Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5.

Minęło kilkadziesiąt minut. Rodzina Agrestów przebywali na cmentarzu przy grobie Emily Agreste, żony oraz matki dla Felixa Agresta. Modlili się cichutko, zapalili znicz oraz złożyli wieniec z kwiatami. Następnie posprzątali nagrobek, który był mocno ubrudzony igliwiem oraz grudkami ziemi. Leciutko szmateczką przetarli płytę i starali się, aby niczego nie uszkodzić. 

Chłopakowi przypomniał się sen, gdzie jego matka w czasie spotkania powiedziała do niego: "Opiekuj się tatą". Nie mógł dalej zrozumieć, dlaczego los nieszczęścia spadał tylko na nich. Ciągle dumał o szkolę, gdzie ciągle mu dokuczali, czuł pustkę i brak najważniejszej osoby w jego życiu mamy, a babcia i dziadek nie chcieli ich znać. 

Było to bardzo bolesne dla niego i z tego powodu uronił łezkę. Po chwilowej zadumie poczuł dotyk swojego taty, który leciutko próbował mu przekazać, że już idą.... Kiedy oni odchodzili od grobu, nastolatek jeszcze zdołał się obrócić i szepnąć: "Nie zawiodę cię mamo".

Ruszyli w ponurych minach do samochodu. Musieli przejść niemal cały cmentarz, bo grób Emily znajdował się praktycznie na samym końcu alejki. 

 Uczucia Felixa nie znikały. Przez to nawet zdarzało się mu zapominać, że dalej ma kogoś, kto rozpościera nad nim opiekę, ale te wszystkie sytuacje, jak dręczenie w szkole, czy odwrót rodziny, totalnie mu przyćmiewały ten fakt.

Nie tylko cierpiała rodzina Agrestów, bo też cierpiała rodzina Makuszyńskich, kiedy dowiedzieli się o postrzeleniu Wilsona.

Jego żona o godzinie 12:06 przyjechała do szpitala Dieu, gdzie został przewieziony jej ukochany małżonek. Była mocno zrozpaczona, czego nikt się nie dziwił dookoła niej. Podeszła do recepcji, w której siedziała pewna osoba.

- Dzień dobry!- odrzekła kobieta- w czym mogę pomóc?

- Dzień dobry!- powiedziała po francusku Anna- Gdzie jest mój mąż?

- Jak się pani nazywa- zapytała pielęgniarka. 

- Anna Makuszyńska. Jestem żoną postrzelonego Wilsona Makuszyńskiego. Powiedzcie mi, gdzie on jest?

- Proszę panią.- zaczęła- bardzo nam przykro. Na razie trwa operacja. Pani mąż jest w krytycznym stanie...

- Że co takiego!??

Kobieta była mocno zaszokowana tym co, usłyszała.

- Bardzo nam przykro- zdołała odpowiedzieć pielęgniarka.

Anna z szałem próbowała bić w drzwi operacyjne. Lekarz, który ją zobaczył, odciągnął jej rękę. Kobieta się rozpłakała, a gorące łzy kapały na posadzkę....

Takiej okazji nie mógł przepuścić Władca Ciem, który wyczuł, dzięki broszce negatywne emocje. Strzelił kilka razy palcami, a motylek podleciał do jego ręki. Za pomocą swoich rękawic, nadał akumie mroczną moc.

- Leć moja mała akumo! I zawładnij jej zrozpaczonym sercem!- krzyknął, a czarny motylek wyleciał z jego bazy.

W szpitalu na krześle, pielęgniarki starały się uspokoić zrozpaczoną kobietę, jednakże nic z tego nie wyszło. Ciągle wylewała dużą ilość łez. Zastanawiała się, dlaczego ktoś skrzywdził jej rodzinę? Dlaczego ona i jej mąż mieli cierpieć? Mieli już za sobą wiele życiowych ciosów.

Polka nie potrafiła tego zrozumieć za grosz. Oliwy do ognia dodał tylko fakt, gdy w radiu usłyszała, że mężczyźni, odpowiedzialni za całą tą tragedię, rozpłynęli się w powietrzu. 

Wszyscy byli zajęci pocieszaniem żony Wilsona, że nikt nie zauważył wlatującej akumy przez otwarte okno. Podleciało i chwilę krążyło nad swoją ofiarą, aby wybrać odpowiednie miejsce do zainfekowania. Nagle motyl wleciał do spinki na głowie. Magia zaczęła działać natychmiast, Anna powstała, a przed jej twarzą pojawiła się promienna maska.

- Witaj! Nazywam się Władca Ciem. Przeżywasz ból z powodu postrzału twojego partnera? Daję ci moc zemsty na osobie odpowiedzialnej za tą tragedię. Poczujesz, że ktoś dokonał słusznej sprawiedliwości. W zamian żądam tylko małej drobnej przysługi. Zdobądź jakikolwiek trop prowadzący mnie do posiadacza szkatułki z miraculami. Zrozumiano?

- Tak, jest Władco Ciem. Zemszczę się wreszcie nad sprawcami cierpienia mojego męża!!!

Wszyscy padli przerażeniem i odskoczyli na bok. Kobieta zaczęła się transformować. Na jej głowie pojawił się kask, cała pokryta została czarnym kostiumem, na którym wypalony został napis "Policja". Obok jej pasa pojawiła się broń, która pozwalała unieszkodliwiać ofiary, a potem je sprawdzać. Wyglądała ona coraz bardziej demonicznie. Zaśmiała się tylko i zaczęła atakować wszystkich, kogo tylko napotkała.

 Ludzie próbowali się ukrywać w szpitalu, jednak jej moc potrafiła ich wyczuwać, a następnie unieszkodliwiać, wszystkich zatrzymując w miejscu. Jedna osoba zdołała jeszcze zadzwonić pod 112, jednak długo nie rozmawiała z dyspozytorką, bo super złoczyńca ją dopadł i również unieruchomił.

Pierwotnie policjanci nie chcieli uwierzyć w to, że jakiś człowiek dostał magicznej mocy i wszystkich atakuje. Jednak dochodzące z słuchawki coraz większe niepokojące odgłosy, wzbudzały w nich coraz większy strach, aż zdecydowali, że zwołają odprawę.Podjęli oni decyzję, że zwołają brygadę antyterrorystyczną, gdyż pierwszy raz w ich życiu mieli do czynienia z takim przypadkiem.

Po kilkudziesięciu minutach przyjechał dowódca drużyny komandorskiej, wraz z jego członkami w czarnym opancerzonym wozie. Na zewnątrz czekał na nich posterunkowy Roger, ojciec jednej z uczennic College François Dupont, jak i zarówno dowódca całej ryzykownej akcji.

- Posłuchajcie!- rzekł do nich- sytuacja jest naprawdę niebezpieczna. Jedna osoba zwariowała i wzięła zakładników. Według relacji świadków, zamieniła się w jakąś okropną postać.  Nie wiem, czy to tylko urojenia, czy jakaś fantazja, ale naprawdę coś jest na rzeczy. Będziecie nam potrzebni.

- Gdzie osoby są przetrzymywane?

- Prawdopodobnie w szpitalu Hotel Dieu. Nasz technik namierzył lokalizację telefonu i ona pokazywała to miejsce. Tam się logowała do stacji BTS. 

- Zrozumiałem. Zaraz wszystko wyjaśnię moim ludziom i będziemy powoli ruszać. 

Mówiąc to, oddalił się od Rogera do swojej niewielkiej grupki, jaka siedziała w wozie.

***

Nastolatkowie Marinette i Felix, nieświadomi tego, co się działo obecnie w mieście, powrócili do swoich domów. Marinette w wyśmienitym nastroju i Felix, który był mocno przygnębiony po wizycie na cmentarzu. 

Dziewczyna zjadła szybko obiad, po czym ruszyła do góry. Nauczycielka nic im dzisiaj jeszcze nie zadawała, toteż miała już plan wzięcia się za kolejną sukienkę. 

 Musiała przygotować wszystkie potrzebne materiały, jak maszyna do szycia, nitki oraz narysowane projekty. O ile maszyna i nitki łatwo znalazła, o tyle ciężej było z projektami, których nie mogła za skarby świata zlokalizować. Na szczęście, po chwili przypomniała sobie, że nie zdążyła wyciągnąć ich ze swojego plecaka. 

Otwarła go, jednakże coś nietypowego zwróciło jej uwagę. W środku znajdowało się dziwne pudełko, jakiego nie posiadała nigdy. Była ciekawa, jego wewnętrznej zawartości, toteż wyciągnęła je razem z wspomnianymi wcześniej projektami.

Odłożyła je na biurko, a sama zainteresowana odblokowała pudełko i je otworzyła. Niespodziewanie na całej twarzy poczuła promienny blask, a był on tak silny, że musiała zamknąć oczy. Po chwili wydawało się, że wszystko wróciło do normy. Zobaczyła bardzo piękne kolczyki w środku szkatułeczki. 

Były typowo czerwono-czarne. Ubarwienie ich przypominało jej biedronkę. Dziewczyna przez chwilę zastanawiała się, do kogo mogą one należeć. Jednakże nagle usłyszała jakiś cichy, piskliwy głosik:

- Witaj!

Odwróciła się ze strachu i mocno przeraźliwie krzyknęła. Na wysokości jej nosa latało dziwne czerwone stworzonko. 

- Spokojnie! Nie bój się mnie- odrzekło kwami. 

Nastolatka powoli przestała wrzeszczeć. Usłyszała głos swojej mamy, która krzyczała z dołu:

- Marinette!!! Co się dzieje?

Spojrzała podobnie na czerwonego stworka, a ono błagalnym wzrokiem prosiło dziewczynę, żeby jej nie wydało.

- A nic mamo- odpowiedziała dziewczyna nerwowo- widziałam w kącie pająka i się go przelękłam.

Było to jedno z dobrych kłamstw, bo Sabine szybko wróciła do swoich zajęć.

Gdy było już bezpiecznie, Marinette postanowiła zagadać do tego czerwonego stworzonka:

- Kim ty właściwie jesteś- zapytała.

***

Felix również poznał swoje kwami w dosyć wyjątkowy sposób. Kiedy wrócili z cmentarza, niespodziewanie w bocznej kieszeni plecaka znalazł czarne, nietypowe pudełeczko, w którym znajdował się pierścień Czarnego Kota. Z środka wyleciało czarne stworzonko, które wyglądałem przypominało kota. Miał oklapnięte uszka, pazurki, całe było czarne. 

Chwileczkę ziewnęło i popatrzyła z nudą na zaskoczonego Felixa. Trzymał on laskę. 

- Cześć!- zaczęło- nazywam się Plagg. Jestem twoim kwami.

- Plagg? Kim jesteś?

- Twoim kwami. Dzięki mojej mocy będziesz mógł zamienić się w czarnego przystojnego kotka.

- Przepraszam. Ja ani trochę nie jestem przystojny- rzekł smutno Felix i usiadł na łóżku.

- Oj tam, oj tam! Nie przesadzajmy! Paryż ciebie potrzebuje. Jak masz na imię?

- Felix. Dlaczego akurat ja? Widzisz, jakie mam problemy.

Chłopak wskazał na swoje kule. 

- Potrafię się dostosować- zaczął Plagg- do posiadacza. W twoim wypadku będę mógł zrobić wszystko, aby na czas akcji był w pełni sprawny. 

- Serio?- ożywił się nastolatek.

- Tak. 

- To dawaj. Jaką posiadasz moc?

- Moje miraculum jest odpowiedzialne za moc destrukcji. Dzięki niej rozwalasz wszystko, czego dotkniesz za jednym zamachem. 

- A jak się przemienić?

- Musisz tylko krzyknąć: Plagg, wysuwaj pazury!

- Plagg....

- Czekaj!- krzyknęło stworzonko- Mistrz przed oddaniem mnie do ciebie, dostarczył list. Koniecznie musisz go przeczytać. 

Mały kotek podał kartkę papieru na ręce Felixa. 

Drodzy posiadacze!

Pewnie zastanawiacie się, dlaczego was wybrałem. Nie dostaliście bowiem miraculum dla zabawy. Jesteście potrzebni całemu Paryżowi. 

Słyszeliście o napadzie na muzeum w Luwrze? Ten klejnot, co tak był często pokazywany w telewizji było jednym z zaginionych miraculów. Normalnie posiada on moc do czynienia wyższego dobra, jednakże kiedyś jeden z naszych uczniów sprawił, że miraculum ma także ciemną stronę mocy. Wraz z moim przyjacielem wiemy, że porywacze odkryli działanie owego klejnotu, co może skończyć się totalną katastrofą. Teraz krótko o mocy zła. Miraculum Motyla pozwala na opętanie dowolnego mieszkańca i posiadania nad nim całkowitej władzy. Tylko nielicznym udało się uwolnić spod jego kontroli. Taka osoba będzie robić wszystko, dopóki nie spełni swojego celu, zazwyczaj zemsty na kimś. 

 Spodziewam się, że w przeciągu najbliższego czasu dojdzie do ataków na mieszkańców. Musicie ich obronić! Ja już jestem bardzo stary, więc nie mogę działać sam. Liczę na waszą owocną współpracę! Odkrycie w pełni mocy powierzonym wam miraculum, zostawiam wam! 

Serdecznie pozdrawia: ???

***

Marinette była częściowo przerażona treścią tego listu. Ta osoba im totalnie zaufała. Postawiła wszystko na jedną kartę, byle tylko nic nie stało się mieszkańcom tego miasta. Tikki niecierpliwie wpatrywało się w twarz swojej nowej właścicielki. 

- Teraz już wiesz, o co chodzi?- zapytała się cichutko.

- Wiem. Jednak, boję się, że sobie nie poradzę. W szkole często jestem niezdarna i jąkliwa. Dokucza mi pewna osoba i ma rację. Nie wiem, czy będę w stanie być dobrą Biedronką.

- Chociaż spróbuj. Wiele posiadaczy, jak zaczynało swoją karierę, też bardzo często się bali. Często staraliśmy się ich pocieszać, kibicować im. Na pewno sobie poradzisz. 

Rozmowę przerwał krzyk mamy Marinette, który usłyszała z góry.

- Mogę się ukryć w twojej torebce?- zapytała się Tikki.

- Owszem. W końcu nikt nie może się dowiedzieć, że będę teraz bohaterem Paryża.

- To dla twojego bezpieczeństwa. Twój nowy partner, z którym będziesz pracować, też nie powinien wiedzieć.

- Postaram się wszystko trzymać w tajemnicy. A teraz chodź Tikki.

Zeszła ona po schodach, po czym szybko pobiegła do salonu, gdzie zobaczyła rozlaną zupę na podłodze oraz swoją mamę, która patrzyła mocno w telewizor. Była to relacja Nadji Chamack z stacji TF1. Dziewczyna domyśliła się, że coś jest nie tak. Zaczęła oglądać, aż nagle usłyszała:

- Dzień dobry! Tutaj Nadja w kolejnym wydaniu serwisu. Paryż został zaatakowany przez dziwną osobę. Doszło do nietypowego napadu na szpital Hotel Dieu, gdzie niezidentyfikowany sprawca wziął zakładników. Obecnie policja jest na miejscu zdarzenia, a rzecznik policji zapewnia, że nie grozi nam niebezpieczeństwo. 

 Kamera pokazała eleganckiego, ubranego pana stojącego przed mikrofonem. Rzecznik policji wpatrzony w kamerę powiedział:

- Drodzy Paryżanie! Absolutnie prosimy o unikanie ulic leżących koło szpitala i szczelnie zamknięcie się w domach. Obecnie panujemy nad sytuacją i obiecujemy, że szybko zażegnamy niebezpieczeństwo!

- Nasza stacja podtrzymuje ten apel. Nie wychodźcie z domów, jeżeli nie będzie to konieczne.

Sabine wyłączyła telewizję. Ciężko oddychała, że musiała się napić wody.

- Mamo, wszystko w porządku?

- Nie za bardzo- odrzekła z łzami w oczach- mój mąż jest w tym szpitalu. Pojechał na jakieś badania kontrolne. Nie wiem, co mam robić.

- Mamo, odpoczywaj. Policja na pewno go uwolni.

- Akurat! Nasza policja nie jest w tych kwestiach doświadczona.

- Spróbujmy im zaufać- próbowała Marinette uspokoić swoją mamę- nie miejmy od razu w głowie czarnych scenariuszy. Dobrze?

- Cieszę się, że mam taką córkę- odpowiedziała Sabine i się położyła na łóżku. Dziewczyna słyszała płacz swojej matki, jednak nie miała czasu jej teraz uspokajać. Wiedziała, że pierwszy raz będzie musiała wkroczyć do akcji. Jako Biedronka. 

Poleciała zaraz na górę, gdzie wyciągnęła swoje kwami z torebki i krzyknęła:

- Tikki, kropkuj!

Została szczelnie pokryta lateksowym, czerwonym kostiumem w czarne kropki. W ręce trzymała jojo. Popatrzyła się w lustro. Wyglądała niemal idealnie, przynajmniej tak jak powinna. Szybko, bez wielkich wahań wyskoczyła z okna swojego domu. 

***

Felix również w telewizji usłyszał tą straszną, niepokojącą wiadomość. 

- Plagg, pora na zamianę! 

- Nareszcie. Pamiętasz wszystkie moje rady?

- Oczywiście. Plagg, wysuwaj pazury!

Kwami wleciało do pierścienia, jednak jego transformacja wyglądała o wiele bardziej inaczej, niż u Biedronki. Jego kule zamieniły się w dwie części kociego kija. Cały on został pokryty czarnym kostiumem, na jego twarzy pojawiła się maska oraz uszy, a u jego szyi pojawił się dzwoneczek. Natomiast do tylnej części kostiumu pojawił się mu ogon, jednakże był on wykonany z kawałku czarnego materiału, nie był on prawdziwy.

Gdy było już po wszystkim Felix stał jeszcze przez chwilę zupełnie nieruchomo. Był oszołomiony. Próbował wzrokiem odnaleźć Plagga, jednak nigdzie go nie widział. Potem sobie jednak przypomniał, że on przecież znajduje się, wewnątrz jego biżuterii. 

- Po prostu pięknie!- pomyślał.

Postanowił coś sprawdzić. Odrzucił dwie części kociego kija i postawił krok. Nie wywalił się na podłogę, nic go nie bolało. Naprawdę postawił krok!

Jego mina zaczęła się zmieniać diametralnie z ponurej na coraz bardziej uśmiechniętą. Postawił następny krok, ciągle nie tracił równowagi. Następnie kolejny i kolejny!

- Mogę chodzić- krzyknął.

Teraz się rozpędził i zaczął skakać!

- Mogę biegać, mogę skakać! Życie jest piękne!

Był mocno zachwycony. Wiedział, że nie jest to na zawsze, ale cieszył się tym, że chociaż przez chwilę nie jest tą osobą przykutą do swoich lasek. 

Musiał się skupić. Jego zadaniem było odnalezienie współpracownika, który też dostał miraculum i się dogadać. Dlatego bez wahania podniósł z ziemi porzucone przez siebie kocie kije, złączył je w jeden, po czym wyskoczył z pomieszczenia. 

Kiedy leciał przez przestrzeń powietrzną tego miasta, czuł tą upragnioną wolność. Mógł się wreszcie swobodnie poruszać. Przeskakiwał nad wieloma uliczkami, czując to zaległą radość z jego dzieciństwa. I mógłby się dalej tak bawić, ale niespodziewanie zobaczył jakiś czerwony punkt. Kiedy dobrze się przyjrzał, zrozumiał, że to jest ta osoba, o której tajemniczy człowiek wspomniał w liście. Postanowił zeskoczyć z wysokości i po chwili znalazł się na dachu, gdzie po raz pierwszy, oko w oko, twarzą w twarz, zmierzył się z bohaterką. 

Musiał sobie przyznać, w tym stroju wyglądała ona obłędnie, jednak nie chciał się na tym skupiać. Nieśmiało podszedł do niej. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, którą postanowiła przerwać posiadaczka miraculum Biedronki. 

- Słyszałam, że razem mamy ratować Paryż! Bardzo się cieszę z tego powodu- odparła dziewczyna. Jak się nazywasz?

Bohater nerwowo się rozglądnął. Po pierwsze nie mógł identyfikować się prawdziwymi danymi, a nawet gdyby mógł, to by tego nie chciał robić. Nie miałby odwagi wyznać jej prawdy, że jest kaleką i cukrzykiem. Musiał coś wymyślić. 

Popatrzył na siebie i wpadł na pewien pomysł. 

- Mów mi- zaczął- Czarny Kot. A jak mam się do ciebie zwracać?

- Biedronka. 

- To zaszczyt poznać panią- powiedział i pocałował ją w rękę. 

- Ja też jestem zachwycona, nie powiem. Dobrze, skoro formalności mamy za sobą, musimy obmyśleć plan działania. Z tego co dowiedziałem się od kwami, masz moc niszczenia, za pomocą której możesz zniszczyć wszystko, czego dotkniesz. Z kolei ja mam moc tworzenia i naprawiania uszkodzeń powstałych w wyniku walki. Musimy jakoś połączyć obie strategię, abyśmy mieli jakąkolwiek szansę.

- Według mnie, najpierw powinniśmy rozpoznać sytuację. A i przy okazji trochę potrenować, abyśmy wyrobili jakieś umiejętności. Co ty na to?

- Dobry pomysł. To ruszamy- zapytała, wyciągając jojo.

- Oczywiście :) Do szpitala Hotel Dieu. 

Biedronka rzuciła swoją bronią i chwyciła się jednego budynku,  a Czarny Kiciuś z kolei odbił się na swoim Koci-kiju. Ruszyli na miejsce akcji. Panował tam ogromny chaos. 

Policjanci zamknęli ul. Rue de Arcole. Na miejscu znajdowała się duża liczba mundurowych, kilkanaście antyterrorystów oraz dwóch negocjatorów policyjnych. Wszyscy zgromadzeni byli przed budynkiem. Nad nimi latał helikopter stacji TF1, który ciągle relacjonował najbliższe zdarzenia.

W środku wcale nie było za lepiej. Większość osób została unieruchomiona, tylko bardzo nieliczni zdołali się ukryć. Panicznie się bali, że ofiara akumy może zrobić im krzywdę. Chodziła ona po całym pomieszczeniu, rozwalała wszystko, co tylko na jej drodze było. Szukała swojego kochanego Wilsonka. 

- Gdzie on jest?- krzyknęła do lekarza.

- Operujemy go.

- Jeżeli on umrze, to wy też będziecie unieruchomieni. Zrozumiano!- krzyknęła. 

Lekarze zaraz wrócili na blok operacyjny, gdzie na stole walczyli o życie poszkodowanego.

Kobieta czekała ciągle za drzwiami, obserwując, czy nikt nie wychylał się z kryjówki. Odpuściła sobie szukanie. Dla niej najważniejszy był mąż, nieważne, czy była pod wpływem, czy nie. Niespodziewanie usłyszała ona głos, dochodzący z zewnątrz:

- Wyjdź z rękami w górze! Budynek został otoczony.

To krzyczał negocjator policyjny. Złoczyńca się mocno zdenerwował i w odpowiedzi na jego wrzaski wyrzucił przez okno stół. Wtedy policjanci zorientowali się, że nikt nie kłamał. Ona naprawdę była niezwykła, ogromna. Zrozumieli już teraz, że mieli do czynienia z magią. 

Nawet sam dowódca całej operacji, aspirant Roger Raincomprix po raz pierwszy się zawahał. Takiego przypadku nigdy nie widział. Mimo tego postanowił kontynuować akcję. Wyciągnął krótkofalówkę:

- Snajper! Ustaw się na dachu i wymierz w cel. 

- Jestem. Mam już ustawioną lufę.

- Zrozumiano. Zaraz będziemy wchodzić. 

Biedronka i Czarny Kot obserwowali to całe zdarzenie z góry. Widzieli, że Roger gromadzi wokół siebie uzbrojonych komandosów. Podejrzewali, że będą próbować przeprowadzić szturm na szpital. 

- Posłuchaj, jak masz na imię, bo ciągle mi się zapomina- zapytała Biedronka.

- Czarny Kot.

- Czarny Kocie, posłuchaj. Nie możemy dopuścić do tego, aby policjanci weszli do środka, a tym bardziej, aby nie strzelali do złoczyńcy. To nie jest film, gdzie potwora da się zastrzelić bronią ciężką. On jest na to odporny. Lecimy!

Oboje wyskoczyli z dachu w kierunku garstki ludzi. Ciągle widzieli, jak aspirant wydawał jakieś polecenia, a oni ustawiali się w rzędzie, przeładowując bronie i włączając latarki. 

- Nie możecie wejść do środka!- krzyknęła Biedronka w ich kierunku. 

Byli oni mocno zaskoczeni. Nie wiedzieli, jakim prawem ktoś kazał im wstrzymać akcję. Roger również odwrócił się w stronę bohaterów. 

- Kim wy jesteście?- zapytał.

- Jesteśmy bohaterami. Biedronka i Czarny Kot- wskazali na siebie. 

- Dobrze, a teraz proszę natychmiast opuścić miejsce zdarzenia- krzyknął Roger- nie będę wykonywał poleceń jakiś przebierańców. Proszę pokazać dokumenty tożsamości. 

Policjant chciał do nich podejść, jednak oboje przeskoczyli nad nimi i wylądowali po drugiej stronie.

- Teraz nam pan wierzy, że mówimy prawdę?- zapytał trochę wkurzony Czarny Kot.

- Proszę zostawić sprawę policji. Pierwszy raz w życiu widzę. Potraktujemy ich kulkami i damy sobie radę.

- Niech pan słucha. To nie jest normalny bandyta, tylko ofiara pod wpływem akumy.

- Pod wpływem czego?

- Akumy. Osoba ta jest kontrolowana przez właściciela Miraculum Motyla i jest odporna....

- Powiedziałem. Proszę natychmiast opuścić miejsce zdarzenia. Antyterroryści, przygotować się do szturmu! 

Czarny Kot coś szepnął na ucho bohaterce, a ona skinęła głową. Udawali oni, że opuszczają teren zamknięty, jednak tak naprawdę planowali wejść od innej strony. Bohater bowiem zobaczył wcześniej uchylone okno dachowe, więc powinni się zmieścić do środka. Tak też zrobili. Za pomocą swojego jojo, Biedronka chwyciła komin i wspięła się do góry, a Czarny Kot odbił się od innego dachu. 

Roger, w tym samym czasie był mocno zadowolony. Jego upartość oraz duma nie pozwalały wziąć słusznych opinii do serca, ale wśród innych członków pojawiły się wątpliwości. Jeden z mundurowych nawet postanowił wysilić się na odwagę i podszedł do dowódcy.

- Roger, a może powinniśmy ich posłuchać?

- Następny, oszołomiony ich wdziękiem. Nie będę ufał nieznanym osobom, który nagle przychodzą na białym koniu z deklaracją ratowania świata. 

- Ale....

- Nie ma żadnego ale.... Zaraz ruszamy do działań. 

***

Bohaterowie po cichutku skradali się wewnątrz szpitala. Wszędzie panował wielki bałagan. Cała dokumentacja medyczna była rozwalona po wszystkich kątach, jakby przez biuro medyczne przeszło jakieś tornado. Nawet oni byli tym zszokowani. Starali się skradać i bardzo często obracali się za siebie. Nie chcieli żadnej wpadki, która naraziłaby na niebezpieczeństwo, uwięzionych cywilów.

Wkrótce dotarli na pierwszy korytarz, leżący na piętrze. Widzieli kilka unieruchomionych postaci, które stały jak posąg. Nikt się nie ruszał. Nagle dziewczyna coś zobaczyła i się rozpłakała, oczywiście starając to ukryć się przed swoim partnerem. Powodem jej łez, jak się już pewnie czytelnicy domyślają, był fakt, że zauważyła swojego tatę. Jego ręce zasłaniały głowę, prawdopodobnie próbował się bronić przed potworem.

- Biedronko- zatrzymał ją Czarny Kot- co się dzieje?

- Nic- otarła łzy i chrząknęła- Chętnie bym ci powiedziała, ale wtedy odkryłbyś moją tożsamość. Jednak wiem na pewno, musimy uwolnić spod mocy zła tą osobą, która doprowadziła do tego wszystkiego.

- Spokojnie!- odpowiedział trochę onieśmielony bohater- dopadniemy go. 

Biedronka ostatni raz dyskretnie spojrzała się na swojego tatę. Otarła łzy i ruszyła za Czarnym Kotem, stawić się oko w oko z złoczyńcą.  



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro