniejszą karierę. Zupełnie nie zakładał, jak blisko niego mogą pojawić się te słowa... 

Inną zastanawiającą kwestią było to, że Nathan przy swojej już byłej lasce potrafił i właściwie był sobą. Cały Nathanek nikomu nie musiał nic udowadniać, a jego zuchwała postawa jeszcze tylko podbijała te jego silną pozycję wśród uczniów. No nikomu, oprócz Alexowi. On sam nie grzeszył dobrocią i równie mocno potrafił kogoś zranić. Właśnie dlatego powstał cały ten spór. W końcu w dżungli jest tylko jeden król. 

Tylko, że to teraz kompletnie nie wchodziło w grę. Przecież Nathan przy Alexie miał jakieś zaburzenia osobowości. Odwalał jakąś szopkę zamiast po prostu powiedzieć prosto w twarz, co mu nie pasuje. Wręcz Rawson poczuł się oszukany. Do Monici brunet mówił normalnie, jak to on. Za to do niego, jego odwiecznego rywala, jak do jakiegoś potwora, którego boi się jako mały chłopiec. To wkurzało blondyna i nie zamierzał tego tolerować. 

Po kolejnej lekcji, gdzie Nathan się maskował, Alex nie wytrzymał. Zauważył, że brunet zawsze czeka, aż blondyn pierwszy wyjdzie. Wszak teraz poszedł mu na przekór i zaczął czekać, aż to wyższy pierwszy opuści miejsce. Wiedział, że tym może sprowokować Nathana do wybuchu złości, przez co ciemnooki zaatakuje. Albo Lee w końcu opuści swoje miejsce, a wtedy zielonooki go dorwie. 

Tymczasem Nathan naprawdę dostawał nerwicy przez Alexandra, który nie miał zamiaru odejść. Brunet zauważył nawet ten zadziorny uśmiech, który nawet w obliczu takiego zagrożenia wydawał mu się atrakcyjny. Nie chciał tego akceptować i nie rozumiał, czemu jego wyobraźnia płata mu takie figle. 

W końcu nie dał rady. 

- Kurwa mać! - uderzył z całej siły w ławkę. Aż zastrzesła się klasa. 
- ,, Oh, teraz mnie uderzysz i powiesz coś chamskiego! " - pomyślał z uśmiechem blondyn, pocierając dłońmi. 

Jednak ku zdziwieniu Rawsona, brązowooki jedynie grzecznie schował książkę do plecaka, po czym zaczął iść do wyjścia. To druga szansa Alexa! Chłopak natychmiast złapał wyższego za rękę, oczekując bolesnej odpowiedzi. Wtedy brunet spojrzał na  niego z góry przez ramię, ale tylko ze względu na wzrost. Chwilę lustrował zielonookiego, po czym odwrócił wzrok: 

- Odcze... - zajął się, rozszerzając oczy - Odsuń się ode, proszę - gwałtownie odsunął rękę, po czym wybiegł z klasy. Miał powiedzieć: ,,Odczep się, idioto". 

To było wyjątkowo upokarzające i frustrujące. Nathan tak bardzo chciał ubliżyć lub poniżyć Alexa, albo chociażby mu dogryźć. Zawsze dawało mu to tyle satysfakcji. Ale teraz po prostu nie potrafił nawet odezwać się do niego brzydko. Czuł, jakby uciekał przed potworem kradnącym mu energię i zdrowe zmysły. 

Za chwilę Alexander popchnął go na szafkę, po czym odwrócił. Złapał obydwa nadgarstki bruneta, które chcac nie chcąc wydawały się trochę duże w jego dłoniach. W każdym razie były większe i dłuższe niż nadgarstki blondyna, to samo z samymi dłońmi lub ogólnym obwodem ręki. Nathan otwierał szerzej oczy, spoglądając w agresywny wzrok niższego. Widział w nim ciepłe płomienie ognia, który towarzyszył mu prawie przy każdym ruchu. Jego oczy lśniły niczym najpiękniejsze diamenty na świecie. To nic, że Nathan z lekkim trudem wyrwałby się oraz to, że Alex musiał stanąć na palcach, aby idealnie spojrzeć w oczy bruneta...

- Już nie uciekniesz, co? - zaśmiał się wyniośle - Teraz gadaj, co wczoraj w nocy zaszło w twoim łóżku, dezerterze - rozkazał blondyn. 
- Ja...Ty... Ee... - doskonale czuł, że się błaźni. Lecz nie potrafił inaczej. W końcu wziął głęboki wdech i wydech, po czym wyjaśnił - W nocy spokojnie sobie spałem, kiedy nagle poczułem, że coś się do mnie przytula. Spojrzałem pod kołdrę, a tam byłeś ty. A dalej... - zawstydził się - Nieważne!
- A chcesz w mordę?! 
- Nie! - krzyknął przeraźliwie.

Blondyn spojrzał na wyższego jak na wariata i idiotę jednocześnie. Miał już dość, że Nathan przy nim zachowuje się jak miękka buła. Pomyślał, że spróbuje jeszcze tak: 

- Hmm... - puścił go - Czyli zgwałciłeś mnie?
- Nie... - cicho zawołał. Czuł, że już skompromitował się wystarczająco. 
- No dalej, uderz mnie - nastawił policzek. Wręcz pokazywał palcem, gdzie ma trafić wyższy. 
- Dlaczego miałbym cię uderzyć?! 
- Co?! Wkurzasz mnie! - walnął go mocno w ramię. Nathan lekko się zachwiał - Przestań zachowywać się jak pizda! 
- O, hej, Amber - spojrzał obok Alexa.
- Co?! - sam gwałtownie spojrzał w to miejsce. 

Oczywiście nikogo obok niego nie było, ale Nathan zdążył uciec. Alex jedynie westchnął, opuszczając powieki niżej. Następnie złapał się za czoło i zaczął kręcić głową przecząco: 

- Co za idiota... Z cyrku uciekła wam dzika małpa... A teraz chodzi po mieście i ogłupia ludzi.

Jednak jeszcze jedna rzecz nie dawała spokoju Alexandrowi. Nathan powiedział, że blondyn przytulał się do niego... Gdy to trafiło do chłopaka, załamał się. Bo, jak mógł na to pozwolić... Dlaczego tak zrobił... Wziął Nathana za swoją matkę... Nie dokońca, ale jednak. On się do niego przytulał. Rawson złapał się za głowę, błagając o przebaczenie. Wszak pomyślał, że Nathan to część jego karmy za grzechy. 

Na ostatniej lekcji nie było bruneta, ale przecież jeszcze czekał go trening. Tak, jakby się zerwał do domu... Jednak przekazał klucze Alexowi. Blondyn uśmiechnął się pod nosem, uznając, że brunet sobie poczeka, żeby wejść do własnego domu. Uważał to za niezwykle zabawne. 

Tak minęło kilka godzin, a Nathan nie dawał żadnych znaków życia. Alexander nie martwił się, chociaż ostatnim razem widział go w szkole. Tak naprawdę jego jedyną zagwostką było bycie samemu w obcym domu. Nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić. Szczególnie, że to wieczór. Wszyscy gdzieś się bawili, a Alexander jak zwykle siedział zamknięty. Z tą różnicą, że teraz nie w swoim domu. Siedział skulony na kruczoczarnej sofie, patrząc gdzieś w eter. Nagle skierował wzrok na wielki złoty zegar. Wskazywał 22:30. O tej porze Alex był już dawna po oczekiwaniu, aż jego ojciec wróci z pracy. Nie, żeby jakoś specjalnie czekał, jednak na tym polegał jego dzień i tak był przyzwyczajony. Nagle usłyszał, że ktoś rzuca się na drzwi. Ten huk brzmiał, jakby ktoś po prostu wystrzelił ciało z armaty. Lekko się wzdrygnął i otworzył szerzej oczy, czując niewielki strach. Co, jeśli to włamywacze, a on nawet nie wie, gdzie tutaj jest kij czy coś w tym rodzaju. Był zupełnie bezbronny. Po jego plecach przeszły dreszcze, gdy ktoś zaczął zachłannie naciskać na klamkę drzwi. Jakby musiał koniecznie się dostać do środka. Nagle człowiek za drzwiami zaczał pukać. To zupełnie zdezorientowało przerażonego blondyna, aż zmarszczył brwi w konfuzji. 

W końcu wziął się na odwagę, po czym podszedł do drzwi. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, po czym rzekł stanowczo: 

- Idź sobie, włamywaczu. Nic ci nie dam. 
- No otwórz mi, Aluś - odezwał się jękliwy głos. 

Blondyn otworzył oczy jeszcze szerzej, po czym od razu wykonał prośbę "włamywacza". Przed nim klęczał zalany Nathan, jakby próbował złapać równowagę. Nagle brunet spojrzał na niego z dołu, uśmiechając się jak pospolity idiota. 

- Aluś, pięknie dziś wyglądasz. Mogę wejść? 
- Nie możesz - odpowiedział krótko i obojętnie ciekawy reakcji pijanego chłopaka.
- Jak to?! - zdziwił się, a przy tym posmutniał. - Nie mogę być bezdomny! Moja mama już się pewnie o mnie martwi! Muszę jej pokazać, że jestem cały i zdrowy! - mówiąc swoją rozweseloną pijańską gwarą, próbował przejść przez próg drzwi. Jednak władczy blondyn zatorował mu drogę nogą. Przy czym krzyżował ręce na torsie oraz miał bezwględną minę.

Brunet z chłopięcym smutkiem spojrzał w górę, jakby próbował używać swojego uroku biednego kotka. Wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać.

- Mnie nie weźmiesz na piękne oczy - z łatwością odsunął chłopaka nogą od wejścia. 

Następnie Alexander usiadł w futrynie, nie zmieniając pozycji swoich rąk. Do tego uśmiechał się pobliżliwie, mając ogromną satysfakcję z błaznerstwa Nathana. Gdyby tylko brązowooki nie był pijany, już dawno stałby we własnym domu. On jednak wolał teraz klęczeć i robić z siebie pajaca. Położył się przed zielonookim i zaczął jęczeć:

- Aluuś, nie bądź takim draniem! Aluuuś! Aluś, wpuść mnie! Jesteś potworem, Aluuś! - łapał się za lewą stronę torsu, jakby miał zawał. Oczywiście cała jego dramatyczna szopka była godna oscara.
- Zamknij wreszcie mordę - kopnął go lekko w ramię, bo było najbliżej. Przy czym miał swój stanowczy i pogardliwy ton. 
- Alex! - nagle wstał do siadu i złapał chłopaka za nogę. Dokładnie objął rękoma jego łydkę - Dlaczego mnie nie wpuścisz? 
- Bo śmierdzisz.
- Co?! Ja śmierdzę!? 
- Tak, bo wychlałeś za dużo wódy, menelu - odepchnął go również nogą, przez co chłopak znowu leżał. 

Nathan usiadł, kładąc łokcie na kolanach. Teraz postanowił udawać 5 - latka, któremu nie chce się czegoś dać. Zaczął marudzić bez większego sensu, a każda próba wstania kończyła się upadkiem. To denerwowało chłopaka, który nie znał słowa ,,niemożliwe". Jednak prawie przegapił coś niesamowicie ważnego. Wprawdzie śmiech Alexa był perfidnie wredny, ale pijany Nathan tego nie zauważał. Ważne, że strażnik tego zamku był w dobrym humorze. Brunet uśmiechnął się delikatnie, po czym podszedł na kolanach do blondyna. Teraz ułożył ciepłe, mimo mrozu, dłonie na udach Rawsona, co nie do końca podobało się samemu blondynowi. Znaczy dotyk dotykiem, ale, że Nathan sobie na to pozwolił... 

- Proszę mnie wpuścić do tego zamku.
- Nie ma mowy. 
- Muszę zgadnąć zagadkę, kto jest księciem tego zamku? To przecież ja! 
- Gdzie twoja księżniczka, księciu? - wyśmiał go ignorancko.
- Jeśli mnie wpuścisz, to może nią zostaniesz - zbliżył wargi do ucha niższego, który poczuł się niezręcznie. Nathan był za blisko, szczególnie ten niekontrolujący samego siebie. Wyszeptał gorąco - Znam pewną zabawę... Każda księżniczka lubi tę zabawę. 
- Ja... - zająkał się, przełykając niespokojnie ślinę. Jego ciało mimowolnie reagowało na oczywiste znaki bruneta - Jaką zabawę?
- Dam ci pojeździć na moim koniu. Zresztą on już nie może się doczekać, aż na niego wsiądziesz. 

W tym momencie Alexander poczuł, jak po jego młodzieńczym ciele przechodzi ogromna fala gorąca. Do tego jego policzki przybrały odcień wyblakłej czerwieni na wskutek ciepłych wypieków. Nathan był jego wrogiem i rywalem, jednak nie mógł oszukać natury. Właśnie w tym momencie gorący chłopak o egzotycznej urodzie zachęcał go do stosunku. Fakt, był pijany, jednak to wciąż tylko szaleńczo przystojny brunet. Tak się składało, że Nathan kierował swoje ciut tajemnicze i  pożądliwe spojrzenie właśnie na Alexandra, który też był tylko człowiekiem, a w dodatku gejem. Nie mógł być obojętny na te namiętne wargi, idealne kształty twarzy oraz ciemne tęczówki, które zostały trochę zasłonięte przez zmysłowo opadające powieki wyższego. A w dodatku brunet być może nieświadomie przyzwolił Alexandrowi na odrobinę dominacji. W końcu to jego biodra miałyby odpowiadać za przyjemność obydwu...

- To jak, Aluś? Zostaniesz moją księżniczką? - wyszeptał czule.
- Zależy, czy ten koń mnie zabawi. Jestem wymagający - zgrywał niedostępnego, krzyżując ręce.
- Oh - ułożył dłoń na żuchwie blondyna po przeciwnej stronie jego twarzy, po czym znów wyszeptał mu do ucha - Zabawi cię tak, że już nigdy nie zapragniesz innego.  

Tym razem wykorzystał swoje gigantyczne ego oraz pewność siebie, które pozwalały mu wychodzić z twarzą, powiedzmy, z takich lub podobnych sytuacji. Mimo wszystko Alexandrowi w tym momencie podobało się zagranie bruneta. Im głębiej w to brnął, tym bardziej podatny był na urok pijanego piłkarza. 

Za chwilę wstał, pomagając w tym również Nathanowi. To wcale nie było takie łatwe, ale z zupełnie innego powodu niż waga chłopaka. Otóż on zawsze wydzielał swoje naturalne ciepło, miał go nawet w swoich oczach. Zdobyty i zachęcony flirtem blondyn już nawet z samej bliskości z Lee odczuwał przyjemność. Czuł, jak jego podniecenie rośnie. Szczególnie, gdy wyobraźnia uświadamiała mu, że Nathan to nie byle kto. W końcu chłopak wyćwiczył sobie takie mięśnie, które onieśmielały samego Alexa. Wystarczyło, że dotknął śniadoskórego, a jego świat już zmieniał się w bajkę. 

Gdy Alexander zdołał dojść do schodów razem z nieogarniającym Nathanem, westchnął głośno: 

- Książę taki chętny pokazywać swojego konika, a po schodach nie może pójść sam...
- Ja nie przejdę?! - brunet oderwał się od niego, po czym mężnie wypiął klatę do przodu, łapiąc chłopaka za dłoń - Chętnie zaprowadzę delikatną damę do mojej stajnii - i zaczął prowadzić blondyna, choć musiał trzymać się poręczy. 
- Natha.. to znaczy Idioto. Jestem facetem... 
- Cichutko. Już nic nie mów, kochanie. Jeszcze chwila i będziemy się bawić...

Alexander bił się z myślami, czy powinien był się godzić na tę umowę. Mógł po prostu wpuścić Nathana do domu, a teraz ma się pieprzyć z kompletnym idiotą, który nawet nie wie, jak ma na imię... Owszem, chłopak go pobudzał, ale lepiej, gdyby robił to tylko ciałem. Szczególnie, że teraz Nathanowi ubzdurało się, że jest księciem i w dodatku z Alexa robi babę... A zielonooki doskonale czuł się we własnym ciele i nie rozważał nigdy zostania kobietą. 

Gdy po dłużacej się podróży, wreszcie doszli na miejsce, brunet zaczął szukać swojego pokoju. Bo w końcu co za różnica między drzwiami białymi i czarnymi, czy też brązowymi.Teraz to Alexander złapał chłopaka za rękę, po czym po prostu wszedł z nim do jego własnego pokoju. 

Alexander był już zniecierpliwiony i poirytowany pijanym chłopakiem, lecz wciąż chciał się zabawić w grę, którą uwielbia każda księżniczka. Oprócz tego, czuł naturalny pociąg do ładnych rzeczy, a w jego oczach Nathan był cudownie atrakcyjnym płomieniem. Wiedział, że się może poparzyć, ale ogień jest taki przyjemnie gorący... Sam przecież też jest z tego żywiołu, ogień od zawsze wyznaczał wszystkie jego cele i ambicje. Nawet jego najmniejszy ruch posiadał choćby niewielki płomyczek. Alexander chciał wywołać pożar, bo to właśnie to tak naprawdę go podniecało. 

Chłopak agresywnie rzucił Nathana na śnieżnobiałą pościel, ale tak, aby ten mógł się oprzeć o ścianę przy łóżku. Następnie gwałtownie usiadł blisko krocza ciemnowłosego, po czym zachłannie wpił się w jego usta. W międzyczasie nerwowo rozpiął czarną bluzę chłopaka, a następnie ściągnął ją z niego i rzucił gdzieś. Teraz wsunął drżące z podniecenia dłonie pod szary t - shirt Nathana, nie żałując sobie dotyku. Intensywnie jeździł po gorącym, wyrzeźbionym ciele śniadoskórego, który w reakcji spinał mięśnie. Z kolei brunet również nie próżnował w sytuacji. Jego silne dłonie także zaspacerowały pod białą koszulkę blondyna, na wskutek czego sam Alex również spiął mięśnie. Nathan czule przejeżdżał po nagrzanej skórze zielonookiego, choć najczęściej wracał do okolic kręgosłupa lub łopatek. Zauważył, że Rawsonowi to pasowało, nawet bardzo. To działało na korzyść Nathana, ponieważ niższy  poruszał mimowolnie ciałem, siedząc prawie na kroczu bruneta. 

Tymczasem obydwaj prowadzili płomienny taniec języków w swoich ustach. Zachłannie ocierali się nimi, co jakiś czas zahaczając o czubki. Jednak po dłuższej chwili Alexander odsunął się, zabierając trochę śliny z ust Nathana. Następnie zachłannie ściągnął z wyższego górną garderobę, a po tym przylgnął wargami do równie ciepłej szyi chłopaka. Składał na niej namiętne pocałunki, czasem się zasysając. W ten sposób pokrył skórę Lee paroma malinkami. Były o wiele ciemniejsze niż te, które blondyn miał jeszcze na sobie. W międzyczasie jego dłonie błąkały się gdzieś po ramieniu oraz karku piłkarza. Za to sam pieszczony odchylał głowę do tyłu z opuszczonymi powiekami, a na jego twarzy też widniały delikatne wypieki. Cicho pomrukiwał z przyjemności, trzymając jedną z dłoni we włosach zielonookiego. Jednak to z zupełnie innego powodu... 

Alex poczuł, że siedzi już dokładnie na kroczu Nathana. To dlatego, że wyczuwał pod sobą masywną wypukłość. Lekko się zsunął, odrywając od szyi wyższego. Za chwilę spojrzał na wiadome miejsce, uznając sucho: 

- Jak ty to już jesteś napalony. 
- Mówiłem... - spojrzał na chłopaka swoim podnieconym spojrzeniem. Alexander był onieśmielony - Mówiłem, że nie może się doczekać, aż na niego wsiądziesz. 

Rawson wciąż nie potrafił pojąć, co on właśnie wyprawia. Był tak uległy wobec tego wiejskiego podrywu Nathana... Pochodził przecież ze szlachetnej rodziny, a jednak... Jednak chamskie teksty Lee sprawiały, że chciał ich jeszcze więcej. Nie tylko tego... Chciał samego chłopaka, chciał się z nim namiętnie kochać... Jeszcze bardziej zadziałał na niego ten chłopięcy uśmiech, którego właśnie używał Nathan. Nienawidził tego, kiedy był taki słaby, szczególnie przez kogoś... Jednak ogień obezwładniał go teraz kompletnie. 

Niespodziewanie rolę się odwróciły. Teraz to on przeżył swoją chwilę przyjemności... Nathan znów wsunął dłonie pod koszulkę blondyna, kierując się na jego klatkę piersiową. Nie mógł sobie odpuścić takiego miejsca strategicznego jak jego sutki. Przecież dotykanie ich sprawiało, że Alexander kompletnie odpływał. Chłopak sprawnie chwycił między opuszki palców dwa punkty na ciele najlepszego ucznia. Nic dziwnego, że za chwilę ten cicho jęknął, chwytając ramię wyższego. Alex ulegle spuścił głowę w dół, opierając ją o drugie ramię bruneta. Jednocześnie mrużył oczy, jego ciało drżało, a na policzkach miał mocne rumieńce. 

Wyższy chłopak postanowił wykorzystać czas, kiedy zielonooki się daje. Wysunął jedną z rąk spod ubrania blondyna, po czym szybko rozpiął jego rozporek. Następnie włożył dłoń w spodnie Alexa, masywnie chwytając jego krocze. Równie intensywnie zaczął masować to miejsce, przez co biodra jasnowłosego poszły w ruch. Przez krótki czas Nathan w ten sposób pieścił Alexandra. Trwało to aż do momentu, kiedy brązowooki postanowił wsunąć dłoń jeszcze pod bokserki Rawsona. Wtedy chłopak jęknął jeszcze głośniej i podniósł się, przez co teraz klęczał. Zamiast urządzić bunt, ten wciąż posłusznie ruszał biodrami oraz trzymał się Lee. Jednak teraz jedną z dłoni błądził po rozpalonym karku chłopaka, zaś palce u drugiej wplótł w jego włosy. To dało Nathanowi niemal idealne pole manewru. Nie trącać czasu, zsunął się drugą ręką na biodro blondyna. Zresztą za chwilę ta z krocza też dołączyła. Szybko zsunął do kolan spodnie wraz z bokserkami Alexandra, który już powoli wychodził spod wpływu przyjemności. Już miał wracać do gry, kiedy nagle jęknął głośno łamiącym głosem, a przy tym gwałtownie odchylił głowę do tyłu. To wszystko przez to, że brunet przeszedł do kolejnej metody pobudzania niższego. Otóż jego jakże utalentowany język czule ocierał się o prawego sutka chłopaka, podwijając jego koszulkę do góry. Uniósł ją tak, żeby jeszcze uległy blondyn posłusznie złapał swoje ubranie. Gdy ta sprawa była załatwiona, ciemnooki chwycił nabrzmiałe przyrodzenie Alexandra i jeszcze je dopieszczał ruchami góra - dół. Nie wspominając już o tym, co chłopak wyrabiał z językiem na klatce piersiowej blondyna, gdy już ściągnął z niego koszulkę. 

Przez jakiś czas ten stan działał, aż Alexander nie wytrzymał: 

- Nie! - krzyknął z nieujarzmionym podnieceniem w głosie.

Lekko zszokowany brunet oderwał się od torsu chłopaka, po czym spojrzał na niego pytająco: 

- Ja... chcę już... - patrzył w bok z zawstydzenia - chcę już... usiąść... 

Nathan nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Znowu widział anioła, którego widzieć nie chciał. Myślał, że alkohol zaburzy mu urodę Alexandra. Jednak teraz ten anioł był tysiąc razy bardziej niewinny i bezbronny niż poprzedniej nocy i to wcale nie przez promile w jego krwi. Nawet, kiedy obnażał swoje praktycznie całe ciało... Zresztą jego jasne, przyjemne w dotyku ciało też było niewinne. W końcu było to ciało zielonookiego anioła.

Serce Nathana zabiło mocniej, a on był w szoku. Nie wiedział, co z tym zrobić, więc jedyne co mu przyszło do głowy...

Pocałować Alexandra. Tak jak kiedyś, teraz chwycił żuchwę chłopaka dłonią, po czym zbliżył jego twarz do swojej. Bez zbędnego początku, od razu wsunął spragniony język w usta blondyna. W czasie pocałunku, sprawnie usunął z chłopaka resztę ubrań. Ze swoich bioder również usunął dresowe spodnie wraz z bielizną. Nagle oderwał się od swojego anioła, którego podniecenie w tęczówkach wyglądało najśliczniej na świecie: 

- Musimy... - nie dokończył.
- Wiem - przysunął wargi do ucha śniadoskórego i wyszeptał gorąco - Zrób to, Nathan. 

Chłopak otworzył szerzej oczy i miał wrażenie, że za chwilę jego serce wyskoczy. Znowu to dziwne uczucie w brzuchu, te motylki w brzuchu... Alexander właśnie wyraził aprobatę na większe lub mniejsze bycie zdominowanym. Do tego użył właściwego imienia swojego rywala. Te trzy słowa zdążyły tysiąc razy odbić się echem w jego głowie. Nagle poczuł wilgoć i ciepło na swoich dwóch palcach najbliższych kciukowi. To zniecierpliwiony Alex zaczął tworzyć sobie naturalne nawilżenie z własnej śliny. Nathan obserwował to z zaangażowaniem i czuł, jakby blondyn robił mu dobrze, ale używając palców zamiast członka. Jego ciało płonęło z podniecenia... 

W końcu Rawson wypluł palce, po czym z zamkniętymi oczami przylgnął wargami do przyjemnej z ciepła szyi bruneta i powtórzył: 

- Zrób to w końcu, debilu. 

Nathan nawet nie zwrócił uwagi na to, że właśnie został wyzwany. Za bardzo przejmował się tym, że Alexander domaga się jego kluczowego udziału w stosunku. Nie musiał go namawiać, Nathan zrobiłby to z przyjemnością...

Za chwilę blondyn gwałtownie spiął mięśnie, czemu towarzyszyło ciche i krótkie stękanie. Alex doskonale wiedział, że ślina to nienajlepszy sposób, ale jakoś dawała radę. Po prostu chłopak nie spodziewał się, że dzisiaj będzie w takiej sytuacji, zresztą jak poprzednim razem... Ale wtedy to był pomysł Nathana. 

Brunet delikatnie poruszał palcem, do którego za chwilę doszedł drugi. Alexander w podobnym tempie ruszał biodrami, mrużąc oczy i cicho mrucząc wraz z drobnym stękaniem. Przy czym trzymał głowę na lewym ramieniu Nathana, a na prawym dłoń. Wolną ręką sunął po brzuchu bruneta, co wcale nie było obojętne samemu dotykanemu. Lee czuł, że jeśli tak dalej pójdzie to do głównej zabawy nie będzie możliwości... 

W końcu wyjął palce. Właśnie wtedy obydwaj, zarówno Nathan jak i Alex, zastękali łamiącym się głosem. Jednak z ust blondyna wypadł też krótki jęk. Właśnie w tej chwili Rawson nadział się  na przyrodzenie gorącego chłopaka o egzotycznej urodzie. Zaraz po tym zaczął się rozkręcać, ruszając biodrami. Przy czym spinał wszystkie mięśnie, a szczególnie te podbrzuszne.  Oczywiście zaczął też regularnie wyjękiwać dźwięki rozkoszy, których Nathan mógłby słuchać godzinami. Jeszcze, gdyby sąsiedzi słyszeli... Brunet miał dziwne zboczenie, lecz uwielbiał robić to głośno. Chciał, żeby każdy wiedział, jak dobrze jest osobie, która ma szczęście kochać się z nim. Zresztą Nathan należał do tego rodzaju kochanka, który pragnie zadowolić partnera łóżkowego jak tylko to możliwe. Go podniecał fakt, że może podniecać kogoś do najgłębszej czerwoności. Chciał być podziwiany, lecz to we wszystkim, co robił. 

Wyższy, mimo pasywnej pozycji, czerpał ogromną przyjemność z ruszającego się na jego członku blondyna. Mu również zdarzyło się głęboko zastękać lub wydać podobny dźwięk rozkoszy. Wiadomo, że nie tak intensywnie jak sam Alex, ale jednak. Dodatkowo Nathan mrużył oczy, lekko odchylając głowę oraz swobodnie trzymając dłonie na biodrach zielonookiego. 

Ich akt współżycia przebiegał dobrze, lecz do tej pory był dość... zwykły. Aż do tego momentu. Alexander wyprężył ciało, wyjękując głośno: 

- AH!! - przy czym lekko wbił paznokcie w ramię bruneta. Brzmiało, jakby doszedł, lecz na to było za wcześnie - Trafi...Trafiłem w prostatę...

Dopiero teraz zaczęła się prawdziwa zabawa. Zgodnie z tym, że Alexandrowi udało się znaleźć najczulszy punkt, nie miał zamiaru z niego zrezygnować. Niby wiedział, gdzie jest prostata, jednak w praktyce odkrycie jej nie było takie proste. Za to teraz blondyn kompletnie zmienił swój ruch bioder. Aktualnie chłopak ruszał się intensywnie i dokładnie, próbując jak najbardziej podrażnić to wyjątkowe miejsce w swoim ciele. Wręcz podniósł się, a jego obydwie dłonie wbijały paznokcie w ramiona wyższego. Wraz z dzikim ruchem ciała, Alex równie głośno wykrzykiwał, jak mu dobrze. Właściwie po prostu używał całej skali swojego głosu na jęki, stęki i cokolwiek innego mógł powiedzieć w języku erotycznym. Z przyjemności odchylał głowę do tyłu, czując bliski koniec.

Nathan nie wiedział dokładnie, o co chodzi Alexandrowi, jednak nie miał teraz na to czasu. Chociaż to blondyn zabawiał się jego męskością, to piłkarza to także ruszało. Szczególnie moment, w którym Rawson na sekundę spojrzał w oczy chłopaka tym swoim dzikim pożądaniem w kolorze zieleni. Choć to czerwony pierwotnie określa namiętność, dla Nathana teraz odpowiednim kolorem był kolor oczu Alexandra. Inną sprawą było to, że blondyn właśnie wyrażał opinie na temat Nathana. Jego ogólna reakcja wskazywała, że brunet to grecki bóg...

W każdym razie, oczarowany brunet mimowolnie wypychał buzujące krocze do przodu oraz odchylał głowę do tyłu, przy czym zaciskał dłonie na biodrach niższego. Doskonale czuł napięcie na swoim podbrzuszu. Do tego miał opuszczone powieki, jednocześnie w ogóle nie zamykał ust. Jego ciężki oddech oraz łamiące się stęki można było usłyszeć gdzieś pomiędzy jękami Alexa. 

Obaj trwali w dzikim uniesieniu, w tym momencie dzielili ogromne poczucie przyjemności. Lada chwila mieli też razem skończyć. Nagle drżacy z podniecenia Alex zbliżył się do ucha Nathana, układając ręce na jego plecach. Tam również zagościły jego dość ostre paznokcie. 

- Wypełnij mnie, kapitanie - wyszeptał ledwo co. 

Brunet nie mógł uwierzyć... Jednak za chwilę westchnął głęboko, posłusznie spuszczając się we wnętrzu swojego anioła. Tymczasem to samo przydarzyło się Alexandrowi. Z tą różnicą, że jego nasienie wylądowało na ich brzuchach oraz na pościeli. 

Wyczerpany Alexander zszedł z członka Nathana, po czym po prostu opadł na ciepły tors chłopaka. Na jego twarzy rumieńce mieszały się z pustką i w taki sposób patrzył gdzieś w eter. 

- Masz się nie spotykać z tą szmatą - nagle palnął Nathan, również zmęczony, ale wciąż pijany.
- Jestem gejem, nie interesują mnie laski - powiedział obojętnie. 
- I masz mnie nie zdradzać z innymi frajerami... - spojrzał w bok niczym naburmuszony 5 - latek. 
- Nie jesteśmy razem, bałwanie. A wśród tych wszystkich frajerów, ty jesteś największym. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro