3. to ja?
Kawi nadal na mnie patrzył, zamknąłem za sobą drzwi od jego mieszkania i zdjąłem buty, dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że są całe we krwi. Nie tylko ja to zauważyłem, Piseng i Kawi również, od razu zostałem posadzony na krzesło, Kawi poraz kolejny je opatrzył
- widzisz ? Mu trzeba pomóc. innaczej sam się wykończy - dopiero teraz Piseng uległ, on też zaznał korzystania lini czasu ...
- ale żaden z nas się nie cofał, a co jak nie będzie mógł wrócić? Albo zmieni coś co wywołało zmiany tutaj?- zapytał, a ja nie brwi
- po prostu muszę oddać życie za Porsche wtedy wszystko będzie jak teraz - powiedziałem, na szczęście nie mówił już więcej, Kawi wyjął z pudełka zakurzoną pozytywkę?- i chcesz mi powiedzieć, że to jest ten wehikuł czasu?- nie tak to sobie wyobrażałem.
- nie wierzysz, to sprawdź - dał mi go do ręki - kręć w lewą stronę i po prostu czekaj- niewiele myśląc zrobiłem to co mi kazał
.
.
.
I NIC się nie stało, nawet nie wydało z siebie żadnego dźwięku! Spojrzałem na niego, wydawał się tak samo zmieszany jak ja, czyli zepsuta. Załamany patrzyłem na dmuchawiec zatopiony w pozytywce, nagle Piseng westchnął
- odwróć ja i odklej taśmę, zablokowałem mechanizm, by znów niczego nie zmieniał - powiedział i Spojrzał na Kawi'ego, odwróciłem ją delikatnie i oderwałem taśmę, do moich uszu zaczęła docierać cicha melodia, tylko melodia, miałem już odłożyć ją na szafce i się poddać, ale nagle rozbłysnął się błysk, najpiękniejszych światło jakie widziałem.
Obejrzałem się w bok... Ja nie jestem w mieszkaniu Kawi'ego, podbiegłem do okna, ja.. ja jestem w posiadłości! Pobiegłem do łazienki, stanąłem przed lustrem, to ta twarz...to twarz z moich snów, to ta twarz z odbić! Ja naprawdę wróciłem?!
- Big jesteś gotowy?- spojrzałem na drzwi, stał w nich wujek Arm...ale wydaje się dużo młodszy. Podeszłem do niego- co z tobą? Wiem, że mamy trudne czasy w posiadłości, ale wydajesz się dziwny...- powiedział, a ja otrząsnałem się, muszę chociaż udawać, że wiem co się dzieje.- chodź- zabrał mnie do pokoju w którym szukał jakiś id... Czy coś takiego był tu jeszcze Kinn i facet, którego nie znam.
Chyba nie znam? Tawan czy jakoś tak. Kurwa ja muszę szukać tej wersji Venice, a nie zajmować się kimś takim.
- Big zabierz go do pokoju - od razu ruszyłem za tym facetem tak jak kazał mi Kinn...czyli to tak wyglądała posiadłość kiedy mnie jeszcze nie było...
Mieliśmy pokój mamy ... ciekawe jak Teraz wygląda. Zapewne ogląda teraz jakąś drame, za bardzo się rozproszyłem... zgubiłem tego faceta, nie mam pojęcia do którego pokoju wszedł, zamiast przyznać się, że zniknął mi, poszedłem znów do Arm'a.
- ruszyć się kurwa, porwali Porchay- Kinn dostał wiadomość od Kim'a. O porwaniu Porchay... Pojechaliśmy tam naprawdę szybko, ja nawet nie wiem skąd znam drogę do domu Porchay...chwila
Spojrzałem na Kim'a nadal jadąc do magazynów... Wydaję się naprawdę poważny, trzyma w ręku broń
- nie powinienem go tak narażać... Nie zasłużył na to- powiedział pod nosem.
Pierwszy raz widzę go w tym stanie... może dlatego on go zostawił? By Porchay był bezpieczny?
Wręcz wbiegłem z nim do środka już wiem skąd znam to wszystko co męczy mnie w poprzednim życiu.
Ja teraz walczę. Dlaczego tu jest ten facet, którego miałem pilnować?! Starłem patrzą na związanego Porsche, od razu starałem się go rozwiązać, dlaczego ja czuję się tak dziwnie? Nagle poczułem naprawdę wielki ból, nigdy w życiu nie zaznałem takiego uczucia... Zostałem dźgnięty w brzuch, bez tego idiotę! Upadłem, to dzień mojej śmieci, ale miałem znaleźć Venice! Dlaczego ja umieram! Ja mam tak wiele pytań! Porsche upadł na ziemię...ja muszę go uratować, nie wiele myśląc zakryłem go swoim ciałem, kolejny ból.
To właściwie to spojrzenie znam... Strach w oczach Porsche jest z tego dnia....
Moje oczy stały się naprawdę ciężkie.
Otworzyłem je i ja znów stałem w pokoju Kawi'ego, spojrzałem na niego przestraszony, oddałem mu to diabelstwo i zacząłem dotykać swojej brzucha, jest cały.
- Ja umarłem!?- złapałem się za głowę
- żyjesz. Widzimy cię- Piseng odezwał się i zabrał Kawie'mu Pozytywkę - mówiłem ci to zły pomysł. On dosłownie przeżył własną śmierć - był naprawdę poważny.
Usiadłem i złapałem się za brzuch
- to było straszne ...ja nawet nie wiedziałem co robię, ale...to bez moją własną głupotę? To przez to że zacząłem myśleć o mamie...i ten facet co mnie zabił uciekł... Ja musiałem się cofnąć... innaczej bym nie umarł?- Spojrzałem na Kawi'ego
- japierdole! Muszę się napić to jest trudniejsze niż mój przypadek!- poszedł do kuchni, ale Piseng na szczęście powstrzymał go od picia.- Big ja naprawdę chciałem ci pomóc... - poprawił moje włosy. Przytuliłem go
- i tak mi już pomogłeś, chociaż wiem kim jest osoba z moich snów. To ja. To byłem ja. Ja naprawdę żyłem wcześniej. To nie był tylko głupi żart Porsche, to prawda - delikatnie się uśmiechnąłem do niego. Pożegnałem go i wyszedłem... Zadzwoniłem do Venice
- część najpiękniejszy mężczyzno na świecie - usłyszałem jego głos i od razu uśmiechnąłem się
- część największy szczęściarzu który mnie ma. Możesz po mnie przyjechać pod mieszkanie Kawi'ego?- zapytałem i na szczęście przyjechał, siedziałem po chwili w jego samochodzie, spojrzał na moje dłonie
- nie miałeś być na paznokciach?- kurwa.
- zmieniłem zdanie, byłem u Kawi'ego- powiedziałem i pocałowałem go w policzek - kocham cię - powiedziałem , a on od razu pocałował mnie w usta... Ciekawe czy w poprzednim życiu wiedział, że umarłem... Albo umarł pierwszy? Albo to jeszcze nie to wcielenie?
- ja ciebie też - powiedział po pocałunku.
Pojechaliśmy do posiadłości i wszedłem z nim do środka, zauważył opatrunek na moich stopach. Nawet nie dał mi nic powiedzieć, zabrał mnie do taty. Załamany zakryłem twarz- wujku! Co mi jest?!- jeju!
- Big co ci się stało?- zapytał jak już siedziałem na stole bo Venice mnie na nim postawił, dokładnie opatrzył mi stopy i dał mi zastrzyk na tężca.
- rozbiłem lusterko w łazience przez przypadek i no chciałem sam posprzątać i stanąłem na tym... przepraszam, że wam nie powiedział.- znów kłamie, mama przyszedł do pokoju i przytulił mnie mocno z jest jakiś dziwny. Wygoniła tatę i Venice z pokoju...
- rozmawiałem z Porsche... Walczyłeś z Pete prawda?- zapytał, a ja przytaknąłem - ale nie ty walczyłeś prawda?- otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia- Big wychowałem cię...wiem kiedy jesteś sobą, a kiedy tamten Big jest tobą. Co cię męczy?- pogłaskał mój policzek
- ja ...ja muszę znaleźć tamtego Venice, ten drugi ja nie daję mi spokoju, on też chcę być szczęśliwym ...- powiedziałem pod nosem- i mamo... skąd był tamten Big?
- był z sierocińca, ojciec przyjął go do nas po tym jak Kim powiedział mu, że jest warty uwagi - czyli dlatego Kim mówił mi takie szczerze rzeczy, byłem kimś chyba ważnym dla niego... może byłem jego przyjacielem? - dobra zawołam Venice by zabrał cię do łóżka, tylko grzecznie ... Daisy skarżyła się ostatnio, że kogoś łóżko za często uderza o ścianę - powiedział, a ja zrobiłem się cały czerwony. Venice zabrał mnie do mojego pokoju, postawił mnie na fotelu i otworzył szafę
- w czym dzisiaj śpisz?- Spojrzał na mnie , pokazałem palcem na jego koszulkę- mogłem się domyślić - zaśmiał się i ubrał mi swoją koszulkę,powoli. zdjął mi spodnie... Spojrzał na mnie... odwróciłem wzrok.
- najpierw musisz odsunąć łóżko od ściany... Słuchać nas u Daisy- zrobił to tak szybko, że nawet nie zauważyłem... zbok.
Pozwoliłem sobie na małe igraszki z Venii.... zawsze jest taki czuły...
Po wszystkim leżałem z nim, miałem głowę na jego klacie
- od kiedy to masz ?- pokazał mi palcem na szafkę na ścianie, stała na niej pozytywka...o matko
- dostałem ją od Kawi'ego, nie działa, ale ładna jest i delikatna nie chce jej zepsuć- jakim cudem to jest w moim pokoju, Kawi'ego tu nie było...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro