Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥


Czekał do późnej nocy aż jego współlokator wróci z imprezy. Taj był typem imprezowicza i to była chyba jedyna jego widoczna wada. Upijał się zawsze do trupa i nigdy nie pamiętał połowy imprezy. Robił to tylko dlatego, żeby jego przyjaciel ze studiów odniósł go do domu co zawsze robił. W dodatku niósł go jak pannę młodą co jeszcze bardziej go podniecało. Oczywiście tego nie pamiętał, ale tamten osobiście mu o tym przypomniał.

W czasie oczekiwania grał od paru godzin nieustannie na konsoli. Jego oczy były okropnie zmęczone. Wiedział, że musi się wyspać, bo miał iść z Doyoungiem na poranny spacer, ale teraz nie kierował się rozumem tylko sercem. Musiał czekać na swojego przyjaciela w którym podkochuje się od początku ich znajomości. Najzwyczajniej przepadł dla niego i zapomniał o swojej dawnej miłości, Jaehyunie.

W końcu usłyszał dość głośne pukanie do drzwi. Wstał pobudzony z podłogi i wyłączył natychmiast konsolę. Jego współlokator nie lubił gier, więc grał tylko gdy go nie było.
Podbiegł do drzwi i otworzył je nawet nie patrząc przez małe okienko w drzwiach.

— Cześć Taeyong — przywitał się miło wysoki chłopak na którego musiał spojrzeć w górę, bo inaczej nie widziałby jego twarzy. — Gdzie go ci dać?

— Na kanapę. Nie chcę, żeby znowu zarzygał moje łóżko — odpowiedział i przepuścił chłopaka z jego przyjacielem na rękach. — Dużo wypił?

— Tak dużo, że wstanie po południu — ułożył Taja na kanapę i odszedł ponownie w stronę drzwi. — Miłej nocy życze

— Ta, wzajemnie

Zamknął za nim drzwi i wrócił z powrotem do swojego towarzysza, który cały uśmiechnięty rozłożył się na meblu.

— Hejj hyung — odparł przedłużając przy tym słowa.

— Ach, hej Ten — także przywitał się z młodszym. — Jak było?

— Ekstra z wyjątkiem tego, że w drodze powrotnej porzygałem się w parku obok uniwersytetu i chyba jeden profesor to widział. Nie wiem co robił o takiej porze w parku — zaśmiał się Ten. — A ty za pewne grałeś co?

— Znasz odpowiedź i nie muszę ci odpowiadać. Przynieść dla ciebie jakieś picie?

— Wodę

Koreańczyk kiwnął głową i zabrał butelkę z jednej z szafek w kuchni. Przykrył młodszego kocem, a następnie poszedł do swojego pokoju z zamiarem pójścia spać. Gdy się położył po chwili jego pokój otworzył się, a kolejno został zgnieciony na swoim łóżku.

— Chittaphon złaź ze mnie do cholery! — nie umiał się nawet podnieść przez ciało chłopaka. Może i ważyli praktycznie tyle samo, lecz i tak ciężko było się jakkolwiek ruszyć. — O nie. Nie uda Ci się znowu narzygać na moje łóżko. Wracaj natychmiast do siebie

— Nie narzygam Taeyonggie — mruknął Lee do jego ucha.

— Idź stąd — upierał się dalej. Tylko, że teraz był lekko zarumieniony przez to jak Taj go nazwał. Lubił, a bardziej uwielbiał jak tak na niego mówił. Robił to zawsze jak o coś prosił go lub kiedy nie był zbyt trzeźwy.

— No dobrze… — w końcu się zgodził. — Ale odprowadzisz mnie? Ja się boję duchów

— Jedyne kogo można bać się tutaj w tym mieszkaniu to ciebie

— Haha, bardzo śmieszne. Nie marudź, a teraz chodź

Wstał niespodziewanie szybko i następnie pociągnął Taeyonga za nogi. Prawie spadłby prosto na łeb gdyby nie jego szybka reakcja. No cóż, najwyraźniej jeszcze nie pośpi.

Odprowadził go prosto do łóżka i nawet szczelnie przykrył go kołdrą. Udawał tylko, że nie podoba mu się to zajęcie. Nie przeszkadzało mu opiekowanie się nad ukochaną osobą. Jednak fakt, że Ten nie będzie nic jutro pamiętał namawiał w głowie Taeyonga na nieodpowiednie rzeczy. Co najmniej takie jak pocałowanie go lub zrobienie malinki, żeby potem skłamać, że zrobił mu to Johnny Suh.

Lecz nie był typem osoby, która wykorzystuje innych. Kiedyś to on był wykorzystywany w negatywny sposób i sam nigdy nikomu tak nie zrobił, i nie będzie.

— Masz dowalone żyły. Są większe niż zawsze — zauważył Taj. Macał go po rękach i to pierwsza rzecz jaką zauważył.

Na początku nie wiedział co na to odpowiedzieć. No dobra. Ten miał różne fetysze, ale do żył miał jeszcze większy sentyment. Dzięki temu Tae był bardzo podobny do Johnny'ego. Obaj mieli podobne ręce, a młodszemu strasznie podobało się to podobieństwo. Wyobrażał sobie pewnie, że jest Johnnym.

Rano pewnie mu zacznie wszystko opowiadać co pamięta z dzisiejszej imprezy. Później bedzie narzekał, że znowu się upił, a musi się uczyć na zaliczenia. Taeyongowi jednak kac przyajciela nie przeszkadzał. Opiekował się w międzyczasie nim. Dawał tabletki na ból głowy, robił herbatki i palili razem e-papierosy przy otwartym balkonie.

Był to jeden z ulubionych momentów spędzania czasu z Tenem. Jednak brakowało mu czegoś. Brakowało jakiejkolwiek miłości. Od początku ich znajomości nie był w żadnym związku tylko i wyłącznie przez nieodwracalne zachowanie się w Taju.

Nie mógł nic na to poradzić. Ten podpadł mu jak i z twarzy, jak i z charakteru. Jeszcze przez jego przepiękne tatuaże, które pasowały do tatuaży Taeyonga. Chociaż bardziej pasowały od Johnny'ego czym się Chittaphon zawsze podnieca. Jednak to da się jeszcze zmienić jeśli nie będą razem, a na pewno nie będą. Przynajmniej ma taką nadzieję.

Wiedział od swojego najlepszego przyjaciela Doyounga (z którym idzie za parę godzin na poranny spacer) pewną rzecz. Suh jest aromantyczny i nie jest zainteresowany Tenem w sposób romantyczny tylko w seksualny. Oczywiście nie ma w tym nic złego, lecz Taj zabujał się w nim i zrobiłby wszystko dla niego. Zostanie zaniedlugo skrzydzony jeśli wyzna swoje uczucia.

Tae chciał, żeby tamten był szczęśliwy. Szczęśliwy z nim. O niczym innym tak nie marzył jak o przytulaniu i budzeniu sie przy Tenie każdego ranka. Żaden obcokrajowiec nie podobał mu się w taki sposób. Był wyjątkowy.

Ale nie mógł nic z tym zrobić. Gdy Ten nareszcie zasnął poszedł do swojego pokoju gdzie zasnął, myśląc jeszcze przed zaśnięciem o nich obu i jakby ich związek wyglądał. Gdyby był realistyczny.

                                ×××

O poranku planowo poszedł ze swoim najbliższym przyjacielem na spacer jak i na kawę. Doyoung w porównaniu do niego uczy się na najlepszym uniwersytecie w Seulu jak i w całej Korei Południowej. Pomimo, że jest kujonem i to właśnie ten syn koleżanki twojej mamy, który jest lepszy od ciebie we wszystkim.

— Hyung, jak mu nie powiesz to ja to zrobię — Kim ciągnął temat o Tenie przez cały ich pobyt w kawiarni. — Albo osobiście powiem Johnny'emu, żeby sam mu powiedział, że jest aromantyczny

— Ani ty, ani ja nie będę nic nikomu mówić. Stanie się tak jak los chce i nie będziemy w to wnikać — wymamrotał Taeyong, popijając swoją mocną kawę.

— Bo jeśli się razem prześpią to zostaną przyjaciółmi z korzyściami. Wiesz dokładnie jak Ten uwielbia seks, a Johnny jest strasznie dobry. Za pewne Ten też, znaczy tak tylko myślę. Wtedy ich od siebie nie rozdzielisz

— Przestań w końcu o nim gadać, bo zaraz głowa mi wybuchnie! — powiedział to trochę za głośno niż myślał. Wszystkie oczy z kawiarni były na chwilę na ich stolik skierowany. — Cholera

Doyoung z zażenowania uderzył się pełną dłonią w swoje czoło. Taeyong tylko nieśmiało się zaśmiał. 

— Po zerwaniu z Jaehyunem nie jesteś sobą — odezwał się Doyoung, gdy w kawiarni nikt się już nie wlepiał w ich stolik. — Musisz iść na imprezę się rozerwać

— Ja i impreza? Nie wyobrażaj sobie za wiele Kim Dongyoung — prychnął krótko śmiechem na to. — Jestem największym przegrywem w piciu. Upijam się po jednym drinku

— No weź. Ja też tam będę

— Nie!

Nie miał zamiaru iść na żadną imprezę. Impreza nie jest dla niego dobrym pomysłem w sobotni wieczór. W dodatku miał się uczyć,  dlatego kupił prawie najmocniejszą kawę. Nic go nie zdoła przekonać. Po prostu nie i koniec.

— Mógłbyś zatańczyć z Tenem — zaproponował Doyoung.

— To kiedy ta impreza? — sam nie uwierzył, że zapytał.

                                ×××

Nie wspomniał nic swojemu współlokatorowi, że będzie na imprezie. Po pierwsze chciał zrobić prawdziwe wejście smoka, bo odwalił się jak szczur na otwarcie kanałów. Po drugie nie był nawet przez cały dzień w mieszkaniu. Kiedy Taeyong wrócił Tena już nie było.

Jak na Koreańczyka urodzonego w Seulu rzadko bywał w Gangnam, w najbardziej hucznej dzielnicy stolicy. Właśnie tutaj odbywały się najlepsze imprezy na które chodził Ten, który pewnie jest już w klubie do którego się kierował.

Taeyong nigdy nie miał okazji, żeby pokazać się Tenowi w atrakcyjniejszym stroju. Zawsze w mieszkaniu nosił po prostu dresy, a na zajęciach zwykłe skromne stroje. Tym razem postanowił zaskoczyć Taja, który słynął z ubierania się odważnie. Ubrał prześwitująca koszulę, a na to luźną marynarkę oraz pierwsze lepsze czarne jeansy, bo inne wyjątkowe spodnie zapodziały mu się.

Był ubrany w stylu Tena. Był stuprocentowo pewny, że zwali Taja z nóg. W dodatku ukradł(pożyczył) jego kosmetyki i lekko się nimi pomalował przez co wyglądał jeszcze lepiej.

Czekał niedaleko wejścia. Nikt nie miał szans go rozpoznać przez nietypowy dla niego strój oraz założoną maseczkę na twarzy. I był przecież późny wieczór. Kto by zobaczył go w ciemności? No tak się składa, że ktoś go zobaczył…

— Hyung! — usłyszał zbyt znajomy głos. Myślał, że się przesłyszał, lecz po chwili został prawie przewrócony przez tą osobę. — Jak dawno cię nie widziałem!

— Yuta!? O Mój Boże to naprawdę ty! Kiedy wróciłeś z Japonii? — Taeyong poznał swojego dawnego przyjaciela z ławki w liceum, Nakamoto Yute. Nie widzieli się od dwóch lat, ponieważ wrócił do swojego rodzinnego miasta, Osaki.

— Przeprowadziłem się tutaj! Nie mogłem zostawić mojego Winwina samego na tak długo

— Gdzie on jest?

Japończyk wskazał ręką idącego Chińczyka w oddali, który był zmuszony podbiec do nich, bo był strasznie daleko od nich.

— Jak mnie rozpoznałeś z tak daleka? — zapytał Lee po przywitaniu się z Dongiem.

— To moja marynarka, która ma charakterystyczne wzory z tyłu. Zrobiłem je sam, więc o tym pamiętam — wyjaśnił Nakamoto, opierając głowę o ramię swojego chłopaka. — Zostawiłem parę moich rzeczy tobie, bo ja nie mogłem aż tylu bagaży zabrać

— Pamiętam, pamiętam — przypomniał sobie wszystko Koreańczyk. — A wy gdzie się wybieracie?

— Po prostu chodzimy zwykłym spacerem — odpowiedział Sicheng miło przy tym się uśmiechając. Tae nie umiałby nie odwzajemnić uśmiechu.

— …A tak naprawdę to Winwin miał zachciankę na street food, więc oto jesteśmy — wtrącił się Japoniec, który natychmiast został skarcony przez Chińczyka uderzeniem w brzuch za pomocą łokcia. — No przepraszam, ale taka prawda

— Ty się już lepiej nie odzywaj hyung, bo nie obejrzymy żadnej bajki po powrocie — burknął Sicheng na starszego na co on zaczął udawać smutnego. — A ty Taeyong co robisz w Gangnam? Sam w dodatku o takiej godzinie?

— Czekam na Doyounga. Mamy iść razem na imprezę

Dwóch chłopaków otworzyło w tym samym momencie usta z zaskoczenia. No tak, bo kto by się spodziewał Taeyonga jako imprezowicza. No on sam też się tego nie spodziewał.

— Jest tam Ten i możliwe, że będzie okazja z nim zatańczyć, więc przyszedłem… — zawstydził się lekko Yong na co jego towarzysze uroczo zareagowali.

— To życzymy ci powodzenia  — odezwał się Yuta i poklepał starego przyjaciela po plecach. Taeyong wspominał mu o Tenie kiedy jeszcze utrzymywali dobry kontakt przez internet. — Jak będziesz potrzebował dobrego towarzystwa to zadzwoń!

— Tak, na pewno tak zrobię — zachichotał i pożegnał się z nimi przytulasem.

Ucieszył się na widok starych znajomych z liceum, których nie widział dwa lata. Na pewno niedługo się znów spotkają.

Po dziesięciu minutach pojawił się jego przyjaciel i w końcu mogli pójść do jednego z najlepszych klubów w Gangnam.

                                ×××

Zaskoczył Taja swoim przyjściem, a jeszcze bardziej strojem. Od razu chciał spędzić z nim imprezę i wziął go do towarzystwa Johnny'ego jak i innych znajomych, których kojarzył tylko po twarzach.

Było fantastycznie w klubie w towarzystwie Tena aż do pory gdy zaczął się polewać alkohol przy barze. Taeyong nie chciał się oczywiście upić. Nie chciał ani trochę alkoholu w swoich żyłach. Dlatego poprosił kelnera o drink bez alkoholu. Trochę się tym zdziwił, ale posłusznie wykonał zamówienie.

Przez następną godzinę udawał, że ciągle pije swojego drinka. Jednak w końcu trunek się skończył. Tylko, że Taj mu podał prawdziwego drinka z alkoholem, którego nie wiadomo ile tam ktoś nalał.

Wlepił swój wzrok w naczynie z kolorowym napojem, zastanawiając się co zrobić. Może wylać? Tylko jak on to niby mógłby zrobić. Ciągle myślał nad sposobem dzięki któremu nie musiałby pić. Jednak od natarczywych myśli wyciągnęła go ręką Tena, która pociągnęła go prosto na parkiet z tłumem ludzi. Nawet nie miał czasu kiedy zareagować, bo już tańczyli.

Czyli to ten moment. Udało mu się zatańczyć z ukochanym. Marzył o tym od pory kiedy zobaczył pierwszy raz trening tańca Tena. Od razu wiedział, że pokona każdego na parkiecie.

Przez alkohol i tłum pijanych ludzi wokół, Ten zachowywał się jeszcze odważniej niż normalnie. Złapał Taeyonga za biodra i przycisnął do swoich. Przez co byli za blisko. Nigdy nie mieli takiej styczności ze sobą, a co dopiero tak intymnej. Starszy czuł jak bardzo mu się to podobało. Błagał tylko, żeby jego przyrodzenie nie stanęło podczas tego tańca. Tylko czy on musiał tak seksownie się ruszać?! Nie tak sobie wyobrażał ich taniec. Pomimo, że wiedział jak odważny jest Chittaphon.

Po momencie ułożył swoje ręce na talii młodszego. Nie umiał opisać uczucia jakie czuł aktualnie w brzuchu. Jednak musiał się opanować, bo przecież Ten jest jeszcze świadomy. Lecz tak bardzo chciał jeszcze raz przycisnąć ich biodra do siebie. Musiał jednak to ukryć, że chce tak jeszcze raz.

Po trzech piosenkach zeszli ze sceny, aby się napić. Jak można się domyślić Taeyong tego nie zrobił. Tylko usiadł przy stoliku przy którym pili alkohol. Po momencie zobaczył, że Ten idzie z powrotem na parkiet. Ale nie z nim, tylko z Johnnym.

U Taja zauważył od razu większe szczęście i zadowolenie w oczach, i to samo mówiło jego ciało. Dalej nie widział już ich twarzy, lecz co moment zauważał ich ciała w tłumie ludzi.

Ten tak bardzo próbował się zbliżyć do niego. Co mu się udało i przez dłuższy moment tańczyli bardzo blisko. Ten odwrócony do niego tyłem oraz Johnny, który objął go rękami i przycisnął do swoich bioder.

Tae przez moment zobaczył, że na twarzy Tena pojawił się szeroki uśmiech z zadowolenia.

Czuł, że za niedługo Ten wyzna miłość Johnny'emu i wtedy złamie mu serce, mówiąc że jest aromantyczny. Taeyonga serce łamało się już na samą myśl o tym, że Ten zostanie skrzywdzony.

Taj wrócił po momencie z Amerykaninem do ich stolika i wypił końcówkę swojego napoju.  Następnie spojrzał dziwnie na niego.

— Przyszedłeś na imprezę, dlaczego nie pijesz? — zapytał głośno Ten.

— Nie będę pić! — nie mógł. Po prostu nie mógł.

— To po cholerę tutaj jesteś hyung. Pij albo zaraz zacznę cię bić

Zagroził mu. Było to na żarty, lecz on był nieoczekiwany i Tae miał pewne obawy.

Nie wiedział czemu, ale zrobiło mu się okropnie źle. Musiał natychmiast pójść do toalety. Przeprosił Taja, żeby przesunął się na czerwonej kanapie i pognał do łazienki.

Pójście do toalety to była tylko zwykła przykrywka, żeby opuścić cały budynek. Nie spodziewał się, że Ten go śledził przez cały ten czas.

— Czekaj, Taeyong gdzie ty idziesz?! — zawołał go Taj przez co ten się zatrzymał. Podbiegł do niego i dał rękę na jego ramię zmęczony krótkim biegiem. — Już idziesz, bo nie chciałeś się napić? Jak się napijesz od razu poczujesz się lepiej!

— Tak. Wracam do mieszkania i mnie nie przekonasz, żebym tutaj został — chciał być trzeźwy nie tylko, żeby być trzeźwym. Bał się, że po pijanemu wyznał by Tenowi swoje uczucia.

— Dlaczego jesteś zawsze taki grzeczny? Chociaż raz w życiu byś zaszalał — nie mial zielonego pojęcia czy był świadomy czy już odleciał. Ale miał ochotę zrobić coś jeszcze bardziej szalonego niż picie, żeby zaskoczyć młodszego. — Jesteś taki nudny

— Nudny mówisz? — pociągnął go za rękę w ciemną uliczkę gdzie przygwoździł go do ściany. — Wiem, że lubisz takie akcje kiedy jesteś przygnieciony do ściany przez kogoś. Teraz nie nazwiesz mnie nudziarzem, prawda?

Zszokował Tena jak nigdy. Patrzał na niego zaskoczony i pytająco. Chciałby zapytać co chce zrobić, lecz nie mógł wypowiedzieć wypowiedzieć słowa.

Taeyong wykorzystał w jakiej sytuacji są aktualnie i powoli zbliżył się do jego ust. Zrobił to samo z ich biodrami jednocześnie, żeby zaraz dać mu rękę pod koszulkę, którą będzie jeździł po plecach młodszego.

W końcu dotknęli się delikatnie swoimi ustami. Usta Tena były jeszcze miększe niż sobie wyobrażał. W dodatku tak smakowite. Wiedział, że zatęskni szybko za jego ustami, więc chciał wykorzystać tą chwilę najlepiej jak może.

Nie spodziewał się, że Ten chętnie odwzajemnił pocałunek. Starszy aż mruknął cicho z rozkoszy. Tak, zdecydowanie świetnie całował. Młodszy także zaczął go dotykać po plecach, a później po włosach.

Kiedy oderwali się od siebie przez niedobór powietrza, spojrzeli na siebie i Taeyong w tym momencie spanikował. Odepchnął lekko Taja, który nadal miał swoją rękę na jego plecach i uciekł z łzami w oczach z wyrzutami sumienia. Jak on mógł to zrobić!? Co jeśli będzie o tym pamiętał? Nie chciał o tym myśleć. Pobiegł na najbliższą stację metra cały zapłakany. Założył maseczkę i patrzył cały czas w dół, żeby jego płacz nie był widoczny.

Kiedy usiadł wpadł na pomysł, że mógł skłamać. Chciał pokazać mu, że jest nudziarzem i go pocałował. Tak to chyba wystarczy…

                                ×××

Wstał dość późno, bo po dwunastej co nie było do niego podobne. Zrobił sobie na spokojnie makaron błyskawiczny jako późne śniadanie, ponieważ jego współlokator nie zjawił się w ich mieszkaniu. Czyli udało mu się w końcu na noc do Johnny'ego i bardzo dobrze. W końcu się dowie o tym, że jest aromantyczny i nic z tego nie będzie.

Kiedy się ogarnął zaczął powtarzać do swojego testu. Był o wiele bardziej przyłożony do nauki niż Ten, który nawet nie otworzył swoich notatek. Ciągle tylko te imprezy, żeby podlizać się Johnny'emu co nareszcie mu się udało.

Po dwudziestu minutach usłyszał otwieranie drzwi oraz typowy chód, który należał do Taja. Zerknął przez dziurkę w zamku od drzwi i zobaczył, że nie płakał, a był nawet w dobrym humorze. Otworzył drzwi i wszedł do salonu.

— Coś poszło naprzód w twojej relacji z Johnem? — zapytał Taeyong i oparł się o ścianę w salonie.

— Tak zrobiliśmy to, lecz powiedział mi po tym, że jest aromantyczny. Byłem zaskoczony,  ale… — zaczął mówić Taj, siadając na kanapie. — Nie przeszkadza mi to. Powiedziałem, że możemy zostać nadal przyjaciółmi. Był strasznie miły i powiedział, że nie chciał mnie skrzywdzić jego słowami, lecz one mnie o'dziwo nie skrzywdziły

— Jakim cudem nie masz złamanego serca? Przecież tak mocno byłeś w nim zakochany…

Chyba zaskoczył się tym bardziej niż sam Chittaphon o wyznaniu Suha.

— Kiedy zasnąłem w jego ramionach. Przyśniło mi się, że to Ty bierzesz mnie od tyłu, a nie Johnny. Gdy się obudziłem myślałem, że jestem w twoich ramionach. Nie mam pojęcia czemu, ale zawiodłem się kiedy zobaczyłem na jego ręce słonecznik, a nie twój tatuaż po twoim piesku — odparł Ten i po chwili się zaśmiał. — Strasznie namieszałeś mi w głowie tym pocałunkiem hyung

— T-ty to pamiętasz?! — prawie przewrócił się z szoku po tym co Taj powiedział. Pamiętał to o wiele za dobrze, w dodatku ten sen nie powinien istnieć. — Błagam zabij mnie. Nie miałeś o tym pamiętać

— Ale hyung — wstał z kanapy i podszedł do ściany gdzie stał starszy. Oparł lewą rękę o ścianę, żeby Tae mu nie uciekł. Role się zmieniły. — Mnie się to bardzo podobało

Ułożył swoją dłoń z tyłu głowy Taeyonga, wplątując swoje palce w jego jasne farbowane włosy.

— I chętnie to powtórzę jeśli też tego chcesz — dodał po momencie ciszy. — Ale najpierw chcę znać powód czemu to zrobiłeś

— Ja… — zaczął mówić nieśmiało, lecz postanowił walnąć prosto z mostu. — Zakochałem się w tobie od naszego pierwszego spotkania

Chittaphon na to uśmiechnął się podejrzania, pokazując swoje uzębienie.

— Oj, Taeyong. Wiesz, że to widać? Podejrzewałem to od bardzo dawna — zaśmiał się na to.

— Co? Ale jak? Myślałem, że dobrze się ukrywałem — dopiero teraz doznał najmocniejszego szoku.

— Ty też od dawna mi się podobałeś hyung. Tylko, że w tym samym czasie zaczął mnie się podobać Johnny i musiałem wybrać. Jakie szczęście, że pozbyłem się tego problemu

Ten uśmiechnął się szeroko do niego co wywołało także uśmiech na twarzy Koreańczyka. Pocałowali się jeszcze zachłanniej niż wczoraj. Po dziesięciu minutach skierowali się do sypialni Taeyonga, gdzie on zawisł nad młodszym. Bardzo szybko postawili na intymność, lecz nikt nie mógł im, zakochanym przeszkodzić.

                              ×××

tak naprawde jestem johnteniarom i jebie ten ship nie wiem czemu to napisalam pozdrawiam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro