Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Mikołajki

~Dipper Pines

Obudziłem się rano i zauważyłem Billa, który stał obok łóżka ubrany w czerwony strój i czapkę Mikołaja.

- Czy moja Sosenka była grzeczna w tym roku? - uśmiechnął się zabójczo. Westchnąłem cicho i udałem zastanowienie.

- A jeśli powiem, że nie? - spytałem, a demon usiadł i wciągnął mnie na swoje kolana.

- To nie będzie prezentu - wyszeptał mi do ucha. - Chyba, że jakoś udobruchasz Billołaja...

- "Billołaja"? - parsknąłem cicho. Widząc jednak poważny wyraz twarzy Ciphera, szybko zamilkłem. - A w jaki sposób mogę go udobruchać?

- Wymyśl coś... - wymruczał zmysłowo i przejechał palcem po odsłoniętej skórze na moim obojczyku, a ja zadrżałem i zarzuciłem ramiona na jego kark, by przyciągnąć go do pocałunku. Na początku naszego związku takie rzeczy mnie peszyły, ale teraz były już normą.

- Czy taka próba udobruchania jest w porządku? - uśmiechnąłem się niewinnie. Blondyn westchnął i przyssał się do mojej szyi, a jego dłonie wsunęły się pod moją koszulkę by leniwie głaskać żebra. Jęknąłem cicho. Po chwili jednak mój chłopak odsunął się ode mnie z wrednym uśmieszkiem.

- Wystarczy...

- No, ej... - jęk niezadowolenia opuścił moje usta, a wyższy zachichotał i wstał.

- Jakie udobruchanie taki prezent - powiedział i wyszedł z pokoju.

- Głupi demon! - warknąłem rzucając poduszką w drzwi od pokoju. - Ale za to cały mój i na dodatek seksowny...

Time skip:

Po porannym prysznicu wszedłem do kuchni i wtuliłem się w plecy Billa, który akurat robił nam gorącą czekoladę.

- Sosenko... Ja nie jestem poduszką - zaśmiał się i obrócił do mnie przodem, po czym uwięził mnie w swoich ramionach.

- Jesteś - mruknąłem, a chłopak się zaśmiał i podniósł mnie do góry. Oplątałem nogami jego pas, a po chwili leżeliśmy na kanapie całując się jak szaleni.

- Ładny widoczek, nie powiem, ale ja tam wolę podziwiać Willa pod sobą - odezwał się nagle znudzony Gleeful, a my odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. W salonie byli Gleeful z Willem oraz moje siostry.

- Ale nie psuj nam BillDipa - jęknęła, wyraźnie zawiedziona, Megan i poprawiła rogi renifera, które miała na głowie.

- Co wy tu robicie? - zdziwiłem się.

- Pomagamy Mikołajowi - zachichotała Mabel i podała nam jakiś pakunek, którym okazały się być włóczkowe swetry z podobizną choinki i renifera, które szybko ubraliśmy.

- Uroczo... - skomentowała Meg, a ja westchnąłem i zaproponowałem naszym gościom herbaty, bo Bill się nie kwapił niestety.

Time skip:

Nasi goście spędzili u nas cały dzień, ale było ciekawie. Bill wyczarował śnieg, przez co mogliśmy ulepić bałwana (który "dziwnym" trafem był w kształcie trójkąta. Co za zbieg okoliczności...) i porzucać śnieżkami. Nawet Gleeful wyglądał jakby się świetnie bawił, co cieszyło Willa.

Wieczorem, po gorącej kąpieli, położyliśmy się do łóżka, a ja wtuliłem się w demona.

- Wiesz co? - zagadnąłem.

- Hm? - blondyn musnął moje czoło zimnymi ustami.

- To były najlepsze Mikołajki, bo mogłem je spędzić z tobą - mruknąłem i zamknąłem oczy, oddając się w krainę Morfeusza.

***

Byliście grzeczni w tym roku, kochani?

Wierzę, że tak, więc łapcie Mikołajkowy bonus i wesołych Mikołajek, moi drodzy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro