8.
Od tej pierwszej pamiętnej walki superbohaterów z superpolicjantem minął jakiś tydzień. Paryż powoli zaprzestawał o nich mówić. Wszystko zaczęło wracać do normy. Ludzie normalnie pracowali, spotykali się z znajomymi, chodzili do kawiarni. Panowała przyjazna i miła atmosfera w "Mieście Zakochanych".
Wstawał kolejny poranek, a promienie światła słonecznego wpadły przez okno do pokoju Marinette. Kiedy tylko one osiadły się na jej oczach, dziewczyna momentalnie się przebudziła. Zaspanym wzrokiem spojrzała na telefon komórkowy. DOCHODZIŁA 8 RANO! ZA 10 MINUT ZACZYNALI LEKCJĘ, A MARINETTE NIE BYŁA PRZYGOTOWANA!!!
Szybko podeszła do niewielkiego domku dla lalek, gdzie spała Tikki.
- Wstawaj!- zaczęła poganiać małe czerwone stworzonko.
- Co się dzieje?- szepnęło wyraźnie niewyspane.
- Zaraz zaczynam lekcję. Jeżeli się nie pośpieszymy, to znowu się spóźnię.
Nerwowo i pod wpływem wielkiej paniki zaczęła przetrzepywać szafę, szukając ciuchów....
***
Gabriel Agreste wraz z swoim synem Felixem podjechał do szkoły swoim biednym, aczkolwiek ciągle działającym pojazdem.
- Synku- zwrócił się w jego kierunku- Staraj się ignorować tego celebrytę. Ja wiem, że to co on ci mówi jest bolesne. Jednak, staraj się nie wdawać w głupią dyskusję z nim. Ok?
- Dobrze, tato. Postaram się- powiedział cichutko.
Jego ojciec wysiadł z samochodu i podszedł do drzwi pasażera od strony, gdzie siedział chłopak. Pomógł wysiąść mu z pojazdu, po czym go przytulił i odjechał. Nastolatek kątem oka widział Martina z innymi kolegami, którzy mieli na ten widok bezczelne miny. Postanowił jednak posłuchać rady ojca i kuśtykając, ruszył w kierunku szkoły.
- Czego tu chcesz?- krzyknął Martin w jego kierunku.
Felix postanowił go zignorować, tak jak mu radził tata. Ruszył bez wahania do budynku. Jednak poczuł, że ktoś zagradza mu drogę.
- Kolega się o coś ciebie pytał, szczylu. Co tutaj robisz?
- Zostawcie mnie- krzyknął. Odepchnął jego rękę i tak szybko, jak to możliwe wleciał do szkoły. Chuligani podążyli tuż za nim. Wiedzieli, że chłopak musiał wejść do szatni, toteż to wykorzystali. Wparowali tuż za nim i zamknęli drzwi. Natychmiast Felixa popchnęli na kurtki, a on nie mógł na to zareagować. Wpadł prosto na wieszaki.
- Po pierwsze szczylu- odparł- nieładnie od nas uciekać, a po drugie masz odpowiadać na pytania. A teraz pokazuj, co masz w plecaku.
Nie pytając się go o zdanie, szkolni chuligani wzięli jego plecak. Chłopak próbował protestować, ale zaraz go sprowadzili do parteru. Bez żadnej litości, przetrzepali jego zawartość. Znaleźli w nim 5 euro.
- Popatrzcie- powiedział Martin- co to za biedak?
Wszyscy się zaśmiali. Mimo to podniósł monetę i rzekł:
- To haracz, za przyjście do szkoły- oznajmił i schował jego monetę do kieszeni.
- Oddajcie mi ją!- krzyknął chłopak rozpaczliwie- Chcę kupić sobie chociaż podstawowe jedzenie.
Jednak w odpowiedzi usłyszał tylko paskudny, drwiący śmiech. Martin podszedł i chwycił Felixa za koszulkę.
- Posłuchaj mnie, śmieciu. Mnie g...... obchodzą twoje potrzeby! Masz płacić haracz, chyba że wolisz mieć całą twarz zalaną krwią.
- CO WY ROBICIE?- usłyszeli gówniarze nieznany dla nich głos, dochodzący za ich pleców.
- Spieprzamy!- krzyknął przywódca. Puścił zaatakowanego Felixa i szybko założyli kaptury, po czym uciekli z szatni, przepychając się, obok wspomnianego ucznia. Okazało się, że był nim Nino, nowy kolega z klasy. Podszedł on do chłopaka, który leżał na podłodze.
- Nic ci się nie stało?- zapytał z wyraźną troską.
- Będę żył- odrzekł smutno nastolatek.
Nino podniósł jego rozrzucone kule i podał nastolatkowi. Jednak ten ciągle nie mógł wstać.
- Posłuchaj!- rzekł cicho- W kieszeni tamtej kurtki mam strzykawkę. W środku znajduje się insulina, a rano zapomniałem sobie jej wstrzyknąć. Źle się czuje. Podałbyś mi ją?
- Oczywiście - odrzekł przejęty Nino.
Podszedł do kurtki nastolatka, po czym przetrzepując kieszenie, odnalazł fiolkę wraz z lekarstwem. Wyciągnął też gazik nasączony alkoholem. Wszystko podał Felixowi, który najpierw wytarł miejsce nakłucia, a następnie wstrzyknął sobie insulinę. Preparat zaczął działać niemal natychmiast, a on sam poczuł się o wiele lepiej.
Wtedy chłopak pomógł mu wstać. Chwilkę się z tym siłował, ale po krótkiej chwili, Felix stał już na równych nogach.
- Dziękuje ci Nino!- odrzekł do niego.
- Nie ma sprawy, brachu. Powiedz mi, kim są te oprychy, które ci tak dokuczają?
- Nie zadzieraj z nimi- szepnął przestraszony chłopak- Oni tutaj rządzą całą szkołą. Na czele tej "grupki przestępczej" stoi ten celebryta Martin Roth. Dokuczał mi, odkąd pamiętam.
- Z powodu swojej niepełnosprawności?
- Tak. Uważa mnie za totalnego śmiecia, który nie nadaję się do nich. Jestem u nich zgniłym jabłkiem w koszyku zdrowych owoców.
- Nie próbowałeś tego zgłaszać nauczycielom?
- Oni z tym nic nie zrobią. Ojciec Martina bardzo dużo inwestuje pieniędzy w szkołę i co gorsza w fundamentalnych sytuacjach. Dyrekcja jest bezradna, bo jeżeli coś zrobią synalkowi, to wtedy zostanie odcięte im źródło dochodów.
- Naprawdę paskudna sytuacja. Nie możesz pozwolić na to, aby ciebie gnębili. Nawet sama jakaś dziewczyna, nie pamiętam dokładnie, mówiła o pewnym wykluczeniu w czasie akademii szkolnej. Pamiętasz?
- Tak. I co gorsza wszyscy dawali jej aplauz. Nawet Martin.
- Widzisz, jakim jest hipokrytą....
- Nie gadajmy o tym, szkoda strzępić gęby.
Nino przyznał mu rację, po czym wyszli z szatni. W końcu do pierwszej lekcji zostało im 3 minuty.
***
Marinette w międzyczasie, niczym maratończyk biegła do szkoły. Zajęcia się już rozpoczęły, więc nie miała czasu do stracenia. Szybko dotarła do budynku, po czym przeskakując co dwa stopnie, wbiegła do szkoły. Większość uczniów była już zgromadzona przed salami, gdzie odbywały się zajęcia. Nie miała czasu na zwracanie uwagi. W szatni szybko przebrała buty, po czym, wybiegając z niej, skierowała się na schodki, gdzie na pierwszym piętrze znajdowała się jej sala.
Przy niej nikogo nie było.
- Pewnie klasa jest już w środku- pomyślała i niepewnym ruchem chwyciła klamkę. Uchyliła leciutko drzwi.
Dlaczego zawsze musi mieć rację!? Wszyscy siedzieli w sali i zajęcia akurat prowadziła z nimi pani Carine Bustier, jej wychowawczyni. Popatrzyła się na Marinette, z taką miną, jakby miała powiedzieć: "Jak zawsze się spóźniłaś". W ostatniej chwili jednak ugryzła się w język.
Dziewczyna weszła do klasy. Przywitała się z nauczycielką i ją przeprosiła za spóźnienie, po czym ruszyła do ławki, gdzie siedziała z Alyą. Jednak do niej nie dotarła, bo poczuła, że traci grunt nad nogami. Wywróciła się.
Zdołała się szybko odwrócić, a zobaczyła, że Chloe chowała nogi pod stołem. To ona musiała to zrobić, aby poniżyć ją przed klasą!
Zaczęła się chamsko śmiać!
- Dupain-Cheng, pomyliłaś podłogę z biurkiem? - szydziła z niej i się śmiała. Niektórzy z klasy również zaczęli się śmiać. Dziewczynie napływały łzy do oczu, ale nagle poczuła, że ktoś wziął ją za rękę. Tak, to był Martin! Ten dwulicowy typ, co z jednej strony grał dobrego troskliwego o innych chłopaka, a gnębił osoby biedne i niepełnosprawne.
Nino, jak to zobaczył, miał ochotę podejść do niego i walnąć go w pysk, lub wykrzyczeć o nim całą prawdę. Sam przecież był świadkiem tego, co oni wyprawiali z jego przyjacielem w szatni.
Nie mógł jednak tego uczynić. Z bólem serca obserwował sytuację, gdy ten idiota pławił się jako bohater i krzyczy na Chloe w obronie córki piekarza.
Jednak dziewczyna była zachwycona Martinem i oczarowana jego "idealnością". Już od tygodnia, od momentu, kiedy on uratował ją przed deszczem, była zakochana w nim po uszy. Zaczęła się jąkać, nie mogła się wiele skupić, a w jej głowie słyszała tylko: Martin! Martin!! Martin!!!
- Dz...ię...ku...ję ci Mar.... to znaczy... Marci.... Martin za pomoc- zaczęła się śmiać uczennica. Jej fiołkowe oczy próbowały gdzieś uciekać, a ona sama drżała.
- Nie ma za co. Zawsze jestem do twoich usług!- ukłonił się przed nią.
Dziewczyna z wielką nieśmiałością ruszyła do swojej ławki, gdzie Alya wpatrzona była na nią. W jej oczach można było dostrzec ogromne zaskoczenie.
- OHO! Widać dziewczyno, że i ty znalazłaś jakiś swój obiekt westchnień!?
Nastolatka w odpowiedzi tylko westchnęła i siadła na ławce:
- Zauważyłaś?- zapytała cicho.
- Oczywiście, że tak. Jąkasz się, jakbyś go pierwszy raz na oczy widziała, twoje spojrzenie w jego stronę, pełne pozytywnej energii i to drżenie.
- Zgadłaś i masz rację! Zakochałam się w nim.
- To gratulację!- poklepała ją po ramieniu. Uciszyła się, bo zauważyła, że nauczycielka chciała coś powiedzieć.
- Dobrze Marinette, że do nas dotarłaś- powiedziała- bo dzisiaj, jako, że mnie niestety w piątek nie będzie, zrobimy zamiast języka francuskiego, wyjątkowo godzinę wychowawczą.
Po minach uczniów można było zauważyć widoczną ulgę.
- Wiecie doskonale, że za jakiś tydzień w samorządach klasowych odbędą się wybory. Musimy wyłonić trójcę klasową, która będzie odpowiedzialna, inteligentna i dawała dobry przykład. Do końca tego dnia chciałabym zebrać listę kandydatów na stanowisko, więc musicie się zdecydować. Od tego momentu będziecie mieli czas na zorganizowanie kampanii wyborczej, po czym w przyszły piątek rozstrzygniemy wybory metodą głosowania. Osoba, która otrzyma najwięcej głosów zostanie przewodniczącym, druga z kolei zastępcą, a trzecia skarbnikiem.
Wszyscy uczniowie popatrzyli się na siebie, kiwając głową, jakby chcieli w ten sposób coś uzgodnić.
- Wszystko będziecie ustalać na przerwie- przerwała im nauczycielka- Na spokojnie. Przypominam, do końca dnia czekam na listę kandydatów! A od jutra rozpoczniecie kampanię. Wszystko już wiecie?
- Tak.- odrzekła niemal cała klasa jednym tonem.
- Świetnie. Przejdźmy teraz do tematu, jaki poruszymy na dzisiejszych zajęciach, czyli cyberprzemocy. Większości z was teraz korzysta z mediów społecznościowych, jako sposób kontaktu. Jest to wygodna forma komunikacji, jaka pojawiła się w ostatnich latach. W pewnym sensie wyparła ona klasyczną pocztę. Niestety, tutaj też istnieją mankamenty....
Marinette i Felix nie mogli totalnie się skupić na zajęciach. Każdy z innego powodu. Dziewczyna z przedstawionych powyżej, a Felix dumał na tym, co powiedział do niego Nino. Również czuł się zgorzkniały wcześniejszą sytuacją. Staraj się słuchać wykładu do końca, jednak były tylko z tego nici. Tak było, aż do zadzwonienia dzwonka.
- Pamiętajcie uczniowie! Do końca dnia, a jestem do 16:10, musicie zgłosić swoją kandydaturę. Dobrze?
- Dobrze, pani Bustier- odpowiedzieli wszyscy.
- Zatem, widzimy się w przyszłym tygodniu. Do widzenia!
- Do widzenia- odparli uczniowie i rzucili się do drzwi wyjściowych. Kiedy cały tłok zmalał, Nino pomógł wygramolić się Felixowi z miejsca posiedzenia, po czym wyprowadził go na zewnątrz. Potem wrócił się do klasy, po swój plecak.
- Nino!- zwróciła się do niego pani Bustier, kiedy wychodził - dziękuje za to, że pomagasz Felixowi!
- To mój przyjaciel. Bardzo go lubię!
Niepełnosprawny uczeń cieszył się z tego, co usłyszał, po raz pierwszy ktoś nazwał go przyjacielem. Nie śmieciem!!! Przyjacielem! Jego ojciec miał rację. Nigdy nie powinien wsadzać nikogo do czarnego worka, bo nie było to zachowanie fair, wobec innych.
***
Alya Cesaire wraz z swoją przyjaciółką udali się w miejsce, gdzie było mało uczniów. Dziewczyna była ciekawa, jak Marinette, która normalnie w świecie się uczyła, była bardzo zdolna, mogła zakochać się w chłopaku. To raczej nie było w jej stylu. Kiedy miała pewność, że są sami, zaczęła ponownie drążyć temat:
- Marinette!- zaczęła- Jestem zadowolona z tego, że masz jakąś sympatię, do której wyznajesz uczucia. I nie pogniewaj się na to pytanie, ale jako przyjaciółka chciałabym wiedzieć. Jak to się wszystko zaczęło? Zawsze mi mówiłaś, że nie chcesz mieć chłopaka, a teraz przeszłaś ogromną metamorfozę.
- To nie jest zwyczajny chłopak!- odpowiedziała- On jako jedyny z naszej klasy jest wyjątkowy. Miły, troskliwy, fantastyczny. A jak zaczęła się nasza relacja? Już ci opowiadam.
Dziewczyna powiedziała swojej najważniejszej przyjaciółce, o tym, co działo się tydzień wcześniej. O tym, jak błąkała się bez parasolki, jak Martin się zatrzymał i podwiózł do domu oraz o jego szarmanckim zachowaniu. Alya słuchała tego z wypiekami na twarzy. Jeszcze nigdy nie słyszała tak pięknej historii.
- I od tego momentu- kończyła Marinette- zaczęłam się jąkać, drżeć i o nim myśleć. Nawet teraz nie mogę zaprzestać!!!
- Powiem tylko tyle, wzruszająca historia. A czy twój wybranek wie o twoich uczuciach?
- Jeszcze niestety nie - zasmuciła się - Nie miałam odwagi mu wyznać prawdę. Ledwo zaczynałam zdanie, a się tak ścinałam, że pozostało mi tylko wycofanie się.
- Marinette, posłuchaj. Jestem twoją przyjaciółką. Pomogę ci wyznać uczucia Martinowi.
- Naprawdę!?- zapytała dziewczyna, niedowierzając w swoje szczęście.
- Oczywiście. W końcu beze mnie byś sobie nie poradziła- zakończyła.
Obie wybuchły śmiechem, a następnie się do siebie przytuliły. Naprawdę byli prawdziwymi przyjaciółkami.
***
Nino wraz z Felixem również starali się trzymać z daleka od całej tej bandy Martina, która grasowała po szkole i zastraszała innych uczniów. Byli jak prawdziwi przyjaciele. Śmiali się szczerze, jak padł jakiś żart od któreś stron. Ewidentnie świetnie się ze sobą dogadywali.
- Nino, dziękuje ci jeszcze raz za to, że przed nauczycielką powiedziałeś jej o tym, że jesteś moim przyjacielem.
- Nie ma sprawy, brachu. Pamiętaj jedno, nigdy nie będziesz wykluczony i nikt nie ma prawa ciebie wykluczać.
Przerwali tą rozmowę, bo obok nich przeszła Marinette wraz z Alyą, które również się dobrze dogadywały. Ruszyły one w stronę sklepiku i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Nino obserwował blondynkę z niebieskimi włosami, spięte w warkoczyki oraz fiołkowymi oczami. Dziewczyny uszły kilka metrów, ale Nino nie zaprzestał się na nich gapić.
- Stary, co się dzieje- klepnął poufale Felix w jego ramię- zakochałeś się?
- No coś ty. Dopiero liżę rany po moim miłosnym zawrocie głowy. Zwróciłem uwagę na jedną rzecz. Jak się nazywa ta dziewczyna?
- To jest Marinette- Dupain Cheng. Ona chodzi z nami, odkąd ją pamiętam.
- To jest ta dziewczyna, która wywróciła się na środku klasy?
- Tak. Jest troszkę niezdarna oraz czasami się spóźnia, ale bardzo inteligentna i miła.
- Brachu. Muszę ci coś powiedzieć. Widziałem, jak Martin przylizywał się do niej, jakby zgubił smoczka i zachowywał się dziwnie miło wobec niej.
- Jesteś zazdrosny?
- Nie. Jestem wściekły. Ten palant odgrywa dwie role. Prawdziwą twarz oraz niewiniątko, które coś pomoże, coś doradzi. I co gorsza, wydaję mi się, że jest ona nim zauroczona.
- Skąd takie wnioski?
- Stary, serio nie widziałeś!? Jak ona się jąka, poci się i drży, kiedy akurat obok niej jest Martin?
- Widziałem.....- odpowiedział.
- On ewidentnie coś kombinuje. I żeby jego plan się udał, udaje mądrego i porządnego chłopaka, ale w szatni nie omieszka cię okraść, ale także i pobić!!! Mam ochotę jej wszystko wyznać. Pokazać jak zachowuje się ten idiota!
- Nie możesz tego zrobić!!- krzyknął Felix- Jeżeli on się dowie, to wtedy oboje mamy porządnie przerąbane. Proszę cię, nie rób tego!
Chłopak z kulami spojrzał na swego przyjaciela błagalnym wzrokiem.
- Ok. - odrzekł zrezygnowany Nino.
- Nie myślimy o tym. Lepiej wspomnij, o jakim miłosnym zawrocie głowy mówiłeś!?
Twarz mulata zaczęła robić się czerwona jak burak.
- Jak jeszcze chodziłem do szkoły w Clermont, też poznałem dziewczynę. I nawet ze sobą byliśmy przez krótką chwilę. Kochałem ją. Nie uwierzysz, jak bardzo. Jednakże też miałem swoich dręczycieli w poprzedniej szkole. Śmiali się wyłącznie ze mnie. Wkrótce okazało się, że wspomniana dziewczyna była podstawiona, abym to ja wyszedł na głupka przed wszystkimi. Oszukała mnie. Mimo to, nigdy nie mogłem o niej zapomnieć. Zawsze jak ją widziałem serce mnie bolało coraz mocniej. Więc wraz z ojcem zdecydowałem się o przeniesieniu.
- Tylko z tego powodu?
- Nie. Normalnie przeniósłbym się do innej szkoły w Clermont, ale dowiedziałem się, że College Francois Dupont reaktywowali służbę szkolnych policjantów, która wspiera KMP. Z racji tego, że mojego ojca przeniesiono do Paryża, postanowiłem zapisać się do tej szkoły. Jutro mam pierwszą odprawę i dowiem się, z kim będę patrolował.
- Czemu od razu o tym nie mówiłeś?
- Nie chciałem sobie robić nadziei. Musiałem przejść wiele egzaminów oraz szkoleń, zanim zdecydowali się mnie przyjąć. Wczoraj dostałem wiadomości e-mail i dlatego dopiero dzisiaj chciałem się z tym podzielić.
- Życzę ci powodzenia w nowej służbie!
- Dzięki Felix. Uwierz, przyda mi się.
Ich rozmowę przerwał dzwonek, który oznajmiał uczniom tylko jedno: LEKCJE SIĘ ROZPOCZĘŁY!!!
- Pośpieszmy się! Wiesz, co się stanie jak się spóźnimy na lekcję chemii z panią Mendeleiev- zaczął chłopak z kulami- Potem dokończymy naszą rozmowę.
- W porządku brachu!
Udali się do sali lekcyjnej.
:)))
Dawno nie było jakiś słów od autora, więc czas do nich wrócić. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał.
Miniejszy rozdział dedykuje nowej obserwującej mój profil, czy @agulek_hej_ , mam nadzieję, że się jej spodoba. Pisałem o tym bodajże na tablicy, ale wiecie, zawsze się to może zakopać głębiutko wśród innych wrzucanych postów, więc tutaj będzie taki ślad. Jeszcze raz dzięki za obserwację!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro