Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

nueve

[ jeśli szanujesz moją pracę zostaw po sobie komentarz i gwiazdkę 💞]

Pod wieczór, gdy reszta wróciła z miasta, siedziałem zdyszany na kanapie, będąc podtrzymywany przez Zayna. Wcześniej rzuciłem się z pięściami na tych cholernych dupków, który zostawili mnie przywiązanego go łóżka. Straciłem po prostu kontrolę nad sobą i gdyby nie Zayn nie wiem, co bym zrobił.

- Głęboki wdech i wydech - wyszeptał, trzymając moje ręce, kiedy obserwował moją twarz z zaniepokojeniem - No dalej - zachęcił mnie, więc skinąłem głową, idąc za jego zaleceniami i już po chwili było o wiele lepiej - To było szalone - powiedział po chwili i zachichotał razem ze mną.

- Trochę - uśmiechnąłem się z dołeczkami w policzkach. Zayn spojrzał na nie i w jeden wbił delikatnie palec, na co cicho parsknąłem śmiechem - Nigdy ci się to nie znudzi, huh? - uniosłem brwi. Zayn w odpowiedzi pokręcił głową z kącikami ust przekrzywionymi ku górze.

- To zbyt fajne - mruknął i pocałował mnie w czoło, następnie wstając z kanapy. Czułem dziwny chłód w miejscu, gdzie pozostawił moją skórę bez dotyku.

- Oczywiście, nie mogłoby być inaczej - wstałem i podszedłem do przeszklonych drzwi od tarasu, które ukazywały widok na zadbany, piękny ogród. Chwilę go podziwiałem razem z niebem, które przybierało z każdą chwilą mocniejszego odcienia różu oraz fioletu, czując na sobie spojrzenie Zayna.

- Masz ochotę pójść nad jezioro? - spytał i mogłem usłyszeć jak się uśmiecha, zawsze mnie podziwiał, gdy patrzyłem na coś z fascynacją i spokojem. Ten fakt zawsze mnie odrobinę onieśmielał i nawet teraz, kiedy powinienem być do tego przyzwyczajony, było inaczej - tak jak na początku naszej znajomości.

Spojrzałem na mulata, przez chwilę po prostu mu się przypatrując, w końcu jednak skinąłem głową, zgadzając się na jego propozycję z lekkim uśmiechem.

- Z chęcią - było wciąż bardzo ciepło na zewnątrz, mimo że słońce już zachodziło, to była świetna pora na wypad na jezioro dla mnie.

- W porządku, więc chodźmy się naszykować i po prostu za piętnaście minut spotkamy się z tyłu ogrodu przy furtce - powiedział, a ja mu przytaknąłem. Oboje poszliśmy na górę, dopiero rozdzielając się na końcu korytarza, wchodząc do swoich pokojów. Szybko naszykowałem potrzebne rzeczy, na sam koniec przebierając się w spodenki koszykarskie. Opuściłem sobie koszulkę, była po prostu niepotrzebna.

Równe piętnaście minut później zajrzałem do pokoju Zayna, jednak tam go nie było, co oznaczało, że musiał już stać w umówionym miejscu. Cofnąłem się, zamykając za sobą cicho drzwi i szybko zbiegłem po schodach na parter, wypadając następnie z domu jak szalony. Wiedziałem, że Zayn nie znosi spóźnialskich odkąd zaczął pracę w wielkiej korporacji, nawet jeśli chodziło o pieprzoną minutę. Między innymi często się o to kłóciliśmy, nie należałem do punktualnych osób i Zayn na początku także, ale potem zawsze to wypominał tylko mi, czego miałem dosyć.

- Jestem! - sapnąłem podbiegając do Zayna. Uniósł głowę i uśmiechnął się lekko, nie mając mi za źle mojego spóźnienia - Możemy iść - powiedziałem, a w tedy skinął i wstał wsadzając do ust... jonita, och wow. Nie posądziłbym go o palenie tego, jedynie siebie.

Zayn otworzył drewnianą furtkę i przepuścił mnie w niej pierwszy, za co podziękowałem cicho pod nosem, wchodząc na pole ze spojrzeniem od raz wlepionym w niebo, które w tym momencie było naprawdę piękne.

- Skończyłeś studia? - zdziwiłem się na pytanie Zayna, jednak potem przypomniałem sobie, że zaczynamy naszą znajomość na nowo i to było w porządku.

- Um, taa - mruknąłem pod nosem, idąc przy Zaynie. Miałem skierowane oczy tym razem w kierunku twarzy mulata, wydawał się totalnie wyluzowany i to nie było spowodowane tylko paleniem zioła.

- Jakie to były? - uniósł brew zaciekawiony. Okej, wciąż czułem się dziwnie z tym "poznawniem siebie na nowo".

- Prawo - jęknąłem z grymasem niezadowolenia na twarzy. Cholera, nienawidziłem prawa, ale ojciec mnie do nich zmusił, przynajmniej teraz zarabiałem dobre pieniądze, mając swoją kancelarię - Chociaż ominąłem się w powołaniem - wyjawiłem mu. Tak naprawdę nie wspominałem mu o tym jakie tak naprawdę chciałem podjąć studia. Zayn był zaskoczony i nie dziwiłem mu się - Chciałem pójść do szkoły muzycznej albo do uniwersytetu sztuk pięknych tutaj w USA - westchnąłem ciężko i odgarnąłem grzywkę na bok, by nie wpadła mi do oczu.

- Oh, okej, zaskoczyłeś mnie - parsknął i zaciągnął się końcówką skręta, chwilę przytrzymał dym, później go wypuścił, a wtedy odezwał się znów - Dlaczego więc nie poszedłeś na to co po prostu lubiłeś?

- To nie było ani trochę proste, Zayn. Rodzice ciągle próbowali mnie odciągnąć od tych pomysłów, uważali, że nie będne miał przyszłości w żadnej z tych szkół. W końcu mnie odwiedli od tego - wytłumaczyłem mu - Poszedłem na to prawo, mimo że go nie cierpię, ale przyjmniej teraz mogę pozwolić sobie na wygodne życie - Zayn zaczął się głośno śmiać, dlatego posłałem mu niezrozumiałe spojrzenie - Co cię tak śmieszy?

- To jest po prostu śmieszne, jesteś dynamiczną i nieokrzesaną osobą, która lubi totalne wariactwo, a podpasowałeś się rodzicom - potrząsnął głową i ostatni raz zaciągnął się ziołem przed wyrzuceniem go na ziemię -  W dodatku to "wygodne życie" znajduje się w twoim słowniku? Proszę cię, Niall, to cholerny paradoks.

- Wiem - znów jęknąłem, po czym przetarłem twarz dłońmi - Nie mam pojęcia jak to się stało. To po prostu głupie, Zayn. Przyjechałem tu aby zacząć coś nowego i szalonego, a wciąż trzymam się starego życia i tego cholerne prawa, bo nie mogę sobie pozwolić na zamknięcie kancelarii. To takie złe - pokręciłem głową. Zayn objął mnie w pasie, przyciągając do siebie i całując delikatnie myje czoło.

- Nie myśl teraz o tym. Spójrz na niebo, skoncentruj się na nim lub na tym, na czym naprawdę chcesz być skupiony - spojrzał mi w oczy i wtedy wstrzymałem oddech, bo nie potrafiłem odwrócić wzroku od Zayna, jego spojrzenie było hipnotyzujące i przyciągające, a chęć oddalenia się i patrzenia na cokolwiek innego zanikała, zmieniając ją na pragnienie podziwiania właśnie tego chłopaka przy moim boku.

Zayn przybliżył twarz do mojej, robiłem to samo, aż w końcu nasze usta się musnęły. Chciałem go mocno całować, ale po prostu w tym czasie potknąłem się i poleciałem do przodu na ziemię, wywołując tym śmiech u Malika.

Czemu wszystko nagle było przeciwko mnie? Cholera?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro