ocho
[ jeśli szanujesz moją pracę zostaw po sobie komentarz i gwiazdkę 💞]
Obudziłem się po piątej, byłem sam w pokoju i to utwierdzało mnie w tym, że obecność Zayna tutaj po prostu mi się przyśniła. Całe zdarzenie po spacerze to sen i cóż, było mi trochę przykro, choć nie powinno. Przecież nie chciałem Zayna, zostawiłem go i tak miało być. Powinienem trzymać się swojej decyzji do końca, a nie rezygnować z niej już po tak krótkim czasie. Czułem do Zayna tylko sam pociąg seksualny, nic więcej, nie kochałem go.
Chciałem wstać, ale coś mi to uniemożliwiło. Zmarszczyłem brwi i pociągnąłem za ręce, ale były, kurwa, przywiązane do łóżka. Co do chuja!?
Sapnąłem i szarpnąłem się mocno, ale to nie dało żadnych rezultatów.
- Chłopaki! - wrzasnąłem wściekłe, zaraz po tym słysząc głośne śmiechy na dole - Ja pierdole! - zacząłem szarpać za materiał krawata - To nie cholerny Grey!
- Jedziemy do miasta, będziemy za parę godzin! - Harry krzyknął ze śmiechem przed zatrzaśnięciem drzwi frontowych. Wtedy czując nagłą adrenalinę zacząłem ciągle ciągnąc za ręce, wkrótce owładnęła mną panika, a co za tym szło, płacz. Musiałem siku i byłem głodny, a oni mnie tu uwięzili. Schowałem twarz w prawym przedramieniu trzęsąc się z nerwów. Przysięgam, że zabiję te fajtłapy!
Leżałem tu trzy godziny nim ktoś wszedł do mojego pokoju, kiedy wciąż płakałem. Uniosłem głowę i spojrzałem na Zayna.
- Zayn - pisnąłem zapłakany. Chłopak patrzył na mnie ze zdezorientowaniem na twarzy, uważnie lustrując moje ciało, potem tylko ręce przywiązane do łóżka. Uniósł brew i oparł się z wrednym uśmiechem o framugę.
- Nie wiedziałem o twoim fetyszu - mruknął, krzyżując ręce na klatce. Pokręcił głową, a kiedy załkałem, znów chowając twarz w przedramieniu, podszedł i zdjął buty, po czym wdrapał się na moje ciało, siadając okrakiem, żeby mnie odwiązać. Siłował się z krawatem w mniej niż minutę, miał skoncentrowaną twarz, zawsze przy niej wystawiał język i marszczył brwi, a to uwielbiałam, ponieważ wyglądał zabawnie. Wkrótce moje ręce były wolne od tego cholerstwa, Zayn chwycił moje nadgarstki, przyciągając je do siebie i masując delikatnie. Patrzyliśmy sobie w oczy, podczas tego uśmiechałem się wdzięcznie, żadne z nas nie potrzebowało słów, rozumieliśmy się bez nich. Mulat przybliżył jeden z obolałych, czerwonych nadgarstków do swoich ust i ucałował go, przez co rumieniec wszedł na moje policzki.
- Dobrze spałeś? - spytał w końcu, jego głos był cichy i zachrypnięty. Był idealny taki. Kiwnąłem głową, a wtedy i u Zayna pojawił się na twarzy uśmiech - Mówiłem, że będziesz mógł spać spokojnie - wychrypiał i och, czyli to nie był sen.
- O-och - wyjąkałem z zaskoczeniem. Byłem pewien, że było moim wytworem wyobraźni całe zdarzenie po spacerze, ale to faktycznie działo się w rzeczywistości - Och - powtórzyłem, mrugając szybko z większymi rumieńcami na policzkach.
- Bolą cię jeszcze? - kiwnął głową na nadgarstki, w odpowiedzi pokręciłem głową i przyciągnąłem go do siebie, nie potrafiąc się powstrzymać przed ujarzmieniem swoich emocji i zdradzieckich ruchów ciała - To bardzo dobrze - wyszeptał, gdy patrzył na moje rozchylone usta. Sapnąłem zabierając ręce i kładąc je na karku Zayna. Przyciągałem go jeszcze bliżej dopóki nasze usta się nie spotkały. I, kurwa, cały plan szlag wzięło.
X
Dupny ten rozdział ;(
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro