nueve
[ jeśli szanujesz moją pracę zostaw po sobie komentarz i gwiazdkę 💞]
Pod wieczór, gdy reszta wróciła z miasta, siedziałem zdyszany na kanapie, będąc podtrzymywany przez Zayna. Wcześniej rzuciłem się z pięściami na tych cholernych dupków, który zostawili mnie przywiązanego go łóżka. Straciłem po prostu kontrolę nad sobą i gdyby nie Zayn nie wiem, co bym zrobił.
- Głęboki wdech i wydech - wyszeptał, trzymając moje ręce, kiedy obserwował moją twarz z zaniepokojeniem - No dalej - zachęcił mnie, więc skinąłem głową, idąc za jego zaleceniami i już po chwili było o wiele lepiej - To było szalone - powiedział po chwili i zachichotał razem ze mną.
- Trochę - uśmiechnąłem się z dołeczkami w policzkach. Zayn spojrzał na nie i w jeden wbił delikatnie palec, na co cicho parsknąłem śmiechem - Nigdy ci się to nie znudzi, huh? - uniosłem brwi. Zayn w odpowiedzi pokręcił głową z kącikami ust przekrzywionymi ku górze.
- To zbyt fajne - mruknął i pocałował mnie w czoło, następnie wstając z kanapy. Czułem dziwny chłód w miejscu, gdzie pozostawił moją skórę bez dotyku.
- Oczywiście, nie mogłoby być inaczej - wstałem i podszedłem do przeszklonych drzwi od tarasu, które ukazywały widok na zadbany, piękny ogród. Chwilę go podziwiałem razem z niebem, które przybierało z każdą chwilą mocniejszego odcienia różu oraz fioletu, czując na sobie spojrzenie Zayna.
- Masz ochotę pójść nad jezioro? - spytał i mogłem usłyszeć jak się uśmiecha, zawsze mnie podziwiał, gdy patrzyłem na coś z fascynacją i spokojem. Ten fakt zawsze mnie odrobinę onieśmielał i nawet teraz, kiedy powinienem być do tego przyzwyczajony, było inaczej - tak jak na początku naszej znajomości.
Spojrzałem na mulata, przez chwilę po prostu mu się przypatrując, w końcu jednak skinąłem głową, zgadzając się na jego propozycję z lekkim uśmiechem.
- Z chęcią - było wciąż bardzo ciepło na zewnątrz, mimo że słońce już zachodziło, to była świetna pora na wypad na jezioro dla mnie.
- W porządku, więc chodźmy się naszykować i po prostu za piętnaście minut spotkamy się z tyłu ogrodu przy furtce - powiedział, a ja mu przytaknąłem. Oboje poszliśmy na górę, dopiero rozdzielając się na końcu korytarza, wchodząc do swoich pokojów. Szybko naszykowałem potrzebne rzeczy, na sam koniec przebierając się w spodenki koszykarskie. Opuściłem sobie koszulkę, była po prostu niepotrzebna.
Równe piętnaście minut później zajrzałem do pokoju Zayna, jednak tam go nie było, co oznaczało, że musiał już stać w umówionym miejscu. Cofnąłem się, zamykając za sobą cicho drzwi i szybko zbiegłem po schodach na parter, wypadając następnie z domu jak szalony. Wiedziałem, że Zayn nie znosi spóźnialskich odkąd zaczął pracę w wielkiej korporacji, nawet jeśli chodziło o pieprzoną minutę. Między innymi często się o to kłóciliśmy, nie należałem do punktualnych osób i Zayn na początku także, ale potem zawsze to wypominał tylko mi, czego miałem dosyć.
- Jestem! - sapnąłem podbiegając do Zayna. Uniósł głowę i uśmiechnął się lekko, nie mając mi za źle mojego spóźnienia - Możemy iść - powiedziałem, a w tedy skinął i wstał wsadzając do ust... jonita, och wow. Nie posądziłbym go o palenie tego, jedynie siebie.
Zayn otworzył drewnianą furtkę i przepuścił mnie w niej pierwszy, za co podziękowałem cicho pod nosem, wchodząc na pole ze spojrzeniem od raz wlepionym w niebo, które w tym momencie było naprawdę piękne.
- Skończyłeś studia? - zdziwiłem się na pytanie Zayna, jednak potem przypomniałem sobie, że zaczynamy naszą znajomość na nowo i to było w porządku.
- Um, taa - mruknąłem pod nosem, idąc przy Zaynie. Miałem skierowane oczy tym razem w kierunku twarzy mulata, wydawał się totalnie wyluzowany i to nie było spowodowane tylko paleniem zioła.
- Jakie to były? - uniósł brew zaciekawiony. Okej, wciąż czułem się dziwnie z tym "poznawniem siebie na nowo".
- Prawo - jęknąłem z grymasem niezadowolenia na twarzy. Cholera, nienawidziłem prawa, ale ojciec mnie do nich zmusił, przynajmniej teraz zarabiałem dobre pieniądze, mając swoją kancelarię - Chociaż ominąłem się w powołaniem - wyjawiłem mu. Tak naprawdę nie wspominałem mu o tym jakie tak naprawdę chciałem podjąć studia. Zayn był zaskoczony i nie dziwiłem mu się - Chciałem pójść do szkoły muzycznej albo do uniwersytetu sztuk pięknych tutaj w USA - westchnąłem ciężko i odgarnąłem grzywkę na bok, by nie wpadła mi do oczu.
- Oh, okej, zaskoczyłeś mnie - parsknął i zaciągnął się końcówką skręta, chwilę przytrzymał dym, później go wypuścił, a wtedy odezwał się znów - Dlaczego więc nie poszedłeś na to co po prostu lubiłeś?
- To nie było ani trochę proste, Zayn. Rodzice ciągle próbowali mnie odciągnąć od tych pomysłów, uważali, że nie będne miał przyszłości w żadnej z tych szkół. W końcu mnie odwiedli od tego - wytłumaczyłem mu - Poszedłem na to prawo, mimo że go nie cierpię, ale przyjmniej teraz mogę pozwolić sobie na wygodne życie - Zayn zaczął się głośno śmiać, dlatego posłałem mu niezrozumiałe spojrzenie - Co cię tak śmieszy?
- To jest po prostu śmieszne, jesteś dynamiczną i nieokrzesaną osobą, która lubi totalne wariactwo, a podpasowałeś się rodzicom - potrząsnął głową i ostatni raz zaciągnął się ziołem przed wyrzuceniem go na ziemię - W dodatku to "wygodne życie" znajduje się w twoim słowniku? Proszę cię, Niall, to cholerny paradoks.
- Wiem - znów jęknąłem, po czym przetarłem twarz dłońmi - Nie mam pojęcia jak to się stało. To po prostu głupie, Zayn. Przyjechałem tu aby zacząć coś nowego i szalonego, a wciąż trzymam się starego życia i tego cholerne prawa, bo nie mogę sobie pozwolić na zamknięcie kancelarii. To takie złe - pokręciłem głową. Zayn objął mnie w pasie, przyciągając do siebie i całując delikatnie myje czoło.
- Nie myśl teraz o tym. Spójrz na niebo, skoncentruj się na nim lub na tym, na czym naprawdę chcesz być skupiony - spojrzał mi w oczy i wtedy wstrzymałem oddech, bo nie potrafiłem odwrócić wzroku od Zayna, jego spojrzenie było hipnotyzujące i przyciągające, a chęć oddalenia się i patrzenia na cokolwiek innego zanikała, zmieniając ją na pragnienie podziwiania właśnie tego chłopaka przy moim boku.
Zayn przybliżył twarz do mojej, robiłem to samo, aż w końcu nasze usta się musnęły. Chciałem go mocno całować, ale po prostu w tym czasie potknąłem się i poleciałem do przodu na ziemię, wywołując tym śmiech u Malika.
Czemu wszystko nagle było przeciwko mnie? Cholera?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro