9.
Dochodziło ciepłe gorące popołudnie. Na Polach Marsowych zaczęło się gromadzić kilka turystów, którzy wykorzystywali jeszcze ciepłą aurę do odwiedzania "Miasta Zakochanych". Zaczęło się robić coraz bardziej tłocznie w sklepiku, znajdujący się w środku samej Wieży Eiffla, a z półek masowo ubywała ogromna ilość pamiątek różnej maści. Ruch kwitł w najlepsze.
Jednak oprócz Wieży Eiffla, Łuku Triumfalnego, Muzeum Grevin czy mostu Pont des Arts, gdzie ślub wzięli państwo Dupain-Cheng, sam Paryż słynął jeszcze z jednej rzeczy. Jakiej? Masowej ilości gołębi.
Gołębie zostały sprowadzone do stolicy Francji, dzięki poprzednikowi burmistrza Andre Bourgeois, który wypuścił je na rynku na przykładzie innych miast. Zwierzęta zdołały się zaaklimatyzować i przez wiele lat rozmnażały się, co spowodowało, że ich populacja z kilku sztuk wzrosła do kilkunastu.
Zaczęły powstawać również niewielkie budki, gdzie można było zakupić nawet specjalną paszę. Jedną z nich prowadził Xavier Ramier, dawny wolontariusz w lokalnym schronisku.
Praktycznie od samego dzieciństwa kochał gołębie. Gdy był mały, często z swoją mamą przychodził na Pola Marsowe i rzucał okruszki chleba. Wtedy traktował to jako swego rodzaju zabawę, ale z czasem rozrosło się do wielkich poziomów.
Jego decyzję o przerzuceniu się na gołębie podjął już w liceum, gdy przeżył zawód miłosny. Wtedy podjął się pracy w wolontariacie i pracował w nim prawie 10 lat. Potem przeniósł się do wspomnianej budki, gdzie zaczął sprzedawać paszę.
Z czasem jednak burmistrz podjął, oburzającą decyzję o likwidacji wszystkich punktów, gdzie można było kupić paszę. Wszyscy byli mocno zszokowani. Masa ludzi straciła swój dorobek życia, najmocniej jednak ucierpiał Ramier. A wszystko przez swoją parszywą córusię.
Tego feralnego dnia panienka z okienka musiała wyjść na spacer i akurat wdepnęła swoimi pięknymi pantofelkami w kupę gołębia. Mocno się wtedy zirytowała. Co prawda jej mina była bezcenna, ale zaszkodziła wszystkim. Burmistrz w obawie przed swoją córeczką zakazał dokarmiania ptaków pod pretekstem zanieczyszczenia środowiska. Przez kilka tygodni Ramier czuł się strasznie, bo wiedział, że gołębie są głodne. Często spoglądały na niego z wielkim żalem i bólem.
Próbował im jakoś pomóc. Często starał się rzucać im okruszki chleba chociaż potajemnie, ale dziwnym sposobem często strażnicy go zauważyli i wlepiali mandaty. I tym razem było podobnie. Wkurzony Ramier nie wiedział, co miał robić.
- Gołąbki! Popatrzcie, jacy ludzie są! Nie chcą wam pomóc, ale ja zrobię wszystko, aby was uratować!
Negatywne emocje narastały w nim bardzo szybko.
***
W międzyczasie w bazie Władcy Ciem mężczyzna próbował rozgryźć potęgę swojej mocy. Chciał się mocno przygotować do porządnej walki z superbohaterami. Wiedział teraz, że strażnik musiał znajdować się w mieście, skoro pojawili się w nim tacy herosi jak Biedronka i Czarny Kot. Do tej pory spodziewał się, że szkatułka gdzieś jest ukryta w Tybecie, jednak grubo się mylił. Zauważył, jak jego broszka zaczęła świecić.
- Na razie przerwę poszukiwanie nowej mocy! Jest robota, Nooroo. - popatrzył pogardliwie na kwami, które się skuliło w kącie. - Nooroo, daj mi mroczne skrzydła!
Znowu transformował się w paskudnego potwora, który wyposażony był w swoje rękawiczki, za pomocą której tworzył akumy.
- Zobaczmy, kogo tutaj mamy!- krzyknął.
Otworzyła się szyba, za pomocą której mógł obserwować swoją potencjalną ofiarę.
- Ooo. Fan zwierząt. Gołębiarz, który nie może przeżyć tego, jak są traktowani jego "podopieczni". To idealna pożywka dla mojej akumy!
Pstryknięciem palców przywołał białego motylka, który osadził się na rękawiczce. Po kilku sekundach stał się okropnym pasożytem , zdolnym kontrolować umysłem opętanego.
- Leć, moja mała akumo! I zawładnij jego szczodrym sercem!
Motyl trzepnięciem skrzydeł wyleciał z kryjówki antagonisty. Leciał w kierunku swojego celu.
***
Ramier siedział na ławce mocno przygnębiony. Ewidentnie w nim tliła się ogromna złość, która dawała się w znaki. Nie mógł nad nią zapanować, oo ciągle w głowie miał cierpienie biednych zwierząt, które kocha. Nawet nie zauważył, jak do jego gwizdka na szyi wleciała akuma. Ofiara niemal powstała.
- Panie Gołębiu, jestem Władca Ciem. Widzę, jak twoje gołębie cierpią, przez zawiść ludzką. Dam ci moc pomszczenia ich i dokarmienia swoich pupili. W zamian liczę na twoją pomoc. Chcę posiąść miracula Biedronki i Czarnego Kota!!! Wchodzisz?
- Oczywiście, mój panie- powiedział to bardzo mechanicznie i zaczął się transformować.
Jego obecny strój pokrył się piórami, na górze pojawił się mu kask z dziobem, a w jego rękach znajdował się gwizdek, za pomocą których przywoływał gołębie. Istoty te mocno go słuchały, bo szły za nim praktycznie wszędzie. Chciał dopaść burmistrza, który wprowadził to idiotyczne prawo.
***
Tymczasem w szkole zadzwonił dzwonek na długą 15 minutową przerwę i uczniowie wychodzili z sali. W klasie Marinette, wspomniana dziewczyna wraz z Alyą Cesaire wyszli z sali lekcyjnej, żywo dyskutując.
- Marinette!- zawołała dziewczyna- a może ten sposób na wyznanie uczuć Felixowi, ci się spodoba?
Zerknęła ona na kartkę papieru, gdzie dziewczyna coś narysowała.
- Plan jest bardzo prosty- zaczęła- uczucia wyznałabyś przed szkołą, na bardzo romantycznym spacerze z Martinem.
- To się nie uda- odpowiedziała jej dziewczyna- po pierwsze, jak mam odciągnąć jego ochroniarza od drzwi? On stoi na każdym jego kroku.
- Głupi pomysł. A może spróbujemy tego.....
Marinette kompletnie nie zauważyła, jak wpadła na Martina. Oboje upadli na podłogę.
- Marinette?
- Martin!?- dziewczyna była zaskoczona i mocno się speszyła- Co tuuuu.... tajjjj.... robisz?- zapytała, jąkając się.
Chłopak bez zastanowienia podniósł ją z podłogi.
- Właśnie jedliśmy z moją paczką przyjaciół obiad. Zechcesz do nas dołączyć?
- Nieee. Dzię..... kuuu.... jeee. Jeste...... śmy... zajęee... te pra....cccąąą dommową.
- W porządku. To widzimy się póżniej. Cześć Marinette.
Chłopaki wstali i odeszli w kierunku toalet dla mężczyzn.
- Dziewczyno- szepnęła Alya- więcej luzu. Bo inaczej nie wyznasz mu swoich uczuć.
Nie dokończyła, bo usłyszeli masowy skrzek gołębi. Uczniowie zszokowani wyszli na zewnątrz, gdzie w powietrzu zobaczyli pewnego mężczyznę, który ewidentnie nimi sterował. Był on znacznie większy, niż normalne gołębie. Z tego co zauważono miał moc dowodzenia oraz nadzwyczajnej siły, która pozwalała unosić duże i masywne ciężary.
- Witajcie, drodzy Paryżanie! Już wkrótce cała Francja będzie podporządkowana tylko gołębiom. Źle je traktowaliście. Znęcaliście się nad nimi. Teraz za to zapłacicie!
Cisnął ogromnym samochodem w przerażonych ludzi. Jednak ocalił ich Czarny Kot, który pojawił się praktycznie znikąd. Odepchnął go w róg ulicy i roztrzaskał się odłamkami na wiele stron świata.
- Ooo. Widzę, że Czarny Kiciuś chcę zabić moje gołąbeczki! Ale ja ciebie powstrzymam. I poskromię twoją ogromną moc. Gołębie, do ataku!!!
Gwizdem zmusił swoje gołębie, które zaatakowały Czarnego Kota.
- Uciekajcie!- zdołał jeszcze bohater krzyknąć do zaskoczonych uczniów. Pędem wlecieli oni do szkoły. Marinette zdołała zapaść się w tłumie, schowała się do łazienki, gdzie wyjęła Tikki z torebki.
- Tikki, czas na przemianę! Tikki kropkuj!
Po chwili, gdy cały kostium się pojawił, stała się ona Biedronką. Musiała się wydostać z szkolnych toalet, toteż do tego celu wykorzystała ogromne okno, jakie znajdowało się niedaleko kraników z wodą. Chwyciła jojem najbliższą latarnię i wyleciała niczym z procy. Kiedy się ocknęła, zobaczyła straszny wir walki Czarnego Kota z ptakami. Zrozumiała, że jej partner zaczął słabnąć. Zatem bohaterka, po przeprowadzeniu szybkiej narady wojennej z samą sobą, zdecydowała się włączyć do tej skórzanej bitwy. Za pomocą swojej broni stworzyła ogromną wirującą tarczę, która przepędzała gołębie.
- Czerwony owadzie!- krzyknął oburzony Pan Gołąb- masz zostawić te biedne stworzenia.
- Co się panu stało?
- Nie jestem zwykłym panem, tylko Panem Gołębiem! Władcą wszystkich gołębi! Przez durnowaty dekret burmistrza gołębie umierają z głodu! Nie można ich nawet karmić, bo jest to zanieczyszczanie środowiska!!! Tylko ja widzę ich cierpienia, a wszyscy, w tym także wy macie w d.... potrzeby moich podopiecznych. I zrobię wszystko, aby osiągnąć swój cel!
Znowu gwizdnął swoim gwizdkiem, przez co został otoczony pierścieniem z ptaków. Niespodziewanie zniknął, a jedynym śladem, jaki po nim pozostał, były pióra, na które grawitacja oddziaływała najsłabiej.
Kiedy sytuacja się uspokoiła, Biedronka podeszła do swojego partnera, który otrzepywał się z pierza.
- Nic ci się nie stało?- zapytała zaniepokojona.
- Poza pierzem, który osiadł na moim pięknym futerku, nie!- kichnął kilka razy- a gdzie podział się przeciwnik?
- Nie wiem. Prawdopodobnie teraz robi zamęt w innej części miasta. Musimy go dopaść, zanim on rozszarpie burmistrza na strzępy!!!
- Wiesz już, gdzie jest akuma?- zapytał jej towarzysz.
- Tak. Zauważyłem, że bardzo często używa swojego gwizdka, za pomocą którego wydaje polecenia. Wydobywała się z niego fioletowa poświata.
- Zobaczmy, co się dzieje w TF1. Rozpoznamy się w sytuacji i obmyślimy jakiś plan.
- Dobrze!!!- odrzekła Biedronka i wyjęła swój Biedrofon. Jedno przesunięciem palcem odpaliło jej komputer pokładowy. Weszła w przeglądarkę i dostała się na stronę telewizji, gdzie akurat puszczana była relacja na żywo.
- Witajcie, tutaj Nadja Chamack. Mamy wiadomość z ostatniej chwili! Paryż zaatakował kolejny superzłoczyńca, Pan Gołąb, który sieje totalne spustoszenie. Cała 12 dzielnica jest już pokryta piórami, a antagonista ewidentnie zmierza w kierunku budynku ratusza. Jak podkreślił w swoim słowach, chce przejąć władzę w mieście, a Francję pragnie uczynić Królestwem Gołębi. Policja jest bezradna. Czy Biedronka i Czarny Kot, których po raz pierwszy mogliśmy ujrzeć w akcji, ponownie dadzą sobie radę? Zapraszam do śledzenia reportaży, aby być na bieżąco!
Relacja się skończyła, a po minach superbohaterów można było się zorientować, że jest bardzo źle!!!
***
Hotel de Ville był zabytkowym XIX wiecznym pałacem oraz stołecznym ratuszem, w której mieszkał burmistrz, Andre Bourgeois. Na zewnątrz znajdował się ogromny plac, pełen policjantów, antyterrorystów i żołnierzy, przygotowanych na walkę z gołębiami. Natomiast w środku pełno pięknych sal, w tym także słynna sala urzędowa. W niej znajdowało się złote krzesło, piękny stół z pozłacanym blatem, na ścianie herb Paryża i samej Francji, gablotka z trofeami oraz dyplomami, czy nawet podstawowe wyposażenie, typu komputer oraz telefon stacjonarny wewnętrznej linii. Andre był mocno zaniepokojony doniesieniom następny sołtysów z innych dzielnic o zanieczyszczeniu kolejnych dzielnic piórami. Antagonista przejmował kolejne rejony, rozbrajając funkcjonariuszy. Oglądał również na żywo kolejne relacje telewizyjne.
Sam złoczyńca natomiast niesamowicie bawił się na cierpieniu innych. Miał tą satysfakcję, że ludzie czują to, co czuły gołębie. Strach.... Kolejną dzielnicę całkowicie pokryto pierzem, po czym postanowił uderzyć na kolejny czuły punkt. Na pałac burmistrza.
- Moi przyjaciele! Dzisiaj nadszedł czas zemsty i pomszczenia wszystkich upokorzeń, jakie was doznały! Kiedy wreszcie zmienimy burmistrza, zapanuje wreszcie dla was spokój i harmonia! Dołączcie się do tego symbolicznego ataku, którym wreszcie zakończymy pewną erę. Jesteście ze mną?
Gołębie zaczęły huczeć i buczeć na znak zgody.
- A zatem do ataku! Za naszą wolność!- krzyknął.
Całe stado liczące ok. 2000 sztuk pofrunęło za Panem Gołębiem, gotowe do wielkiego starcia.
***
Super bohaterowie zmierzali w ekspresowym tempie w kierunku Hotel de Ville, aby móc przyłączyć się do obrony. Po drodze mijali wielkie dzielnice, gdzie wszędzie leżała masa piór. Nie wiedzieli, że za nimi leciał ogromny gołąb, śledząc ich. Gdy podsłuchał ich rozmowę o planie, natychmiast udał się w kierunku swojego pana.
***
Policja dzielnie obserwowała otoczenie. Na razie nie było widać żadnych przeciwników, a niebo zdawało się być coraz bardziej czyste. Byli przygotowani do walki na śmierć i życie.
W międzyczasie Pan Gołąb zbliżał się w kierunku swojego punktu ataku. Miał już wydać nawet polecenie, aby Gołębie zaatakowały od frontu, jednak podleciał do niego jego wierny doradca. Zaczął mu coś szeptać na ucho, a on tylko bezczelnie się uśmiechnął. Postanowił zmienić zamiar i zamiast uderzać frontalnie na Hotel de Ville, postanowił podporządkować sobie Pałac Elizejski, pojmać prezydenta, po czym wrócić tutaj z powrotem. To mogło się bardziej udać.
Aby jednak ten fortel wypalił, zostawił ok. 500 sztuk, które pozornie miały atakować. To pozwoliło mu by wykrycie postępu. Jak postanowił, tak zrobił. Rozdzielił więc część swojej armii i odleciał w kierunku Sekwany. Korpus ptaków rozpoczął więc frontalny atak na pałac. Zgromadzili się, niczym ogromna chmura, podlecieli od przeciwnej strony i zaczęli opadać na tłum policji. Ta od razu była przygotowana i zaczęła strzelać w powietrze. W wyniku ostrzału zaczęły padać pierwsze sztuki. Wtedy ptaki mocno się zdenerwowały. Wypuściły swoje pierze, które mocno ograniczały widoczność.
Bohaterowie docierając na plac, zobaczyli okropne sceny. Kilkanaście martwych gołębi, mnóstwo piór oraz spanikowanych członków różnych służb oraz ogólnie tragiczna sceneria miasta, zmotywowała herosów do podjęcia radykalnych kroków. Rzucili się wręcz na wspomniane stado gołębi, szukając głównego wroga. Gołębi wydawało się im, że pokonali ledwo kilkadziesiąt sztuk, a w ich miejscu pojawiały się nowe. Ciągle było słychać strzały. Panował ogromny chaos.
- Czarny Kocie! Jesteś tutaj?- krzyknęła, spychając kolejnego gołębia na ziemię.
- Jes...t..eeemm!- powiedział dziwnie, jakby miał ogromną ilość pierza.
- Tak ich nigdy nie pokonamy! Co zwalczamy nowe sztuki, zaczynają się pojawiać kolejne. Musimy chronić burmistrza, bo Panu Gołębiowi tylko na nim zależy. Policja sobie da radę.
- Co mówisz?- krzyknął zrozpaczliwie, spychając kolejnego gołębia z swojego kociego kija.
- Policja da sobie radę. Musimy się dostać do środka ratusza.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem!
Rzucili się szybko w kierunku bram muzeum, starając się nie wpadać na innych policjantów. Ciągle starali spychać z siebie gołębie, które brały udział w szturmie. Swoimi pazurami sprawiali ból posiadaczom miraculi, jednak po dłuższej chwili dotarli do sali, gdzie drapieżniki na razie się nie wdarły. Mogli chwilę odetchnąć.
- Jaki mamy inny plan?- zapytał przestraszony posiadacz.
- Według mnie powinniśmy skupić się na głównym sprawcy całego zamieszania, bo inaczej nie damy rady. Dopóki gołębie są pod jego kontrolą, będą wykonywać polecenia.
- Tylko nigdzie go nie zauważyłem- dodał bohater- Jakby nie brał udziału w ataku.
- Albo.... Po prostu zaatakował od innej strony. Chciał dorwać burmistrza.
- Gazem do jego gabinetu!
Szybko ruszyli wzdłuż korytarza. Przestraszeni wbiegli do jego gabinetu, gdzie biedny Andre płakał i wylewał łzy. Patrzył załamany w monitor.
- Nic panu nie jest?- czule spytała go Biedronka.
- Mi nie, ale on wygrał. Popatrzcie na to!
Odwrócił monitor w ich stronę. Była to już kolejna relacja Nadji Chamack.
- Tragiczna wiadomość dla mieszkańców i całej Francji! Pan Gołąb zaatakował Pałac Elizejski z siłą 1500 osobników. Obrona była mocno osłabiona, gdyż dużą część przerzucono na ratusz. Prezydent został pojmany i zamknięty w lochach. Po tym ataku, główny antagonista ogłosił się dyktatorem nowego Królestwa Gołębi.
- CO TAKIEGO?- bohaterowie patrzyli z coraz większym przerażeniem.
- Drodzy Paryżanie! Od tej chwili władze przejęły siły jasności. Dzięki Władcy Ciem mogłem dostąpić tego godnego zaszczytu. I w imieniu nowego królestwa wydaję pierwszy dekret. Macie dorwać Biedronkę i Czarnego Kota oraz zaprzestać walki z moimi gołębiami. Każdego, kto złamie tą zasadę, będzie grozić kara śmierci. Zrozumiano?
- Nigdy ci nie ulegniemy! Dopóki naszym miastem rządzi burmistrz- krzyknął jeden z dygnitarzy- nie będziesz nam rozkazywać!
- Zamknij się! Skoro burmistrz nie chcę odejść dobrowolnie, zmusimy go do tego siłą.
Mówiąc to podziękował za wywiad i odleciał.
- JEST JESZCZE GORZEJ, NIŻ MYŚLAŁAM!- krzyczała rozpaczliwie Biedronka- PRZEZE MNIE CAŁA FRANCJA STANIE SIĘ KRÓLESTWEM GOŁĘBI!
- Nie- odrzekł jakiś głoś za nią. Był to Andre.
- To moja wina! Gdybym nie wprowadził tego głupiej ustawy o zaśmiecaniu środowiska, nigdy by nie doszło do tej akumanizacji. I teraz zrobię wszystko, aby naprawić swoje błędy.
- Biedronka! Pamiętaj jeszcze o Szczęśliwym Trafie.- rzekł Czarny Kot.
- Szczęśliwy Traf!
Z nieba spadł wielki róg.
- Do czego może się nam przydać- zastanawiała się Biedronka.
- Ja chyba wiem- rzekł niespodziewanie jej partner- Gołębie nie są odporne na głośne dźwięki. Łatwo się płoszą, gdy je słyszą. Możemy wyczyścić pole bitwy, jaka obecnie trwa na placu i wygrać. Sam Pan Gołąb bez swojej wizytówki nie może toczyć walki.
- Doskonały pomysł. Dziękuje Czarny Kocie- uściskała go z radości.
- Nie ma sprawy- odrzekł nieśmiałym głosem i się zarumienił- To chodźmy!
Niespodziewanie usłyszeli kolejne pomrukiwanie następnych sztuk gołębi. Główny korpus zaatakował ponownie Ratusz Miejski. Do środka wtargnął sam antagonista wraz z 500 sztukami, a reszta zajmowała się policjantami, mocno zdrapanymi. Ruszył w kierunku gabinetu burmistrza.
- Schowajmy się za drzwiami!- podjął decyzję błyskawiczną Czarny Kot. Chwycił ją za rękę i się ukryli.
- Tylko niech nas pan nie zdradzi- szepnęła Biedronka.
Nie minęło kilka chwil, a drzwi z trzaskiem wyleciały z zawiasów. Do środka wtargnął antagonista, otoczony swoimi podwładnymi. Włodarz udawał zaszokowanego i strachliwego człowieka.
- Czego tu chcesz?- popatrzył pogardliwie.
- Zemsty. Zrzec się dobrowolnie swojej funkcji, bo w przeciwnym razie coś może ci się stać! Głupcu, Francja już upadła! Teraz jesteś w Królestwie Gołębi! Masz słuchać moich poleceń!
- A co z Biedronką i Czarnym Kotem?
- Spokojnie. Moje gołąbki też się z nimi rozprawią. Poddajesz się, czy mam usunąć cię siłą z mojego nowego domu?
- Tak. Poddaje się.
Burmistrz powstał od biurka.
- Zdejmij tą szarfę, a następnie rzuć ją w moim kierunku! - rozkazał mu antagonista.
- Tak jest, panie!- skłonił się mu pokornie.
- Nareszcie!!!
Wtedy Biedronka ukryta za drzwiami dmuchnęła w róg. Głos był tak przerażający, że oprócz wszystkich gołębi został także mocno ogłuszony złoczyńca.
- Kotaklizm!- wrzasnął Czarny Kot i wbiegł na swojego przeciwnika, dotykając palcem jego gwizdka. Zamienił się w popiół, a z niego wyleciał ten wstrętny pasożyt.
- To koniec twoich złych rządów, akumo! Pora wypędzić złe moce!- dodała. Szybkim ruchem złapała ją w jo-jo i poddała procedurze oczyszczania.
- Papa, miły motylku! Niezwykła Biedronka- rzuciła swoim rogiem do góry, aktywując moc naprawiania zniszczeń. Z ulic Paryża znikały pióra, gołębie zabite przez policjantów wróciły do życia, a zamknięty prezydent Francji został uwolniony i przeniesiony do swojego biura. A sam Pan Gołąb z powrotem zamienił się w Ramiera, który patrzył niemrawo na super bohaterów.
- Zaliczone!- krzyknęła Biedronka i Czarny Kot, podając sobie żółwika.
Zaskoczony sprzedawca przecierał oczy z zdumienia.
- Biedronka, Czarny Kot? Co się ze mną działo?
- Dopadła pana akuma. Na szczęście już jest wszystko w porządku.
- Przepraszam pana!- powiedział Ramier do burmistrza- za to, że łamałem prawo, zaśmiecając. Było mi po prostu żal głodnych ptaków, z którymi jestem związany praktycznie od dzieciństwa.
- Przeprosiny przyjęte. A co do głodnych gołębi, mam zamiar wprowadzić nowe prawo. Od tej chwili, w każdej dzielnicy będą po trzy karmiki, gdzie dzięki waszej pomocy będziemy dostarczać pożywienie gołębiom! Co powie pan na to rozwiązanie?- zapytał.
- Ja... Nie wiem, co mam powiedzieć- Ramier zaczął się jąkać- Dziękuje. Jeżeli będzie pan potrzebował mojej pomocy, jestem do dyspozycji.
- Jeszcze ogadamy tą sprawę! Dziękuje za szlachetną inicjatywę.
Panowie podali sobie po prawej dłoni, uśmiechając się wzajemnie. Biedronka szepnęła Czarnemu Kotu na ucho:
- Jak widać, rozwiązaliśmy jeszcze ten impas.
- Mnie też to cieszy.
Popatrzyli się jeszcze raz na tą scenę.
***
- Jeszcze się policzymy, Biedronko! Nie będziecie mieli tyle sukcesów, ile gołębi lata po niebie! Nie pozwolę na to!
Szyba w jego bazie się kolejny raz zamknęła.
:)
Cześć! Niniejszy rozdział dedykuje kolejnej nowej obserwującej mój profil, czyli @_enolA009_ Dzięki i mam nadzieję, że moja twórczość ci się spodoba! Do następnego rozdziału kochani!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro