Mikołajki
~Dipper Pines
Obudziłem się rano i zauważyłem Billa, który stał obok łóżka ubrany w czerwony strój i czapkę Mikołaja.
- Czy moja Sosenka była grzeczna w tym roku? - uśmiechnął się zabójczo. Westchnąłem cicho i udałem zastanowienie.
- A jeśli powiem, że nie? - spytałem, a demon usiadł i wciągnął mnie na swoje kolana.
- To nie będzie prezentu - wyszeptał mi do ucha. - Chyba, że jakoś udobruchasz Billołaja...
- "Billołaja"? - parsknąłem cicho. Widząc jednak poważny wyraz twarzy Ciphera, szybko zamilkłem. - A w jaki sposób mogę go udobruchać?
- Wymyśl coś... - wymruczał zmysłowo i przejechał palcem po odsłoniętej skórze na moim obojczyku, a ja zadrżałem i zarzuciłem ramiona na jego kark, by przyciągnąć go do pocałunku. Na początku naszego związku takie rzeczy mnie peszyły, ale teraz były już normą.
- Czy taka próba udobruchania jest w porządku? - uśmiechnąłem się niewinnie. Blondyn westchnął i przyssał się do mojej szyi, a jego dłonie wsunęły się pod moją koszulkę by leniwie głaskać żebra. Jęknąłem cicho. Po chwili jednak mój chłopak odsunął się ode mnie z wrednym uśmieszkiem.
- Wystarczy...
- No, ej... - jęk niezadowolenia opuścił moje usta, a wyższy zachichotał i wstał.
- Jakie udobruchanie taki prezent - powiedział i wyszedł z pokoju.
- Głupi demon! - warknąłem rzucając poduszką w drzwi od pokoju. - Ale za to cały mój i na dodatek seksowny...
Time skip:
Po porannym prysznicu wszedłem do kuchni i wtuliłem się w plecy Billa, który akurat robił nam gorącą czekoladę.
- Sosenko... Ja nie jestem poduszką - zaśmiał się i obrócił do mnie przodem, po czym uwięził mnie w swoich ramionach.
- Jesteś - mruknąłem, a chłopak się zaśmiał i podniósł mnie do góry. Oplątałem nogami jego pas, a po chwili leżeliśmy na kanapie całując się jak szaleni.
- Ładny widoczek, nie powiem, ale ja tam wolę podziwiać Willa pod sobą - odezwał się nagle znudzony Gleeful, a my odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. W salonie byli Gleeful z Willem oraz moje siostry.
- Ale nie psuj nam BillDipa - jęknęła, wyraźnie zawiedziona, Megan i poprawiła rogi renifera, które miała na głowie.
- Co wy tu robicie? - zdziwiłem się.
- Pomagamy Mikołajowi - zachichotała Mabel i podała nam jakiś pakunek, którym okazały się być włóczkowe swetry z podobizną choinki i renifera, które szybko ubraliśmy.
- Uroczo... - skomentowała Meg, a ja westchnąłem i zaproponowałem naszym gościom herbaty, bo Bill się nie kwapił niestety.
Time skip:
Nasi goście spędzili u nas cały dzień, ale było ciekawie. Bill wyczarował śnieg, przez co mogliśmy ulepić bałwana (który "dziwnym" trafem był w kształcie trójkąta. Co za zbieg okoliczności...) i porzucać śnieżkami. Nawet Gleeful wyglądał jakby się świetnie bawił, co cieszyło Willa.
Wieczorem, po gorącej kąpieli, położyliśmy się do łóżka, a ja wtuliłem się w demona.
- Wiesz co? - zagadnąłem.
- Hm? - blondyn musnął moje czoło zimnymi ustami.
- To były najlepsze Mikołajki, bo mogłem je spędzić z tobą - mruknąłem i zamknąłem oczy, oddając się w krainę Morfeusza.
***
Byliście grzeczni w tym roku, kochani?
Wierzę, że tak, więc łapcie Mikołajkowy bonus i wesołych Mikołajek, moi drodzy!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro